Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chyba sobie żartujecie?

Kiedy się obudziłam poczułam lekki ból głowy, ale cóż, jako że dziś jest wtorek musiałam iść do szkoły, gdyż mięliśmy lekcje wychowawczą. Uszykowałam sobie ubrania, czyli tak zwany "pakiet startowy Kim Smith" składający się z czystej bielizny, czarnych lub białych skarpetek, najlepiej stopek, białej bokserki, czarnej koszulki z logiem zespołu, zawsze trochę większa niż być powinna i czarne rurki z przetarciami lub podartymi kolanami. Na Halloween zawsze podkradałam ciuchy Arllisy aby przebrać się za nią. Ubrałam się i uczesałam w koczka na czubku głowy i lekko wytuszowałam rzęsy. Ja się nie maluje, jedyna w klasie. NIGDY. Tak więc kiedy wstałam była godzina szósta trzydzieści, busa mam o siódmej dwadzieścia. Kiedy Jenny jedzie do pracy ja i Arllisa jeździmy busem do szkół, właśnie dziś był ten dzień.

Kiedy zeszłam na dół usłyszałam kłótnię taty z Jenny, dziwne powinna być już w pracy. No ale cóż, kiedy znalazłam się dość blisko przystanęłam aby usłyszeć dokładnie, gdy rozpoznałam słowa byłam bardzo zdziwiona.

– Gabriel, one nie mogą wiedzieć! Nie teraz.

– Jenny, zbliża się wojna, a dziewczynki muszą być gotowe aby poznać prawdę. Muszą wiedzieć, że są ze sobą spokrewnione nie tak jak sądzą! – usłyszałam jak blondynka schodzi na dół więc złapałam ją za rękę i usiadłyśmy pod drzwiami ich sypialni.Nie obeszło się bez zastawienia jej jadaczki bo cały czas nadawała. – Kiedy będziesz gotowa daj mi znać. One są pół ludźmi, półboginiami, tego się długo nie ukryje. Zwłaszcza po tym wypadku na Long Island kiedy najada próbowała porwać Kim.

Najada? Skądś znam to stworzenie, ale nie pamiętam skąd. No cóż... chwila moment! W tym samym momencie spojrzałyśmy się na siebie i wyszeptałyśmy równo "Półboginie?". No nieźle pokręcone. Kiedy znudziło nam się siedzenie tam poszłyśmy razem do kuchni.

– Jak myślisz, o co chodzi z tym, że jesteśmy jakimiś półboginiami? Gabriel chyba żartował, racja Kim?

Blondynka była ubrana w biały T-shirt i różowe spodnie. Miała swój makijaż, i sorry ale my jesteśmy spokrewnione?! W życiu!

– Nie wiem Arllisa, serio. Mój tata rzadko żartuje, tym razem też tak musiało być.

Rozmawiałyśmy spokojnie, kiedy mój telefon wyświetlił godzinę siódmą. Udałyśmy się na przystanek autobusowy w dość dobrych nastrojach. Bus przyjechał punkt dwadzieścia po siódmej, weszłyśmy do niego zajmując jakieś wolne miejsca, ja nawet nie zdążyłam się spojrzeć bo ktoś pociągnął mnie na siedzenie. Blondynka cicho się zaśmiała, ale usiadła naprzeciwko.

– Oj siedź cicho, blondi! – rzuciłam rozbawiona, na co obie roześmiałyśmy się.

Odwróciłam się i spostrzegłam obok siebie Aleca. Był ubrany jak zwykle, cały czas patrzył się w stronę okna z zamkniętymi oczami, dopóki nie wpadł mi do głowy pomysł. Z plecaka wyjęłam jedną z książek John'a Green'a "Gwiazd naszych wina" i przystawiłam mu pod nos tak blisko, że gdy tylko otworzył oczy pisnął tak głośno, iż kierowca go upomniał.

– CO CI ODBIJA KIM!? – pisnął jeszcze raz kiedy uciekłam na siedzenie Arllisy. – Chwila moment, wy razem i się nie kłócicie? To sen czy zaraz coś się stanie?

– Nie tyle na raz kolego. No nie jaka ja głupia. – blondynka walnęła się otwartą dłonią w czoło. – Zapomniałam ci powiedzieć Kim, od dziś chodzę z tobą do szkoły!

– Co?-pisnęłam na tyle cicho, że nie dostałam opieprzu od nikogo. – Czemu mi nie powiedziałaś?

– Dziś nie było okazji od kiedy Gabriel powiedział, że jesteśmy pół... – przerwałam jej przykładając do ust swoją rękę. Gdyby wzrok mógł mordować, już miałabym tu trupa.

Kim, nie ładnie tak komuś przeszkadzać.

Kiedy usłyszałam ten kobiecy głos w głowie, nie powiem, bardzo się przestraszyłam. Mam zwidy przez ADHD?

To nie zwidy, Arllisa miała powiedzieć Alecowi kim jesteście, prawda? Uświadom sobie, jesteś półboginią, córką boga lub bogini. Tak jak Arllisa lu inni z twoich znajomych, nie każdy, ale jednak. Ja jestem jedną z bogiń na olimpie, a nazywam się Hera.

Bogini? Olimp? Herosi? No okay, teraz jestem przerażona!

Hmm, czy jednak może się okazać że zwariowałam? Chyba wolałabym być szalona niż opętana. – Odparłam w myślach, królowa Olimpu. No nieźle.

Nie jesteś opętana. Powinnaś być szczęśliwa, mogłam prosić Atenę aby weszła ci do głowy. Hera musi wszystkim mieszać, niezła opinia co nie?!

No całkiem... zła? Okay, przepraszam ale idę do szkoły i nie chcę wylądować w wariatkowie.

Dobra, dobra. Będę cicho! Obiecuję! Nie będę ci nawet na lekcjach przeszkadzać.

Kiedy Hera skończyła ze mną... konwersować okazało się, że jesteśmy pod szkołą. Wyszłam z busa wraz z blondynką i Alekiem. Pod szkołą czekał Luke i jakaś dziewczyna, ruda jak kot na dachu sąsiedniego budynku, wredne to stworzenie jak diabeł. A wracając do dziewczyny, była wyższa ode mnie i miała burzę rudych loków. Zielone oczy połyskiwały z daleka i wesoło się uśmiechała.Kiedy mnie zobaczyła spochmurniała i pożegnała się z blondynem i odeszła.Podeszliśmy do Luke'a i się przywitaliśmy. Chłopcy odeszli po chwili, zostawiając mnie z Arllisą. Ruszyłyśmy do szkoły, gdzie opowiadałam jej o wszystkim.

Kiedy byłyśmy pod naszą klasą do matematyki, nigdzie nie widziałam chłopaków. Gdy wstałam z ławki moim oczom rzucił się chłopak którego w nocy poznałam, Nico. Podszedł do mnie i przywitał się.

 – Nie widziałaś mojego skretyniałego braciszka?-spytał i usiadł koło Arllisy, która zrobiła się cała czerwona i powiedziała, że idzie do łazienki. – Tak w ogóle, mamy mały problem, dlatego go potrzebuję. Błagam powiedz, że przyszedł do szkoły.

– Tak, Alec jest w szkole. A mogę wiedzieć, o co chodzi?

– Niech on ci powie! Ja nie jestem prezenterką wiadomości by wszystkich informować! – zaczęłam się śmiać z jego stwierdzenia. Po chwili zadzwonił dzwonek, ale nikt nie podejrzewał co on za sobą kryje. Nawet Nico.

~*~

Pierwsza lekcja, która zawsze była moją ulubioną, zmieniła swoje miejsce jako ostatnie. Czemu?Gdy siedziałam na lekcji, nikt, nawet nauczyciel się nie odzywał. To było bardzo dziwne. Kiedy to stało się przerażające usiłowałam, jako tako połączyć się z "Herą".

Halo, ziemia do Hery!Pomocy!

Co się stało, półbożku?

Nie mów tak do mnie!Mój nauczyciel dziwnie się zachowuje, może wiesz co się za tym kryje?

Nawet ja tego nie wiem. Aaaa, dobra zaczekaj, jednak wiem!

No nareszcie!

Milczenie. Chyba nie raczy mnie poinformować.

Czekaj, a o co pytałaś?

Zaliczyłam mentalnego facepalma. To jest bogi... okay, ja nic nie mówię. Nie chcę, no wiecie wylądować na wieki w Tartarze czy coś w tym rodzaju.

Dobra, żartowałam. I RADZĘ WIAĆ Z TEJ LEKCJI JAK NAJSZYBCIEJ!

Co?!

Potwory, a teraz spadam, Zeus się wkurzy jeśli ci coś powiem.To cześć półbożku!

No pięknie, tak więc spojrzałam na Aleca, rozmyślał nad czymś. Szturchnęłam go długopisem w bok, przez co się skrzywił i spojrzał na mnie.

 – Alec. Potwory. Wiejemy. – oznajmiłam ze stoickim spokojem, a on spojrzał na mnie jak na nowy motor (ma na nie fazę, jak ja na gofry). Wstał z ławki i razem podeszliśmy do Arllisy, chłopak podał nam ręce, nie wiem do czego to miało służyć, ale je złapałyśmy. Wcześniej wymamrotał pod nosem "co złego to nie ja, ja odpowiadam za nasze bezpieczeństwo." Pociągnął nas w najbardziej zaciemniony kąt klasy i wpadł w cienie, a my razem z nim.

~*~

Aktualnie siedzimy na kanapie w salonie mojego domu. Alec zdążył nam wytłumaczyć co zrobił, to była tak zwana "podróż cieniem", nie powiem, całkiem fajne.

Mój tata właśnie otworzył dom, słyszałam kluczyki w zamku. Wszedł do domu, i od razu wszedł do salonu. Spojrzał na nas, po czym usiadł na swoim fotelu.

 – Wiem o wszystkim Alec. Ale dziewczyny nie są jeszcze gotowe.

– Proszę pana, może mnie pan teraz wyrzucić, ale jak pan im tego nie powie to ja to zrobię! To Kim powiedziała mi o potworach.

– Tak, to prawda, ale ja sama o nich nie wiedziałam, zaufałam temu dziwnemu głosowi w głowie... – pożałowałam tych słów.

– Jakiego głosu? – spytali równocześnie tata i Alec.

– Kobieta, przedstawiła się dość dziwnie...

– Hera. – odpowiedział mój tata.

– Skąd wiesz?

– Jej nie wolno ufać Kim. Ale nie okłamała cię z tymi potworami.

– Powiedziała mi coś co już wiemy z Arllisą. Wiemy kim jesteśmy, tato. Tylko na początku nie chciałam w to wierzyć, ale kiedy Alec nas tu ściągnął uwierzyłam na sto dwadzieścia procent.

– Czyli tę rozmowę mam za sobą, a teraz musicie już jechać.

– Zabiorę je, proszę pana. Obóz Herosów jest dość daleko ale damy sobie radę.

– A gdzie to jest, tak dokładnie?

– Long Island, chyba wiesz gdzie to jest?

Wspomnienia. Tylko tyle mogę wam powiedzieć, że są złe.

Nigdy tam nie wracać.

Obiecałam sobie.

Muszę złamać obietnicę?

– Tak, wiem gdzie to jest. Znam nawet szybszą drogę tam, niż busami.

Kiedyś przez przypadek, jak byłam młodsza udało mi się coś niesamowitego. Potrafiłam podróżować po stanach bez żadnego środku transportu. Tata o tym nie wie, więc chciałam im to pokazać. Podałam im dłonie i kazałam się skupić na tym jednym miejscu, coś zawirowało i spowiła nas biel. Teleportacja jest dużo mniej męcząca, i nie trzeba wpadać na ściany.

Znaleźliśmy się w lesie. Drzewa, drzewa i jeszcze raz drzewa. Byliśmy dokładniej na wzgórzu, kiedy Alec spojrzał na jedno z drzew. Kiedy ja tam spojrzałam o mało nie zemdlałam.

– Czy to jest smok? – spał, ale i tak mówiłam dość cicho.

– Tak, dość przyjemny. Pilnuje obozu i drzewa Thalii. – wskazał ręką na sosnę, na której coś połyskiwało. – To jest Złote Runo, chroni nasz obóz. A teraz chodźcie na dół, Chejron na mnie czeka to pozna was przy okazji.

Tak zaczęła się nasz przygoda w Obozie Pół krwi.





Tak więc przychodzę dziś z trzecim rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Gwiazdki i komy podnoszą mnie na duchu i powodują, że szybciej napiszę 4 rozdział :D

Miłego popołudnia kochani.

Cya <3



EDIT: 29.12.2017

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro