Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Misję czas zacząć.

Staliśmy w trójkę pod sosną Thalii, a po chwili pojawił się Argus - blondyn, o stu niebieskich oczach na całym ciele. - oraz koordynator Obozu, Chejron.

Usłyszałam jak ktoś biegnie, a kiedy się odwróciłam zauważyłam Niki.Nastolatka wybiegła zza drzew, i mocno mnie przytuliła.Taa, oczywiście miałam jej włosy nawet w nosie.Kiedy mnie puściła, obie szeroko się uśmiechnęłyśmy.Dziewczyna miała schowaną jedną dłoń za plecami.

– Co tam trzymasz, siostrzyczko? – spytałam lekko się uśmiechając.Dziewczyna szybko wyciągnęła dłoń, w której trzymała niebieski wisiorek, z kolorowym oczkiem, podobnym do oczu Argusa. – Co to jest?

– Oko Proroka. – wypaliła, patrząc na przedmiot.Kiedy zobaczyła moją minę, głośno westchnęła. – Grecki symbol szczęścia, geniuszu.Noś go przy sobie, proszę.

– Oczywiście. – odpowiedziałam, odbierając od niej amulet.Przewiesiłam go sobie przez szyję i schowałam pod koszulkę.Niki poprawiła swoją niebieską koszulkę i mocno mnie pocałowała w policzek

– Tylko wróć cała i zdrowa, dobrze? – wyszeptała mi na ucho.

– Postaram się.Ale wiesz, że nie mogę tego obiecać. – odpowiedziałam.Kiwnęła głową, a w jej fioletowych oczach zalśniły łzy. – Hej, tylko nie płacz.

– Dobrze, ale jesteś moją jedyną siostrą i nie chcę cie stracić Kimi. – zaśmiałam się cicho, bo nikt nigdy nie powiedział do mnie Kimi. – Chyba musicie już iść.

Kiwnęłam głową i odeszłam do reszty, która czekała na mnie przy szosie.Pożegnałam się z Chejronem, i szybko wskoczyłam do białego busa.Usiadłam koło Kory i Nica, którzy żywo o czymś dyskutowali.

– Ale Nico!Nie możesz tak mnie nazywać. – warknęła córka Zeusa.Chłopak wystawił język, czego pożałował, bo Kora kopnęła go prądem.Pisnął i odsunął się od nastolatki.

– Mogę cię nazywać jak tylko chcę, Karoline. – zaśmiał się chłopak, naciskając na ostatnie słowo.Dziewczyna zrobiła się cała czerwona ze złości.Przysunęła się do chłopaka, a ja o mało nie udusiłam się ze śmiechu.Nico wybałuszył oczy, a Kora pocałowała go w policzek, przez co znowu "spalił buraka".

Nie znosiłam tego określenia, ale często obijało mi się o uszy, i zapamiętałam je.Cóż, nie mój problem, że on naprawdę wyglądał jak burak.

– Ej, ale wiecie, że ja tu jestem? – spytałam udając powagę. – Randez vouz to po misji. – szturchnęłam Korę w ramię, a nastolatka zgromiła mnie wzrokiem.Ma czasami przerażająco niebieskie i zimne oczy.

– Siedź cicho Kim.Ja staram się, aby go uciszyć, ale ten kretyn mówi cały czas Karoline. – w swoje własne imię włożyła tyle jadu, że każdy grzechotnik w okolicy zginął.Syn Hadesa zaśmiał się i walnął w głowę, kiedy nasz autobus się zatrzymał.Mogę powiedzieć jedno.

Nowy Jork wieczorem jest niezwykle piękny.

EJ!Ja to chciałam powiedzieć, Kimberly Smith.

No znowu ty!

Tak, a co?

Mam cie dość, po tym, jak powiedziałaś mi o Mojrach.

Czyli?

Może z godzinę temu?

Tak.Wtedy ci chyba to powiedziałam.Ale jesteś pierwszą osobą, która wie co ją czeka w przyszłości.

Niedalekiej, co prawda, ale przyszłości.I wolałabym tego chyba nie wiedzieć.Przynajmniej nie starałabym się tak uważać.

Zabiję tę kobietę, jeśli się nie odczepi.

No tak, ona jest nieśmiertelna.Nie to co ja, pff.

Taki ze mnie śmieszek, hehe.

Nie, to nie było śmieszne Kim.

Poczułam, jak coś mną szarpnęło.Kiedy spojrzałam na źródło mojego lekkiego bólu, ona zwijała się ze śmiechu.

– Hej, odpłynęłaś. – powiedziała córka Zeusa.

– Znowu z nią gadałaś? – dodał Nico.No błagam, dopiero po jakimś czasie kapnęli się, że gadałam z boginią.Kiwnęłam twierdząco głową, a chłopak przeciągle westchnął.Kora popatrzyła na nas pytająco.

– Mówiłam ci kiedyś, że Hera czasami gada mi w głowie.Czasami nie wiem, czy się z niej śmiać, czy płakać z jej nieogarnięcia. – wypaliłam szybko, a naszym transportem coś szarpnęło i wybiło jedną z szyb.W mojej dłoni od razu pojawił się sztylet.Nico i Kora też byli już uzbrojeni, i szybko wypadliśmy z auta.Argus odjechał, a my byliśmy na kompletnym pustkowiu z potworami na karku.

– Em, dziewczyny. – odezwał się Nico, po chwili ciszy. – Zostawiliśmy w aucie plecaki.

– Veklas. – mruknęłam cicho, poprawiając kawałek koszuli, którą zdążyłam zabrać, zanim wyjechaliśmy. – Dajcie mi ręce.

Popatrzyli na mnie jak na idotkę, ale szybko złapałam ich za dłonie i zniknęliśmy.

~*~

– Gdzie my, na Hadesa jesteśmy?! – warknęła ponaglająco Kora.Rozejrzałam się dookoła.Byliśmy w dobrze mi znanym miejscu.

– Mojego ojca lepiej nie mieszać. – odpowiedział jej Nico, przez o oboje się zaśmiali.

– Nie kojarzycie tego miejsca? – spytałam rzucając okiem na ich twarze.Nic, a nic nie kojarzyli. – Jesteśmy w Barcelonie, ostatnia ulica herosów.

– Czy to przypadkiem nie jest ta ulica, na której mieszkałaś? – spytał Nico.Kiwnęłam głową twierdząco i ruszyłam przed siebie, szukając małego, jednorodzinnego domu niedaleko.Słyszałam za sobą zdyszanych towarzyszy, ale sorry, to nie oni musieli przetransportować nas przez cały ocean, do Barcelony.Minęło kilka minut wędrówki, kiedy znalazłam się w dobrze znanym miejscu, które niczym nie przypominało mi mojego domu z lat czterdziestych.Wielki budynek, co najmniej trzy piętrowy dom, z kilkoma wielkimi balkonami od strony drogi.Zadbane podwórko, piękne zdobienia przy drzwiach.Wielkie, ale pozasłaniane okna.Ogród, o jakim marzyłam gdy tu mieszkałam.Zapragnęłam wejść do środka, obejrzeć, ale skarciłam się, gdyż ten dom od wielu lat nie należy nawet do mojej rodziny.Zauważyłam starszą kobietę, która szła w naszym kierunku, oj nie dobrze.Kora i Nico stali koło mnie, a kiedy chciałam iść kobieta odezwała się bardzo znajomym głosem.

– Jejku, ale ty mi dziecinko przypominasz moją sąsiadkę z dzieciństwa. – Lora Castain, dziewczynka o grubych rudych warkoczach i ciemnych, brązowych oczach, dalej żyła i mieszkała naprzeciwko. Była ode mnie młodsza o dwa lata i ona mnie pamiętała.

– Przepraszam, ale rodzina opowiadała mi o tej ulicy i zawsze chciałam zobaczyć, co stało się z domem rodziny Smith.Wie pani, czy to ten dom? – spytałam, wskazując na dom.Kobieta miło się uśmiechnęła i podeszła do nas.

– Tak, to ten dom, w którym mieszkała Kimi Smith, dwa lata starsza ode mnie dziewczynka.Jej ojciec wyprowadził się zaraz po jej śmierci do Ameryki. – zatkało mnie, okay?CO?!– Och, biedulko, ty nie wiedziałaś o tym?

Normalnie nie mogłam się odezwać, bo jak otworzyłam usta aby coś powiedzieć, wylatywało z nich tylko "eee".Kora szturchnęła Nica, aby przejęli inicjatywę.

– Opowie nam pani, jak zginęła Kim Smith? – spytał spokojnie, patrząc na kobietę.Olśniło mnie!Lekko dźgnęłam go w bok, przez co dwójka towarzyszy broni, zwróciła na mnie uwagę.

– Lora Castain jest hersoką. – szepnęłam, kiedy się lekko schylili.Obydwoje byli nad wyraz zdziwieni.Jak ja to zapamiętałam, to ja nie wiem. – Pani nazywa się Lora Castain, prawda? – powiedziałam do kobiety, która spojrzała na mnie swoimi ciemnymi oczami.Już pamiętam kogo była córką.Hefajstos, zawsze o tym wiedziałam, gdy zaczynała coś majsterkować.Wiem też czemu tyle lat przeżyła.Ta ulica jest pod kontrolą bogów, i tutaj nigdy nie zginiesz zaatakowany przez potwory.NIGDY.

– Tak, ale nie wiem, skąd ty to wiesz dziecko. – odparła, dalej nie kojarząc faktów.Jej wyraz twarzy jednak teraz mówił co innego. – Ty nie jesteś podobna do Kimi.Ty jesteś Kimberly Smith.

– Nie umiem kłamać, więc powiem to co chce pani usłyszeć.Tak, ja jestem Kim Smith.







Mamy nowy rozdział!!!!!!

Witam po tej jakże ekstremalnej przerwie!

Nie mogłam publikować wcześniej rozdziałów, bo opiekowałam się babcią, a u niej nie ma neta!

Tak więc, piszcie czy podoba wam się rozdział, czy coś poprawić?

P.S Piosenka dziewczyn jest super, i jeśli chcecie, możecie przesłuchać. Polecam, cya!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro