Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

~·~

  Poranek kolejnego dnia zapowiadał się przyjemnie. Zajęcia śpiewu, w których chłopcy tak bardzo nie lubili uczestniczyć, wyjątkowo szybko i miło im minęły. Chociaż siedzieli po przeciwnych stronach sali, czuli wewnątrz rozpierającą ich energię. Być może dlatego, że coś, co miało być dla nich karą, mogło okazać się wspaniale spędzonym czasem i zapoznaniem bliżej z niektórymi osobami z collage'u? A być może dlatego, że oboje już męczyli się w pojedynkę sprzątając kuchnię.

  Chociaż Zayn i Niall mieli trzymać się razem tylko w czasie sprzątania, nawet po odpracowaniu kary lubili pójść gdzieś razem i żartować z bliżej nieokreślonych rzeczy. Czas wolny pomiędzy zajęciami głównie spędzali razem, czasem dołączali do jakiejś grupki, gdzie Zayn był z pewnością mile widziany. W końcu okazja, gdzie najbardziej pożądana osoba w szkole będzie rozmawiała z tobą bez zbędnych zaczepek czy ironii naprawdę była rzadkością.

  Dni do piątku wydawały się upływać w mgnieniu oka. Każdy z pięćdziesięcioosobowej grupki z upragnieniem czekał na weekend. I chociaż wiedzieli, że to kieruje ich do szybszego powrotu do codzienności, nie mogli się już doczekać wieczornych ognisk, na które pogoda na szczęście im pozwalała. Pan Montero obiecał, że w soboty i niedziele popołudnia mają wolne i mogą jechać do pobliskiego centrum na zakupy, do kawiarni, czy po prostu pospacerować i poznać tamtejsze rejony.

  Zayn i Niall właśnie skończyli popołudniową pracę i wspólnie udali się do swojego pokoju, gdzie zamierzali odpocząć chwilę, a później udać się do centrum, żeby kupić parę napojów energetyzujących, swoich ulubionych. Zayn uprzejmie przepuścił Nialla, zatrzaskując za nimi drzwi. Obserwował, jak blondyn z głośnym jękiem opada na łóżko.

  - Mam dość! – zawołał, rozkładając ręce na boki. Przymknął powieki, nie obserwując dłużej białego sufitu. – Pociesza mnie tylko myśl, że Montero zgodził się na imprezkę na plaży – dodał podekscytowany, podpierając się na łokciach. Chciał odszukać wzrokiem Zayna.

  Brunet właśnie siadał na swoim łóżku, opierając się o ścianę. Zaczął bawić się czymś na telefonie, uśmiechając na słowa jego rówieśnika.

  - Zaczynam go lubić. I może nawet muzykę potraktuję inaczej – roześmiał się pod nosem.

  Właśnie wspomniał dzisiejszą pochwałę z porannych zajęć. Pan Montero wyznaczył go do zaśpiewania utworu, który ćwiczyli przez całe pięć dni i nauczycielowi wyjątkowo przypadł do gustu głos chłopaka. Był zaskoczony, że w Maliku drzemie taki talent i nakazał mu, aby go w żaden sposób nie zmarnował.

- Powinieneś. Pan Montero ma rację, potrafisz śpiewać, choć o tym nie wiesz.

  Zayn uniósł z zainteresowaniem głowę, lustrując wzrokiem delikatne rysy twarzy Nialla. Szczery uśmiech, który gościł na wąskich ustach jego współlokatora spodobał mu się. Czuł się doceniony nie tylko przez swojego nauczyciela, nie tylko przez całą grupę, z którą miał zajęcia, ale także przez kogoś takiego jak Horan.

  Zayn skinieniem głowy poprosił, aby Niall przysiadł obok niego. Horan niepewnie zajął miejsce przy brunecie, oczekując dalszego rozwoju wydarzeń. Wiedział, że właśnie porywa się na głęboką wodę, a przebywanie blisko Zayna może skończyć się źle. Dla ścisłości, bardzo źle. A jednak zaryzykował.

  - Naprawdę cię lubię – szepnął cicho Zayn, opierając głowę o ścianę za nim. Przechylił ją na bok, aby móc idealnie widzieć twarz swojego towarzysza. – Myślałem, że jesteś tacy jak wszyscy, ale ty... jesteś inny.

  - Nie rozumiem – odparł niepewnie Niall, przełykając ślinę.

  Poczuł gulę w gardle, która przeszkadzała mu w spokojnym i równomiernym oddychaniu. Jego dłonie zaczęły się pocić. W końcu niecodziennie mógł słyszeć od osoby, która uprzykrza mu życie, że tak naprawdę jest przez nią lubiany. Był zaskoczony, choć w środku cieszył się z tego powodu. Miał nadzieję, że to nie tylko puste słowa i ta mała więź, która nawiązała się pomiędzy nimi przez ostatnie kilkadziesiąt godzin, będzie tego potwierdzeniem. Westchnął, kiedy nie doczekał się odpowiedzi ze strony Malika.

  - Po co mi to mówisz? – zapytał retorycznie, nie mając nawet iskry nadziei, że Zayn odpowie. Nawet nie dał mu tej możliwości. – Przecież następne dni miną bardzo szybko, a później zapomnimy, że w ogóle rozmawialiśmy na normalne tematy, nie wymieniając przy tym nienawistnych słów. Po co to wszystko, Zayn?

  - Bo naprawdę cię lubię. – Powtórzył pewnie, kładąc nacisk na każdy wyraz, jakby to miało w zupełności rozwiać wątpliwości Nialla. – Mogę liczyć na jeden niewinny pocałunek? – zapytał po chwili ciszy.

  Obserwował, jak oczy Nialla otwierają się szerzej, a jego usta opadają w dół. Szok i zdziwienie, które malowały się na twarzy blondyna rozbawiły Malika. Czuł jednak, że szybkie zaprzeczenie ze strony Horana jest połową zgodny na pocałunek, o którym niemal śnił po nocach, odkąd zaczął zaczepiać go na obozie. Choć tak naprawdę, od dnia, kiedy odkrył, że podobają mu się nie tylko dziewczyny, Niall także stał się osobą, z którą chciałby się przespać. Jednak zatajał to najlepiej, jak tylko potrafił.

  - Ja mam chłopaka. – Słowa wypowiedziane przez Nialla wydawały się brzmieć jak poczucie winy. Albo żal, że tak jest naprawdę, jak powiedział. Niall w porę zorientował się, że to nie przekona Zayna do pozostawienia tej sytuacji bez żadnego zakończenia. – Kocham go.

  - Ale to nie znaczy, że nie możesz mnie pocałować. – Droczył się z nim Zayn, mając pewność, że blondyn ulegnie jego prośbom i namowom. Prędzej czy później.

  - To jest zdrada, ale ty nie możesz tego zrozumieć. – Niall prychnął pod nosem.

  Zamierzał wstać z łóżka swojego współlokatora, aby nie zrobić czegoś, czego potem mógłby żałować. Jednak silna dłoń Zayna pewnie przyciągnęła z powrotem Nialla na poprzednie miejsce. Chłopak niechętnie spojrzał na bruneta, jednak łagodny uśmiech sprawił, że przez chwilę znów nie wiedział, co się wokół niego dzieje.

  - Nie uciekaj od razu. – Roześmiał się lekko. – I tak wiem, że w końcu mnie pocałujesz z własnej woli – dodał z taką pewnością, że w pierwszej chwili Niall prychnął. Zayn odblokował ekran telefonu, włączając jakąś grę. – Zobacz, ostatnio kumpel mi przesłał, jest całkiem fajna.

  Niall nie zastanawiał się nad tym, jak dwudziestoletniego chłopaka mogą kręcić głupie gierki telefoniczne. Ukradkiem obserwował usta swojego współlokatora, które poruszały się w czasie mówienia i tłumaczenia mu, o co chodzi w grze. Słowa Zayna brzmiały coraz bardziej odlegle, a zamiast nich w głowie Nialla pojawiły się nurtujące pytania i... poczucie winy. Choć przecież do niczego nie doszło.

*

  - Ciii, Zayn! Słyszysz? – zapytał rozbawiony Niall. Przyłożył całą dłoń do ust mulata, uwieszając się na jego ramieniu. Rozejrzał się podejrzliwie na boki, wytężając wzrok w ciemnościach. – Ktoś tu jest.

  Dłoń Zayna mocniej zacisnęła się na talii totalnie pijanego Nialla. Wieczorna zabawa na plaży przy ognisku znudziła ich i niedługo po północy oboje wymknęli się do pubu, oddalonego od pensjonatu o niecałe pięćset metrów. Chłopcy kompletnie zatracili się w ilości pochłanianego piwa. Szczególnie Niall, który w drodze powrotnej nie potrafił samodzielnie stawiać kroków, aby nie narobić przy tym niepotrzebnego hałasu.

  - A jeśli to Monreto? – zapytał, na koniec chichocząc. Wypowiedzenie nazwiska nauczyciela sprawiło mu trochę trudności, dlatego zrezygnował z poprawienia przekręconych liter. – Uciekajmy! – zawołał szeptem, już zabierając się do biegu.

  Zayn w ostatniej chwili złapał blondyna, mocno obejmując go jednym ramieniem. Pokonali cały korytarz w ciszy. Jedynie ciężki oddech Nialla zakłócał spokój panujący wokoło. Gdy w końcu znaleźli się w pokoju, Niall naparł całym ciałem na mulata, obejmując jego kark. Powoli oparł czoło o policzek chłopaka, głośno wzdychając.

  - Miałeś rację. Pocałuj mnie – wyszeptał z pożądaniem, zwilżając wargi.

  Nie wiedział, co w niego wstąpiło. Nie chciał powiedzieć tych słów na głos, chociaż w głębi ducha niejednokrotnie tego dnia pomyślał, aby Zayn pocałował go bez uprzedniego zapytania o zgodę. Być może to alkohol, krążący w jego żyłach i przyjemnie szumiący w głowie sprawił, że poproszenie współlokatora o ten niewinny gest nie sprawiło mu żadnych wyrzutów sumienia. Które prędzej czy później musiały się w nim odezwać.

  Dłoń Niall powoli sunęła po karku i szyi Zayna, kończąc swoją wędrówkę na torsie, gdzie Niall zacisnął palce na materiale czarnej koszulki chłopaka. Wiedział, że tymi dwoma prostymi słowami rozpali pożądanie i długo nie będzie musiał prosić.

  - W takim razie na co czekasz? – zapytał z zadziornym uśmiechem Malik. Nie zadawał sobie nawet kłopotu, żeby ukryć satysfakcję, jaka go opanowała.

  - Całuj, kurwa, albo idę spać – warknął Niall, marszcząc w zabawny sposób brwi.

  Zayn nie przepuścił okazji, tym bardziej, że miał jawne pozwolenie. Wpił się w wargi Nialla, który starał się oddawać każdy zachłanny pocałunek. Czuł dłonie mulata na swoich plecach, sunące coraz niżej. Gdy zatrzymały się na pośladkach blondyna i lekko zacisnęły, wyrwało mu się ciche westchnienie. Odchylił głowę lekko w tył, chcąc zaczerpnąć powietrza, którego mu zabrakło, by następnie móc powrócić do przyjemnych pocałunków. Alkohol jednak otumaniał go i chłopak chwilami nie wiedział, co się wokół niego działo. Dopiero gdy leżał na swoim łóżku pod ciałem Malika, bez koszulki, która nagle zniknęła z jego torsu, opamiętał się.

  - Zayn... - mruknął pomiędzy pocałunkami, którymi obdarzał go mulat. – Za...yn. Zayn! Zaczekaj!

  Malik niechętnie uniósł się na łokciach, patrząc w oczy chłopaka.

  - To nie... Ty chyba mnie źle zrozumiałeś – wybełkotał, przymykając powieki. Oddychał głośno nie tylko z nadmiaru emocji, jakich dostarczyły mu pieszczoty z Malikiem. – Ja chciałem, żebyś mnie pocałował. Nie godziłem się na seks.

  Zayn usiadł na udach blondyna, który leżał półprzytomny na łóżku i wpatrywał się w niego z osłupieniem. Nieświadomie otworzył usta, nie mogąc uwierzyć w słowa, które właśnie usłyszał od Nialla. Także wewnętrznie czuł wściekłość, że Horan rozpalił w nim żądzę i tak po prostu teraz stwierdził, że chciał tylko pocałunków. Pewnie w skrajnym wypadku sprawiłby, aby Niall się z nim przespał, ale przede wszystkim duma nie pozwalała mu na to. Chociaż był zdenerwowany, postanowił się opanować. Wziął głęboki oddech, opuszczając nogi na podłogę.

  - Jak chcesz. – Obojętnie wzruszył ramionami. – I tak mi nie zależy.

  Wstał, zostawiając Nialla na łóżku. Zamknął się w łazience, biorąc szybki prysznic, aby odświeżyć się choć trochę i ochłonąć. A kiedy wyszedł, dostrzegł, że Niall sam poradził sobie ze zdjęciem spodni i leżał twarzą do ściany zawinięty w białą kołdrę. W myślach przeklinał siebie, że nie powstrzymał Horana przed opróżnianiem kolejnych kufli piwa. Jednak z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że teraz będzie mu prościej zbliżyć się do Nialla. A co za tym szło, w końcu w zrealizuje swój plan i przestanie żyć w strachu.

*

  Ból głowy, z jakim Niall obudził się sobotniego poranka, nie był dla niego niczym przyjemnym. Na dodatek jego współlokator rozmawiał przez telefon w łazience i wcale nie krył się z głośnym śmiechem. Niall miał wrażenie, że Malik specjalnie to robił, aby go obudzić, co w efekcie udało mu się skutecznie. Sen, którym zaczął się zadręczać tuż po przebudzeniu wydawał mu się tak realistyczny, że aż przestraszył się, co by było, gdyby okazał się prawdą.

  - Poczekaj, Hazz. Księżniczka właśnie wstała. Muszę doprowadzić go do stanu używalności i zasuwać na śniadanie. – Rozbawiony głos Zayna, wyglądającego z łazienki, wcale nie poprawił humoru Niallowi.

  - Zayn, ciszej, ciszej... - jęknął błagalnie. Usiadł ze skrzyżowanymi nogami, podpierając głowę. – Jak dużo wczoraj wypiłem?

  - Och... Czyli jednak nie pamiętasz...

  - Czego? – zapytał ze strachem. – Czyli to nie był sen? Naprawdę całowałeś mnie? – zapytał zszokowany, nieświadomie podnosząc głos. Szybko tego pożałował, gdyż ból wydawał się niemal rozdzierać głowę blondyna.

  - Sam o to prosiłeś. Nie zwalaj winy na mnie.

  - To niemożliwe...

  Opuścił głowę, kręcąc z niedowierzaniem. Był święcie przekonany, że to był tylko sen, że on nie zmuszał wręcz Zayna do pocałunku. Miał wrażenie, że traci grunt pod nogami. Wyrzuty sumienia nawiedziły go ze zdwojoną siłą. Nie tylko czuł się podle w stosunku do Liama, ale także czuł obrzydzenie do siebie na myśl, że mógł tak postąpić. Niektóre rzeczy powinny się nigdy nie wydarzyć, tak uważał.

  - Oj, już. Nie udawaj takiego świętego i porządnego, jak ten twój chłoptaś. Korzystaj z życia, póki możesz. – Niall uniósł głowę i zgromił wzrokiem Zayna, który właśnie usiadł obok niego. – Widzisz, ciągle zastanawiam się, jak mogłeś dać się uziemić temu... no temu swojemu chłoptasiowi.

  - To Liam, matole, nie żaden chłoptaś! – warknął i znów pożałował, że nie zapanował nad emocjami.

  - Okay, okay, niech ci będzie... Liamowi. Gdybyś miał choć trochę mózgu w swojej główce, nie pakowałbyś się w związek przed dwudziestką. To idiotyczne.

  - Każdy myśli inaczej, Zayn. Mówisz jak moja matka. Oboje chcecie, żeby było tak, jak wy to sobie wyobrażacie – mruknął niezadowolony, wstając.

  Zayn od razu zrównał się z Niallem.

  - Mówię, co myślę. Mam ku temu prawo. – Rękoma oplótł Nialla w talii, przyciągając go ku sobie. Zmniejszył dystans dzielący ich do tego stopnia, że poczuł na swoich wargach przyspieszony i nierówny oddech współlokatora, który zapewne wyczekiwał pocałunku. Ale Zayn nawet nie zamierzał złączyć ich ust. Spodobało mu się takie zwodzenie blondyna i patrzenie, jak ulega każdemu jego dotykowi. Czuł nad nim przewagę. – Widzimy się na śniadaniu.

  Wypuszczając z objęć chłopaka, wyszedł z ich pokoju. Zostawiając Nialla kompletnie oniemiałego z jeszcze większym mętlikiem w głowie.


~·~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro