╚»★«╝ two ╚»★«╝
– Szybciej Mike ! – Chester pospieszał czarnowłosego stojąc obok auta. On natomiast szukał czegoś w bagażniku. Po chwili znalazł, był to kluczyk do auta który wpadł mu przed chwilą gdy wyciągał torbę którą przygotował Chester.
– Nie pospieszaj mnie co ? – zachichotał zamykając bagażnik i auto. Podszedł do szatyna który uśmiechał się do niego lekko.
– Już nie marudź, tylko chodź wybierać te meble. – rzucił, cmoknął wyższego w usta po czym wesoło poszedł w stronę wejścia do dużego sklepu meblowego.
Obaj cieszyli się na te zakupy. Mogli razem wybierać meble, do ich wspólnego domu.
– To trochę jak w małżeństwie. – oznajmił Chester gdy złapani za rękę chodzili alejkami. Mike popatrzył na niego nie zrozumiale.
– O czym mówisz ? – zapytał z zaciekawieniem. Chester przyglądał się wszystkiemu dokładnie po czym również popatrzył na czarnowłosego i uśmiechnął się lekko.
– Kupujemy meble do wspólnego mieszkania. – zachichotał. Mike uśmiechnął sie szeroko.
– No w sumie to masz racje, mężu. – oznajmił całując dłoń chłopaka.
– Awwww, lubię gdy mnie tak nazywasz. – rzucił, stanął na palcach i cmoknął go w policzek. Obaj rozejrzeli się po miejscu w jakim się zatrzymali. Były tam meble do salonu a dalej można było dostrzec meble kuchenne.
Praktycznie całe spędzone przez nich trzy godziny Chester biegał nie zdecydowany rozglądając się po każdym dziale w sklepie. Natomiast Mike ledwo nadąrzając za niższym w pewnym momencie zrezygnował i po prostu stanął w miejscu czekając na ostateczny wybór szatyna.
– Te! Te są idealne dla nas. – po chwili Chester podbiegł do czarnowłosego i pokazał palcem w stronę białego zestawu mebli kuchennych.
– Ładne. – rzucił Mike i ruszył w stronę przedstawionych na wystawie mebli. Po chwili jednak poczuł opór i szczupłą dłoń na nadgarstku.
– Aleeeee, po co tak tam idziesz ? – Chester wymusił uśmiech zaczynając nerwowo bawić się bransoletką na ręce wyższego mężczyzny.
– Chce się im przyjrzeć, ty patrzysz na wygląd a ja na to czy to nie odpadnie nam od ściany po dwóch dniach. – zachichotał, chciał iść dalej ale ponownie poczuł opór.
– Noooo wiem, ale możesz z daleka zobaczyć. – Bennington ponownie nerwowo wyszczerzył zęby na co Mike uniósł dociekliwie brew.
– Co ty knujesz, hm ? – warknął cicho czarnowłosy przyciągając niższego bliżej siebie. Objął go w pasie i wbił w niego wzrok na co Chess zaśmiał się lekko pod nosem.
– Nic nie knuje, misiu. – mruknął cicho hamując uśmiech, bawił się guzikami jego koszulki trzymając dłonie na klatce piersiowej Mike'a.
– Więc czemu nie chcesz żebym przyglądał się temu bliżej ? – zapytał przyglądając się reakcji szatyna z lekkim uśmiechem.
– No bo ta cena nas zabije. – warknął nie zadowolony Chester wtulając się twarzą w klatkę piersiową swojego chłopaka. Mike chwilę milczał po czym zaśmiał się głośniej.
– Kochanie, mam trochę pieniędzy skąd wiesz czy nie starczy ? – zapytał głaszcząc chłopaka po krótkich włosach.
– No nie wiem misiu... – mruknął cicho bawiąc się kołnierzem koszuli Mike'a.
– Jeżeli Ci się bardzo spodobały, to ja zrobię tak żeby je kupić. – oznajmił wyższy i ucałował Chestera w czubek głowy. Puścił go po czym podszedł pewnym krokiem do wystawy mebli. Przyjrzał się cenie, była wysoka, ale mieściła się w budrzecie. Zależało mu na tym by jego wybranek był zadowolony, więc postanowił pokąbinować trochę aby wybrane przez Chestera meble stały jeszcze dziś w ich kuchni.
– I jak ? – zapytał szatyn podchodząc do wyższego i kładąc dłoń na dolnym odcinku jego kręgosłupa.
– Podobają Ci się ? – Mike chwile przyglądał się jeszcze fakturze mebli zerknął kątem oka na niższego.
– Bardzo mi się podobają. – oznajmił szczupły chłopak rzucając drugiemu lekki uśmiech. Czarnowłosy odwzajemnił go zastanawiając się chwile.
– To bierzemy je. – przytaknął głową, ciemne oczy szatyna od razu rozbłysły radosnymi iskierkami.
– Naprawdę ? Dziękuje Mikey! – szczęśliwy chłopak rzucił mu się na szyje całując mocno jego policzek.
– Nie masz za co skarbie, to w końcu meble do naszego mieszkania. – zachichotał drugi obejmując go w pasie. Chester pocałował go krótko w usta.
– I tak dziękuje. – wyszczerzył śnieżnobiałe zęby głaszcząc wyższego po ułożonych włosach.
Po dłuższym czasie wybierania dodatkowo mebli do salonu i po podpisywaniu papierów obaj wrócili do domu. Rozkładanie mebli trwało dość długo, było to dość skomplikowane a Mike sam wziął na siebie poskładanie wszystkich elementów.
Właśnie skręcał szafkę kuchenną siedząc na ziemi w ubrudzonej koszulce i dresach gdy Chester podszedł i uklęknął obok niego z talerzem.
– Zrobiłem Ci tosty. – oznajmił z uśmiechem. Mike popatrzył na niego odwzajemniając uśmiech.
– Dziękuje mały. – rzucił. Chester zachichotał, po czym odłożył talerz na krześle obok tak aby do jedzenia nic sie nie dostało gdy Mike dalej starał uporać się z szafką. Szatyn objął szyje mężczyzny rękoma siedząc za nim i ułożył głowę na jegp ramieniu.
– Dzielnie pracujesz misiu. – zachichotał cicho. Czarnowłosy uśmiechnął się szerzej szukając odpowiedniej śróbki.
– Będziesz miał gdzie robić te swoje dietetyczne przepisy. – oznajmił. Chester zachichotał ponownie po czym pocałował policzek mężczyzny.
– I robić Ci nie dietetyczne przepisy. – rzucił przeczesując włosy mężczyzny palcami.
– O tak, zdecydowanie. – rzucił Mike przykręcając ściankę szafki do reszty. Odłożył złożony już prawie element i sięgnął po talerz z jedzeniem. Wziął gryza tosta i rozejrzał się po w połowie złożonej kuchni.
– Tak bardzo się cieszę, że już idziemy na swoje. – oznajmił Chester wtulając się w ramie swojego chłopaka z szerokim uśmiechem na ustach.
– Ja też kotku, nie wyobrażasz sobie jak bardzo. – odpowiedział Mike łapiąc szczupłą dłoń szatyna i splatając ich palce. – Eliza byłaby dumna z tego, że udało Ci się wyjść z anoreksji i rzucić dawne życie z rodzicami. – dodał zerkając na chłopaka łagodnym wzrokiem, Chester uśmiechnął się trochę szerzej przymykając oczy.
– Wiem, zawsze była ze mnie dumna, jako jedyna. – powiedział. Mimo wszystko uśmiechał się, pamiętał Elizę jako najlepszą osobę w jego życiu dopuki nie pojawił się w nim Mike. Minęło już trochę czasu odkąd Chester pochował nie doszłą prawniczke, teraz potrafił już myśleć o niej i wspominać ją tylko z dobrych rzeczy, nie z momentu jej śmierci.
– Teraz zaczniemy zupełnie nowe życie. – zaczął Mike odkładając na chwile talerz. Przekręcił się przodem do Chestera i złapał jego dłonie z uśmiechem patrząc w jego oczy. Chester odwzajemniał uśmiech również wpatrując się w czekoladowe tęczówki wyższego.
– Wiem Mike... – odpowiedział szatyn. – Bądźmy już na zawsze razem, dobrze ? – zapytał ściskając lekko większe dłonie czarnowłosego.
– Obiecuje, że tak będzie. – uśmiechnął się do Chestera i pocałował obie jego dłonie.
Chester po raz pierwszy czuł, że ktoś kocha go bez żadnych granic.
ale ja jestem romantyczna
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro