Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

╚»★«╝ two ╚»★«╝

– Szybciej Mike ! – Chester pospieszał czarnowłosego stojąc obok auta. On natomiast szukał czegoś w bagażniku.  Po chwili znalazł, był to kluczyk do auta który wpadł mu przed chwilą gdy wyciągał torbę którą przygotował Chester.

– Nie pospieszaj mnie co ? – zachichotał zamykając bagażnik i auto. Podszedł do szatyna który uśmiechał się do niego lekko.

– Już nie marudź, tylko chodź wybierać te meble. – rzucił, cmoknął wyższego w usta po czym wesoło poszedł w stronę wejścia do dużego sklepu meblowego.

Obaj cieszyli się na te zakupy. Mogli razem wybierać meble, do ich wspólnego domu.

– To trochę jak w małżeństwie. – oznajmił Chester gdy złapani za rękę chodzili alejkami. Mike popatrzył na niego nie zrozumiale.

– O czym mówisz ? – zapytał z zaciekawieniem. Chester przyglądał się wszystkiemu dokładnie po czym również popatrzył na czarnowłosego i uśmiechnął się lekko.

– Kupujemy meble do wspólnego mieszkania. – zachichotał. Mike uśmiechnął sie szeroko.

– No w sumie to masz racje, mężu. – oznajmił całując dłoń chłopaka.

– Awwww, lubię gdy mnie tak nazywasz. – rzucił, stanął na palcach i cmoknął go w policzek. Obaj rozejrzeli się po miejscu w jakim się zatrzymali. Były tam meble do salonu a dalej można było dostrzec meble kuchenne.

Praktycznie całe spędzone przez nich trzy godziny Chester biegał nie zdecydowany rozglądając się po każdym dziale w sklepie. Natomiast Mike ledwo nadąrzając za niższym w pewnym momencie zrezygnował i po prostu stanął w miejscu czekając na ostateczny wybór szatyna.

– Te! Te są idealne dla nas. – po chwili Chester podbiegł do czarnowłosego i pokazał palcem w stronę białego zestawu mebli kuchennych.

– Ładne. – rzucił Mike i ruszył w stronę przedstawionych na wystawie mebli. Po chwili jednak poczuł opór i szczupłą dłoń na nadgarstku.

– Aleeeee, po co tak tam idziesz ? – Chester wymusił uśmiech zaczynając nerwowo bawić się bransoletką na ręce wyższego mężczyzny.

– Chce się im przyjrzeć, ty patrzysz na wygląd a ja na to czy to nie odpadnie nam od ściany po dwóch dniach. – zachichotał, chciał iść dalej ale ponownie poczuł opór.

– Noooo wiem, ale możesz z daleka zobaczyć. – Bennington ponownie nerwowo wyszczerzył zęby na co Mike uniósł dociekliwie brew.

– Co ty knujesz, hm ? – warknął cicho czarnowłosy przyciągając niższego bliżej siebie. Objął go w pasie i wbił w niego wzrok na co Chess zaśmiał się lekko pod nosem.

– Nic nie knuje, misiu. – mruknął cicho hamując uśmiech, bawił się guzikami jego koszulki trzymając dłonie na klatce piersiowej Mike'a.

– Więc czemu nie chcesz żebym przyglądał się temu bliżej ? – zapytał przyglądając się reakcji szatyna z lekkim uśmiechem.

– No bo ta cena nas zabije. – warknął nie zadowolony Chester wtulając się twarzą w klatkę piersiową swojego chłopaka. Mike chwilę milczał po czym zaśmiał się głośniej.

– Kochanie, mam trochę pieniędzy skąd wiesz czy nie starczy ? – zapytał głaszcząc chłopaka po krótkich włosach.

– No nie wiem misiu... – mruknął cicho bawiąc się kołnierzem koszuli Mike'a.

– Jeżeli Ci się bardzo spodobały, to ja zrobię tak żeby je kupić. – oznajmił wyższy i ucałował Chestera w czubek głowy. Puścił go po czym podszedł pewnym krokiem do wystawy mebli. Przyjrzał się cenie, była wysoka, ale mieściła się w budrzecie. Zależało mu na tym by jego wybranek był zadowolony, więc postanowił pokąbinować trochę aby wybrane przez Chestera meble stały jeszcze dziś w ich kuchni.

– I jak ? – zapytał szatyn podchodząc do wyższego i kładąc dłoń na dolnym odcinku jego kręgosłupa.

– Podobają Ci się ? – Mike chwile przyglądał się jeszcze fakturze mebli zerknął kątem oka na niższego.

– Bardzo mi się podobają. – oznajmił szczupły chłopak rzucając drugiemu lekki uśmiech. Czarnowłosy odwzajemnił go zastanawiając się chwile.

– To bierzemy je. – przytaknął głową, ciemne oczy szatyna od razu rozbłysły radosnymi iskierkami.

– Naprawdę ? Dziękuje Mikey! – szczęśliwy chłopak rzucił mu się na szyje całując mocno jego policzek.

– Nie masz za co skarbie, to w końcu meble do naszego mieszkania. – zachichotał drugi obejmując go w pasie. Chester pocałował go krótko w usta.

– I tak dziękuje. – wyszczerzył śnieżnobiałe zęby głaszcząc wyższego po ułożonych włosach.

Po dłuższym czasie wybierania dodatkowo mebli do salonu i po podpisywaniu papierów obaj wrócili do domu. Rozkładanie mebli trwało dość długo, było to dość skomplikowane a Mike sam wziął na siebie poskładanie wszystkich elementów.

Właśnie skręcał szafkę kuchenną siedząc na ziemi w ubrudzonej koszulce i dresach gdy Chester podszedł i uklęknął obok niego z talerzem.

– Zrobiłem Ci tosty. – oznajmił z uśmiechem. Mike popatrzył na niego odwzajemniając uśmiech.

– Dziękuje mały. – rzucił. Chester zachichotał, po czym odłożył talerz na krześle obok tak aby do jedzenia nic sie nie dostało gdy Mike dalej starał uporać się z szafką. Szatyn objął szyje mężczyzny rękoma siedząc za nim i ułożył głowę na jegp ramieniu.

– Dzielnie pracujesz misiu. – zachichotał cicho. Czarnowłosy uśmiechnął się szerzej szukając odpowiedniej śróbki.

– Będziesz miał gdzie robić te swoje dietetyczne przepisy. – oznajmił. Chester zachichotał ponownie po czym pocałował policzek mężczyzny.

– I robić Ci nie dietetyczne przepisy. – rzucił przeczesując włosy mężczyzny palcami.

– O tak, zdecydowanie. – rzucił Mike przykręcając ściankę szafki do reszty. Odłożył złożony już prawie element i sięgnął po talerz z jedzeniem. Wziął gryza tosta i rozejrzał się po w połowie złożonej kuchni.

– Tak bardzo się cieszę, że już idziemy na swoje. – oznajmił Chester wtulając się w ramie swojego chłopaka z szerokim uśmiechem na ustach.

– Ja też kotku, nie wyobrażasz sobie jak bardzo. – odpowiedział Mike łapiąc szczupłą dłoń szatyna i splatając ich palce. – Eliza byłaby dumna z tego, że udało Ci się wyjść z anoreksji i rzucić dawne życie z rodzicami. – dodał zerkając na chłopaka łagodnym wzrokiem, Chester uśmiechnął się trochę szerzej przymykając oczy.

– Wiem, zawsze była ze mnie dumna, jako jedyna. – powiedział. Mimo wszystko uśmiechał się, pamiętał Elizę jako najlepszą osobę w jego życiu dopuki nie pojawił się w nim Mike. Minęło już trochę czasu odkąd Chester pochował nie doszłą prawniczke, teraz potrafił już myśleć o niej i wspominać ją tylko z dobrych rzeczy, nie z momentu jej śmierci.

– Teraz zaczniemy zupełnie nowe życie. – zaczął Mike odkładając na chwile talerz. Przekręcił się przodem do Chestera i złapał jego dłonie z uśmiechem patrząc w jego oczy. Chester odwzajemniał uśmiech również wpatrując się w czekoladowe tęczówki wyższego.

– Wiem Mike... – odpowiedział szatyn. – Bądźmy już na zawsze razem, dobrze ? – zapytał ściskając lekko większe dłonie czarnowłosego.

– Obiecuje, że tak będzie. – uśmiechnął się do Chestera i pocałował obie jego dłonie.

Chester po raz pierwszy czuł, że ktoś kocha go bez żadnych granic.

ale ja jestem romantyczna

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro