Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18


Loczek siedział na murku bramy łączącej niebo z piekłem, kiedy Louis akurat szedł blisko tego miejsca.

– Ty tutaj? Gdzie twój ojciec, będzie wściekły.

– Udał się na ziemię. – Brunet wzruszył ramionami.

– Jak mam to rozumieć? – spytał demon. – Masz wolne, czy zaczynasz na mnie polować? – mruknął, podchodząc do Harry'ego.

– Ja cię nie zabiję – westchnął cicho.

– Ja ciebie też nie zamierzam. Wniosek nasuwa się jeden, twój ojciec wypatroszy nas obu. – Louis usmiechnął się głupio.

– Chyba tak. – Loczek zachichotał, machając nogami.

Louis machnął skrzydłami i wzniósł się, siadając obok anioła.

– To o czym gadamy? – Zaśmiał się.

– Em... Tak naprawdę to nie wiem – westchnął cicho, kładąc się na plecy.

Louis powtórzył za nim ruch.

– Nie ma twojego ojca. Nareszcie moglibyśmy o czymś pogodać i akurat nie mamy o czym... to się nazywa szczęście.

– Można tak powiedzieć – szepnął anioł.

– Kiedy twojemu ojcu wypada termin oddania posady? Nie żeby coś, ale z chęcią już bym się go pozbył – skomentował Louis.

Młodszy zachichotał cicho.

– Jak skończę tysiąc osiemset lat – westchnął zielonooki.

– Wybacz, że pytam, ale... ile ci jeszcze brakuje?

– Dwa lata – mruknął młodszy, patrząc w górę.

–O Boże – jeknał Louis z niezadowoleniem.

– No niestety – odparł chłopak, bawiąc się skrzydłami.

Louis sam nie wiedział, dlaczego jego ręka podążyła za skrzydłem, lecz delikatnie położył na nim dłoń, wpatrując się w jego biel niczym zahipnotyzowany.

– Wszystko okey? – spytał zdziwiony Harry.

– Może to dziwne, ale kiedy rodzi się nowy Lucyfer... pamięta życie pierwszego. Przy narodzinach czuje, jak przeszywa go miecz, a skrzydła zalewają się krwią i stają się czarne. Każdy z nas pamięta miecz Michała pozbawiający nas serca i każdej pojedynczej anielskiej części – mówił, zabierając rękę. – W przeciwieństwie do was, przed nami nie da się nic ukryć, pamiętamy poprzednie wcielenia, znamy historię od naszej strony, nikt nie musi nam jej opowiadać – mruknął pod nosem.

Świat, który znał Harry, był bardziej skomplikowany, niż anioł myślał. Pokiwał głową, patrząc teraz na demona. Był tak blisko, ale w tym samym czasie daleko.

– Coś nie tak? –spytał demon, patrząc na Harry'ego, który nie odrywał od niego wzroku.

– Nie... Przepraszam – westchnął cicho młodszy, patrząc w drugą stronę i próbując nie płakać.

Louis złapał go delikatnie za rękę.

– Przepraszam, jeśli czymś cię zraniłem – powiedział, wyczuwając smutek Hary'rego. – Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić – wyznał.

– To nie tak... Lepiej jest, gdy się nienawidzimy... wtedy jest szansa, by uczucia zanikły... – westchnął.

–Jeśli tego właśnie chcesz – mruknął Louis, zabierając rękę i siadając prosto. Podkurczył nogi i objął je ramionami.

– Zacząłem coś czuć... Ale jesteś przeznaczony dla kogoś innego.

– Niby dla kogo? – prychnął demon. – Proszę cię, dzieciaku, nie mam serca, nie jestem przeznaczony nikomu, nie licząc własnej pustki – warknął i zeskoczył z powrotem do piekła.

– Lou... – szepnął młodszy, patrząc na piekło.

– Jesteś strasznie podobny do matki – wytknął mu Louis. – Potrafisz zranić nawet pustkę – wytłumaczył. – I nie nazywaj mnie Lou. – Skierował się smutny do zamku.

Młodszy teleportował się do sypialni, padając na łóżko i zaczynając płakać.

On nie znał swojej matki, ale nie to było teraz najważniejsze. Nie chciał skrzywdzić Lou... Louisa. Szybko wstał, wytarł łzy i teleportował się do pubu. Wolał właśnie tu zalewać smutki.

– Lou, najmocniejsze jakie masz – warknął do dziewczyny, szukając wzrokiem Toniego. Chłopak aktualnie miał występ i cóż, kiedy tylko dostrzegł loczka, zaczął wpatrywał się w niego, ściągając ciuchy i dotykając swojego ciała. Po chwili niebieski drink wylądował przed loczkiem. Anioł szybko go wypił i podszedł do sceny, ściągając z niej Toniego. Jego wystep i tak się skończył, więc nikt nie zwrócił na to uwagi. Szybko udali się na górę, do jednego z pokojów człowieka.

Harry potrzebował zapomnieć. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro