ADHD i syn Hadesa, równa się nierozwiązana zagadka
Razem z NiCO siedzieliśmy w domku 13. AleCa gdzieś wywiało, gdyż miał jakieś "sprawy do załatwienia"
Yhym, Nico może oszukać, ale nie mnie! Pewnie poszedł do jakiejś dziewczyny od Afrodyty.
Tak więc, siedzieliśmy na tej jakże wygodniej kanapie i rozmawialiśmy. Opowiadał mi o tym, jak w latach czterdziestych przyjaźniliśmy się.
Podobno, raz jak chodziliśmy po włoskiej uliczce i śmialiśmy się. Po mimo wojny, my zawsze byliśmy weseli i rozbawieni. Chodziliśmy po tej uliczce i jedna ze starszych kobitek, seniora Binenti zaczęła na nas krzyczeć, że małe dzieci same po Włoszech się pałętają. My szybko czmychnęliśmy (dzięki mojej mocy teleportacji) do pięknej dzielnicy Włoch, mieszkali tam moi dziadkowie. Byli oni Amerykanami, którzy po pierwszej wojnie światowej wyemigrowali do Włoch. Ja mieszkałam w Hiszpanii, w Amerykańskiej dzielnicy Barcelony. Nico i Kora odwiedzali mnie tylko wtedy kiedy mogli, byliśmy zgraną paczką. Potem tata z dnia na dzień zdecydował, że przenosimy się na stałe do Ameryki. Nie chciałam się rozstawać z przyjaciółmi, ale tata nie chciał mnie słuchać.
Potem nie pamiętam już nic, tak jak i Nico.
Chłopak miał na sobie czarne spodnie z łańcuchem zamiast paska i tego samego koloru koszulkę z czaszkami. Jego wory pod oczami stawały się coraz bardziej ciemne, ale teraz był wesoły, co według opowiadań Aleca było niecodzienne.
– Bardzo się cieszę, że po tylu latach znowu spotkałem naszą małą Kim.
– Też się cieszę, a mogę cię o coś zapytać Nico? – spojrzałam na niego, z tego całego śmiechu nawet nie mógł opanować oddechu. Kretyn.
– Jasne-znowu się zaśmiał – Pytaj o co chcesz.
– Tylko... No kurde, człowieku opanuj się! Udusisz się ze śmiechu! Co poradzę, że jako dziecko byłam taka zabawna!
– Ty wpadłaś na jakiegoś psa i chciałaś go zjeść, myśląc że to hot dog! Jak mam się nie śmiać, dziewczyno byłaś niemożliwa!
– Ha. Ha. Ha. Co poradzę, że byłam takim boskim dzieckiem! Okay, teraz na poważnie.
Chłopak spojrzał na mnie, jakbym właśnie zrobiła coś niezwykłego. Założył ręce na piersi i oparł się o kanapę, aby wygodnie się rozłożyć. Oczywiście, zajął 3/4 kanapy, ale co tam...
– Dobra, co pragniesz wiedzieć, Kimberly?
– Nie. Mów. Do. Mnie. Kimberly. – zrobiłam obrażoną minę i usiadłam na podłokietniku kanapy, odwrócona tyłem do niego. Nie zdawałam sobie do tej chwili sprawy, jak dzieci Hadesa potrafią być sprytne i przebiegłe. Chłopak pociągnął mnie za koszulkę do tyłu, a jako że zajmował tyle miejsca, spadłam na podłogę. Musiałam zrobić coś głupiego, no wiecie ADHD, i pociągnęłam za jego koszulkę.Wylądował na mnie, a mój kręgosłup aż chrupnął. Chłopak nie był tak lekki, na jakiego wyglądał. Spojrzał na mnie i roześmiał się bardziej przygniatając mnie do ziemi.
– Nico, do cholery jasnej! Złaź ze mnie! – pisnęłam, gdyż wbił mi łokieć w brzuch, co nie powiem. Lekko bolało.
– Nie.
– Jak to, nie?!
– Nie zejdę z ciebie. To ty mnie pociągnęłaś, teraz cierp Smith. – zaśmiał się i mocno mnie przytulił, prawie dusząc.
– Okay, sam tego chcesz! – Wbiłam mu łokieć w żebro, w rezultacie spełzł ze mnie. Ja lekko się podniosłam, a moje plecy domagały się długiej drzemki i wygodnego łóżka.
– To za co?!
– Nie chciałeś ze mnie zejść po dobroci, to użyłam siły.Ciesz się, że cię nie kopnęłam. – uśmiechnęłam się do niego, a jego uśmiech od razu zmienił się w lekki niepokój. Zrobił się cały czerwony, a ja jako dobra przyjaciółka zaczęłam się z niego śmiać.
– Dzięki, miła jesteś.
– Haha, żebyś widział swoją minę, jak ci powiedziałam! Bogowie, myślałam, że zejdziesz na zawał!
Znowu się z niego śmiałam, co nie było zbyt rozsądne, gdyż chłopak zaczął mnie gilgotać po brzuchu. Teraz przesadził.
– ZŁAŹ ZE MNIE DI ANGELO! – pisnęłam mu prosto do ucha. Kiedy to zrobiłam złapał się za ucho i przewrócił na plecy. – No, i masz za swoje.
– Nie rób tak więcej, jak nie Alec się drze to ty!
– No widzisz, masz wspaniałe towarzystwo.. – zerknęłam na zegarek, który miałam na nadgarstku i stwierdziłam, że pora się czegoś dowiedzieć.
– Tak by the way Nico, może wiesz przypadkiem, kim jest moja matka?
– Nie, raczej bym pamiętał. Czekaj, możesz przywołać ten swój sztylet? – spytał lekko zdenerwowany. Ja skoncentrowałam się i poczułam jak zimny wiatr lekko muska moją twarz. Chwilę potem otworzyłam oczy, a w mojej dłoni spoczywał sztylet. Flor de hielo, kwiat lodu. Mroczny sztylet.
– Czy to jest zrobione z lodu? Kiedy się tutaj pojawił zrobiło się zimno. – spytał chłopak. – Mogę na chwilę?
Podałam mu sztylet, ale on go nie wziął do ręki, sztylet się roztopił. Jego oczy zrobiły się wielkości spodków od filiżanek.
– Jak to możliwe?Ty nigdy nie lubiłaś zimy, a co dopiero mieć nóż, który zmieni się w wodę, gdy ktoś oprócz ciebie go zechce złapać. Nie wydajesz się taka zimna jak Chione.
– Bogini śniegu?
– Taak, menda numer dwa w naszym świecie.
Ciekawe kto jest mendą numer 1, prawda kochaniutka?
Rany, znowu ty!?Jestem zajęta!
Już, już, nie denerwuj się malutka.
– No nie, jak ją spotkam, to ją uduszę. – mruknęłam dość cicho.Chłopak siedzący koło mnie, a jego wzrok mówił coś w stylu "what the fuck?"
– Kogo udusisz, heh?
– Nie ważne...Mam takie małe zadanie do wykonania.
Jestem boginią, nic mi nie zrobisz głuptasku.
No nie wytrzymam! Nie masz nic lepszego do roboty, jak uprzykrzać mi życie?
Nie wściekaj się, nie mam co robić. Zeus chodzi jak na szpilkach, bo jego córeczka wróciła!J ak ja jej nie znoszę!
Kto?
Caroline Rosa, córka mojego męża której, tak jak Thalii Grace, po prostu nie trawię.
Caroline...Rosa. KORA ROSA, prawda?
Nie wrzeszcz! To, że siedzę w twojej głowie, nie znaczy, że cię nie słyszę! Tak, to jest ona.
– Nico, mam małe pytanie.
– Słucham?Tylko nie wrzeszcz.
– Co się stało z tą drugą dziewczyną ze zdjęcia? No wiesz, Kora Rosa.
– Nie chcę o tym gadać.
– To bardzo ważne!Nico, może się okazać, że jest inaczej niż każdy sądzi!
– Kora zginęła w wybuchu bomby w swoim domu. Miała dziesięć lat, tyle co ja. Potem już wiele razy próbowano mnie zabić. Myśleliśmy że nie żyjesz, a jak się okazało Kora zginęła pierwsza.
– Chyba muszę ci coś powiedzieć. – opowiedziałam mu, o tym, że kontaktuje się ze mną Hera, o wszystkim co mi mówiła. Kiedy skończyłam mówić, zauważyłam że jego oczy robiły się mokre, ale uśmiechnął się.
– Czyli...Kora może przeżyła? – spytał cały czas patrząc na mnie uważnie. Tak jakby chciał zapamiętać każdy szczegół mojej twarzy. Kiwnęłam lekko głową i wstałam. Chłopak lekko się zdziwił, sama nie wiedziała co chcę zrobić, była dopiero siedemnasta, chciałam pochodzić po Obozie, coś sobie przypomnieć. – Gdzie idziesz?
– Chcę się przejść. Muszę to wszystko sobie przyswoić. Widzimy się na kolacji?
– Do kolacji.
Wyszłam. Ruszyłam przed siebie, znaczy się chciałam. Wpadłam na kogoś, i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że znam tę osobę. Była to Piper, ta sama którą poznałam w parku.
– Piper?
– Oj, nie poznałabym cię, Kim, prawda?
– Tak.Nie wiedziałam, że jesteś herosem.
– Tak, jestem.Miło mi tak oficjalnie ci powiedzieć, jestem Piper McLean, córka Afrodyty i grupowa domku numer dziesięć. – uśmiechnęła się poprawiając warkoczyka. – Wiesz co? Jesteś podobna do dzieci Afrodyty, może jesteśmy siostrami?
– Nie, nie. Nie jestem córką Afrodyty, tego jestem pewna na 100% .
– Och, szkoda. Fajnie by było gdybyśmy były siostrami. Wydajesz się być całkiem spoko dziewczyna.
Kiedy rozmawiałyśmy, z domku Hadesa wyleciał, DOSŁOWNIE wyleciał Nico z nastroszonymi włosami, które w niektórych miejscach lekko się podpaliły.
– JA GO UDUSZĘ! VALDEZ, JUŻ NIE ŻYJESZ IDIOTO! – krzyczał tak głośno, i nie patrzył pod nogi, bo potknął się o nas. Bogowie, jak się z niego idzie śmiać.
– Nico, spokojnie. Bo zapłoniesz jak Leo. – zaśmiała się Piper, na co chłopak wywrócił oczami.
– Tak w ogóle, cześć Piper, cześć znowu Kim.
– Taa, siemka. Co ci się stało kretynie. – roześmiałam się. Chłopak tylko klepnął mnie lekko w głowę, abym się opanowała. Niestety, nie poskutkowało.
-Cicho siedź dziecko!
– Jestem rok młodsza, kretynie! I to tak naprawdę nie jest dużo, staruszku!
– Nie śmiej się z nieg...CO POWIEDZIAŁAŚ!? – pisnęła kolorowooka. Oboje z Nico roześmialiśmy się.
– Tak, jest rok młodsza. Zarówno jest jedną z najstarszych osób w obozie.
– Wow, tego się nie spodziewałam.
– Nikt się tego nie spodziewał Piper. Tak w ogóle, gdzie jest Valdez?
– Pewnie w bunkrze 9, albo u Kalipso. – Dziewczyna wywróciła oczami wspominając o niej.-Wredna nimfa, wylała na mnie Colę wczoraj. SPECJALNIE! Menda numer trzy! Albo ex aequo pierwsze z Herą.
Aaa, teraz wiem kto jest pierwszą mendą świata. Haha.
Miłego dnia herosi! Wita was nowy rozdział mojej książki!
Mam nadzieję, że zostawicie jakieś miłe komentarze i gwiazdki. Wiecie jak to miło zobaczyć, że ktoś lubi waszą książkę?Milutko :3
Bye, nowy rozdział niedługo!
EDIT: 29.12.2017
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro