Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koszmar Billa

   Klaun. To śniło się Billowi tamtego ranka, gdy jego dziewczyna chciała zrobić mu niespodziankę i przygotować śniadanie do łóżka. Wierzgał nogami, pocił się i mówił coś pod nosem. Czuł nieprzyjemny zapach kanałów i słyszał przepływające ścieki. Tak jakby naprawdę tam był, znowu. Krzyki dzieci, uśmiech klauna i przerażająca czerwień. W końcu wrzasnął, na tyle głośno, żeby się obudzić. Z miejsca wstał, a gdy zobaczył brak Megan po swojej lewej stronie, szybko zaczął biegać po domu krzycząc jej imię. Ona też go szukała. Gdy tylko usłyszała krzyk, puściła to co miała akurat w rękach i pobiegła w stronę sypialni. Megan zatrzymała się tuż, przy wejściu na schody.

   Bill siedział na schodach i płakał. Łzy same zlatywały mu z policzków, co chwila pociągał nosem. Patrzyła na niego, odetchnęła z ulgą, że widzi go w jednym kawałku i zaczęła powoli już, wchodzić krok po kroku w stronę chłopaka. Schody okropnie skrzypiały. Usiadła obok niego i nic nie mówiąc położyła głowę na jego ramieniu.

- Ch-ch-chcesz tam wrócić? Do Derry? - spytał, a ona spojrzała się na niego zdumiona.

- Nigdy o tym nie myślałam... po tym wszystkim? - zapytała tak naprawdę samą siebie. Nie wyobrażała sobie powrotu do tego miejsca.

- M-może gdybym tam pojechał... m-może...

- Co, Bill? - spytała, a on spojrzał na nią, prosto w oczy.

- Być może, G-g-georgie... - wyszeptał tym razem. patrzyła na niego z żalem, próbowała go zrozumieć, ale w tym momencie po siedmiu latach, od zaginięcia jego brata, nie było realne, aby nagle się odnalazł.

- Bill...

- W-wiem - odparł szybko. - Możemy po-pojechać na j-j-jego g-g-grób? -spytał. Meg, starła jego łzy z policzków i uśmiechnęła się do niego blado.

- Pewnie, że możemy - odpowiedziała. Siedzieli tak chwilę w ciszy po czym, Megan poczuła w nozdrzach dym. - Cholera! - krzyknęła i szybko zaczęła schodzić po schodkach. Zdjęła przypalony bekon z patelni i westchnęła ciężko.

- A t-t-to-to co? Gr-grillowany sz-czur? - zapytał Bill również zbiegając i widząc czarne coś, na patelni.

- To miało być twoje śniadanie, łosiu skończony - odparła dziewczyna i uśmiechnęła się w jego stronę. - Idę się ubrać - powiedziała zrezygnowana i ruszyła w stronę sypialni.

- Wiesz, że-że cię kocham, p-prawda? - spytał Bill. Stanęła na chwilę miejscu i szerokim uśmiechem na ustach odparła:

- Zrób śniadanie, skoro mnie tak kochasz...

   Oboje się zaśmiali, a Bill poszedł do garów. 

_______________________________________________

Oto pierwszy one-shot. Dosyć krótki, ale wydaję mi się, że przyjemny...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro