Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Katara okazuje się wielką pomyłką

Ruszyłam w stronę domku osiemnaście i zastałam przed nim moje rodzeństwo. Czarne włosy mojej siostry były spięte  w koczka na czubku głowy, a oczy - no cóż, one są niesamowicie... inne. No kolor galaxy to jest coś!

Miała na sobie koszulkę obozową i ciemne, długie spodnie jeansowe. Na stopach miała czarne tenisówki, lekko rozwalone, ale bardzo ładne.

Scott i James, byli ubrani prawie identycznie. Jeden miał ciemniejsze spodenki, a drugi... hmmm, czy to jest zielona sowa narysowana na tyłku? Nie wnikam!

– Cześć! Sorry za spóźnienie! Ćwiczyłam. – i w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że jestem dalej w tej durnej sukience. – Dacie mi dziesięć minut, a ja skoczę się przebrać?

– Kim, masz siedem minut. Chejron i tak ma już dość, że Hebe aż tak się do ciebie przyznała.

– Jak to "aż tak"? – spytałam patrząc na nastolatkę.

– Ta sukienka, no nie mów, że nie widziałaś? – zrobiłam zdziwioną minę – Okay, leć się przebrać, a potem ci opowiem.

Skinęłam głową i wbiegłam do domku.Wpadłam do naszego pokoju i wyciągnęłam czarne spodnie z jasnym paskiem oraz białą, lekką koszulę. Założyłam wybrane ciuchy i złapałam stary kapelusz, rozczesałam włosy i włożyłam dodatek. Na stopy wciągnęłam czarne martensy.

Spojrzałam jeszcze szybko w stronę lustra i stwierdziłam, że nie wyglądam jakoś okropnie. Wyszłam z domku i dołączyłam do mojego rodzeństwa. Kiedy usiadłam koło Niki, przyglądała mi się uważnie.

– No co? Źle wyglądam? – spytałam z lekkim uśmiechem. Niki potrząsnęła głową, tak jakby wybudziła się z jakiegoś transu.

– Nie, wyglądasz ślicznie. – odpowiedziała spokojnie. Oj, ja nawet nie wiem ile ona ma lat. Jeszcze się dowiem. Kiedy już pojawiło się moje upragnione jedzenie, w tym wypadku, naleśniki z bitą śmietaną i sok jabłkowy, musieliśmy spalić trochę jedzenia.

Kiedy nadeszła moja kolej pomodliłam się do swojej matki.

– Wyjaśni się ta sytuacja kiedyś? – mruknęłam pod nosem i zrzuciłam do kotła jednego naleśnika. Od razu się spalił. Oni serio dużo jedzą.

Usiadłam przy swoim stoliku i zaczęłam jeść. Po chwili wstał Chejron, którego swoją drogą, nie widziałam od początku Obozu.

– Kochani, w tym dniu odwiedzają nas Łowczynie wraz z Artemidą – dało się usłyszeć jęki i wyzwiska pod adresem łowczyń, ale centaur od razu ich uspokoił – W związku z tym, Bitwa o sztandar odbędzie się już dziś! Obóz przeciwko łowczynią, tak jak zwykle. Miłego dnia.

– Jako syn Hebe, mam dość łowczyń! One nie czują miłości! – jęknął Scott, ale Niki kopnęła go w piszczel.

– Gadasz jak dziecko Afrodyty, a nie Hebe, matole!

– Ona mnie czasami przeraża! – krzyknął cicho Scott chowając się za mną. Oczywiście ja zaczęłam się śmiać, a Scott dostał po głowie od Hany.

~*~

Kiedy śniadanie dobiegło końca, udałam się w stronę mojego domku. Niestety ktoś musiał mnie zatrzymać, ale kiedy się odwróciłam, wiedziałam, że to będzie trudny dzień.

– No hej! – zawołała Mery Treaty. – Co planujesz dziś robić?

– Dziś? Planowałam poleniuchować. – szczerze, taki miałam plan. W oczach dziewczyny był dobrze znany mi błysk. Błysk, na który trzeba uważać.

– Widziała ostatnio jak zostałaś uznana. Pięknie posługujesz się sztyletem. – spojrzała na mnie i teraz jej przerażająco niebieskie oczy wpatrywały się w moje zielone. – Gdzie go masz?

– Flor de hielo? On pojawia się kiedy tego chcę.

– A co znaczy to Flor-coś-tam-elo? – spytała, a ja cicho zaśmiałam się.

-Flor de hielo.-poprawiłam ją.-Z hiszpańskiego znaczy kwiat lodu.

– Znasz hiszpański? – kurde, ona serio jest od Nike, bo nie daje za wygraną.

– Yhym, jestem Hiszpanką. – odpowiedziałam lekko się uśmiechając.

– Fajnie, a teraz idziemy poćwiczyć przed bitwą o sztandar! – krzyknęła i chwyciła mnie za rękę. Udałyśmy się na arenę. Ćwiczyło tam już sporo herosów.

Dziewczyna wyciągnęła z pochw swoje miecze? Nawet nie wiem co to było.

– Mogę wiedzieć, czym ty, do licha walczysz?! – spytałam dalej wpatrując się w jej zakrzywione miecze. Zaśmiała się i podeszła trochę bliżej.

– Elfickie miecze. Dobrze się nimi walczy. – teraz mogę w stu procentach powiedzieć, że jest córką Nike. Zamachnęła się jednym z mieczy, ale ja zdążyłam się uchylić. W mojej ręce zmaterializował się sztylet, a całe moje ciało stało się mega zimne. Zamachnęłam się sztyletem, a dziewczyna zablokowała mój ruch płazem miecza. Szybko zaatakowałam znowu, tym razem dziewczyna nie odparowała ataku i dostała krawędzią w ramie. Syknęła i ruszyła biegiem w moją stronę. W jej oczach odbił się kolor fioletowy. Szybko zamknęłam oczy i odskoczyłam w prawo.

– Co to było?! Niesportowe zachowanie! – pisnęła córka Nike. Ja szybko starałam się odskoczyć, a w tym samym momencie w miejscu gdzie leżałam, wylądował jeden z jej mieczy.

– Sorry, nie planowałam tego!

Podniosłam się i odbiegłam w stronę domku osiemnaście.

Wpadłam do niego jak burza i złapałam pierwsze lepsze lusterko. Moje oczy znowu były zielone. Weszłam do naszego pokoju i przebrałam się w jeansowe spodenki i koszulkę obozową. Związałam włosy w koczka i wyszłam na dwór. Wzrokiem przebiegłam po horyzoncie, aby nie natknąć się na córkę Nike.

Ruszyłam przed siebie bez celu. Znalazłam się na plaży, wielka zatoka. Kiedy spojrzałam na wodę, wróciły wszystkie wspomnienia. Każde, najbardziej bolesne wspomnienie uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą.

Usiadłam na plaży i wpatrywałam się w brzegi zatoki. Pierwszy raz od wielu lat siedziałam nad wodą. Pierwszy raz się nie bałam. Wiedziałam już kim była Katara, demon morski współpracujący z Keto i Forkisem. Sama nie wiem, ale skądś te wiadomości zapamiętałam.  Katara była jedną z najmłodszych demonów w naszym świecie. Tak jak mówiła, powstała z cierpień ludzi, którzy prosili o pomoc w obliczu zagłady wodnej. Była demonem cierpień i błagań w wodzie.

Na samą myśl o tym wszystkim zrobiło mi się niedobrze. Zamknęłam oczy i widziałam ją. Demon pastwił się nad moim najlepszym przyjacielem. Niebieska skóra przyprawiała mnie o dreszcze. Syn Hadesa leżał na ziemi. Jego skóra, która i tak zawsze była blada, wyglądała tak, jakby ktoś ją potraktował wybielaczem. Zapadnięte policzki i cienie pod oczami sprawiały wrażenie...dobra, krócej powiem, wyglądał jak duch.

Katara klęczała przy nim i śmiała się jak szaleniec.

– Teraz, nawet ona nie da rady ci pomóc, synu Hadesa. Przeklęta na wieki, córka młodości, z klątwą lodu i cierpienia. Idealna dla samej Achlys! Gdy się tutaj pojawi, zajmę się nią, i skończy się cierpienie każdej osoby w jej otoczeniu! – zaśmiała się kwaśno, a chłopak otworzył oczy. Posadzka pod demonem powoli zapadała się.

– Nie waż się! Jeśli coś jej zrobisz.... – demon wbił mu pazury w ramie, w tej samej chwili gdy się podniósł. Syknął z bólu i upadł na podłogę. Po zapadlinie nie został nawet ślad. Ja sama, jako duch czy coś w tym rodzaju, zaczęłam płakać i krzyczeć. Chłopak spojrzał w miejsce gdzie stałam i podniósł wzrok, tak, abym czuła, że patrzy mi w oczy. – Spokojnie. – wydawało się, że to próbował powiedzieć, ruszał ustami więc musiałam dobrze znać interpretację jego słów.

Pokiwałam głową i starałam się uśmiechnąć. Chłopak teraz zwrócił się w stronę demona.

– Uwierz, jeśli planujesz ją tutaj zwabić i zniszczyć każdy dzień jej życia, stanę między wami! – krzyknął w stronę demona, a ja otworzyłam oczy. Pierwszy raz czułam się tak, jakbym tam była. Strasznie się o niego bałam. Kiedy spojrzałam na zatokę, zdałam sobie sprawę, że znowu odpłynęłam. Słońce powoli zachodziło...BITWA O SZTANDAR! Zaliczyłam mentalnego facepalm'a i ruszyłam biegiem w stronę strumienia. Kiedy tam dotarłam, wszyscy się zbierali. Odszukałam wzrokiem obozowiczów i szybko założyłam na siebie zbroję. Sztylet pojawi się w odpowiednim momencie, tego się bać nie muszę.

– Hejcia, siostro! – kiedy usłyszałam ten piskliwy głos, myślałam, że padnę na zawał! Arllisa była ze mną w Obozie od samego początku!

– No cześć, blondi. – zaśmiałam się. Blondynka stała w pełnej zbroi naprzeciw mnie, ale coś się zmieniło. Miała krótsze włosy i wyglądała tak, jakby codziennie biegała kilka kilometrów, potem ćwiczyła po kilka godzin. W jej oczach czaił się błysk, ale nie zwykły, bardziej niebezpieczny. Przy jej boku zwisał długi miecz.-Nie poznałabym cię, gdyby nie ten piskliwy głos.

– Ha. Ha. Ha. Zabawne. – wywróciła oczami i zaśmiała się – Słyszałaś gdzie mieszkam?

– Nie za bardzo. Kompletnie o wszystkim zapominam.

– Czyli jak zwykle. Jestem od Aresa, ale słuchaj najlepszego! Jestem też spokrewniona z Zeusem! Nie wiem jak to możliwe, ale moja mama musiała mieć wtyki u bogów. – zaśmiała się.

Zeus, Ares...

– Czy twoja mama może być herosem, albo mój tata? – spytałam. Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwym wzrokiem.

– Ten błysk w twoich oczach nie mówi nic dobrego. Masz hipotezę?

– Może twoja mama jest córką Aresa, lub Zeusa, a mój tata na odwrót. Sama słyszałaś, że jesteśmy spokrewnione od jednego z rodziców.

– Hmm... mogę zapytać mamę, a ty Gabriela. – puściła mi oczko, a z lasu dało się usłyszeć dźwięk rozpoczęcia bitwy o sztandar. – Lecimy!

Pobiegłyśmy do lasu, gdzie każdy czekał na swojej pozycji.

– Ja bronię strumyka, ty i kilka osób pilnujecie sztandaru. No już, leć! – krzyknęła gdy biegłyśmy. Ja zatrzymałam się i wzrokiem odnalazłam sztandar. Blondynki nie było już w polu mojego widzenia.

– Pora na niezłą zabawę. – mruknęłam pod nosem. Powietrze wokół mnie zawirowało i znalazłam się centralnie koło naszego sztandaru. Na około zrobiło się zimno i mrocznie, bardzo zimno bym powiedziała. Mroźny podmuch powietrza sprowadził do mojej dłoni sztylet.

– KIM SMITH! – rozległ się straszliwy pisk, który wstrząsnął całym lasem. Wiedziałam co to za odgłos. Katara pojawiła się w samym sercu strumyka. Miałam dobry wgląd, gdyż siedziałam na drzewie. – Gdzie ona jest!Mówić bo zabiję tego małego upiora!

– Kim jesteś wariatko?! – rzucił któryś z chłopaków od Hermesa. Katara zamachnęła się sztyletem, ale ja zeskoczyłam z drzewa. Demon spojrzał na mnie i upuścił sztylet.

– Nawet nie wierzyłam, że znów będę miała okazję cię zabić! – zaśmiała się szyderczo. Błagam, ona jest obrzydliwa.

– Hmm. Nie będziesz miała okazji zabić nikogo! – krzyknęłam i powolnym krokiem ruszyła w jej stronę. Słyszałam za sobą wiele pisków i krzyków obozowiczów, ale ignorowałam ich. – I uprzedzam, jeśli coś mu zrobiłaś, to nawet nie zdążysz powiedzieć słowa cierpienie bo zginiesz!

– Grozi mi dziecko, które już raz zabiłam!? – krzyknęła, a ja zatrzymałam się w pół kroku. – Dobrze słyszałaś! Żyjesz drugi raz tylko dzięki swojemu ojcu i jego głupocie! Wtedy na Long Island, nie wyszłaś na brzeg żywa! Wiem to dobrze!

– Kłamiesz! Jak to by było możliwe niby!? Daj sobie spokój i odejdź! – krzyknęłam, w tym samym momencie gdy poczułam, jak wkoło mnie robi się coraz zimnej. Trawa zamarzła, woda przestała płynąć, a z drzew spadał szron. – To nie jest możliwe! Żyję dzięki mojej klątwie! To ona sprawiła, że uciekłaś z zatoki na lata! Właśnie nauczyłam się ją kontrolować, i nie masz ze mną żadnych szans!

Machnęła ręką i ukazał się obraz z moich najgorszych wspomnień. Pożar mojego rodzinnego domu w Hiszpanii, wybuch bomby we Włoszech. Śmierć Austina, chłopaka kilka lat starszego ode mnie, wypadek moich dziadków. Mój wypadek w zatoce Long Island, porwanie Aleca.

– Widzisz, to wszystko stało się po tym, jak się urodziłaś! Klątwa pomogła mi cię wytropić. A ten chłopaczek, syn Hadesa. On nie jest mi już potrzebny. Wiem gdzie ty jesteś, więc mogę się go pozbyć!

– Nigdy więcej nie tkniesz nikogo, na kim mi zależy! To nie przeze mnie to wszystko! To ty jesteś demonem cierpienia! To ty sprowadziłaś na całą moją rodzinę plagę śmierci i bólu!

– A wiesz co?- – uśmiechnęła się szyderczo – Nawet teraz mogę zabić tego małego upiora. Co ty na to?

– Przecież chcesz mnie, nie jego?! – cisnęłam w nią sztyletem. Nie spodziewała się, nawet kiedy leciał nie odskoczyła. Wbił się jej w brzuch, aż po rękojeść. – Spróbuj tylko coś mu zrobić...

-CO TO, NA HADESA JEST!?-usiłowała wyciągnąć sztylet, ale on topił się pod jej dotykiem. – Czym ty rzuciłaś we mnie!?

– Klątwą lodu i cierpienia. Tak jak to nazwałaś! – uniosłam jedną rękę i wycelowałam ją w nią. Demon wił się z bólu.

– Nie możesz mnie zabić, bo wtedy i ty zginiesz!

– Cóż, przeżyłam tyle lat, że starczy mi już! I jestem pewna, że Achlys bardziej niż mną, zachwyci się tobą! – moja dłoń zacisnęła się w pięść i demon zmienił się w kupkę lodu, ale wcześniej krzyknęła coś, co zbiło mnie z tropu.

– To nie ja jestem tą, na którą tak powinnaś uważać. Dziecko bólu i miłości, które zniszczy cały świat!

I zniknęła, a ja opadłam bez siły na lodowatą ziemię.





Nowy rozdział!

Dam dam daram! W mediach macie piosenkę, przy której powstawał ten rozdział <3 Osobiście jestem  niej zakochana !

Mary Treaty -  Tylko_Another 

Witam drodzy herosi! Taki trochę zwariowany i długi xD 

Liczę na komentarze i gwiazdki!Rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu!

Miłego dnia kochani


EDIT: 29.12.2017

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro