Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝐶ℎ𝑐𝑒̨ 𝑐𝑖𝑒̨ 𝑝𝑜 𝑝𝑟𝑜𝑠𝑡𝑢 𝑝𝑜𝑐𝑧𝑢𝑐́

Ciemność, zimno i brak tchu. To było jedyne co czuł, gdy patrzył na sufit. Jego zielone oczy jakby świeciły w tej czarnej otchłani. Światło świeciło, tylko gdy byli tu albo Hanji, albo Levi. W ten sposób Eren starał się jakoś odróżniać pory dnia. Długie godziny samotności - noc. Zjawienie się czarnowłosego, by przygotować chłopaka do kolejnych przesłuchań - ranek. Zjawienie się okularnicy - wczesne południe. Oboje wychodzili na godzinną przerwę, prawdopodobnie na obiad i wszystko kończyło się późnym wieczorem. Była to już rutyna chłopaka, który tkwił w tym miejscu prawie miesiąc.

Tej nocy jednak nie potrafił zasnąć. Nie wiedział dlaczego, jego ciało trzęsło się ze zmęczenia, a oczy łzawiły. Umysł także nie kontaktował i pokazywał różnego rodzaju halucynacje. Szatyn mimo to nie był w stanie udać się w objęcia Morfeusza, więc gdy tylko przywykł do ciemności, zaczął wpatrywać się w rzeczy nad sobą. Na żarówkę wiszącą tuż nad nim, a także starał się dojrzeć sufit, na którym owe źródło światła było zawieszone.

Zaskoczyło go to, że nie zauważył wcześniej jakie to pomieszczenie jest wysokie. Było czymś w rodzaju magazynu, postanowił się nawet spróbować obrócić, dojrzał wtedy regały, które prawie sięgały sufitu. Zrozumiał wtedy, że musi znajdować się albo w jakimś opuszczonym magazynie, albo tylko części większej fabryki. Dziwił się, że czarnowłosy mimo wszystko pozwalał, by było tu tyle kurzu. Jeagerowi jednak to nie przeszkadzało. Satysfakcjonowały go wzorki, które robił swoimi palcami u stóp, na podłodze czy też delikatny zapach farby połączony z wilgocią. Żałował jednak, że nie ma tu okna, choć malutkiego. Chciałby móc spojrzeć na księżyc lub gwiazdy. Niestety, mógł to robić tylko w snach, w których nawiedzały go te chmurne tęczówki.

Ostatnio podczas snu widział tylko jego. Za każdym razem miejsce, pora i okoliczności były inne, jednak jedna rzecz się nie zmieniała. Ackermann nie pozwolił chłopakowi zapomnieć, że zielonooki należy do niego i nigdy mu nie ucieknie. Sen zawsze kończy się tak samo - całują się i pomimo słodyczy, Eren zawsze wyczuwa nutkę czegoś metalicznego, trującego. Nie ma jednak okazji, by się nad tym zastanowić, gdyż jest brutalnie budzony przez głównego bohatera jego snów.

Gdy tak o tym myślał, nie wiedział co to mógł być za smak. Był bardzo podobny do krwi, ale tak jakby była brudna, zanieczyszczona. Tak jakby Jeager spijał z ust Levi'a wszystko, co brudne. Czy mu to przeszkadzało? Nie wiedząc dlaczego, nawet się cieszył. Sądził, że to jakiegoś rodzaju znak. Coś, co dawało mu nadzieję, że razem uda im się uciec i żyć szczęśliwie. Że w końcu uda im się uwolnić z rąk Erwin'a i w końcu Levi nie będzie musiałby zmuszać się do rzeczy, których nie chce. Przecież sam powiedział chłopakowi, że nie chce jego śmierci.

I właśnie wtedy zamarł, a jego ciało przeszedł dreszcz. Dlaczego w ogóle tak widział porywacza? Nic nie usprawiedliwiało jego czynów! Przecież nie mogliby dać Eren'owi umrzeć, jak inaczej zdobyliby od niego informacje? Musiał się opamiętać. Chciało mu się płakać z jego własnej głupoty, skąd w ogóle zrodziły się w nim takie uczucia? Musiał się ich pozbyć i przestać być tak ufnym w stosunku do Ackermann'a. Musiał znów pokazać porywaczom dosadnie, że nie ufa im i nawet gdyby wiedział cokolwiek, nie pisnął by ani słówka i wolałby umrzeć z rąk czarnowłosego.

Ale czy potrafił oprzeć się tym idealnie ułożonym włosom, mimo pozorów delikatnym dłoniom i tym burzowym oczom, które przyprawiały go o zawrót głowy?

-----------------

Przepraszam za krótki rozdział, tylko tyle udało mi się z siebie wycisnąć. Postaram się jednak, by następny rozdział był odrobinę dłuższy! Stay safe miśki <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro