Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Mamo, za tę kieckę powinnam cię zabić

Stałam tak w tej kolorowej sukience, a obok mnie zgromadziło się całkiem sporo osób. Dużo więcej było chłopaków, a zwłaszcza z domku Aresa, Hermesa i Apolla, którzy cały czas się na mnie lampili.

Po chwili obok mnie pojawiła się Niki Hana, córka Hebe i jednocześnie moja przyrodnia, od teraz siostra.

– No, no. Tego się nie spodziewałam. Hebe nigdy jeszcze nie dała nikomu swojego uznania w taki sposób. – zaśmiała się i objęła mnie ramieniem. Wytorowała nam drogę i opowiedziała o domku i jego mieszkańcach. Okazało się, że będzie nas czworo, ja, Niki i jeszcze dwóch chłopaków: James i Scott Brown, bracia bliźniacy w wieku prawie siedemnastu lat. – A więc, wiedziałaś kim jesteś już wcześniej?

– Tak, to znaczy, teraz jak odpłynęłam dowiedziałam się, że Hebe to moja matka.

– Domek osiemnaście jest, no, dość specyficzny. – zaśmiała się lekko, wskazując podbródkiem na domek w krańcu obozu. Był całkiem spory, ale i tak w porównaniu do innych domków, był średni. Miał kilka otwartych okien, i był pomalowany na lawendowy kolor. Nad drzwiami widniał symbol Hebe, kielich, który świecił się w promieniach zachodzącego słońca na rozmaite kolory. Zza dębowych drzwi wypadła dwójka nastolatków, sturlali się po schodkach i wylądowali na trawie przed domkiem. Obaj mieli tak samo kręcone, ciemnobrązowe włosy i łagodne rysy twarzy. Oboje byli bardzo umięśnieni i wysportowani. Kiedy Niki ich zobaczyła, powiedziała mi abym dała jej chwilkę. Podeszła do nich, i mimo iż była od nich dużo niższa, chwyciła ich za kołnierze kolorowych koszul i lekko pociągnęła do tyłu.

– DEBILE! Czy wy raz możecie się nie bić!? Siostrę przyprowadziłam, a wy co?! – krzyknęła czarnowłosa. Bliźniacy spojrzeli na nią, a potem na mnie i wesoło się uśmiechnęli. Jeden z nich wyrwał się nastolatce i podbiegł do mnie. Rany, miał takie same oczy jak ja!

– Witam, czy ty jesteś naszą nową, małą siostrzyczką? – zapytał z szelmowskim uśmieszkiem.

– Jak widać. Jestem Kim.

– Scott Brown, miło mi, i bardzo przepraszam za mojego braciszka. Tępak z niego. – szepnął mi na ucho ostatnie zdanie. Reszta mojego rodzeństwa podeszła do nas i weszliśmy do środka domku. Był bardzo przestronny, zaraz przy drzwiach ustawiony był regał na książki, obok niego znajdowała się szafa, wielka szafa. Po środku salonu znajdowała się szara sofa, na niej były ułożone różnokolorowe poduszki, a przed nią mały dywanik w kolorze złota. Po lewej były dwie pary drzwi, jedne szare, a drugie lawendowe.

– Wow – tyle zdołałam z siebie wydusić. Bliźniacy wybuchnęli śmiechem i jeden z nich wbił mi palec między żebra. Oddałam mu, tak go zabolało, że zgiął się w pół.

– No co? Bolało? – zapytałam i wpełzłam za Niką do pokoju z lawendowymi drzwiami.

Był dość spory, po obu stronach było po jednym łóżku, jeden z nich miał pościel w kolorze galaxy, a druga była w kolorze nieba. Pod oknem stały dwa biurka, przy drzwiach stały dwa regały, po brzegi wypełniony książkami. Kurde, ja chyba stąd nie wyjdę!

– I jak? Podoba ci się? – ruchem ręki wskazała na cały pokój, który był pomalowany na kolor biały, z niewielką ilością czarnych i niebieskich elementów.

– Jest... świetnie! Nigdy nie widziałam ładniejszego miejsca!

Zaśmiała się lekko, a ja rzuciłam się na łóżko z niebieską pościelą. Było tak wygodne, że od razu zasnęłam, a razem ze mną zasnęło słońce.

~*~

Rano obudziłam się wyspana. Pierwszy raz od dawna. Wstałam z łóżka i zdałam sobie sprawę, że jestem w tych samych ciuchach co wczoraj. Złapałam za swój plecak, który przynieśli mi moi bracia dziś rano i wyjęłam z niego czyste ubrania. Błagam, wolę chodzić w tej koszulce niż w tej kiecce!

– O, widzę, że nasza księżniczka się obudziła. – usłyszałam za sobą głos jednego z bliźniaków.Tak się przestraszyłam, że przeniosłam się na drugi koniec pokoju. Scott, gdy mnie zauważył, był bardzo blady. Jak na opalonego nastolatka, tak, był bardzo blady. – J-Jak ty to zrobiłaś?!

– Dar, ale i przekleństwo. Nie lubię o tym gadać, okay? – odpowiedziałam i spuściłam głowę. Otworzyłam drzwi i ujrzałam zegar, który wskazywał godzinę siódmą rano.

– Niedługo śniadanie. Gotowa się z nami pokazać publicznie? – zaśmiał się James. Jest jedna rzecz, dzięki której ich rozróżniam, a mianowicie oczy. Scott ma zielone, a James ma niebieski. Nie aż takie niebieskie jak...

Alec. Bogowie, jak ja mogłam zapomnieć o tej wizji!? Jestem tak głupia, że... Ugh!!! Koncentracja, miejsce, Alec.

Alec?

Kim, nie możesz tak wchodzić do mojej głowy.

Okay, dzisiaj idę do Chejrona...

Nigdzie nie idziesz! Ja sobie poradzę! Ty musisz nauczyć się walczyć, a ja już to potrafię.

Nie! Ja potrafię walczyć! A ciebie nie zostawię,a w życiu! A uwierz, jest ono długie!

Kim, nie pozwalam ci tak ryzykować!

Ale czy ja cie pytam o zdanie? To ja mam zdecydować, czy idę na misję, czy nie.

Nie próbuj tutaj przyjeżdżać! Ona cie zabije, Kim.

Raz ją pokonałam, to dam radę i teraz.

Dobra, rób co chcesz! Chyba ta wariatka tutaj idzie, nie może o tym wiedzieć.κατάρα, co to w ogóle znaczy?

Klątwa...

– Kim! Często tak odloty?

– Czasami się zdarza. Ale rzadko. – zdobyłam się na uśmiech. Scott stał obok brata i starali się poprawić mi humor. Usłyszałam pukanie do drzwi i szybko udałam się, aby je otworzyć. Przed nimi widziałam najbardziej zaskakującą scenę w moim życiu.

Nico di Angelo stał zdyszany przed drzwiami. Wyglądał jakby właśnie przebiegł maraton i skoczył z mostu na bungee. Z moich ust wydobył się śmiech. Chłopak pokazał mi język i wyciągnął z domku. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę, że dalej paraduję w tej głupiej sukience!

– Nico, gdzie ty mnie ciągniesz? – jęknęłam, a chłopak dalej szedł w stronę lasu.

Kiedy już się tam znaleźliśmy, chłopak usiadł na wielkim pniu, ja uczyniłam tak samo, ale na innym.

– Emm, nie wiem jak to powiedzieć, to trochę dziwne...

On zwariował, bo robi się cały czerwony? Czy tak reaguje na ciepło?

– Czy ja zwariowałem? Widziałem dziś w nocy Korę, ale nie jako ducha. Wyglądała tak... żywo. I miałem jakieś dziwne sny.

– Te sny, mam tak samo. Ale Kora? Na prawdę, nie mam pojęcia.

– Mogę wiedzieć, co ci się ostatnio śniło? – spytał dalej przypatrując się polanie.

– Al... Nie pamiętam, jakiś dom we Włoszech. Stara ulica, na której mieszkałeś z Korą. – ugryzłam się w język, bo prawie powiedziałam, że moje ostatnie sny dotyczyły właśnie jego młodszego brata. Chłopak spojrzał na mnie swoimi przenikliwymi, ciemnymi oczami, jakby zastanawiał się, co chciałam powiedzieć, zanik się opamiętałam.

-Ulica Różana*

Kiwnęłam głową, a chłopak spochmurniał. Miał tam wiele wspomnień, które dotyczyły właśnie Caroline Rosy.

– Okay, mam ci coś do powiedzenia. Tylko, obiecaj mi że nie wybuchniesz.

– Dobra? – odpowiedział, ale brzmiało to bardziej jak pytanie.

Opowiedziałam mu o tym, że jego brat został porwany przez tego demona. Powiedziałam mu o wszystkim, ale ominęłam jeden fakt, ominęłam to, że potrafię się z nim skontaktować. Po skończonej historii chłopak wstał i zaczął nerwowo chodzić po polanie.

– Czemu nie powiedziałaś mi tego wcześniej? – spytała lekko zdenerwowany.

– Dowiedziałam się chwilę przed tym, jak zostałam uznana. Miałam odlot i zobaczyłam go, znaczy się, ja też tam byłam. Byłam tam ubrana w tą samą sukienkę, którą mam teraz na sobie. Jest jeszcze coś, co chciałabym wypróbować. Tylko potrzebuję czyjejś pomocy.

– Dobra, ale powiedz mi na czym to ma polegać.

– Stań gdzieś dalej, tak, abym nie mogła tam szybko dobiec, ani się teleportować. Muszę sprawdzić, czy to nie był wytwór mojej wyobraźni.

Chłopak stanął jakieś sto metrów ode mnie, nie docenia mnie. Oj, nie, nie, nie. Ja sobie poradzę.

– Staraj się na mnie natrzeć.-powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszał. Chłopak posłusznie wyciągnął swój miecz i natarł na mnie.

Osiemdziesiąt metrów, sześćdziesiąt, trzydzieści. Teraz skupiłam całą swoją moc w dłoniach i podniosłam je na wysokość jego ramion. Pstryknęłam palcami i zobaczyłam, że chłopak gwałtownie puszcza miecz, opuściłam dłonie. Rącza jego miecza była oblodzona. Podbiegłam do niego i zauważyłam, że jego dłonie są szare, kiedy złapałam jedną poczułam się, tak jakbym miała w dłoniach kostki lodu.

– Jak ty to zrobiłaś!? – pisnął i wyrwał swoją dłoń.

– Nie wiem, chciałam tylko to przetestować. Naprawdę nie chciałam ci nic zrobić Nico.

Oczy chłopaka wyrażały tylko gorycz i smutek. Nie wiedziałam jak na to wszystko reagować, ja się po prostu bałam, że mogę komuś coś zrobić. W moich oczach pojawiły się drobne łzy. Szybko je wytarłam i wstałam poprawiając sukienkę. Spojrzałam na klęczącego chłopaka i niechętnie odwróciłam głowę.

– Przepraszam Nico. Naprawdę tego nie chciałam. – Starałam się odejść i nie okazywać tego, jak bardzo mnie bolało to, że mogę komuś coś zrobić. Niestety, chłopak szybko wstał i stanął przede mną.

– Nic się nie stało. Może troszkę zbyt mocno zareagowałem, ale no wiesz. ADHD i te sprawy. – uśmiechnął się smutno i przyciągnął mnie do siebie zamykając w szczelnym uścisku. – Teraz, kiedy wiem, że żyjesz, nie pozwolę aby cokolwiek zniszczyło naszą przyjaźń. Rozumiesz? Będziesz dla mnie jak młodsza siostra, nie pozwolę, aby coś ci się stało.

Po moim policzku spłynęła jedna, samotna łza. Chłopak pocałował mnie w czubek głowy i razem wyszliśmy z lasu. Usłyszeliśmy dźwięk konhy. Czas na śniadanie.









Hahahaha, i kto tu jest miszczem! {pisane specjalnie}

Pół godziny i napisałam nowy rozdział!

Miałam w szkole malutki wypadek, więc moje nogi nie wyglądają za dobrze.Życzcie mi powodzenia, aby nic im nie było.

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i zostawicie jakieś miłe komentarze i jakieś nieliczne gwiazdki.

Ja wcale na nas nic nie wymuszam...

Wiecie jak ja was kocham? Bardzooooooooooooo <3 Miłego dnia heroseły.

P.S Ta piosenka, to cud! Jest śliczna i polecam posłuchać <3

CYA kochani

EDIT: 29.12.2017

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro