Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Troll w łazience dziewcząt

- Gryffindor! - krzyknęła czapka.

Do siadłam się do przyjaciół i czekałam na koniec przydziału.  Po pięciu minutach na stole już były przepyszne potrawy. Po uczcie Percy i Peneolopa Clearwater jako prefekci zaprowadzili nas do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wytłumaczyli nam gdzie są nasze dormitoria i większość poszła do pokoi. 

- Rose...- zaczął Percy. - Mówiłem już Ronowi...Gratulacje. Witaj w Gryffindorze. 

- Dzięki! Dobranoc - odpowiedziałam i weszłam na schody po prawej stronie.

Weszłam po stopniach na górę gdzie doszłam do rozwidlenia. Na jednych z drzwi wisiała kartka z nazwiskami: Granger, Weasley, Brown, Patil. 

*Magic Time* - następnego dnia

Dzisiejsze lekcje minęły w miarę spokojnie.  Harry trafił jako szukający do drużyny Gryffindoru.

- Gratulacje Harry! - zawołałam. 

- Dzięki - odparł. 

- Oh...Harry zobacz!  - krzyknęłam zdziwiona.

Zdezorientowany spojrzał tam gdzie wskazywałam, czyli na statuetkę z podpisem:

James Charles Potter - szukający 1972 - 1978.

- To mój tata był w drużynie Quidditcha?  - zapytał. 

- Najwyraźniej - odparła Herm.

*Magic Time* - dwa miesiące później

Lekcje mijały ciekawie i nim się obejrzeliśmy był koniec października. Wracaliśmy właśnie z chłopakami do Pokoju Wspólnego, gdy Ron powiedział:

- Ona jest jakaś dziwna i się dziwi że nie ma przyjaciół.

- O czym ty mówisz?!  Ona jest fantastyczna! Poza tym ma przyjaciół. Mnie i dziewczyny...

Przez tłum przepchnęła się zapłakana Hermiona. Natychmiast pobiegłam za nią. Przeszukałam chyba całą szkołę oprócz...No jasne! Łazienka dziewcząt na pierwszym piętrze. Rzeczywiście znalazłam tam dziewczynę. Podeszłam do  kabin i zapukałam do wszystkich. W jednej z nich usłyszałam płacz.

- Hej Hermiona to ja. Rose. Nie słuchaj chłopaków. Jesteś super. Naprawdę. Otwórz - poprosiłam.

Po chwili ujrzałam zapłakaną przyjaciółkę. Przytuliłam ją na pocieszenie i przeprosiłam za chłopaków. Po chwili dziewczyna zaczęła krzyczeć ze strachu. Obruciłam się, a to co zauważyłam zmroziło mi krew w żyłach. Dorosły troll górski. Sama zaczęłam krzyczeć ze strachu. Weszłyśmy do jednej z kabin - tej najbliższej  od ściany. Po chwili maczuga potwora zaczęła rozwalać górę i środek wszystkich kabin. Zaczął od tych najbliżej umywalek. Szybko schyliłyśmy się i położyłyśmy prawieże płasko na ziemi zasłaniając głowy rękami. Nagle poczułam ogromny ból w ręce. Spojrzałam na nią i zrozumiałam dlaczego. Widniał na niej dłuży kilku kolorowy siniak oraz ciekła z niego krew. Pewnie podczas upadku przez przypadek wbiło mi się szkło z lustra* w rękę i dodatkowo przygniotłam ją sobie gruzem. Ale tego nie przewidziałam. Poczułam na twarzy lepiący się płyn. Krew. Spojrzałam na Mionę i ona dzięki Merlinowi miała tylko małego siniaka na policzku. Pewnie uderzyła się, gdy kładłyśmy się szybko na ziemi. Moment później usłyszałyśmy głosy Harry'ego i Rona. Kiedy poczwara się obróciła uciekłyśmy w kąt.

Nastolatka szybko wyjęła z kieszeni szaty chusteczki i zamoczyła kilka w wodzie. Spojrzała na mnie decydująco jakby zastanawiając się co mi najpierw opatrzyć. Po chwili jednak zdecydowała się, by zacząć od ręki. Z pomocą różdżki wyjęła szkło z mojego przed ramienia, a ranę zaczęła pocierać lekko mokrymi chusteczkami. Kiedy rana była w miarę - najlepiej jak się dało w takiej sytuacji - oczyszczona brązowo włosa zapytała:

- Masz może jakaś chustę przy sobie? No wiesz na przykład taką co się zakłada wczesną wiosną na szyję, by nie zmarznąć.

Pokiwałam głową twierdząco. Kiedyś włożyłam ją do szaty i nie miałam ochoty wyjąć. Najpierw dziewczyna wyjęła z kieszeni swojej  szaty swój szal, który miała, gdy byliśmy rano na błoniach i mocno związała mi nim lewe przedramię. Na początku nie zrozumiałam o co chodzi ale już rozumiem. Chciała mi je usztywnić. I w sumie trochę jej wyszło.  Nastolatka wzięła moją chustkę i zaczęła ją tak jakby...No tak jak się zakłada, gdy ktoś ma na przykład złamaną rękę czy coś. Później zawiązała mi ją z tyłu szyi i zajęła się głową. Ją również oczyściła i założyła na nią transmutowaną w bandaż bransoletkę. Na razie kryzys mojego zdrowia zażegnany. Potem usłyszałam krzyk.

- Ron! Zrób coś! - zawołał Harry, który unikał ciosów maczugi trolla.

- Co? - zapytał brat.

- Wildgardium Leviosa, Ron! - zawołałam. - Użyj na maczudze Wildgardium Leviosa!

- Obrót i trach! - dodała Granger. - Dasz radę Ron!

- Obrót, trach i Wildgardium Leviosa! - krzyknęłyśmy równocześnie.

- Wierzę w ciebie braciszku! Dasz radę! - dodałam.

- Wildgardium Leviosa! - krzyknął.

Maczuga uniosła się na chwilę w powietrze i spadła potworowi na łepetynę. On puścił Harry'ego, który odbiegł od niego i (troll) upadł na ziemię. Dosłownie ułamek sekundy później do toalety wbiegli profesorowie: Dumbledore, Quirrell, Snape i McGonagall. Ta ostatnia zrobiła przerażoną i wściekłą minę.

- P-potter? Granger? Weasley? Możecie mi to wytłumaczyć? - zapytała...nie raczej zażądała odpowiedzi.

- Pani profesor, to...- zaczęła Hermiona.

- Bo pani profesor chodzi o to, że po lekcjach poszłam z Hermioną do biblioteki  i jak wracałyśmy w czasie uczty, bo się zaczytałyśmy, weszłyśmy na chwilę do łazienki. I już chciałyśmy wyjść, gdy natknęłyśmy się na trolla i...gdyby nie Harry i Ron nie miałby kto odwrócić uwagi trolla od nas co skończyłoby się na tym, że Hermiona nie miałaby jak mnie opatrzeć i pewnie byśmy już nie żyły - rzekłam wychodząc zza rogu.

Profesorowie spojrzeli na mnie i się przerazili.

- Panno Weasley? Co się stało? - spytał mnie Dumbledore.

- Panie profesorze, bo jak schyliłyśmy się jak najlepiej umiemy, by nie dostać maczugą trolla to on akurat trafił w kabinę, w której się schowałyśmy. Rosie wbiło się w przedramię szkło z lustra i do tego spadła na nią jak i na jej ramię góra gruzu...,- zaczęła historię Herm.

-...,którym dostałam również w głowę. Gdy przyszli Harry i Ron troll złapał Harry'ego i zaczął próbować uderzyć w niego maczugą ale ten unikał ciosów. W tym czasie Hermiona opatrywała mi ramię i głowę. Później Ron rzucił na maczugę zaklęcie lewitacji i zrzucił ją trollowi na głowę. Harry'emu na szczęście udało się uciec. Następnie przyszli profesorowie i resztę już profesorowie znają - zakończyłam opowieść.

- No dobrze. Dla pana Pottera i Weasleya po dziesięć punktów dla każdego za niesamowite szczęście i uratowania życia koleżankom odwracając od nich uwagę trolla. Dla panny Weasley pięć punktów za pomoc bratu i dodanie mu odwagi co uratowało życie waszej czwórki. Dla panny Granger dziesięć punktów za pomoc i prawidłowe opatrzenie koleżanki, a panna Weasley niech się wybierze do Skrzydła Szpitalnego. Panno Granger? Mogłaby panna...?

- Naturalnie pani profesor. Pa chłopaki! - powiedziała.

Chwilę później wyszłyśmy z łazienki i skierowałyśmy się prosto do Królestwa Madame Pomfrey.

_____________________________________________________________________________________

* na potrzeby opowiadania zmieniłam, że w kabinach również są lustra

Za wszelkie błędy przepraszam! Rozdziały będą się pojawiać raz na 1-2 tygodnie z powodów, iż mam ogrom nauki i zazwyczaj z dwa sprawdziany (itp.) tygodniowo. NA PEWNO pojawi się w okolicach świąt ale postaram się dodać szybciej np. w Mikołajki lub w tygodniu ich występowania (3-9.12.2018). Niczego nie obiecuję. Rozdziały będą się pojawiać zazwyczaj w np. piątki. Jako tako...

POPRAWIONE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro