Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

No witamy nową obozowiczkę.

Kim POV's

Kiedy szliśmy z Nikiem w kierunku ogniska, usłyszałam śpiewy obozowiczów.Tak naprawdę, nigdy nie byłam na ognisku obozowym.Zawsze spałam, lub byłam w szpitalu.Ruszyliśmy w stronę ogniska.

-Czyli on z nami jedzie na tę misję?-spytałam, a chłopak spojrzał na mnie smutno.

-Nie wiem, musielibyśmy pogadać z Chejronem. Pewności nie mam, czy pozwoliłby naszej dwójce jechać, ale moglibyśmy jeszcze kogoś wziąć.

-Na przykład?

-No nie wiem, kogo byś chciała.To twoja misja.-odpowiedział i zamarł kiedy byliśmy blisko ogniska.-Przyjechali na odwiedziny.

-Kto?-spytałam i spojrzałam na niego.Chłopak spiął się tak bardzo, że nawet się nie ruszył.

-Obóz Jupiter.Czyli jeszcze Percy i Ann.-oznajmił i chciał już zawrócić, ale złapałam go za kawałek bluzy.Zaśmiał się kwaśno.-Przypominasz mi Jasona, kiedy tak robisz.

-Kogo?

-Syn Jupitera.Mój przyjaciel.

-Dobra, a teraz idziemy na ognisko.Oboje!-zagroziłam mu, czego powinnam pożałować.Chłopak przerzucił sobie mnie przez ramie i tak jak chciałam ruszyliśmy w stronę ogniska.-Zemsta?

-Oj i to jaka.-zaśmiał się i szedł dalej.Kiedy dotarliśmy do ogniska, każdy wstrzymał oddech.-To nie trup, jasne?-oznajmił, a ja wybuchnęłam śmiechem.

-Puścisz mnie, czy będziesz tak ze mną chodzić?-spytałam i poczułam jak chłopak mnie puszcza.Wylądowałam na ziemi z wysokości ponad stu osiemdziesięciu centymetrów.-To za co?!

-Chciałaś aby cie puścił.To puściłem.

-Kretyn.-podniosłam się.

-A ty to kto?-spytał jakiś chłopak o oczach koloru morza.

-Kim Smith, córka Hebe.-zaśmiałam się otrzepując się z piasku.-A ty?

-Percy Jackson, a to-wskazał na blondynkę o szarych oczach-jest Annabeth, moja dziewczyna.

-Miło mi!-pomachałam do nastolatki, przez co wybuchnęła śmiechem.-Too, na długo tutaj jesteście?

-Na dwa miesiące, mamy przerwę więc możemy sobie pozwolić na takie małe wakacje!-zaśmiała się Annabeth.-A poza tym, mamy sentyment do tego miejsca.Tyle się tu wydarzyło, prawda Percy?

Czarno włosy kiwnął głową i przytulił blondynkę.

-Oo, ale słodko razem wyglądacie.-zaśmiałam się, po czym klepnęłam się w głowę.-Gadam jak córka Afrodyty.

-No troszeczkę-usłyszałam za sobą głos Piper, po czym wskoczyła mi na plecy.

-Ej, jesteś ciężka!Piper złaź ze mnie!-pisnęłam i zaczęłam ją zrzucać z siebie.

-Nigdy.Mi tu wygodnie!-zaśmiała się, ale jak spojrzała nade mnie, zeszła i podbiegła do jakiegoś wysokiego blondyna.

-Ocho. Jason.-szepnęli Percy i Ann.Po moim spojrzeniu można było wywnioskować, że nie znałam jeszcze trzy czwarte obozowiczów.-Jason to syn Jupitera, jeden z Wielkiej Siódemki.Chłopak Piper.

-Słyszałam o Wielkiej Siódemce.Wy w niej jesteście?-kiwnęli głowami.-Kto jeszcze?

-Jason, Leo, Piper, Frank, Hazel i my.-wyliczał na palcach zielonooki.

-Leo?Leo Valdez?No żartujesz?On śpi w piżamie w pandy!-zaśmiałam się, a chwilę później nad moją głową przeleciała kula ognia.

-Siedź cicho Smith, jeśli nie chcesz oberwać tą kulką!-usłyszałam krzyk syna Hefajstosa..-Jeszcze coś będziesz chciała ode mnie!Zołza.

Chłopak stanął za Percy'm i był gotów do skoku, ale zielonooki odwrócił się i powstrzymał go.

-Nie próbuj Valdez.I celować w dziewczynę ogniem?Nie ładnie.Może chcesz się wykąpać w jeziorku?-warknął, ale chwilę później wszyscy śmialiśmy się.

-Ej zgubiłaś Nica, czy co??-powiedział Leo, między salwami śmiechu.Usłyszałam huk.Taki sam jak kiedyś.Odwróciłam się w stronę lasu i w tym samym momencie wypadła z niego postać.Teleportowałam się tam, ale kiedy dziewczyna dobyła miecza odskoczyłam.Miała przerażająco niebieskie oczy.Była wysoka i wysportowana.

-Gdzie ja jestem!?-syknęła po czym upadła na ziemię, dalej przytomna.Laska, podbiłaś mój rekord w mdleniu.

-W Obozie Herosów.-powiedziałam, ale poczułam zimne powietrze.No serio teraz.-Teraz to będzie pięknie!Radzę ci zamknąć oczy.

-Nie rozkazuj mi!Nie wiem nawet kim jesteś!!!-warknęła i syknęła z bólu.Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że miała rozcięte ramię.

-Oddaj miecz, a ja ci pomogę.Nazywam się Kim Smith, ale nie wiem czy mnie kojarzysz.

Jej oczy rozbłysły, przez co bałam się jeszcze bardziej.

-Kim?Z Hiszpanii?-kiwnęłam twierdząco głową, a ona odgarnęła swoje czarne włosy do tyłu.Teraz już wiedziałam, kim jest, ale czekałam, aż mi to powie.

-Kora Rosa.Miło mi cię znów zobaczyć, maluchu.-okay, mam się bać???Kolejna osoba z przeszłości.-Zmieniłaś się, ale pomożesz mi?

Przyłożyłam dłoń do jej ramienia i mruknęłam pod nosem coś po grecku.Przez moje ciało przeszło zimno, ale chwilę później było mi już ciepło.Zabrałam dłoń, a na jej ramieniu nie było nawet blizny.

-Po kłopocie, ale weź jeszcze ambrozję.Pomoże ci dojść do siebie.-pomogłam jej wstać i wróciłyśmy do reszty obozowiczów.-Dzieci Apolla.Do mnie jedno z was.

Po chwili szedł ku nam chłopak i blond czuprynie.Will Solace, denerujący syn Apollina.Przejął ode mnie dziewczynę, ale zanim odeszli szepnęłam jej do uch.-Jak będzie cie denerował, postrasz go trochę.To za nas dwie.

Wróciłam po tym do swojego domku, omojając kolejne ognisko.

Nico POV's

Po tym jak razem z Kim udaliśmy się na ognisko, przeniosłem się cieniem do lasku za domkiem Hadesa.Było dość cicho, nie słyszalne były tutaj głosy reszty obozowiczów.O czym myślałem?

O Korze.Czemu?Bo odkąd dowiedziałem się, że przeżyła chodziłem jak na szpilkach.Bałem się ją spotkać po tylu latach.Bałem się, że nie będzie chciała mnie znać.Siedziałem tak, aż zrobiło się ciemno, a na niebie pojawiły się gwiazdy.Dziś jest dwudziesty piąty października, a raczej koniec tego dnia.

Przeleciała gwiazda.

Pomyśl życzenie.Głupie prawda?Ale zawsze je myślę, i tym razem było tak samo.Ale nie powiem wam, jakie było to życzenie.

Wszedłem do domku przez okno i padłem jak długi na łóżko.Zasnąłem dość szybko, ale tej nocy nie nazwę spokojną.

Siedziałem w pałacu swojego ojca.Obok mnie przechodziły różne dusze.Jedną z nich rozpoznałem.Była to Kora, ale starsza.Wyglądała na jakieś szesnaście lat.Jej ciemne włosy opadały na ramiona, a kiedy spojrzała na mnie, poczułem się jak trup.Poczucie winy było tak wielkie, że chciałem zapaść się pod ziemię.Moment, ja jestem pod ziemią.Spojrzała na mnie z wyrzutem i smutkiem wypisanym w oczach.Podeszła do mnie i wyglądała jakby chciała mi przywalić z liścia.

-Mogłeś mnie uratować, Nico di Angelo, synu Hadesa.Wolałeś udawać, że mnie nie znasz, i przez to zginęłam w męczarniach.Chciałabym, abyś chociaż w drobnej części poczuł mój ból.-skrzywiła się, ale podeszła jeszcze bliżej, przez co poczułem jak przez całe moje ciało przechodzi dreszcz.-Czemu się nie odezwiesz, synu Hadesa?Zawsze to ty byłeś ten rozgadany.

-Przepraszam.-wychrypiałem, przez co duch nastolatki rozjarzył się jakby w środku była chodzącą burzą.Roześmiała się, przez co cała świątynia zadygotała.

-Teraz za późno na przeprosiny.Umarłam i to przez ciebie.Nico di Angelo, chłopiec który kiedyś był dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem.

Co powiedziała???!Wytrzeszczyłem oczy, a jej duch oddalał się.Biegłem za nią, ale nie zdążyłem nic więcej powiedzieć bo oboje spadliśmy w przepaść, a ja obudziłem się z wrzaskiem.

-To tylko sen.Zwykły koszmar, nic poważnego.-mruczałem pod nosem do siebie łapiąc się za głowę.To było nie możliwe, przecież Kim mówiła, że Kora żyje.To się po woli robi chore i przerażające.Siedziałem tak na łóżku, aż do mojego domku wpadł Leo.Syn Hefajstosa miał na sobie... piżamę w pandy?No jakieś żarty.Chłopak mnie nawet nie zauważył, bo starał się zamknąć drzwi.-Cześć Leo.

Chłopak pisnął i podskoczył, przez co ja uśmiechnąłem się.Chłopak spojrzał w dół i zaklął po grecku.Oj nie ładnie Leoś.

-ZNOWU!?Ja serio muszę znaleźć nową piżamę!-warknął.

-A nie wystarczą bokserki i koszulka?Bo wolałbym cie nago nie oglądać jak tu wpadasz.-spytałem dalej się uśmiechając.Chłopak złapał za poduszkę i cisnął ją we mnie.Uchyliłem się przed nią, ale syn Hefajstosa nie miał takiego szczęścia, bo dostał prosto w twarz.

-Masz dobry humorek?-spytał siadając pod drzwiami.

-Tak jakoś, a ciebie ktoś próbuje zabić, że tu przychodzisz w piżamie?-Tak!Ta twoja Kim i jakaś laska próbują mnie zabić, bo dosypałem im sody utlenionej do koktajli.Już dostałem nawet prądem od tej nowej!To nie fair, ja nie mogę używać ognia przeciwko nim, a one mogą mnie zamrażać i kopać prądem.-Thalia przyjechała, że dostajesz prądem?-spytałem, bo chłopak nie używał imienia tej dziewczyny od prądu.On tylko wywrócił oczami i kontynuował.

-Chciałbym, aby to była Thalia.Jakaś Kara?Czy jakoś tak.One razem chodzą wszędzie.-zamachnął się ręką, a ja wytrzeszczyłem oczy.Czy to mogła być Kora?

-Jak wygląda?-spytałem lekko poddenerwowany.

-Ma niebieskie oczy, ciemnobrązowe włosy, jest wysoka i wysportowana.Walczy mieczem, jakigo w życiu nie widziałem.

-Kora.-mruknąłem i zerwałem się z łóżka jak poparzony.Zebrałem czyste ciuchy i popędziłem do łazienki, szybko się przebrać.Kiedy wyszedłem Leo siedział pod drzwimi.

-Ja się nie ruszę!Nie chcę zginąć, marnie zamordowany przez nastolatki!-pisnął.Do domku wparowała Kim i Kora.Kiedy mnie zobaczyła, uśmiechnęła się.

I tak miałem poprawiony humor.





Dość krótki jak dla mnie, ale nie mam pomysłu na dłuższe xx

Hejka, hejo kochani!

Mamy nowy rozdział!Jak wam się podoba.

Gwiazdki i komy powodują u mnie zaciesz i poprawiają wenę :D 
Miłego kochani!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro