Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Poznaję samą siebię i swoje zdolności

Można uważać, że aby poznać samego siebię, wystarczy spęcić czas sam na sam ze swoimi myślami.

Chyba, że jest się mną. Szurniętą nastolatką, która pod nieobecność dzieci Apolla wymyka się przez okna.

A jak to się kończy? Źle.

Tak więc, kiedy Eveline wyszła na chwilę, moje ADHD zwariowało (albo to była Hera?})i coś kazało mi wyjść cicho przez okno. Tak więc zrobiłam i co? I wpadłam na kogoś, a przed oczami mignęło mi, tak jakby to był sztylet, lub miecz. Kiedy wstałam zorientowałam się, że wylądowałam na jakiejś dziewczynie, miała śliczne karmelowe włosy. Dość silna się wydawała na pierwszy rzut oka. Nie myliłam się, chciała się na mnie rzucić!

– HEJ! TO NIE SPECJALNIE! – pisnęłam gdy czubek ostrza wylądował na mojej szyi. Ona tylko zaśmiała się kwaśno i spojrzała na mnie swoimi seledynowymi oczami, w których błąkały się iskierki. Wyglądała na taką, dla której zabijanie to przyjemność.

– Nie specjalnie to ja mogę ci to wbić w gardło!

Miała donośny głos, ale dość dziewczęcy, co do niej nie pasowało. Miała na sobie koszulkę obozową, kurtkę moro i tego samego koloru spodenki. Kurtka i spodenki? Okay, ja nie wnikam. Była trochę wyższa ode mnie, może wzrostu tej Eveline?

– Słuchaj, nowa – w to słowo włożyła chyba tyle jadu, że wybiłoby to każdego grzechotnika w okolicy – Z domkiem Aresa się nie zaczyna.

– Jestem tutaj pierwszy dzień, laska! A już mi uszy chcą pęknąć.

– Jak chcesz, mogę zrobić tak abyś już nic nie słyszała!

– Hola, ja nie chcę mieć wrogów! Ja... em. Wypadłam przez okno! – jąkałam się dobre pięć minut, zanim wydukałam z siebie te słowa. Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco i zakręciło mi się w głowie. Dziewczyna złapała mnie i pomogła ustać, gdy po chwili usłyszałam jak mamrotała pod nosem różne przekleństwa po grecku. NIE ŁADNIE TAK!

– Jak się nazywasz, nowa?

– Kim Smith, a ty?

– Lucy Halt, zastępca grupowej domku 5. Mam nadzieję, że doprowadzą cię do porządku, bo znowu będzie na mnie.

Zaśmiałam się cicho, ale od samego mówienia chciało mi się odlatywać. Nie miałam pojęcia co się działo, dopóki nie wyszłyśmy na dziedziniec i jakaś dziewczyna do nas nie podeszła.

– Czemu masz białe włosy? – spytała nieznajoma.

JAK TO BIAŁE?!To jakiś żart, prawda?Znowu farba do włosów pójdzie w ruch!

– Hej, spokojnie. Jeszcze ci powypadają!

– Zamknij się. – wymamrotałam w stronę chłopaka, który to powiedział. Był wysoki, silny i musiał tu być latami.

Kiedy usłyszał mój głos zdawało mi się chyba, że zaczął się śmiać. Miał jak na takiego typka silny głos. Normalnie ubrany, jeansy, koszulka obozowa i tenisówki. Przy pasie miał miecz, długi na jakiś metr. Niebiański spiż.

Moment, skąd ja znam te nazwy? Poczułam nagle chłód na moich policzkach, i coś pojawiło się przy mojej nodze. Spojrzałam na lewą nogę i moja mina nawet tego mogła nie wyrazić, ale byłam zadowolona, że znalazł się tam właśnie sztylet. Miał może dwadzieścia centymetrów długości, a jego rączka była idealnie wyważona do mojej dłoni, tak jakby pojawiał się wtedy, gdy go potrzebuję.

– Flor de hielo* – szepnęłam do siebie a na jego głowicy pojawił się mały zarys, kwiat tak śliczny, że nie pasował do żadnego znanego mi kwiatu.

– Jak to się tutaj znalazło, nikt nie używał tego sztyletu od lat czterdziestych zeszłego wieku.-szepnęła Lucy. Złapałam sztylet i podrzuciłam go do góry. Zalśnił tak, jakby był z lodu.

– Wiem, nazywa się Kwiat Lodu. Mroczny sztylet, o wielu zastosowaniach. A jego historia pamięta mroczniejsze czasy.

Rozejrzałam się po obozowiczach. Każdy patrzył na mnie ze zdziwieniem, aż usłyszałam znajomy stukot kopyt. Chejron się zbliżał.

Złapałam za gumkę do włosów i związałam włosy w koczka tak szybko, że nie zwróciłam uwagi na ich kolor. Sztylet przyczepiłam do nogi i poczułam znów ten sam chłód, aż zniknął.

Kiedy centaur się pojawił, za nim dobiegli Alec, Nico, Hazel, Arllisa i wielu innych, nie znanych mi obozowiczów. Kiedy spojrzałam przed siebie skupiłam swój wzrok na małym zawiniątku pod moimi stopami. Nachyliłam się aby je podnieść i zdałam sobie sprawę, że to zdjęcie. Zdjęcie trójki przyjaciół, a z tyłu data.

02.07.1940r.

Przyjrzałam się dokładnie zdjęciu.Były na nim dwie dziewczynki i chłopak, wszyscy w zbliżonym wieku.

Chłopiec miał czarne włosy i wyglądał na szczęśliwego. Stał pomiędzy dziewczynkami. Ta po prawej była wyższa od tej z lewej. Miała spódniczkę i ciemnobrązowe włosy splecione w warkocza. Uśmiechała się do aparatu. Ta najniższa dziewczynka miała dość ciemne włosy i jasną karnację. Miała na sobie spodnie jeansowe i białą koszulkę, co było dziwne, bo w tamtych latach dziewczynki jak i kobiety kochały spódnice i sukienki. Miała głębokie oczy i słodki dziecięcy uśmiech.

Ta data, coś mi świta w głowie. Potem spojrzałam na odwrót zdjęcia i były podpisy tych dzieci. Kiedy je przeczytałam moje oczy chyba wyszły z orbit.

Ta wyższa dziewczynka podpisała się jako Kora Rosa, chłopiec Nico di Angelo, a ta trzecia dziewczynka podpisała się...

No właśnie, podpisała się Kimberly Smith. Kiedy ogarnęłam się na tyle, że zdałam sobie sprawę, iż Nico di Angelo to brat mojego kumpla, musiałam ogarnąć swój umysł. Ja tak pisałam gdy miałam może z siedem lat.

Obok mnie usłyszałam świst.Kiedy spojrzałam w stronę tego dźwięku, w drzewie obok utkwił miecz tego chłopaka.

Spojrzałam w niebo i moje policzki, oraz całe ciało spowił zimny wiatr. Na tyle silny, że nóż zmaterializował się w mojej dłoni. Spojrzałam na tego chłopaka, i uśmiechnęłam się złowieszczo.

– Śmiałeś się ze mnie? – spytałam słodkim głosem, tak że jego policzki stały się czerwone od zimnego podmuchu.

Gdzieś w oddali usłyszałam jakieś szepty, kilka zdołałam zidentyfikować. "Czy ona nie jest córką Chione?", albo "Ile ona ma sztuczek?Też tak chcę!"

Chłopak zbliżył się do mnie, w tym samym momencie opadłam z sił, a gumka do moich włosów spadła i wpadały mi do oczu. Miały kolor brązu, tego ciemnego brązu który kocham.

Koło mnie pojawiło się kilka postaci, a ja poczułam się tak, jakbym dostała czymś mocno w głowę.

– Co...co tu się stało? – spytałam, po czym opadłam na ziemię. Byłam przytomna, ale głowa mnie strasznie bolała.

– Jak to?Nie pamiętasz nic, a nic. – spytał się Chejron. Obok mnie stał ten sam chłopak, który był na zdjęciu. Nico di Angelo, we własnej osobie. Kiedy zdjęcie wypadło mi z ręki złapał je i zareagował tak jak ja.

-Co-o tutaj ro-obi to zdjęcie?-spytał lekko zmieszany i spojrzał na mnie. – Ukradłaś je!?

– Chyba ci odbiło, znalazłam je chwilę przed tym jak oszalałam. Ta laska podpisała się tak jak ja! Ktoś mi to łaskawie wyjaśni? – powiedziałam podnosząc się na nogi i kierując się ku Angelo.

– Ty masz na imię Kimberly? – spytał jeszcze bardziej zmieszany patrząc na mnie, tak jakby lustrował każdy mój szczegół. Po czym dodał jedno zdanie. – Pokaż mi soje lewe ramie.

Podwinęłam swoją czarną koszulkę, i przeraziłam się. Była tam rana postrzałowa. Byłam przerażona, a chłopak lekko się uśmiechnął.

– No to teraz wiem, skąd znam ten twój głupi charakterek. – zaśmiał się lekko i kiwnął do Chejrona. – rację, oboje powinniśmy być martwi.





Hej, hi, hello!

Jestem z nowym rozdziałem!Mam nadzieję, że się spodoba.

Pamiętajcie, gwiazdki i komentarze poprawiają mi wenę ;) 

Eveline  @zacna_perliczka

Lucy @BiancaPrior {przepraszam, nie chcą się oznaczyć :'( }

Good night, lovely!

Buenas noches, querida!

Dobranoc, kochani!


EDIT: 29.11.2017

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro