Troll w łazience dziewcząt
- Gryffindor! - krzyknęła czapka.
Do siadłam się do przyjaciół i czekałam na koniec przydziału. Po pięciu minutach na stole już były przepyszne potrawy. Po uczcie Percy i Peneolopa Clearwater jako prefekci zaprowadzili nas do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Wytłumaczyli nam gdzie są nasze dormitoria i większość poszła do pokoi.
- Rose...- zaczął Percy. - Mówiłem już Ronowi...Gratulacje. Witaj w Gryffindorze.
- Dzięki! Dobranoc - odpowiedziałam i weszłam na schody po prawej stronie.
Weszłam po stopniach na górę gdzie doszłam do rozwidlenia. Na jednych z drzwi wisiała kartka z nazwiskami: Granger, Weasley, Brown, Patil.
*Magic Time* - następnego dnia
Dzisiejsze lekcje minęły w miarę spokojnie. Harry trafił jako szukający do drużyny Gryffindoru.
- Gratulacje Harry! - zawołałam.
- Dzięki - odparł.
- Oh...Harry zobacz! - krzyknęłam zdziwiona.
Zdezorientowany spojrzał tam gdzie wskazywałam, czyli na statuetkę z podpisem:
James Charles Potter - szukający 1972 - 1978.
- To mój tata był w drużynie Quidditcha? - zapytał.
- Najwyraźniej - odparła Herm.
*Magic Time* - dwa miesiące później
Lekcje mijały ciekawie i nim się obejrzeliśmy był koniec października. Wracaliśmy właśnie z chłopakami do Pokoju Wspólnego, gdy Ron powiedział:
- Ona jest jakaś dziwna i się dziwi że nie ma przyjaciół.
- O czym ty mówisz?! Ona jest fantastyczna! Poza tym ma przyjaciół. Mnie i dziewczyny...
Przez tłum przepchnęła się zapłakana Hermiona. Natychmiast pobiegłam za nią. Przeszukałam chyba całą szkołę oprócz...No jasne! Łazienka dziewcząt na pierwszym piętrze. Rzeczywiście znalazłam tam dziewczynę. Podeszłam do kabin i zapukałam do wszystkich. W jednej z nich usłyszałam płacz.
- Hej Hermiona to ja. Rose. Nie słuchaj chłopaków. Jesteś super. Naprawdę. Otwórz - poprosiłam.
Po chwili ujrzałam zapłakaną przyjaciółkę. Przytuliłam ją na pocieszenie i przeprosiłam za chłopaków. Po chwili dziewczyna zaczęła krzyczeć ze strachu. Obruciłam się, a to co zauważyłam zmroziło mi krew w żyłach. Dorosły troll górski. Sama zaczęłam krzyczeć ze strachu. Weszłyśmy do jednej z kabin - tej najbliższej od ściany. Po chwili maczuga potwora zaczęła rozwalać górę i środek wszystkich kabin. Zaczął od tych najbliżej umywalek. Szybko schyliłyśmy się i położyłyśmy prawieże płasko na ziemi zasłaniając głowy rękami. Nagle poczułam ogromny ból w ręce. Spojrzałam na nią i zrozumiałam dlaczego. Widniał na niej dłuży kilku kolorowy siniak oraz ciekła z niego krew. Pewnie podczas upadku przez przypadek wbiło mi się szkło z lustra* w rękę i dodatkowo przygniotłam ją sobie gruzem. Ale tego nie przewidziałam. Poczułam na twarzy lepiący się płyn. Krew. Spojrzałam na Mionę i ona dzięki Merlinowi miała tylko małego siniaka na policzku. Pewnie uderzyła się, gdy kładłyśmy się szybko na ziemi. Moment później usłyszałyśmy głosy Harry'ego i Rona. Kiedy poczwara się obróciła uciekłyśmy w kąt.
Nastolatka szybko wyjęła z kieszeni szaty chusteczki i zamoczyła kilka w wodzie. Spojrzała na mnie decydująco jakby zastanawiając się co mi najpierw opatrzyć. Po chwili jednak zdecydowała się, by zacząć od ręki. Z pomocą różdżki wyjęła szkło z mojego przed ramienia, a ranę zaczęła pocierać lekko mokrymi chusteczkami. Kiedy rana była w miarę - najlepiej jak się dało w takiej sytuacji - oczyszczona brązowo włosa zapytała:
- Masz może jakaś chustę przy sobie? No wiesz na przykład taką co się zakłada wczesną wiosną na szyję, by nie zmarznąć.
Pokiwałam głową twierdząco. Kiedyś włożyłam ją do szaty i nie miałam ochoty wyjąć. Najpierw dziewczyna wyjęła z kieszeni swojej szaty swój szal, który miała, gdy byliśmy rano na błoniach i mocno związała mi nim lewe przedramię. Na początku nie zrozumiałam o co chodzi ale już rozumiem. Chciała mi je usztywnić. I w sumie trochę jej wyszło. Nastolatka wzięła moją chustkę i zaczęła ją tak jakby...No tak jak się zakłada, gdy ktoś ma na przykład złamaną rękę czy coś. Później zawiązała mi ją z tyłu szyi i zajęła się głową. Ją również oczyściła i założyła na nią transmutowaną w bandaż bransoletkę. Na razie kryzys mojego zdrowia zażegnany. Potem usłyszałam krzyk.
- Ron! Zrób coś! - zawołał Harry, który unikał ciosów maczugi trolla.
- Co? - zapytał brat.
- Wildgardium Leviosa, Ron! - zawołałam. - Użyj na maczudze Wildgardium Leviosa!
- Obrót i trach! - dodała Granger. - Dasz radę Ron!
- Obrót, trach i Wildgardium Leviosa! - krzyknęłyśmy równocześnie.
- Wierzę w ciebie braciszku! Dasz radę! - dodałam.
- Wildgardium Leviosa! - krzyknął.
Maczuga uniosła się na chwilę w powietrze i spadła potworowi na łepetynę. On puścił Harry'ego, który odbiegł od niego i (troll) upadł na ziemię. Dosłownie ułamek sekundy później do toalety wbiegli profesorowie: Dumbledore, Quirrell, Snape i McGonagall. Ta ostatnia zrobiła przerażoną i wściekłą minę.
- P-potter? Granger? Weasley? Możecie mi to wytłumaczyć? - zapytała...nie raczej zażądała odpowiedzi.
- Pani profesor, to...- zaczęła Hermiona.
- Bo pani profesor chodzi o to, że po lekcjach poszłam z Hermioną do biblioteki i jak wracałyśmy w czasie uczty, bo się zaczytałyśmy, weszłyśmy na chwilę do łazienki. I już chciałyśmy wyjść, gdy natknęłyśmy się na trolla i...gdyby nie Harry i Ron nie miałby kto odwrócić uwagi trolla od nas co skończyłoby się na tym, że Hermiona nie miałaby jak mnie opatrzeć i pewnie byśmy już nie żyły - rzekłam wychodząc zza rogu.
Profesorowie spojrzeli na mnie i się przerazili.
- Panno Weasley? Co się stało? - spytał mnie Dumbledore.
- Panie profesorze, bo jak schyliłyśmy się jak najlepiej umiemy, by nie dostać maczugą trolla to on akurat trafił w kabinę, w której się schowałyśmy. Rosie wbiło się w przedramię szkło z lustra i do tego spadła na nią jak i na jej ramię góra gruzu...,- zaczęła historię Herm.
-...,którym dostałam również w głowę. Gdy przyszli Harry i Ron troll złapał Harry'ego i zaczął próbować uderzyć w niego maczugą ale ten unikał ciosów. W tym czasie Hermiona opatrywała mi ramię i głowę. Później Ron rzucił na maczugę zaklęcie lewitacji i zrzucił ją trollowi na głowę. Harry'emu na szczęście udało się uciec. Następnie przyszli profesorowie i resztę już profesorowie znają - zakończyłam opowieść.
- No dobrze. Dla pana Pottera i Weasleya po dziesięć punktów dla każdego za niesamowite szczęście i uratowania życia koleżankom odwracając od nich uwagę trolla. Dla panny Weasley pięć punktów za pomoc bratu i dodanie mu odwagi co uratowało życie waszej czwórki. Dla panny Granger dziesięć punktów za pomoc i prawidłowe opatrzenie koleżanki, a panna Weasley niech się wybierze do Skrzydła Szpitalnego. Panno Granger? Mogłaby panna...?
- Naturalnie pani profesor. Pa chłopaki! - powiedziała.
Chwilę później wyszłyśmy z łazienki i skierowałyśmy się prosto do Królestwa Madame Pomfrey.
_____________________________________________________________________________________
* na potrzeby opowiadania zmieniłam, że w kabinach również są lustra
Za wszelkie błędy przepraszam! Rozdziały będą się pojawiać raz na 1-2 tygodnie z powodów, iż mam ogrom nauki i zazwyczaj z dwa sprawdziany (itp.) tygodniowo. NA PEWNO pojawi się w okolicach świąt ale postaram się dodać szybciej np. w Mikołajki lub w tygodniu ich występowania (3-9.12.2018). Niczego nie obiecuję. Rozdziały będą się pojawiać zazwyczaj w np. piątki. Jako tako...
POPRAWIONE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro