Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- Rozdział 26 -



Pov: Węgry

Ostatecznie trochę przybity całą sytuacją i jej zakończeniem postanowiłem wyjść z domu na krótki spacer i pomyśleć o wszystkim co miało miejsce chwile temu. W locie złapałem tylko swoje czarne trampki i wyszedłem z domu nie patrząc już nawet za siebie.

Byłem oddalony od domu już całkiem spory kawałek, nie myśląc już nawet w którą stronę poszedłem, podniosłem głowę do góry i naglę zorientowałem się że znajduję się na jakimś totalnym pustkowiu. Nie wiedziałem gdzie jestem, a sama myśl tego że nie znam drogi powrotnej przyprawiała mnie o dreszcze. Czułem się poddenerwowany i winny samemu sobie. Było trzeba panować nad swoimi emocjami, znowu to one przejęły nad tobą kontrolę i teraz znajdujesz się w takiej chujowej sytuacji.. Nagle przede mną pojawił się długi brukowy chodnik którego końca nie było widać. Cholera, muszę poszukać jakichkolwiek ludzi, chociaż na horyzoncie brak żywej duszy, tak jak postanowiłem tak zrobiłem.

                              ***

Po jakimś czasie w końcu zrobiło się ciemno, a ja nadal nie wiedziałem jak wrócić, nawet nie zabrałem ze sobą telefonu aby móc się z kimś skontaktować. Jestem idiotą, po prostu głupim idiotom.
Ale cóż, czasu już nie cofnę, może tu zdechnę z pragnienia albo jakiś krasnal mnie kopnie.
Uśmiechnąłem się w myślach po czym mój wzrok skierował się na chodnik.

Od czasu kiedy Polak znowu z nami mieszka, ze mną dzieje się coś dziwnego, jakoś nie umiem wytłumaczyć tego w jakiś normalny sposób, po prostu, zmieniłem się. Czasem mam wrażenie że śnie a kiedy się obudzę, jego nadal z nami nie będzie. Lekko posmutniałem, wcale nie chciałem aby chłopak znowu nas zostawił na tyle lat, jest dla mnie kimś ważnym, ważniejszym niż nawet sam przyjaciel..

Zamknąłem oczy i właśnie poczułem jak na kogoś wpadam. Siła uderzenia była tak duża iż przewróciliśmy się razem do tyłu. Pozostając przez moment w dziwnej pozycji szybko usiłowałem wstać jednak ciężar tej osoby delikatnie mnie ograniczał.

- przepraszam, czy mógłbyś ze mnie zejść.- westchnąłem zażenowany całym zajściem.

- Oh wybacz, wszystko w porządku?- zapytał mnie nieznajomy głos. Chociaż przez moment miałem wrażenie że gdzieś już go słyszałem. Zrezygnowany całym zajściem przetarłem oczy i spojrzałem na osobę która wyciągała ku mnie swoja dłoń.
Teraz dopiero zorientowałem się z kim mam tak naprawdę do czynienia.

Rumunia.

Dawno nie widziałem tego chuja, skąd on się tu w ogóle wziął? Myślałem że mieszka z zupełnie innym miejscu.. Posępnym wzrokiem spojrzałem w brukowy chodnik lekko ściskając materiał swojej czarnej bluzy. Dlaczego musiałem wpaść akurat na niego?
Wstałem bez pomocy chłopaka a on widząc to zabrał swoją dłoń, przypatrując mi się uważnie.
Szczerze, nie przepadam za nim mamy za sobą pewne spory z przeszłości a poza tym jest denerwujący.

Westchnąłem i miałem już go wyminąć kiedy zorientowałem się że tak naprawdę to nie wiem nadal gdzie jestem, a on jest jedyną osobą która może mi pomóc. Ugh cholera, dlaczego akurat on?

- Węgry, dano cię nie widziałem.- Odezwał się nagle nie odwracając się w moim kierunku. Jego głos był łagodny, jakby to co stało się przed chwilą w ogóle nie miało miejsca.
Mężczyzna odwrócił się w moim kierunku a ja zrobiłem to samo.
Chłopak był wyższy ode mnie, miał na sobie czarną bluzę i spodnie. Przyznam że trochę się zmienił przez te 5 lat od zaginięcia Polaki.
Wyglądał jakoś bardziej dojrzale?..

- Co się tak lampisz, zakochałeś się czy co? - powiedział uśmiechając się od ucha do ucha. Lekko poczerwieniałem ze złości nie komentując ani jednego pieprzonego słowa które przeszły przez jego usta.

- Oh~ daj spokój tylko żartowałem!. - poklepał mnie po ramieniu śmiejąc się pod nosem. - A poza tym, co ty tutaj robisz?- zapytał.

- spaceruje idioto, nie widzisz?- warknąłem ale on ponownie tylko się zaśmiał, nawet nie wiecie jak bardzo przyjebałbym mu w tą jego irytującą mordę, ale nie mogłem po prostu tak się na niego rzucić więc tylko zacisnąłem swoje pięści i wpatrywałem się w niego wzrokiem nienawiści.

- jejku Węgry spokojnie, przeprowadziłeś się tutaj czy co?- uspokoił się.

- nie twój pieprzony interes.- odpowiedziałem bez zastanowienia, a uśmiech znikł z jego twarzy.

- czyli nie da się z tobą normalnie porozmawiać, co?- przewrócił oczami i po prostu udał się w jakimś kierunku zostawiając mnie tu na pastwę losu. W tym momencie zorientowałem się że straciłem ostatnią szansę jaką dał mi los aby wrócić jakimś sposobem do domu.
Podirytowany podszedłem do niego szybkim krokiem i złapałem za nadgarstek.

- dobra wiem że to będzie głupie, i w cale nie chciałbym prosić cię o pomoc, ale zgubiłem się i nie wiem jak wrócić do domu. - powiedziałem odwracając zawstydzony wzrok. To było naprawdę żałosne ale coś podpowiedziało mi że muszę to zrobić.

On przez chwilę wpatrywał się na mnie jak na debila ale po chwili posłał mi delikatny uśmiech.
- czyli mieszkasz tu od niedawna, domyślałem się. - zaśmiał się na co ja przewróciłem wzrokiem, widząc moją reakcję chłopak tylko bardziej się nakręcił. - dobrze węgierku pomogę ci wrócić do domkuu, tylko się nie popłacz.- powiedział to jak do jakiegoś zabeczanego bachora który zgubił się w supermarkecie, na co mnie momencie zalała fala ogromnej irytacji. Słysząc jak chłopak śmieje się coraz głośniej,  nie wytrzymalem ani chwili dłużej i wyjebałem mu w tą jego krzywą mordę.

- Ał! To bolało!- oburzył się chwytając za swój policzek.
- zasłużyłeś sobie.- warknąłem próbując nie patrzeć w jego oczy, jakoś przez to czułem się niekomfortowo.

- chociaż byś przeprosił!- oburzył się.
- nie będę przepraszał jakiegoś dupka który robi sobie żarty w najmniej odpowiednim momencie! Mam dosyć już tego dnia chce po prostu wrócić do domu. - wypowiedziałem rozpaczliwie mając już po dziurki w nosie cała jego osobę.
- przepraszaj albo ci nie pomogę!- zawiesił ręce na ręce i posłał mi zadziorny uśmiech.
- ty sobie kurwa chyba żartujesz zjebie pierdolony?.- pomalowałem skroń z bezsilności.
- przepraszaj.- warknął. Przewróciłem oczami i najciszej jak tylko mogłem wykonałem jego polecenie.
- przepraszam.- spuściłem wzrok w chodnik.
- nie słyszałem.- jego uśmiech poszerzył się bardziej.
- zapierdole cie kiedyś, obiecuje.- warknąłem grożąc mu palcem jednak po chwili wziąłem jeden, głeboki wdech starając się opanować.
- dobra, już dobra niech już będzie. To opisz mi jak mniej więcej wygląda miejsce w którym mieszkasz.- przyznał.
- *opisuje miejsce * ( autorka jest leniwa (*) )
- oh, chyba wiem gdzie to.- przyznał po mojej wypowiedzi.
- Całe szczęście, dobrze to chodźmy już.- uspokoiłem się i bez słowa ruszyliśmy w drogę.

***

Przez większość drogi szliśmy w milczeniu. Mówiąc szczerze czułem się nadal niekomfortowo w jego obecności. Całe szczęście że chłopak nie zaczynał rozmowy tylko szliśmy w milczeniu, naprawdę nie miałem ochoty z nim rozmawiać, pewnie znowu zacząłby robić sobie ze mnie żarty czy inne takie. Idiota, już chyba zapomniał o wszystkim co zrobił..
Przy okazji nie wspominałem ale Rumunia to mój były. Naprawdę głupio mi przy nim teraz przebywać wiedząc co kiedyś nas łączyło. Stąd moja niechęć do tej osoby. Patrząc na niego kątem oka przypominały mi się te wszystkie chwile które wspolnie spędziliśmy, tyle czasu zmarnowałem na tego człowieka, szczerze, wolałbym być już martwy niż o tym pamiętać.

Wypuściłem delikatnie powietrze ze swojej klatki piersiowej kiedy zauważyłem że mężczyzna ukradkiem się we mnie wpatrywał. Wyglądał na zamyślonego, jednak postanowiłem to zignorować, juz szczerze nie obchodzi mnie co on tam sobie myśli.

Po kolejnych 15 minutach zacząłem poznawać otoczenie dookoła mnie, wiec bez problemu mogłem już dotrzeć na własną rękę do mojego domu.
Poinformowałem o tym Rumunię ale on upierał się że będzie ze mną do samego końca.
Wzruszyłem ramionami chociaż chciałem aby zostawił mnie już w spokoju.

- Już nie potrzebuje twojej pomocy, możesz zostawić mnie samego? - bezskutecznie go błagałem na co on nic nie opowiadał tylko uśmiechał się pod nosem.
Wymamrotałem podirytowany coś we własnym języku i odwróciłem niezadowolony głowę w innym kierunku.

- piękna dzisiaj noc, nieprawdaż?..- odezwał się nagle podnosząc głowę w górę.
Milczałem.
Mężczyzna obok mnie westchnął i spojrzał się na mnie zmęczonym wzrokiem pomieszanym ze smutkiem.

- wiem że mnie nienawidzisz. - przyznał.
- no w końcu mózgu używasz, brawo. - odpowiedziałem mu zgryźliwie klaskając w ręce. Rumunia westchnął i kontynuował.

- przepraszam. - przyznał ze skruchą na co ja wybuchłem głośnym parsknięciem.
- przepraszam?? Żartujesz prawda?? Hahhaha- zacząłem śmiać się w głos.-
Wykorzystałeś mnie idioto, wykorzystałeś wszystko co dla ciebie robiłem, i ty po tym wszystkim, śmiesz mi jeszcze mówić „ przepraszam", myślisz że zwykłe przeprosiny zbawią cały świat? jesteś po prostu żałosny.- powiedziałem zdenerwowany, nie zauważając przy tym że stoję już pod własnym domem.

- wiem, ale ja.. żałuje, bardzo żałuje. Chciałbym to naprawić, Węgry, proszę daj mi drugą szansę..- podszedł do mnie i objął mnie mocnym uściskiem. Próbowałem się wyrwać ale chłopak był ode mnie silniejszy.

- puszczaj mnie!- warknąłem a w moich oczach pojawiły się łzy. Nagle przypomniały mi się wszystkie wspólne wspomnienia związane z Rumunią. Te wszystkie randki w parku lub kawiarni, wspólne wieczory, pierwszy pocałunek z nim.. wszystkie moje starania, zabieganie o to aby był szczęśliwy, chciałem dla niego jak najlepiej a on bawił się moimi uczuciami, nie obchodziło go to co dla niego robiłem. Nic nigdy dla niego nie znaczyłem, byłem dla niego tylko jedna z wielu opcji..Jaka szkoda ze zrozumiałem to odrobinę za późno.

- Jesteś dla mnie martwy. - powiedziałem z martwym spojrzeniem jednak  łzy samoistnie spłynęły mi po policzkach.
Wyrwałem się z jego objęć i wbiegłem do swojego domu. Nie patrzyłem za siebie, zatrzasnąłem drzwi za sobą i zjechałem po nich delikatnie chowając głowę w kolanach. Starałem się płakać najciszej jak tylko mogłem aby nie obudzić domowników, jednak nie za dobrze mi to wychodziło bo co chwilę musiałem zaczerpnąć oddechu.
Przez zapłakane oczy spojrzałem na zegar ścienny na którym właśnie wybiła 2:46
Nie miałem pojęcia jakim cudem minęło tyle czasu od czasu mojego wyjścia z domu ale za bardzo nad tym się nie zastanawiałem.
Ponownie z bezsilności zakryłem twarz rękami ściskając zęby najmocniej jak mogłem aby nie wydać z siebie ani jednego dźwięku, jednak po kilku minutach topiąc się we łzach usłyszałem jakiś szmer przede mną.
Podniosłem głowę i o mało co nie odleciałem na zawał.
Przede mną stała wysoka postać okryta mrokiem pomieszczenia, dlatego trudno było rozpoznać kim jest ta „ tajemnicza" osoba. Chociaż bardziej zastanawiało mnie jakim cudem ten ktoś pojawił się tutaj przede mną praktycznie bezszelestnie, nie wydając z siebie żadnego chodźmy najmniejszego dźwięku.
Szybko otarłem łzy nadal znajdując się w tej samej pozycji.
Nagle przez małe okienko od drzwi przedostało się światło padającego księżyca, przez co mogłem dowiedzieć się kim jest ta osoba stojąca przede mną.
Ku mojego zdziwienia był mi to dobrze znany mężczyzna o blond włosach i bladej jak płatek śniegi twarzy.
- Co ty tu..- szepnąłem przerywając swoją wypowiedź.  
Jakoś szczególnie nie powinna mnie zaskoczyć nieodziewana wizyta chłopaka.
Polak był nocnym Markiem, bardzo rzadko spał praktycznie że nigdy, co często zastanawiało mnie jak w ogóle mężczyzna jest do tego zdolny. Dodatkowo jego wyćwiczony do perfekcji zmysł słuchu doprowadził go właśnie do mnie.
A teraz przeszywał mnie wzrokiem od stóp to głów, a jego blond włosy delikatnie opadły na jego bladą twarz.. 

Pojedyncza łza ponownie spłynęła po moim policzku, a ja w tym momencie starałem się nie patrzeć w jego błękitno-szare oczy.
Mężczyzna widząc to, uklęknął przede mną i zbliżył swoja twarz do mojej. Wszystko dookoła zwolniło a to co działo się w tym momencie trwało wiecznie. Czułem jego spokojny oddech na mojej szyji kiedy nagle chłopak ujął mój podbródek i otarł smutną łzę z mojego policzka. Polak w tym momencie stał się dla mnie ogromnym ukojeniem, co skutkowało że powoli zatracałem się w jego zapachu wody kolońskiej w połączeniu z zapachem papierosów. Wziąłem nie równy oddech odwracając swoją twarz w innym kierunku. Nie chciałem aby widział że płaczę, było to dla mnie trochę żenujące. Próbowałem się uspokoić jednak cały czas czułem jakby coś rozdzierało moje serce na milion kawałków, jedyne co mnie w tym momencie ratowało to tylko jego wzrok, patrzą się mu w oczy ta cała boląca dziura w moim sercu sklepiała się w jedną całość.

Naglę chłopak chwycił mnie i bezproblemowo wziął na ręce, pewnie domyślał się że jestem za bardzo wyczerpany aby samemu dostać się do naszego pokoju na następnym piętrze. Po chwili znajdowaliśmy się w naszym pokoju w którym była zapalona mała lampka nocna. Mężczyzna położył mnie na wygodnym łóżku po czym ściągnął ze mnie bluzę zostawiając mnie w samej czarnej koszuli i krótkich spodniach.
Polak przykrył mnie kołdrą i pogłaskał mnie po policzku nadal nie odzywając się ani słowem. Po krótkiej chwilo wyprostował się patrząc na mnie.

- zostań ze mną.- wyszeptałem
Chłopak chwilę stojąc w bezruchu po dosłownej chwili wykonał moje polecenie.
Usiadł na łóżku zaraz obok mnie i wpatrywał się we mnie spokojnym wzrokiem czekając na to co może się za chwilę wydarzyć.
Chwyciłem go za rękę i szarpnąłem zmuszając go przy tym aby położył się zaraz koło mnie.
Teraz byliśmy skierowani do siebie twarzami. Jego oczy bez przerwy wpatrywały się w moje, były tak hipnotyzujące że mógłbym zatracać się w nich każdego dnia bez przerwy. Swoją dłonią delikatnie przejechałem po jego twarzy odgarniając z niej trochę włosów.
Podniosłem lekko brew widząc że na jego bladych policzkach pojawił się delikatny odcień różu.
- Uroczo wyglądasz kiedy się rumienisz.- wymamrotałem nie kontrolując już tego co mówię.
Niepewnie spojrzałem na Polskę powoli uświadamiając sobie co przed chwilą do niego powiedziałem. On w ciąż przeszywał mnie wzrokiem jednak w tym wszystkim doświadczyłem rzadkiego widoku Polaka z ciepłym uśmiechem na twarzy..Wydawał się wtedy taki delikatny i kochany, chciałem z chęcią zatopić się w jego ustach aż nam obu skończy się powietrze. Moje policzki zmieniły kolor na różowy, miałem słabość do tego kiedy chłopak się uśmiecha..zwłaszcza że robi to bardzo rzadko. Delikatnie przysunąłem twarz bliżej niego.
W tym samym momencie poczułem jak jego ręka oplata się dookoła mojego brzucha.
- Chciałbym aby ta chwila trwała wiecznie..- pomyślałem uśmiechając się i po chwili odwzajemniłem jego czuły uścisk. Wtuliłem głowę w jego klatkę piersiową słuchając jego spokojnego bicia serca. Czułem się przy nim bezpiecznie, wiedziałem że chłopak nigdy nie dopuścił by do tego aby coś mnie skrzywdziło.. Po chwili oczy same mi się zamknęły a ja zatraciłem się w głębokim śnie.

// siema kurwa w następnym rozdziale :))
2121 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro