No witamy nową obozowiczkę.
Kim POV's
Kiedy szliśmy z Nikiem w kierunku ogniska, usłyszałam śpiewy obozowiczów.Tak naprawdę, nigdy nie byłam na ognisku obozowym.Zawsze spałam, lub byłam w szpitalu.Ruszyliśmy w stronę ogniska.
-Czyli on z nami jedzie na tę misję?-spytałam, a chłopak spojrzał na mnie smutno.
-Nie wiem, musielibyśmy pogadać z Chejronem. Pewności nie mam, czy pozwoliłby naszej dwójce jechać, ale moglibyśmy jeszcze kogoś wziąć.
-Na przykład?
-No nie wiem, kogo byś chciała.To twoja misja.-odpowiedział i zamarł kiedy byliśmy blisko ogniska.-Przyjechali na odwiedziny.
-Kto?-spytałam i spojrzałam na niego.Chłopak spiął się tak bardzo, że nawet się nie ruszył.
-Obóz Jupiter.Czyli jeszcze Percy i Ann.-oznajmił i chciał już zawrócić, ale złapałam go za kawałek bluzy.Zaśmiał się kwaśno.-Przypominasz mi Jasona, kiedy tak robisz.
-Kogo?
-Syn Jupitera.Mój przyjaciel.
-Dobra, a teraz idziemy na ognisko.Oboje!-zagroziłam mu, czego powinnam pożałować.Chłopak przerzucił sobie mnie przez ramie i tak jak chciałam ruszyliśmy w stronę ogniska.-Zemsta?
-Oj i to jaka.-zaśmiał się i szedł dalej.Kiedy dotarliśmy do ogniska, każdy wstrzymał oddech.-To nie trup, jasne?-oznajmił, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Puścisz mnie, czy będziesz tak ze mną chodzić?-spytałam i poczułam jak chłopak mnie puszcza.Wylądowałam na ziemi z wysokości ponad stu osiemdziesięciu centymetrów.-To za co?!
-Chciałaś aby cie puścił.To puściłem.
-Kretyn.-podniosłam się.
-A ty to kto?-spytał jakiś chłopak o oczach koloru morza.
-Kim Smith, córka Hebe.-zaśmiałam się otrzepując się z piasku.-A ty?
-Percy Jackson, a to-wskazał na blondynkę o szarych oczach-jest Annabeth, moja dziewczyna.
-Miło mi!-pomachałam do nastolatki, przez co wybuchnęła śmiechem.-Too, na długo tutaj jesteście?
-Na dwa miesiące, mamy przerwę więc możemy sobie pozwolić na takie małe wakacje!-zaśmiała się Annabeth.-A poza tym, mamy sentyment do tego miejsca.Tyle się tu wydarzyło, prawda Percy?
Czarno włosy kiwnął głową i przytulił blondynkę.
-Oo, ale słodko razem wyglądacie.-zaśmiałam się, po czym klepnęłam się w głowę.-Gadam jak córka Afrodyty.
-No troszeczkę-usłyszałam za sobą głos Piper, po czym wskoczyła mi na plecy.
-Ej, jesteś ciężka!Piper złaź ze mnie!-pisnęłam i zaczęłam ją zrzucać z siebie.
-Nigdy.Mi tu wygodnie!-zaśmiała się, ale jak spojrzała nade mnie, zeszła i podbiegła do jakiegoś wysokiego blondyna.
-Ocho. Jason.-szepnęli Percy i Ann.Po moim spojrzeniu można było wywnioskować, że nie znałam jeszcze trzy czwarte obozowiczów.-Jason to syn Jupitera, jeden z Wielkiej Siódemki.Chłopak Piper.
-Słyszałam o Wielkiej Siódemce.Wy w niej jesteście?-kiwnęli głowami.-Kto jeszcze?
-Jason, Leo, Piper, Frank, Hazel i my.-wyliczał na palcach zielonooki.
-Leo?Leo Valdez?No żartujesz?On śpi w piżamie w pandy!-zaśmiałam się, a chwilę później nad moją głową przeleciała kula ognia.
-Siedź cicho Smith, jeśli nie chcesz oberwać tą kulką!-usłyszałam krzyk syna Hefajstosa..-Jeszcze coś będziesz chciała ode mnie!Zołza.
Chłopak stanął za Percy'm i był gotów do skoku, ale zielonooki odwrócił się i powstrzymał go.
-Nie próbuj Valdez.I celować w dziewczynę ogniem?Nie ładnie.Może chcesz się wykąpać w jeziorku?-warknął, ale chwilę później wszyscy śmialiśmy się.
-Ej zgubiłaś Nica, czy co??-powiedział Leo, między salwami śmiechu.Usłyszałam huk.Taki sam jak kiedyś.Odwróciłam się w stronę lasu i w tym samym momencie wypadła z niego postać.Teleportowałam się tam, ale kiedy dziewczyna dobyła miecza odskoczyłam.Miała przerażająco niebieskie oczy.Była wysoka i wysportowana.
-Gdzie ja jestem!?-syknęła po czym upadła na ziemię, dalej przytomna.Laska, podbiłaś mój rekord w mdleniu.
-W Obozie Herosów.-powiedziałam, ale poczułam zimne powietrze.No serio teraz.-Teraz to będzie pięknie!Radzę ci zamknąć oczy.
-Nie rozkazuj mi!Nie wiem nawet kim jesteś!!!-warknęła i syknęła z bólu.Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miała rozcięte ramię.
-Oddaj miecz, a ja ci pomogę.Nazywam się Kim Smith, ale nie wiem czy mnie kojarzysz.
Jej oczy rozbłysły, przez co bałam się jeszcze bardziej.
-Kim?Z Hiszpanii?-kiwnęłam twierdząco głową, a ona odgarnęła swoje czarne włosy do tyłu.Teraz już wiedziałam, kim jest, ale czekałam, aż mi to powie.
-Kora Rosa.Miło mi cię znów zobaczyć, maluchu.-okay, mam się bać???Kolejna osoba z przeszłości.-Zmieniłaś się, ale pomożesz mi?
Przyłożyłam dłoń do jej ramienia i mruknęłam pod nosem coś po grecku.Przez moje ciało przeszło zimno, ale chwilę później było mi już ciepło.Zabrałam dłoń, a na jej ramieniu nie było nawet blizny.
-Po kłopocie, ale weź jeszcze ambrozję.Pomoże ci dojść do siebie.-pomogłam jej wstać i wróciłyśmy do reszty obozowiczów.-Dzieci Apolla.Do mnie jedno z was.
Po chwili szedł ku nam chłopak i blond czuprynie.Will Solace, denerujący syn Apollina.Przejął ode mnie dziewczynę, ale zanim odeszli szepnęłam jej do uch.-Jak będzie cie denerował, postrasz go trochę.To za nas dwie.
Wróciłam po tym do swojego domku, omojając kolejne ognisko.
Nico POV's
Po tym jak razem z Kim udaliśmy się na ognisko, przeniosłem się cieniem do lasku za domkiem Hadesa.Było dość cicho, nie słyszalne były tutaj głosy reszty obozowiczów.O czym myślałem?
O Korze.Czemu?Bo odkąd dowiedziałem się, że przeżyła chodziłem jak na szpilkach.Bałem się ją spotkać po tylu latach.Bałem się, że nie będzie chciała mnie znać.Siedziałem tak, aż zrobiło się ciemno, a na niebie pojawiły się gwiazdy.Dziś jest dwudziesty piąty października, a raczej koniec tego dnia.
Przeleciała gwiazda.
Pomyśl życzenie.Głupie prawda?Ale zawsze je myślę, i tym razem było tak samo.Ale nie powiem wam, jakie było to życzenie.
Wszedłem do domku przez okno i padłem jak długi na łóżko.Zasnąłem dość szybko, ale tej nocy nie nazwę spokojną.
Siedziałem w pałacu swojego ojca.Obok mnie przechodziły różne dusze.Jedną z nich rozpoznałem.Była to Kora, ale starsza.Wyglądała na jakieś szesnaście lat.Jej ciemne włosy opadały na ramiona, a kiedy spojrzała na mnie, poczułem się jak trup.Poczucie winy było tak wielkie, że chciałem zapaść się pod ziemię.Moment, ja jestem pod ziemią.Spojrzała na mnie z wyrzutem i smutkiem wypisanym w oczach.Podeszła do mnie i wyglądała jakby chciała mi przywalić z liścia.
-Mogłeś mnie uratować, Nico di Angelo, synu Hadesa.Wolałeś udawać, że mnie nie znasz, i przez to zginęłam w męczarniach.Chciałabym, abyś chociaż w drobnej części poczuł mój ból.-skrzywiła się, ale podeszła jeszcze bliżej, przez co poczułem jak przez całe moje ciało przechodzi dreszcz.-Czemu się nie odezwiesz, synu Hadesa?Zawsze to ty byłeś ten rozgadany.
-Przepraszam.-wychrypiałem, przez co duch nastolatki rozjarzył się jakby w środku była chodzącą burzą.Roześmiała się, przez co cała świątynia zadygotała.
-Teraz za późno na przeprosiny.Umarłam i to przez ciebie.Nico di Angelo, chłopiec który kiedyś był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem.
Co powiedziała???!Wytrzeszczyłem oczy, a jej duch oddalał się.Biegłem za nią, ale nie zdążyłem nic więcej powiedzieć bo oboje spadliśmy w przepaść, a ja obudziłem się z wrzaskiem.
-To tylko sen.Zwykły koszmar, nic poważnego.-mruczałem pod nosem do siebie łapiąc się za głowę.To było nie możliwe, przecież Kim mówiła, że Kora żyje.To się po woli robi chore i przerażające.Siedziałem tak na łóżku, aż do mojego domku wpadł Leo.Syn Hefajstosa miał na sobie... piżamę w pandy?No jakieś żarty.Chłopak mnie nawet nie zauważył, bo starał się zamknąć drzwi.-Cześć Leo.
Chłopak pisnął i podskoczył, przez co ja uśmiechnąłem się.Chłopak spojrzał w dół i zaklął po grecku.Oj nie ładnie Leoś.
-ZNOWU!?Ja serio muszę znaleźć nową piżamę!-warknął.
-A nie wystarczą bokserki i koszulka?Bo wolałbym cie nago nie oglądać jak tu wpadasz.-spytałem dalej się uśmiechając.Chłopak złapał za poduszkę i cisnął ją we mnie.Uchyliłem się przed nią, ale syn Hefajstosa nie miał takiego szczęścia, bo dostał prosto w twarz.
-Masz dobry humorek?-spytał siadając pod drzwiami.
-Tak jakoś, a ciebie ktoś próbuje zabić, że tu przychodzisz w piżamie?-Tak!Ta twoja Kim i jakaś laska próbują mnie zabić, bo dosypałem im sody utlenionej do koktajli.Już dostałem nawet prądem od tej nowej!To nie fair, ja nie mogę używać ognia przeciwko nim, a one mogą mnie zamrażać i kopać prądem.-Thalia przyjechała, że dostajesz prądem?-spytałem, bo chłopak nie używał imienia tej dziewczyny od prądu.On tylko wywrócił oczami i kontynuował.
-Chciałbym, aby to była Thalia.Jakaś Kara?Czy jakoś tak.One razem chodzą wszędzie.-zamachnął się ręką, a ja wytrzeszczyłem oczy.Czy to mogła być Kora?
-Jak wygląda?-spytałem lekko poddenerwowany.
-Ma niebieskie oczy, ciemnobrązowe włosy, jest wysoka i wysportowana.Walczy mieczem, jakigo w życiu nie widziałem.
-Kora.-mruknąłem i zerwałem się z łóżka jak poparzony.Zebrałem czyste ciuchy i popędziłem do łazienki, szybko się przebrać.Kiedy wyszedłem Leo siedział pod drzwimi.
-Ja się nie ruszę!Nie chcę zginąć, marnie zamordowany przez nastolatki!-pisnął.Do domku wparowała Kim i Kora.Kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się.
I tak miałem poprawiony humor.
Dość krótki jak dla mnie, ale nie mam pomysłu na dłuższe xx
Hejka, hejo kochani!
Mamy nowy rozdział!Jak wam się podoba.
Gwiazdki i komy powodują u mnie zaciesz i poprawiają wenę :D
Miłego kochani!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro