Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

- Rozdział 17 -



Obudziłem się tej samej nocy w tym samym miejscu..tylko że na jakimś starym materacu...
Chwyciłem się za bolącą głowę i obejrzałem się do koła siebie widząc wszystko jak przez mgłe..W pomieszczeniu było pół ciemno więc jeszcze bardziej utrudniało pole widzenia...Kiedy obraz wreszcie się b rozjaśnił zauważyłem nade mną jakąś bardzo wysoką postać bacznie mi się przyglądająca...
W pewnej chwili myślałem że to jest to coś co spotkałem w lesie...Na szczęście to nie było to...Sam kontor postaci był podobny lecz nadal nie ten sam..
Okropnie przerażony zakryłem rękami moją głowę cofając się do tyłu..

W:N-nie rób mi krzywdy...-wyszeptałem ze łzami w oczach...
Zimna dłoń spoczęła teraz na moim ramieniu...Podniosłem wzrok a obraz rozjaśnił mi się prawie że w całości...Lecz nadal nie mogłem zobaczyć kto to...
Postać uklękła na przeciwko mnie odgarnęła moje ręce z twarzy i uniosła swoim kciukiem mój podbródek...
Teraz już wreszcie moglem dostrzec kim była to osoba...
Był to Polak w swej własnej osobie..
Zszokowany nie umiałem wykrztusić z niebie ani jednego słowa...
Porostu uśmiechnąłem się do niego smutno i wbiłem w jego...klatkę piersiową..szlochając...(Nie dla psa xD)
W:P-polska..p-proszę n-ni-ie z-zos-stawiaj m-mnie...-wyszeptałem zarumieniony mocniej ściskając jego ubranie...
On sam westchnął i odziwo odwzajemnił mój uścisk...
W:T-tak okropnie się boje...-przyznałem szeptem na co chłopak westchnął..

P:Nie rozumiem...Najpierw mnie wywalacie a za chwile chcecie abym wrócił?-zapytał zmieszany drapiąc się po szyi..

W:Brakuje nam ciebie...wiesz?-przyznałem opierając się od niego.

P:....Ale przecież ty mnie nienawidzisz.-powiedział łagodnie

W:Gdybym cię nienawidził, to nie przyszedł bym tutaj po ciebie...-Uśmiechnąłem się do niego spoczywając w milczeniu...

On raczej już sam miał mętlik w głowie...On nie rozumiał tego...
Może? Nie wiem co sobie myśli..
Po prostu milczy patrząc swoim wzrokiem w jeden punkt...
W: Ehh..-westchnąłem wstając...-Jeżeli nie chcesz rozmawiać to rozumiem...wiesz..nie powinienem tutaj być..-powiedziałem i wstałem lecz on przyciągnął mnie delikatnie do siebie...
P:Nie..czekaj chce porozmawiać..-przyznał naprawdę łagodnie i pociągnął mnie do niego tak abym usiadł spowrotem w tamtym miejscu gdzie przed chwilą się znajdowałem...

Po części zdziwiło mnie że się w ogóle zgodził i że nie nakrzyczał na mnie jeszcze..

W:Oh..nie spodziewałem się tego myślałem że nie będziesz miał na to ochoty..(bez skojarzeń..)Powiedziałem i usiadłem po turecku na przeciwko niego...

P:To..ty naprawdę...raczej to wy..chcecie abym spowrotem wrócił..?-Zaczął pomijając moje słowa..
W:Tak...bardzo chcemy..
P:Myślałem że nie chcesz mnie widzieć..że chciałeś się mnie pozbyć...-powiedział wpatrując się mi głęboko w oczy...Zawsze jak to robił to wywoływało to u mnie duże rumieńce..Tak było i teraz..
Fuck nie rumień się...
W:N-nie n-nie chciałem...
P:To dlaczego wybiłeś mi okno cegłą i powiesiłeś zdechłego kota na mój żyrandol?-zawiesił ręce na ręce obrażony na co ja spuściłem głowę..

W:...
P:No odpowiedz mi?...
P:Lepiej się do tego przyznaj a nie to ukrywasz i kłamiesz mnie w żywe oczy..-parsknął
W:Hej! A z kąt wiesz niby że kłamie?
P:Bo wiem...-Burknął pod nosem..
W:Polska, to nie jest odpowiedz.....-powiedziałem chwytając jego dłoń...
Ten chwile się zamyślił...i ostatecznie westchnął...
Splótł nasze palce ze sobą i lekko się zarumienił..
P:Dobrze..spróbuje ci uwierzyć..-powiedział i zamknął z bezsilności oczy..
Ja na to lekko się uśmiechnąłem i wtuliłem ponownie w chłopaka...
Wiedziałem że nie powonieniem tego robić i że na bank on zaraz mnie odtrąci albo coś lecz...lecz teraz tak się nie stało..
Nagle poczułem jak chłopak delikatnie głaszcze moje plecy...
Zarumieniłem się i chciałem już oderwać ale on mi na to nie pozwolił..
P:Przykro mi że tak wyszło..-powiedział zaciskając się na mnie mocniej..
Uśmiechnąłem się w duchu i wreszcie się od niego odkleiłem..
Spojrzałem na jego zmęczoną twarz...
W oczach widziałem ból..Pierwszy raz w życiu dostrzegłem w tych oczach chociaż jakąś emocję...

W:Wiesz że ci wybaczam?...-Na moje słowa chłopak zamilkł na krótki moment..
P:T-to...miłe..?-Powiedział i chwycił się w miejsce gdzie znajdowało się jego serce..-Nie c-czułem tego..dawno..-powiedział zarumieniony unikając mego wzroku..

W:Chcesz mi się wygadać..jak za dobrych starych czasów?-Zapytałem pewnie rozjaśniając mu to co działo się 5 lat temu..
W:W końcu masz tylko mnie..-Szepnąłem kładąc swoją dłoń na jego ramieniu...

Chłopak zaśmiał się smutno i zakrył sobie dłonią oczy jakby chciał ukryć....łzy?..

Zdziwiony podeszłem do niego bliżej i ściągnąłem jego dłoń z oczu ukazując sobie zapłakane oczy mojego bratanka..

P:N-nie p-patrz na mnie w-w takim stanie-Wypowiedział ocierając co chwile łzy..
Chwytając za jego policzek i z politowaniem wpatrywałem się w jego twarz..
W:Ale ja chce na ciebie patrzeć..-przyznałem wyrozumiale..
P:Eh..M-mój szloch u-udowadnia t-tylko że jestem s-słaby..I nie traktuj mnie jak bachora...-Odpowiedział mi wrednie..
W:Nie, Polska! Płacz wcale nie udowadnia że jesteś słaby..-uśmiechnąłem się do niego..

Chłopak spojrzał na mnie zmieszany..
P:A-ale jak to.?..-zapytał..
Uśmiechnąłem się do niego przyjaźnie i rozłożyłem przed nim raniona...
W:Nie ważne jak...Rozumiem ciebie..i wiem jak ci pomóc..ale teraz chodź się przytul.. -powiedziałem z lekkim rumieńcem..
Chłopak też się lekko zarumienił..
Ostatecznie podszedł do mnie i nie pewnie sam się wtulił lecz nie było to takie zwykłe lecz..pełne miłości i łez..

Zamknąłem oczy ze zmęczenia...po czym przewróciłem się do tylu nadal trzymając chłopaka w objęciach...
Położyłem się plecami na materac i właśnie zdałem sobie sprawę że robiąc to oboje znaleźliśmy się w dosyć niekomfortowej pozycji
( ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°))
Obaj w rumieńcach wpatrywaliśmy sobie nawzajem w oczy...
Na początku zdziwiony wpatrywał się we mnie z lekko podniesionymi brwiami...Po chwili jego grymas przerodził się w ciepły uśmiech..Schylił się na wysokość mojej twarzy nadal milcząc...

P:Ty nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać..-Zaśmiał się i zszedł ze mnie... (nie dla psa xD)

Położył się zaraz koło mnie gapiąc w sufit...
Chowałem swoją twarz w dłoniach...
Nie mogłem uwierzyć w to co się odjebało przed chwilą...
Odwróciłem się na drugi bok aby zapomnieć o tym wszystkim jednak uczucie piekących jak ogień policzków pozostał...

***

Nastał już świt..Razem z Polską właśnie wyszliśmy z tej meliny kierując się już do naszego prawdziwego domu...
Przez całą podróż nikt z nas nie odezwał się chociażby słówkiem...Po między nami nie powstawała żadna krępująca cisza..Po prostu szliśmy przed siebie normalnym krokiem nic się do siebie nie mówiąc...Szedłem za chłopakiem który najwidoczniej znał drogę powrotną...
Widząc że zbliżamy się do miejsca gdzie ostatni raz widziałem tą przerażającom karykaturę..zamarłem i chwyciłem Polskę za rękę...
Ten nie miał nic przeciwko temu..Nie spojrzał się na mnie, nic nie zrobił.....Tylko obojętnie postawiał następne kroki na nie równej płaszczyźnie...
Nagle stanął jakby o czymś mu się przypomniało...
Zmarszczył brwi i ścisnął moją dłoń mocniej...
P:Szybciej..-rozkazał lekko się rozglądając na co moje serce przyspieszyło...
W:Co się dzieje?...-zapytałem marszcząc brwi...
P:Nie ważne..Lepiej abyś nie zawracał sobie tym twojej niewinnej główki-Zaśmiał się złośliwie dając pstryczka w czoło...
W:Przestań robić ze mnie nieudacznika...-Zagroziłem przewracając oczami...
P:To nie na twoje nerwy...Martwię się..-przyznał a następnie razem zaczęliśmy gdzieś biec..

***

Byliśmy już na miejscu..Spojrzałem na Polskę nerwowo..on też to zrobił..
Najwidoczniej bał się..jak zareaguje Czechy..?Nie miał ochoty na kłótne..?
Zawsze trudno określić co on sobie tak na prawdę myśli...

Otworzyłem drzwi i dałem mu do zrozumienia że ma wejść pierwszy..
Zrobił to i w tej właśnie chwili w korytarzu przez nami pojawili się zmartwieni Czech i Słowacja..
Widząc Polskę ostrożnie podeszli do niego i z wyrazami współczucia i tęsknoty objeli go w ciepłym uścisku...
Cz:Witaj ponownie...-powiedział zaciskając brwi..
S:Wiesz że smutno tu było bez ciebie..-wypowiadali jeden po drugim..
Polska westchnął i „uwolnił" się od uścisku...
P:Przecież nie było mnie jeden dzień.-przyznał zmęczony siadając na kanapie..
Oni tylko przytaknęli spokojnie nie zadając mi więcej pytań..
Wszyscy pozostali w milczeniu a po chwili rozeszli się w swoje kierunki zajmując się własnymi sprawami..

Ja też udałem się do swojego pokoju...
Po drodze zatrzymał mnie tylko Czech robiąc lennego i wskazując kciukiem na mnie i Polskę..
Zmieszany zmarszczyłem brwi..i chciałem odejść..ale ponownie mi w tym przeszkodzono..
Cz:I jak noc z Polskom?-zapytał na tyle głośno aby wszyscy to usłyszeli..
S:HUNPOL IS REALL!!,,???-wydarł się podbiegając do mnie..
W:Emm h-hun..co?-zapytałem lekko zarumieniony gubiąc się w tym co on mówił..
S:Uuuu~ Czechy ja wiedziałem że oni razem s-
W:Z-zamknij s-się! To n-nie p-prawda..-powiedziałem spalając już buraka...
Nerwowo spojrzałem na mojego bratanka siedzącego na kanapie i mającego w dupie co robimy...
Czując na sobie mój wzrok, odwrócił głowę w naszym kierunku i spojrzał na mnie z miną „Radź sobie sam"
Po tym przystąpił do swojej poprzedniej czynności.
W:*Co za kurwa..*-pomyślałem patrząc na niego wkurwiony.
W:Wiecie~Może lepiej zapytajcie Polskę jak to było~ On wam powie
-Powiedziałem z chytrym uśmieszkiem na co Polak się otrząsnął..
Teraz już się lekko zarumienił i ukradkiem spojrzał na zmierzającą do niego dwójki..
Zachichotałem i uciekłem do pokoju..
Zamknąłem za sobą drzwi i zjechałem po nich wzdychając cicho...

Prv.Polska

P:Odwalcie się ode mnie...-powiedziałem nie wzruszony...
Cz:Jesteście razem?-powiedział zaciekawiony..
P:Nie..-przyznałem na co dwójka lekko posmutniała...
P:Boże o co wam chodzi debile? Nawet jakby tak było to co z tego? Nie wasza sprawa...-na moje słowa Słowacja posłał Czechom dziwny porozumiewawczy uśmiech i odeszli nareszcie zostawiając mnie w spokoju.

———————————————
Ehh..
Raczej będę musiała zrobić sobie małą przerwę od pisania..
Albo od wszystkiego...
Mam załamanie z różnych przyczyn i jestem nadzwyczajnie zmęczona tym wszystkim..Oczywiście lubię pisać, mam wenę, nie znudziło mi się to...ale to co mi leży na sercu jest silniejsze ode mnie..Ostatnio w moim życiu dzieją się jakieś pokręcone rzeczy ale dobra...

To jest ostatni dział na te kilka dni..
Nie jest on sprawdzony więc sory za błędy..
Ale spokojnie wrócę tak szybko jak będzie się to dało.. ;)

1681 słów..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro