- Rozdział 21 -
W końcu dotarliśmy na miejsce...
Nie widziałem dokładnie tego co znajdowało się na zewnątrz..ani jak ono wygląda do koła... była noc, lecz przed nim znadjowało się duże jezioro a koło niego las...Czyli to coś co najbardziej kocham w tym wszystkim...Czechy dobrze trafił w mój gust...zwłaszcza że było tutaj żadnych innych domów tylko ten.
Zatrzymałem się i spojrzałem na dwójkę chłopaków którzy właśnie się przebudzali...
Cz:.Co? Jesteśmy już?-zapytał rozciągając sie..
P:Tak..-przyznałem i odpiąłem pasy...
Wysiadłem z auta i wyprostowałem nabierając w pierś głęboki wdech....
Moje plecy pod pływem nagłego wyprostowania..niemiłosiernie zabolały...Powodując nieprzyjemny dreszcz, jednak wszystko ustało a ja wolnym krokiem oglądałem wszystko z uwagą...Mała lampka przed domem samoistnie zaświeciła się odsłaniając mi jego dokładniejszy wygląd..
Tak jak reszta poszedłem po swój bagarz i kierowałem się już do srodka..
Dom chociaż w ciemności prezętował się nawet dobrze...
Chwyciłem za klamkę od białych drzwi z bardzo ładnym zdobieniem wszedłem do środka..
Za mną znajdowała się już cała reszta...Weszliśmy do środka po czym zapaliłem światło.
Ściany były białe lub szare...Na nich wisiało mnóstwo obrazów nie znanego pochodzenia.
Wszystko wyglądało jakby było dopięte na ostatni guzik.Szczerze tak właśnie było.
Przed nami znajdował się już salon który naprawdę robił wrażenie..
Schody na górę znajdowały się na przeciwko salonu, były najpewniej zrobione z potęrzbego dęba..Bo na takie właśnie też wyglądały...Też pięknie zdobione, o białej farbie.
Bez większego rozdrabniania się nad tym, udałem się na drugie piętro..
Kiedy nagle zatrzymał mnie Czech.
Cz:To tak...-przybiegł nagle Czechy.-Ty masz pokój..tam.-Wskazał na białe drzwi po lewej..
Cz:A my z Słowacją mamy tam-Wskazał zaraz obok nas..
Wzruszyłem razmionami i udałem się w to miejsce..
Dostałem klucze i wszedłem odsła niając sobię na prawdę duży pokój..
Wielkie białe łóżko na którym było ogrom poduszek...
Obok po prawej biurko kilka szafek, komoda, wielkie lustro, kolejna szafa...
Alcz to co jest najciekawsze to następne drzwi na przeciwko mnie..
Są one szlkane i mogę się spodziewać że za nimi znajduje się ten wielki balkon..
Wyszłem za niego i popatrzyłem w gwiazdy których praktycznie nie było..tylko kilka małych przejaśnień na niebie..
Westchnąłem i wszedłem do środka...
Powoli zacząłem się już rozpakowywać kiedy nagle usłyszałem ciche pukanie...
Był to Węgry ze swoimi torbami..
W:Te debile powiedziały że mamy razem pokój...Wiec witam.-powiedział zobojętniony i wszedł do środka...
Wcale nie przeszkadzało mi to, że będzie mieszkał tutaj razem ze mną..
W duchu cieszyłem się lecz na zewnątrz to była maska..I wszystko moglo na pozór wyglądać jakbym byl wszystkim obojętny..
Po rozpakowaniu wyszedłem z pokoju zostawiając Madziara samego...
Zszedłem na dół i bardziej zacząłem rozglądać się po otoczeniu..
Wszedłem do wszystkich pomieszczeń jakie znajdowały się w domu..Było ich doyć dużo ale wszystkie zdążyłem zobaczyć..No może oprócz strychu..Ciekawi mnie to...
Jest już póżno wiec lepiej zrobię to jutro..
Ponownie wszedłem do pokoju i zastałem Węgra który robi sobię swoje posłanie na przeciwko mojego łóżka..
Widocznie spodziewał się tego co Czechy i Słowacja uknuli i po prostu nie miał ochoty słuchać jakiś dziwnych rzeczy w jegi strone..Popieram to..mnie też to irytuje...
Cich westchnąłem i przyszykowałem się do spania..
Ściągnąłem koszulkę i spodnie walając gdzieś na bok..
Poźniej walnąłem się na łózko..Podparłem rękami swoją głowe i wpatrywałem się w sufit...
Kontem oka moglem zauważyć jak Węgier gapi się na mnie z wielkim rumieńcem..
Zauważajc mój wzrok szybko się odwrócił...
Heh..no co? Nie widział nigdy chłopaka bez koszulki ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)czy raczej mogło mu chodzić o coś innego? (= ͜ʖ=)
Czasami sam się naprawdę zastanawiam co on ma w tej swojej niewinnej glówce..
Prv.Węgry
Byłem sobię w pokoju aż naglę wszedł Polak..Rozciągnął się i zdjął z siebie koszulkę odsłaniając ogrom blizn i nie ściągniętych szwów..Jego cało był naprawdę dobrze umięśnione..Nawet się tego nie spodziewałem...
Na mojej twarzy zawidniał ogromny rumieniec..
Po chili chłopak ściągnął też spodnie i glebnął się na swoje legiwisko..
Chwile tak leżał i gapił się w sufit natomiast ja nadal lampiłem się na niego...
Polska po chwili również zerknął na mnie na co ja szybko odwróciłem wzrok i przygotowałem sobię już swoje legowisko a postaci materaca na podłodze.. No co? Nie będę spał razem z nim..to by było dziwne..teraz wydaje mi się to dziwne ale kiedyś jakoś nie?
Nie rozumiem tego..czuję się jakby z każdym dniem przestawał mi się podobać...Nie wiem dlaczego..czuje się w pewnym sensie odrzucony.
A ma miłość po prostu zanika.
Westchnąłem i chciałem położyć się spać..
Polak był już owinięty kołdrą i być może spał..
Ja też już sie położyłem na swoje „bardzo" wygodne legowisko i okryłem kołdrą..
***
/Następnego dnia /
Wstałem chociaż na pozór tego łóżka całkiem wyspany..Powstałem do pozycji siedzącej i rozciągnąłem się cicho ziewając...
Nadal nie mogę się jeszcze przyzwyczaić do tego że tu mieszkam..
Ale spokojnie to dpowiedo 1 dzień..zawsze tak jest...
Wstałem i nakryłem swoje legowisko..
Polska już nie spał bo nie było go w pokoju.. Jest godzina 6:00 więc na prawdę czasami się zastanawiam o której on wstaje..
Ubrałem się i wyszedłem z pokoju na dół jednak tam też jeszcze nikogo nie było..
Zdziwiłem się i poszedłem zrobić sobie coś do jedzienia...Oczywiście zapomniałem że nie byliśmy jeszcze na żadnych zakupach i wszystko jest puste..
No zajebioza..dzisiaj cały dzień głodówka...
Zrezygnowany usiadłem na kanapę i właczyłem telewizor..Nic na bardzo nie leciało na co jeszcze bardziej się skrzywiłem..Westchnąłem i wyłączyłem urządzenie...
Wstałem z kanapy i udałem się do „swojego" pokoju...
Już chciałem nacisnąc za klamkę ale usłyszałem jakby ktoś łaził po strychu..
Zaciekawiony spojrzałem w sufit i nadsłuchwiałem, kroki były cichę i bardzo wolne..
Szybko wzrokiem znalazłem otwarte przejście wraz z wystawioną drabiną..
Poszedłem tam i natąpnąłem na pierwszys chodek..
Po chwili byłem już na górze oglądając się do okoła..
Wszędzie pełno jakiś starych przedmiotów..
Zaciekawiony weszłem do środka i obserwowałem uważnie wszystkie przedmioty..
Na przeciwko mnie znajdowało się male okienko które oświeltło całe te pomieszczenie więc nie było rzadnego problemu aby się tam poruszać..
No może trochę był przez te wszystkie graty które się tam znajdowały..
Nagle coś zwróciło moją uwagę...
Był to wielki pomnik który przypominał mi pewną osobę...
Potężna zbroja..Na niej królewskie futro..Rozległe skrzydła i ogromny miecz w dłońi który wcale nie był z kamienia tylko był tam wstawiony jako osobny przedmiot...
Z zacekawieniem wpatrywałem się do okoła w posąg był on naprawdę duży i pewnie ważył też bardzo dużo...Więc s takim tazie..Co on tutaj robi...
Nagle poczułem czyjeś zimne ręce na moich ramionach..
Zamarłem i blady jak ściana odwróciłem się do tego kogoś..
Był to na szczęście Polska..
W:B-boże nie strasz mnie bo zawału dostane..-powiedziałem i westchnąłem z ulgą..
Ten zaśmiał się podnosząc brwi do góry i spojrzał na przedmiot który oglądałem...
Jego powieki się rozszerzyły a szczęka wręcz opadła...
Wyminął mnie i podchodząc delitkatnie do wyrzeźbionegk posągu dotknął go delikatnie drżącą dłonią...
W:Emm..Polska oco z tym chodzi?-Zapytałem nie bardzo rozumiejąc jego reakcji..
Ten zaśmiał się uroczo i odwróił lekko głowe w moją stronę...
P:To pomnik mojego ojca..-wyszeptał a w jego oczach pojawiły się łzy..Lecz nie wypuścił ani jednej tylko nadal wpatrywał się w niego...
( Mam raka jak to czytam. To jest do bani. Jezu xD heh ale Przynajmniej w przyszłości będę mogła pośmiać się z własnej głupoty czytając to. Yeye Szacun dla osb które tutaj dotarły bo ja już leże.)
W:Jak to..-powiedziałem zafascynowany tym jak kiedys wyglądał jego ojciec..Nie widziałem go..praktycznie nigdy..Lecz słyszałem o nim..
P:...A-ale co on tutaj robi..Przecież to nasza pamiątka rodzinna...-Odwrócił się do mnie zakłopotany i otarł łzy..
Ja milczałem bo nie wiedziałem za bardzo jak zaragować..
P:Nie rozumiem..-przyznał i znowu odwrócił się do posągu..Zauważając świecący w blasku promieni miecz wyciągnął go i machnął nim niebespiecznie..
Zrobiłem unik i spojrzałem na niego jak na kretyna..
P:Kiedyś uczył mnie walczyć...-powiedział i zaczął nim wymachiwać w różne sposoby..
Zaśmiałem się, jednak chłopak po tym znowu posmutniał.
Dotknąłem jego ramienia masując je.
W: Wracajmy już.- wyszeptałem a on odłożył przedmiot.
——————————————————
Czemu tak bardzo straciłam wenę na tą książkę? Jezu. Chyba popełniłam najgorszy błąd życiowy pisząc to xD
1362 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro