I jest w końcu jakoś normalnie.
Nico POV's
Kiedy dziewczyny przestały się wyżywać na Leonie zdałem sobie sprawę, że ja potrafię się śmiać.Dziewczyny usiadły na kanapie i całą trójką zaśmialiśmy się.Jak za dawnych lat, znaczy czterdziestych.Leo siedział skulony pod drzwiami, które zostały zablokowane przez dziewczyny.One serio nie pozwolą mu się wymigać.
-Co wy zrobiłyście temu chłopakowi?-spytałem spomiędzy salw śmiechu.
-Ty się śmiejesz.Święto po prostu.-zaśmiała się Kim.Usiadła na oparciu kanapy i wzięła swój telefon, którym zaczęła się bawić.Popchnąłem ją lekko, przez co spadła na podłogę z hukiem.-Wal się, di Angelo.
-Święto, to by było, gdybyś ty na chwilę przestała gadać.-zaśmiałem się cicho.
Coś trzasnęło i drzwi były otwarte.No w sumie, syn Hefajstosa nie poradzi sobie z badziewnymi zamkami?Chyba jakieś żarty by były jakby nie rozwalił tego zamku.
-O nie!-Kora podskoczyła jak oparzona i ruszyła w stronę Valdeza.-NIE WYJDZIESZ!
Chłopak pisnął i wyskoczył z domku unikając przed małymi błyskawicami.Ja zaśmiałem się i pomogłem wstać zielonookiej.Oczywiście dostałem od niej po głowie i sam się przewróciłem.
-Ja ci pomagam, a ty mnie bijesz?Gdzie tu sprawiedliwość!?-pisnąłem i wstałem z podłogi.Wyszliśmy i ruszyliśmy w kierunku, z którego czuć było spaleniznę.Uu, kilka drzew było lekko nadpalonych, przez co chwiały się i bałem się, że oberwę w głowę.-Za kilkanaście minut śniadanie, i my mamy je ominąć przez tę dwójkę?Wolne mi żarty na poziomie Valdeza.
Usłyszałem cichy śmiech nastolatki.Córka Hebe szła dalej nie patrząc na mnie, ale śmiała się pod nosem.
-Z czego się śmiejesz?-spytałem.Nastolatka rzuciła mi spojrzenie zielonych tęczówek.Czasami się boję jak patrzy we mnie tymi szalonymi oczami.-Co się śmiejesz, pytam po raz drugi.
-Z ciebie i Kory.-spojrzała przed siebie.Zatrzymałem się w pół kroku.CO?!Dziewczyna stanęła niedaleko mnie i skrzyżowała ramiona na piersiach, przyglądając mi się uważnie.
-Czekaj, bo chyba nie rozumiem.Jak to ze mnie i Kory?Chyba ze mnie, albo z Kory.-powiedziałem podchodząc do niej.Cofnęła się gwałtownie, co bardzo mnie zdziwiło.-Co jest Kim?
-Nic, nic się nie stało.-dziewczyna poprawiła kosmyk włosów wystających jej z koka.-A pro po ciebie i Kory, to może jestem córką Hebe, a mnie Afrodyty, ale widać jak na siebie patrzycie.Chyba tylko kretyn by tego nie zauważył?-zaśmiała się lekko, a ja poczułem się niezręcznie.
Bardzo niezręcznie.
Bez słowa ruszyłem w kierunku wrzasków.Oni się tam po zabijają.Kim zaśmiała się i szła dalej za mną.Zza drzew wyskoczył płonący nastolatek.Pokręciłem z niedowierzaniem głową i usłyszeliśmy pisk.Z Kim wymieniliśmy spojrzenia i rzuciliśmy się biegiem w ich stronę.Kiedy tam dotarliśmy, doznaliśmy niemałego szoku.
-Pomożecie mi, czy będziecie tak stać jak słupy soli?-warknęła Kora, która wisiała głową do dołu zaplątana w siatkę.
-Tak, już idziemy.-odpowiedziała Kim, po czym zaczęliśmy rozplątywać siatkę.Kiedy córka Hebe rozplątała ostatni supeł, Kora spadła prosto na mnie.Czy ja zawsze muszę mieć pecha?
-Cześć!-zaśmiała się, po czym wstała.Dźwignąłem się z ziemi, a chwilę później dostałem piorunem w nogę.
-Ał!-krzyknąłem-A to za co?!
-Za to, że w latach trzydziestych się rozdzieliliśmy!I ja o mało nie zginęłam!-syknęła i zaczęła się do mnie zbliżać.Z jej ręki błyskały małe strużki elektryczności.-Za to, że ty wcześniej ogarnąłeś się, że jesteś w jakimś pieprzonym hotelu, w którym czas wariuje!I że o mnie zapomniałeś na tyle lat!
-Ej, straciłem wspomnienia, zaraz po tym jak zabito moją matkę!I to Zeus ją zabił!-warknąłem, i poczułem w sobie tonę gniewu, bo to był jej ojciec.-Wróciły, zaraz po tym jak znowu znalazłem Kim!A tak na poważnie, teraz jestem wściekły i załamany, bo jakieś wariaty porwały mojego brata!
Odwróciłem się i poczułem jak cały gniew ulatuje.Spojrzałem na ziemię, która już nie była płaska.Była w niej wielka szczelina, a trawa stawała się po woli wypalona.Usiadłem na ziemi i starałem się opanować.
-Nico, ja przepraszam.Nie wiedziałam.-Kora usiadła obok mnie, i spojrzała na mnie, ale ja odwróciłem się.Chciałem się podnieść, ale obie zagrodziły mi drogę.-Kim opowiadała mi o tym co potrafisz, ale to-Kora zamachnęła się ręką.-To przewyższa wszystko.Nie wiedziałam, że to mój ojciec zniszczył ci życie.Chcę cię za niego przeprosić.
-Dobra, trochę się wkurzyłem, ale już jest okay.Ja też przepraszam.-wyciągnęła do mnie rękę, którą uścisnąłem.Uśmiechnęła się, a w jej oczach coś zaiskrzyło.No w sumie, dziecko Gromowładnego.
-Czyli okay?-spytała córka Hebe.
-Tak.-odpowiedzieliśmy równocześnie, przez co niebieskooka zaśmiała się, a ja wysiliłem się na lekki uśmiech.
-Too, idziemy na śniadanie?-spytała Kim.Kiwnęliśmy głowami i ruszyliśmy w stronę Obozu.
Kim POV's
Przez tę dwójkę spóźniliśmy się na śniadanie.Brawa dla dziecka Zeusa i Hadesa.Ale no kurcze, słodko wyglądają kiedy idą tak koło siebie.Ugh, za dużo czasu gadałam z Piper tej nocy.Minął już prawie miesiąc odkąd zniknął Alec.
-Ej, Kora.-spojrzałam na dziewczynę.Ona się odwróciła i lekko uśmiechnęła.-Chciałabyś z nami jechać na misję?
-Jasne!-pisnęła po czym zaśmiała się lekko.-Kiedy i gdzie?
-Do Włoch, ale nie wiem kiedy dokładnie.
-Italia, ach no jest kawałek.Jutro wyruszamy.-powiedziała twardo dziewczyna.Uśmiechnęłam się tajemniczo, i przeniosłam kawałek przed nich.-Jak ty to...?
-Nie musimy martwić się o transport.-szturchnęłam dziewczynę, która stała jak wryta.-Nico potrafi tak, ale z cieniem!Gdzie idziemy?Jestem głodna.
-Jak za dawnych lat.-uśmiechnął się syn Hadesa.-Głodomór.
-Siedź cicho, szkielecie.-warknęłam machając przed jego twarzą moją dłonią.Złapał ją i lekko wygiął.-Ał, ał, ał!
-Sorry.Ale nie jestem szkieletem.-puścił moją rękę, i zaśmiał się.-Chociaż potrafię je wyciągnąć na ziemię.
-Jesteście przerażający.-szepnęła Kora, łapiąc się za głowę.Ruszyliśmy w stronę pawilonu jadalnego, cały czas się śmiejąc.Wpadłam na kogoś, i chwilę później miałam w buzi włosy.Błysk między włosach poznałam.
-Eveline?-spytałam retorycznie.-Hej!
-No cześć!-podniosła się córka Apolla.Ja sama też się podniosłam.-Czemu nie było was na śniadaniu?
-Mieliśmy...Mały wypadek.-zaśmiała się Kora.-Jestem Kora.Miło mi.
-Eveline.Ale kogo jesteś córką?-spytała nastolatka.
-Zeusa.Ty podobno jesteś od Apolla, tak?-spytała uśmiechając się lekko.
-Tak.-odparła trzynastolatka.-Idziecie coś zjeść?
-Tak.-odpowiedzieliśmy chórkiem.Co raz bardziej podoba mi się ten obóz.
Hejka herosi!
Wpadłam na pomysł, w którym wasza opinia jest ważna, więc proszę o komy!
Rozdziały będą krótsze, bo ostatnio dłuższe mi nie wychodzą. I będą się pojawiać co najmniej dwa razy w tygodniu :)
Miłego dnia demigodsy!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro