Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozwalmy potwory!

Co robi heros niedaleko swojego domu w Hiszpanii?Siedzi pod drzewem i zajada się ciastkami owsianymi.Ta, ja siedziałam i jadłam te ciastka spoglądając co jakiś czas na ulicę.W pewnym momencie jakiś ciemny kształt wyszedł zza rogu, ale byłam zbyt daleko, aby określić, co to było.Szybko przeniosłam się do Nica i Kory, czyli do salonu.

– Eee, mamy towarzystwo.Chyba. – dodałam widząc ich zacięte już miny bojowe.Dobra, byli przygotowani na walkę i już.Całą trójką wyszliśmy z domu, kierując się w stronę tego ciemnego zagrożenia.W między czasie wezwałam mój niezawodny sztylet.Kiedy ta postać się zbliżyła, Nico stanął w bezruchu, jakby coś go zamroziło.Przyjrzałam się bliżej, i to kim okazała się być postać lekko mnie zaniepokoiło.

Okay, bardzo mnie zaniepokoiło.

– Eris. – warknęła Kora, gotowa, aby popieścić prądem boginię niezgody.Zamiast tego prąd powędrował do Nica, który aż podskoczył.

– Nie rób tak więcej. – warknął w odpowiedzi chłopak, zaciskając dłonie na mieczu, zupełnie jak Kora.Westchnęłam, widząc, że tych dwoje w towarzystwie tej bogini, ma wielką ochotę się pozabijać.

– Och, jak miło cię znów widzieć, Nico. – powiedziała spokojnie bogini, co doprowadzało nas do białej gorączki.Wyszłam przed szereg, szeroko się uśmiechając.

– Witaj Eris.Czy nie powinnaś siedzieć w...hmm... – zawahałam się, gdyż nazwa kompletnie wyleciała mi z głowy.Kiedy sobie przypomniałam, spojrzałam lekko na boginię.Jej oczy wydawały się płonąć żywym ogniem. – W Dworze Nocy?

– Masz szczęście, moja droga, że sobie przypomniałaś tę nazwę. – rzuciła sucho, przenosząc utkwiony w moich przyjaciołach wzrok, prosto na mnie.Nie powiem, byłam zestresowana, ale nie dawałam tego po sobie poznać. – Może macie ochotę poznać moje siostry?

– Jakie? – spytał Nico.Bogini ręką wskazała za siebie, gdzie znikąd pojawiły się trzy postacie.Niskie kobiety, które miały przerażające oczodoły.Nie miały oczu i sadystyczny uśmiech.Można je długo opisywać, ale jednym słowem to dokończę.One były przerażające. – Kery.

– A ty skąd to wiesz? – spytała córka Zeusa.Chłopak pokiwał głową, dając jej do zrozumienia, że to nie rozmowa na dziś.Moja broń w pewnym momencie stała się niespodziewanie mroźna, aż wypadła mi z dłoni, rozpadając się na drobne kawałeczki. – Kim, co ty zrobiłaś?

– J-ja nie wie-wiem. – wyjąkałam, gdy coś przeleciało tuż koło mojej głowy.Obejrzałam się w tamtym kierunku, a jedna z tych Ker miała jeszcze szerszy uśmiech niż reszta.Teraz sobie coś przypomniałam.

Miecz od Hery.

Był na tyle łatwy do ukrycia, bo kiedy chciałam zmieniał się w kwiat lilii, który miałam aktualnie w kieszeni kurtki.Szybko go wyciągnęłam, bo kwiat kiedy poczuje moją skórę zmienia się w piękny, biały miecz.Bogini zemsty zaśmiała się gorzko, a nasz trójka natarła na Kery.Jedna z nich ugodziła mnie sztyletem w nogę, na co oczywiście odpowiedziałam mocnym pchnięciem miecza, aby wbić go prosto w potwora (czy, czymkolwiek to coś było).Kera zmieniła się w złoty proch, a Eris opadła szczęka.

– ICH NIE DA SIĘ ZABIĆ! – warknęła, zbliżając się do mnie, podczas gdy Kora i Nico bronili się przed pozostałymi dwiema Kerami. – Skąd masz ten miecz, smarkulo?!

– Od Hery, więc możliwe, że ciebie też mogę nim zniszczyć, jeśli nie zabierzesz swojej dupy z mojej drogi. – wiem, nie jestem grzeczną osóbką, ale podziałało, bo bogini teraz nie patrzyła na mnie ze wściekłością, ale z przerażeniem.Dwa pozostałe potwory również się wycofały, przez co moi przyjaciele opadli zmęczeni na ziemię. – Radzę, abyś się trzymała od nas z daleka, razem ze wszystkim co jest z podziemie.

– To twoi przyjaciele też powinni ze mną wrócić.On jest synem Hadesa, a ona o mało nie zginęła, więc ty się mały trupie nie odzywaj. – warknął, co spowodowało przyspieszenie mojego umysłu.Pchnęłam mieczem dokładnie w jej podbrzusze, a ona wydała z siebie jęk i zmieniła się w złoty proch.Nie jestem "małym trupem", i nigdy nim nie byłam.Poczułam, jak moje ciało odmawia jakiegokolwiek posłuszeństwa, zamknęłam oczy i osunęłam się na ziemię.

~*~

Poczułam, jak leżę na czymś miękkim.Łóżko.

Przetarłam oczy dłońmi i ziewnęłam, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej, co okazało się niezbyt dobrym pomysłem.Głowa pękała mi, tak jakbym miała tam petardy, które sobie wystrzelają.Drzwi do pokoju się uchyliły, a w nich pojawiła się głowa Kory, na jej twarzy pojawił się uśmiech.

– Wreszcie się obudziłaś. – powiedziała podchodząc bliżej.Dopiero teraz zauważyłam, jakie miała podkrążone oczy i wychudzone policzki.Przecież nie wlekliśmy się po nieznanym, tylko byliśmy w cywilizowanym miejscu. – Byłaś nie przytomna kilka godzin.

– Musimy wyruszać. – powiedziałam, zbierając moje włosy w wysokiego kucyka.Kora spojrzała na mnie jak na wariatkę.Wyciągnęłam z kurtki kawałek ambrozji i przełamałam na trzy części.Podałam kawałek dziewczynie, a drugi sama zjadłam.Smakował jak ciasteczka z mojej ulubionej kawiarni w Nowym Jorku. – Jedz, mamy mało czasu, aby znaleźć Aleca, a ja nie mogę wezwać sztyletu, ani co gorsza się teleportować.





Nie jest jakoś fenomenalnie długi, ale może być, prawda?

Przepraszam za nieobecność, ale weny mi brakowało.

Poza tym, mamy nowy rozdział kochani!

Nie wiem kiedy pojawi się następny, więc życzcie mi powodzenia w napisaniu następnego.

Miłego dnia, i tak dalej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro