Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I jest w końcu jakoś normalnie.

Nico POV's

Kiedy dziewczyny przestały się wyżywać na Leonie zdałem sobie sprawę, że ja potrafię się śmiać.Dziewczyny usiadły na kanapie i całą trójką zaśmialiśmy się.Jak za dawnych lat, znaczy czterdziestych.Leo siedział skulony pod drzwiami, które zostały zablokowane przez dziewczyny.One serio nie pozwolą mu się wymigać.

-Co wy zrobiłyście temu chłopakowi?-spytałem spomiędzy salw śmiechu.

-Ty się śmiejesz.Święto po prostu.-zaśmiała się Kim.Usiadła na oparciu kanapy i wzięła swój telefon, którym zaczęła się bawić.Popchnąłem ją lekko, przez co spadła na podłogę z hukiem.-Wal się, di Angelo.

-Święto, to by było, gdybyś ty na chwilę przestała gadać.-zaśmiałem się cicho.

Coś trzasnęło i drzwi były otwarte.No w sumie, syn Hefajstosa nie poradzi sobie z badziewnymi zamkami?Chyba jakieś żarty by były jakby nie rozwalił tego zamku.

-O nie!-Kora podskoczyła jak oparzona i ruszyła w stronę Valdeza.-NIE WYJDZIESZ!

Chłopak pisnął i wyskoczył z domku unikając przed małymi błyskawicami.Ja zaśmiałem się i pomogłem wstać zielonookiej.Oczywiście dostałem od niej po głowie i sam się przewróciłem.

-Ja ci pomagam, a ty mnie bijesz?Gdzie tu sprawiedliwość!?-pisnąłem i wstałem z podłogi.Wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku, z którego czuć było spaleniznę.Uu, kilka drzew było lekko nadpalonych, przez co chwiały się i bałem się, że oberwę w głowę.-Za kilkanaście minut śniadanie, i my mamy je ominąć przez tę dwójkę?Wolne mi żarty na poziomie Valdeza.

Usłyszałem cichy śmiech nastolatki.Córka Hebe szła dalej nie patrząc na mnie, ale śmiała się pod nosem.

-Z czego się śmiejesz?-spytałem.Nastolatka rzuciła mi spojrzenie zielonych tęczówek.Czasami się boję jak patrzy we mnie tymi szalonymi oczami.-Co się śmiejesz, pytam po raz drugi.

-Z ciebie i Kory.-spojrzała przed siebie.Zatrzymałem się w pół kroku.CO?!Dziewczyna stanęła niedaleko mnie i skrzyżowała ramiona na piersiach, przyglądając mi się uważnie.

-Czekaj, bo chyba nie rozumiem.Jak to ze mnie i Kory?Chyba ze mnie, albo z Kory.-powiedziałem podchodząc do niej.Cofnęła się gwałtownie, co bardzo mnie zdziwiło.-Co jest Kim?

-Nic, nic się nie stało.-dziewczyna poprawiła kosmyk włosów wystających jej z koka.-A pro po ciebie i Kory, to może jestem córką Hebe, a mnie Afrodyty, ale widać jak na siebie patrzycie.Chyba tylko kretyn by tego nie zauważył?-zaśmiała się lekko, a ja poczułem się niezręcznie.

Bardzo niezręcznie.

Bez słowa ruszyłem w kierunku wrzasków.Oni się tam po zabijają.Kim zaśmiała się i szła dalej za mną.Zza drzew wyskoczył płonący nastolatek.Pokręciłem z niedowierzaniem głową i usłyszeliśmy pisk.Z Kim wymieniliśmy spojrzenia i rzuciliśmy się biegiem w ich stronę.Kiedy tam dotarliśmy, doznaliśmy niemałego szoku.

-Pomożecie mi, czy będziecie tak stać jak słupy soli?-warknęła Kora, która wisiała głową do dołu zaplątana w siatkę.

-Tak, już idziemy.-odpowiedziała Kim, po czym zaczęliśmy rozplątywać siatkę.Kiedy córka Hebe rozplątała ostatni supeł, Kora spadła prosto na mnie.Czy ja zawsze muszę mieć pecha?

-Cześć!-zaśmiała się, po czym wstała.Dźwignąłem się z ziemi, a chwilę później dostałem piorunem w nogę.

-Ał!-krzyknąłem-A to za co?!

-Za to, że w latach trzydziestych się rozdzieliliśmy!I ja o mało nie zginęłam!-syknęła i zaczęła się do mnie zbliżać.Z jej ręki błyskały małe strużki elektryczności.-Za to, że ty wcześniej ogarnąłeś się, że jesteś w jakimś pieprzonym hotelu, w którym czas wariuje!I że o mnie zapomniałeś na tyle lat!

-Ej, straciłem wspomnienia, zaraz po tym jak zabito moją matkę!I to Zeus ją zabił!-warknąłem, i poczułem w sobie tonę gniewu, bo to był jej ojciec.-Wróciły, zaraz po tym jak znowu znalazłem Kim!A tak na poważnie, teraz jestem wściekły i załamany, bo jakieś wariaty porwały mojego brata!

Odwróciłem się i poczułem jak cały gniew ulatuje.Spojrzałem na ziemię, która już nie była płaska.Była w niej wielka szczelina, a trawa stawała się po woli wypalona.Usiadłem na ziemi i starałem się opanować.

-Nico, ja przepraszam.Nie wiedziałam.-Kora usiadła obok mnie, i spojrzała na mnie, ale ja odwróciłem się.Chciałem się podnieść, ale obie zagrodziły mi drogę.-Kim opowiadała mi o tym co potrafisz, ale to-Kora zamachnęła się ręką.-To przewyższa wszystko.Nie wiedziałam, że to mój ojciec zniszczył ci życie.Chcę cię za niego przeprosić.

-Dobra, trochę się wkurzyłem, ale już jest okay.Ja też przepraszam.-wyciągnęła do mnie rękę, którą uścisnąłem.Uśmiechnęła się, a w jej oczach coś zaiskrzyło.No w sumie, dziecko Gromowładnego.

-Czyli okay?-spytała córka Hebe.

-Tak.-odpowiedzieliśmy równocześnie, przez co niebieskooka zaśmiała się, a ja wysiliłem się na lekki uśmiech.

-Too, idziemy na śniadanie?-spytała Kim.Kiwnęliśmy głowami i ruszyliśmy w stronę Obozu.

Kim POV's

Przez tę dwójkę spóźniliśmy się na śniadanie.Brawa dla dziecka Zeusa i Hadesa.Ale no kurcze, słodko wyglądają kiedy idą tak koło siebie.Ugh, za dużo czasu gadałam z Piper tej nocy.Minął już prawie miesiąc odkąd zniknął Alec.

-Ej, Kora.-spojrzałam na dziewczynę.Ona się odwróciła i lekko uśmiechnęła.-Chciałabyś z nami jechać na misję?

-Jasne!-pisnęła po czym zaśmiała się lekko.-Kiedy i gdzie?

-Do Włoch, ale nie wiem kiedy dokładnie.

-Italia, ach no jest kawałek.Jutro wyruszamy.-powiedziała twardo dziewczyna.Uśmiechnęłam się tajemniczo, i przeniosłam kawałek przed nich.-Jak ty to...?

-Nie musimy martwić się o transport.-szturchnęłam dziewczynę, która stała jak wryta.-Nico potrafi tak, ale z cieniem!Gdzie idziemy?Jestem głodna.

-Jak za dawnych lat.-uśmiechnął się syn Hadesa.-Głodomór.

-Siedź cicho, szkielecie.-warknęłam machając przed jego twarzą moją dłonią.Złapał ją i lekko wygiął.-Ał, ał, ał!

-Sorry.Ale nie jestem szkieletem.-puścił moją rękę, i zaśmiał się.-Chociaż potrafię je wyciągnąć na ziemię.

-Jesteście przerażający.-szepnęła Kora, łapiąc się za głowę.Ruszyliśmy w stronę pawilonu jadalnego, cały czas się śmiejąc.Wpadłam na kogoś, i chwilę później miałam w buzi włosy.Błysk między włosach poznałam.

-Eveline?-spytałam retorycznie.-Hej!

-No cześć!-podniosła się córka Apolla.Ja sama też się podniosłam.-Czemu nie było was na śniadaniu?

-Mieliśmy...Mały wypadek.-zaśmiała się Kora.-Jestem Kora.Miło mi.

-Eveline.Ale kogo jesteś córką?-spytała nastolatka.

-Zeusa.Ty podobno jesteś od Apolla, tak?-spytała uśmiechając się lekko.

-Tak.-odparła trzynastolatka.-Idziecie coś zjeść?

-Tak.-odpowiedzieliśmy chórkiem.Co raz bardziej podoba mi się ten obóz.





Hejka herosi!

Wpadłam na pomysł, w którym wasza opinia jest ważna, więc proszę o komy!

Rozdziały będą krótsze, bo ostatnio dłuższe mi nie wychodzą. I będą się pojawiać co najmniej dwa razy w tygodniu :) 

Miłego dnia demigodsy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro