Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Misja?Ja i misja?Jakieś jaja, prawda?

Kim POV's

Siedziałam w pawilonie jadalnym, sama przy swoim stoliku. Kiedy pojawił się Chejron, wszystkie rozmowy ucichły. Wyglądał jakby był przestraszony.

– Wszyscy grupowi mają zebrać się w w Wielkim Domu za pięć minut. – mówił spokojnie. Rzucił spojrzeniem na cały pawilon i powiedział jeszcze. – Kim Smith, ty również musisz tam być.

Po czym odszedł, a mnie sparaliżował strach. Kolejne miejsce z którego zostanę wyrzucona? No chociaż nie w moje urodziny...

Wstałam i udałam się w stronę Wielkiego Domu. Kiedy weszłam do domu, zauważyłam już kilku grupowych, Clarisse la Rue bawiła się swoją włócznią, Will Solace zwijał bandaże i chował do swojego pasa, a reszty nawet nie znam. Ci najbardziej rzucali mi się w oczy, i zdążyłam ich jako tako zapoznać z opowieści.

Było już dużo grupowych i ja. Ustawiłam się pod ścianą, a po chwili obok mnie zmaterializował się Nico.

– Czasami mnie przerażasz, jak pojawiasz się z cienia. – zaśmiałam się cichutko, a chłopak wywrócił oczami.

– Ty nie jesteś grupową, więc co tu robisz? – spytał syn Hadesa. Wzruszyłam ramionami, a chłopak walnął się lekko w czoło.

– Kurde, zapomniałem! – objął mnie lekko ramieniem na co się wzdrygnęłam lekko. Nie lubię kontaktu fizycznego, ale czasami idzie się... no cóż, da się przeżyć.

– O czym? – spytałam.

-Wszystkiego najlepszego, piętnastko!-pisnął mi do ucha, na co się skrzywiłam. Zapomniałam o swoich urodzinach, znaczy rano pamiętałam, teraz nie.

– Zapomniałam o swoich urodzinach. – zaśmiałam się, a chłopak mi zawtórował. Chejron wstał i wszyscy ucichliśmy.

– Kochani obozowicze. Dowiedziałem się ostatnio, że porwano jednego z obozowiczów. Syn Hadesa, Alec Garroway zniknął około tygodnia temu. Dowiedziałem się przez przypadek. Ktoś ma pomysł gdzie może być chłopak? – oznajmił ze spokojem. To wszystko przez mnie.

– Ja wiem, gdzie jest Alec. – powiedziałam, i poczułam, że w kąciku moich oczu zebrały się łzy. – Jest we Włoszech, nawet dokładnie wiem gdzie. Tylko potrzebowałam chwili, aby się dowiedzieć. Żeby się tam dostać, muszę być zregenerowana. Inaczej się nie przeniosę.

– Co masz na myśli, przez "przenieść się"? – spytała córka Aresa. Skupiłam się, na miejscu koło niej. Po chwili poczułam świst powietrza i znalazłam się centralnie przed grotem jej włóczni.

– To mam na myśli. – oznajmiłam ze stoickim spokojem.

– WOW!Też tak chcę! – pisnęli bracia od Hermesa, jak się nie mylę, Travis i Conor Stoll's.

– Uwierzcie, nie chcecie tego. Słyszeliście co mówiła ostatnio Katara, ten demon?To klątwa lodu i cierpienia. – oznajmiłam cichutko. Chłopcy spuścili wzrok na ziemię. Nikt więcej się nie odezwał.

– Dobrze, czyli zgadzasz się wziąć udział w misji? – kiwnęłam głową. – Kto ma ci towarzyszyć? Już jest jedna osoba. Jeszcze dwie.

– Dobrze, dziś wieczorem dam ci znać Chejronie. – centaur kazał wszystkim wyjść, oprócz mnie.

– Ktoś już się zgłosił, aby ci towarzyszyć. – oznajmił centaur, a zza niego wyszedł chłopak w czarnej bluzie.Austin. – Znasz Austina, prawda?

– Cześć Kim.

– Cześć Austin.

– No więc, masz towarzysza. Jeszcze jeden. Kim będzie twój drugi towarzysz? – spytał Chejron. Cień za nim lekko się rozpłynął, i przed nami pojawił się Nico di Angelo.

– Ja.

– Nie no, ty go znasz? – szepnął Austin.

– Tak, to mój przyjaciel. – odpowiedziałam. To się robi dziwne.

– Austin Cameron, znowu ty? – spytał di Angelo. O co im chodzi?

– Ha, powinienem zapytać cię o to samo.

– Koniec! – Chejron podniósł głos, no nieźle.

– Chejronie, a nie mogę jechać sama? Mniej energii zużyję i szybciej wrócę.

– Nie wiem, powinnaś jechać z kimś, kto ci pomoże w razie potrzeby.

– Dam sobie radę. – Co ja zrobiłam, jak ci dwaj znowu zaczęli się kłócić? Teleportowałam się. A z pewnością tak sądziłam.

Byłam, na pewno nie w Obozie. Byłam w Barcelonie? Chyba tak. Mijali mnie turyści, mieszkańcy Hiszpanii i wiele nieznanych mi osób.

– KIMBERLY! – usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się, a mój wzrok zetknął się z jarząco niebieskimi tęczówkami. Starałam się odwrócić wzrok, ale nie mogłam. Znałam tę osobę. – Szczurze, nie ukryjesz się przede mną!

Teraz zdałam sobie sprawę, że cofnęłam czas, i jestem w 1938 roku w mojej szkole, a przede mną stoi John Reynolds. Oprawca mojego małego ja, odkąd skończyłam cztery lata. Zmusiłam się, aby spojrzeć za siebie. Stała tam niziutka dziewczynka z dwoma warkoczykami. Miała na sobie czerwoną spódniczkę w białe groszki i białą koszulkę. Słodko. Ale wiedziałam, co miało się stać. Dziewczynka puściła się biegiem przez plac szkolny, gdy w pewnym momencie zawiał zimny, wręcz lodowaty wiatr i zniknęła. Pierwszy raz widziałam, jak się teleportowałam. Spojrzałam jeszcze na John'a, który stał z rozdziawioną buzią i nawet się nie ruszył. Usłyszałam jego krzyk jak przez szklaną ścianę i uciekł.

Znowu ten lodowaty wiatr przeniósł mnie gdzie indziej.

Siedziałam oparta o ławkę w szkole. Tym razem były to już nasze czasy. To było kilka tygodni temu.

Siedziałam i siedziałam. Miałam na sobie jeansową kurtkę z skórzanymi elementami, oraz czarną koszulkę. Ciemne jeansy i czarne conversy. Plecak leżał przed szkołą, a ja już pamiętałam, kiedy to było.

Mój pierwszy pocałunek. Był wrzesień, a ja czekałam na Aleca, miał mnie odprowadzić do domu. Teraz widziałam wszystko z perspektywy innej osoby. Widziałam już Aleca, który schowany był za szkołą. Chwila... On to planował? Nie, to niemożliwe.

Ja szybko odsunęłam się od ściany a chłopak wpadł na mnie i w upływie chwili pocałował mnie. Nie rozmawialiśmy o tym nigdy, ale bardzo się z tego cieszyłam. Cieszyłam się, że to on pierwszy mnie pocałował.

Obraz się rozmył, a ja widziałam tylko ciemność.

Nico POV's

Kiedy Kim zniknęła? Nie wiem. Zacząłem kłócić się z synem Nemezis jeszcze jak była w pomieszczeniu. Bałem się o nią. Była dla mnie jak młodsza siostra. Szukałem jej w całym Obozie, ale ona rozpłynęła się w powietrzu.

Usłyszałem krzyk jakiegoś dziecka. Przeniosłem się tam cieniem i zdałem sobie sprawę, że to nie było dziecko. Kim wpadła na mnie z piskiem na wzgórzu pod sosną Thalii. Miała prawie białe oczy, tak, jakby spowiła je Mgła. Cała się trzęsła, jej włosy zazwyczaj sięgające ramion były prawie do pasa. I były trochę ciemniejsze. 

– Kim? Nic ci nie jest? – spytałem, gdy próbowała uciec. O nie, nie, nie. Złapałem ją w tali i przeniosłem cieniem do trzynastki. Dziewczyna przez chwilę siedziała, jakby była z marmuru, ale po chwili znowu próbowała uciec, teleportować się. Teraz zauważyłem, że jej ciało robi się przejrzyste. Sięgnąłem do szafki nocnej i wyciągnąłem z niej napar z rogu jednorożca, cóż, mi zawsze pomaga lepiej niż ambrozja czy nektar.

Podałem go dziewczynie, tak aby złapała go, a nie, żeby wylądował na ziemi. Złapała go ostrożnie i spojrzała na mnie jak na idiotę.

– Wypij. Pomoże ci, uwierz mi. – uśmiechnąłem się i usiadłem obok niej. Zawsze nienawidziłem kontaktu fizycznego, ale to moja przyjaciółka z lat trzydziestych. Objąłem ją lekko ramieniem i uważnie czy wszystko z nią lepiej. Znowu robiła się widoczna i "dotykalna".

– Dobre. – spojrzała na mnie i zauważyłem, że jej oczy wracają do normalnego koloru. – Co to było?

– Napar z rogu jednorożca. Pomaga niektórym lepiej niż ambrozja.

– Na przykład tobie?-uśmiechnęła się znowu. Pokiwałem głową, a ona lekko się o mnie oparła. Lekko się wzdrygnąłem, ale po chwili przeszło mi. Pozwoliłem sobie na więcej uśmiechu. Odkąd znowu poznałem Kim stałem się bardziej otwarty, nawet Hazel mi to powiedziała. Kiedy zniknął mój brat, Kim stała się pochmurna, smętna i bardziej zamknięta w sobie. Do mniej jej daleko, ale i tak się o nią bałem.

Kiedy skończyłem swój wewnętrzny monolog, spostrzegłem, że nastolatka usnęła w moich ramionach. Położyłem ją lekko na łóżku i przykryłem kocem.

Uśmiechnąłem się i poszedłem na arenę trochę poćwiczyć. Miałem dobry humor, więc już nikt nie mógł go zniszczyć. 

Nawet nie wiedziałem, jak bardzo mogłem się wtedy pomylić...








Tam, dara dam!

Nowy rozdział już jest!

Zapraszam!Dziś po raz pierwszy zrobiłam w narracji innej osoby niż Kimberly :D

Liczę na gwiazdki i komentarze, bo to pomaga mojej wenie zebrać się w sobie, abym mogła pisać <3 

Miłego dnia kochani!


EDIT: 29.12.2017

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro