XXII
×××
Przyjął go dość głęboko. Zacząłem wyciągać go całkowicie i wkładać do samego końca. Powtórzyłem tę czynność jeszcze parę razy, by później dołożyć kolejnego palca. Cały czas obserwowałem jego twarz, by w razie czego zareagować.
– W-więcej – usłyszałem po chwili rozciągania go. Na moja twarz od razu wleciał uśmieszek. Boże, właśnie kogoś takiego szukałem. Dołożyłem kolejnego palca, otwierając go na mnie.
Gdy jego jęki zaczęły się coraz bardziej nasilać, wyciągnąłem z niego palce i rozsmarowałem grubą warstwę lubrykantu na swoim penisie.
– Gotowy, kochanie? – spytałem, napierajac swoją męskością na jego dziurkę.
– Bardziej gotowy nie będę. – Zaśmiał się, ale po chwili jego mina wykrzywiła się w grymasie, gdy zacząłem w niego wchodzić.
– Wiem, boli... ale niedługo przestanie – westchnąłem, wchodząc w niego dalej.
– P-przestań – zapłakał, łapiąc mnie za ramię. Westchnąłem cicho, nie przerywając swojej czynności.
–Już, kochanie – szepnąłem. – Wszedłem cały. Nie płacz, proszę – szepnąłem, wycierając jego łzy. Cholera, tak ciężko było mi patrzeć na niego w takim stanie.
Oddychał ciężko, patrząc na mnie. Uspokoił się po paru chwilach. Pocałowałem go, tym samym go rozpraszając i wycofując sie z niego, kiedy poczułem, że się rozluźnia. Wykonałem pierwszy ruch do przodu, przez co szatyn krzyknął z bólu.
– Zaraz przestanie... obiecuję – szepnąłem.
–T-to dildo, aż tak nie b-bolało. – Zaśmiał się nerwowo. Parsknąłem, rozszerzając jego uda, które nieświadomie zaczął załączać, uniemożliwiając mi ruchy.
– Widocznie nie jest dobre – odparłem, przyspieszając powoli. Cholera, był taki ciasny.
Jęknął niespodziewanie, więc wiedziałem, że trafiłem w jego prostatę.
– Kochanie i jak sie cz-czujesz? – jęknąłem, wykonując ponowny ruch.
– N-nie przestawaj – jęknął, zaciskając dłonie na pościeli.
– Dla ciebie wszystko – powiedziałem, przyspieszając swoje ruchy, przez co ciągle trafiałem w jego punkt. Jego jęki stawały się coraz głośniejsze. Uśmiechnąłem się, odchylając głowę do tyłu.
– Jesteś taki ciasny... taki idealny, koteczku – jęknąłem, kładąc jego nogi na moje ramiona i wchodząc w niego szybko.
Louis odwrócił głowę w bok, zaciskając się na mnie. Ręką sunął do swojego penisa, pewnie chcąc się dotknąć.
– Nie ma dotykania. Dojdziesz bez tego – wysapałem, łapiąc jego ręce.
– T-tatusiu – jęknął, przyciągając mnie do brudnego pocałunku.
Zamruczałem cicho, oddając niechlujnie pocałunki. Cholera, jak ja to dawno robiłem.
Przegryzłem mu wargę, opierając czoło o jego obojczyki, zaczynając zwalniać i robić o wiele głębsze i dokładniejsze ruchy.
– T-tatusiu... j-ja... blisko – wyjąkał szatyn, wygijając sie w łuk. Mogę na to patrzeć codziennie.
– Dojdziesz dla mnie, dziecinko? – wysapałem, podnosząc się i zaczynając pieprzyć go strasznie mocno.
Pokiwał tylko głową, a ja czułem, jak zaczyna się na mnie zaciskać. Cholera. Jęknął głośno, kończąc na naszych brzuchach.
– Moje maleństwo... dzielny chłopiec.
Wykorzystywałem jego wnętrze jeszcze chwilę.
– M-moge dojść w tobie? – wysapałem, czując zbliżający się koniec.
– T-tak... – szepnął, kładąc swoje ręce na moich lokach i ciagnąc je.
Westchnąłem głośno, rozlewając się w nim. Chwilę jeszcze przeciągnąłem swój orgazm. Zmęczony opadłem na niego.
To było coś.
– Wyjdź ze mnie – jęknął, gdy ruszyłem biodrami. Przewróciłem oczami, wykonując jego polecenie.
•••
Obudził mnie delikatny dotyk na plecach. Czyjaś ręka gładziła mnie lekko, odkrywając moje ciało.
– Dzień dobry, skarbie – powiedział zachrypnięty głos Harry'ego.
– Nie chcę jeszcze wstawać – westchnąłem ciężko, odwracając się w jego stronę i lekko syknąłem, czując pieczenie i ból.
– Wszystko w porządku? – spytał, patrząc na mnie przestraszony.
– Tak, to przecież normalne – mruknąłem, wtulając się w jego ciepłe ciało.
– Wiem... –westchnął cicho. – Dziś będzie kara, wiesz o tym? – spytał.
– Dzisiaj? – Spiąłem się momentalnie. – Jestem obolały – jęknąłem, chcąc go jakoś zmiękczyć.
– Dobrze... Ale i tak cię ona nie ominie –odparł, macając mój tyłek.
– A za co ta kara? – powiedziałem, wypinając się bardziej. Jego dłoń rozluźniała mnie i dawała lekką ulgę.
– Za twoje zachowanie i pyskowanie mi. – Zachichotał. – Cholera, twój tyłek to cudo –sapnął.
– Twój kutas to cudo. – Zaśmiałem się, łapiąc za niego.
– Louis – jęknął głośno, patrząc się na mnie.
– Coś nie tak, tatusiu? – zapytałem, puszczając jego męskość i zacząłem jeździć palcami po jego podbrzuszu.
– Dobrze wiesz, że z rana mam poranną erekcję – sapnął, odwracając nas tak, że byłem pod nim.
– Tak, wiem. Jak każdy chłopak, którym, tylko przypominam, też jestem – westchnąłem, czując jego erekcję wbijającąsię w moje nagie udo.
– Zrobimy coś z tym faktem? – spytał, przygryzając moje ucho.
– No nie wiem. – Udałem, że się zastanawiam. – Możemy, jeśli odpuścisz mi karę – zaproponowałem, patrząc na niego.
– Dobra – odparł cicho.
– Naprawdę? –zapytałem z nadzieją.
– Tak, kochanie – powiedział z uśmiechem.
– W takim razie ci pomogę. – Uśmiechnąłem się, całując go po szyi.
– Moje maleństwo – powiedział, ściskając mnie za tyłek.
– N-nie – szepnąłem, zabierając jego ręce, czując lekki ból. – Ja ci pomogę, a nie mój tyłek.
– Wiem... Po prostu lubię go macać – powiedział.
– Więc co chcesz, żebym zrobił? – zapytałem nieśmiało, spoglądając na niego.
– Zostawiam to tobie – odparł.
Oplotłem go nogami, przyciskając bardziej do siebie i swojego krocza. Jęknąłem cicho, gdy zaczął robić kółka na mnie.
– H-Harry – westchnąłem. – Zejdź ze mnie, to ci p-pomogę.
– Już, skarbie – powiedział, schodząc ze mnie.
Popchnąłem go lekko do tyłu, siadając na jego udach.
– Co planujesz? – spytał.
– Coś przyjemnego, tatusiu – odparłem, cmokając go w usta.
Usadowiłem się troszkę wyżej, na jego biodrach. Złapałem mojego penisa wraz z jego i przejechałem po nich dłonią.
– Kurwa – sapnął, patrząc na mnie.
Zacisnąłem bardziej pięść, dając nam o wiele większe doznania. Poruszałem się na jego miednicy, dając sobie, jak i mu, pożądane tarcie. Widok, jaki miałem przed sobą, był nie do opisania.
Harry, ściskając moje biodra, przeniósł swoje dłonie na moje, równocześnie pomagając mi. Nadal sobie rytm, kładąc swoją rękę na mojej i masturbując nas obu jednocześnie.
– Skarbie... To takie dobre... – wyjęczał loczek, przymykając oczy.
– T-tatusiu – jęknąłem, gdy zataczał kciukiem kółka na mojej erekcji.
Zrobiłem to samo, co on. Zarumieniłem się wściekłe, gdy chłopak przeniósł swój kciuk do moich ust, niemo każąc mi wziąć go do ust i posmakować samego siebie.
Uchyliłem usta z jękiem, gdy ścisnął mój tyłek. Puścił nasze erekcje, ciągnąc mnie na siebie. Czułem jego męskość, ślizgającą się po moim wejściu.
– Co kochanie, powtóreczka? – spytał cicho, patrząc na moje ruchy.
– N-nie dam rady – wysapałem, wiedząc, że moje wnętrze jest teraz wyjątkowo wrażliwe.
– Szkoda. – Westchnął, podnosząc mnie tak, bym otarł się o niego.
Już miałem mu odpyskować, gdy ponownie przeniósł dłonie na nasze męskości, szybko poruszając nadgarstkiem. Oparłem czoło o jego obojczyki, czując zbliżający się koniec.
– Dać ci dojść? – spytał, kiedy czułem, że zaraz dojdę.
– P-proszę, tatusiu – jęknąłem, próbując z całych sił nie skończyć, gdy jego ruchy dalej były intensywne.
– Jak bardzo tego pragniesz? – spytał, przyśpieszając ruchy.
– B-bardzo – sapnąłem, łapiąc za jego nadgarstek.
– No dobrze, możesz dojść – odparł, samemu dochodząc z cichym jękiem.
Kiwnąłem głową i rozlałem się na jego brzuchu, gryząc się w rękę, żeby żaden krzyk się ze mnie nie wydobył.
– To co, idziemy się myć? – spytał, głaszcząc mnie po włosach.
– Tak. – Zaśmiałem się, gdy mnie podniósł i zaniósł do łazienki.
×××
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro