Moja historia.
Profesor Dumbledore dał mi list, Molly jakiś eliksir lecz zanim go zdążyłam wypić przez ból stworzony przez rany upadłam na ziemię mdlejąc. Usłyszałam tylko krzyk rodziców, płaczącą mamę i zdezorientowane i przerażone rodzeństwo.
Obudziłam się. Czułam pod sobą miękki materac. Wszystko mnie bolało. Przewróciłam się na drugi bok i od razu krzyknęłam z bólu. Wiedziałam, że zaraz przyjdzie do mnie pani Nicole i pani Lisa. Poczułam na głowie kompres i czyjąś rękę. Postanowiłam otworzyć oczy. Klękała przy moim łóżku mama (pani Weasley, która ma swoją ciepłą rękę na mojej głowie), tata (pan Weasley), a z tyłu siedzieli: Fred, George, Ginny, Ron, Percy, Charlie. Zaraz gdzie jest Bill? Bill przyniósł mi śniadanie jakie słodkie. Moje marzenie się spełniło. Wszyscy zauważyli, że się obudziłam, więc spytałam roztrzęsionym głosem: - Ile tu leżałam?
- Trzy dni nie licząc dzisiaj kochana - usłyszałam.
Lekko próbowałam usiąść ale znów krzyknęłam z bólu. Pani Weasley podała mi eliksir przeciwbólowy i po chwili było lepiej. Nie idealnie ale przynajmniej nie krzyczałam z bólu za każdym razem, gdy się poruszę. Napiłam się wody, lecz moje blizny wciąż zostały, bo to był tylko eliksir przeciwbólowy. Byłam bardzo ciekawa, więc spytałam:
- Czy da się je wyleczyć?
- Co wyleczyć? - spytała Molly.
- No te piekielnie bolące i głupie blizny - dodałam.
Rodzice poszli po odpowiednie eliksiry, a rodzeństwo zostało przy mnie. Ginny ze strachem spytała:
- Jakie blizny?
Opowiedziałam im całą moją historię i pokazałam blizny. Byli wstrząśnięci. Artur wraz z żoną przynieśli dwa eliksiry, które wypiłam. Nagle poczułam się sennie i usnęłam. Następnego dnia nic mnie już nie bolało. Ubrałam:
Bluzka:
Spódnica:
Buty:
Zeszłam do kuchni ale była jeszcze 5.00, więc wszyscy spali. Nakryłam do stołu, zrobiłam śniadanie, zakryłam je pokrywką i umyłam ręce.
Rozejrzałam się po pokoju. Na ścianie wisiał zegar. Ale to nie był typowy zegar. W różnym miejscach na tarczy zegarowej miał obrazki lub napisy takie jak: dom, szkoła, miasto, podróż, zagrożenie, pokątna, Hogsmeade, Ministerstwo. Zamiast dwóch - trzech strzałek miał 10, czyli: Artur, Molly, Bill, Charlie, Percy, Ron, Ginny i Rose.
Co?! W sobotę mnie tu nie było (na tarczy zegarowej nie było strzałki Rose).
Wszystkie strzałki były na obrazku i podpisie dom. Wzięłam książkę i usiadłam w prawieże nie widocznym fotelu. Był w cieniu, więc nie było mnie widać. Wzięłam książkę i zaczęłam ją czytać. Książka miała tytuł Historia Hogwartu. Skoro mam się tam uczyć muszę coś wiedzieć. W końcu całe życie spędziłam w sierocińcu.
Kiedy skończyłam ją czytać była 7.00. Śniadanie mają tu o 8.00, a tak przynajmniej mówiła Ginny i potwierdziła mama. Mam jeszcze godzinę. Ale się zdziwią. Zamknęłam książkę i wypadł mi skądś mój list od dyrektora. Może się zaczepił jak brałam książkę? Nie wiem. Przeczytam go na śniadaniu.
W tym czasie do kuchni zaczęli się schodzić rodzice i rodzeństwo. Zdziwili się. Warto było budzić się o 5.00. Najśmieszniejsze to były ich miny kiedy okazało się, że to nie mama robiła śniadanie. Lecz Ginny zauważyła mój list (wreszcie) i zaczęła go czytać. Nie mogli rozpoznać pisma i nikt się nie przyznawał. Dziwię się jak mogli się nie domyślić. Nie mam zielonego pojęcia. Oto mój list.
Kochana (novum*) rodzinko!
Mam nadzieję, że wam zasmakują moje wypieki. Wiem, że mama dużo pracuje, więc jej trochę postanawiam pomóc. Macie tam kanapki, zapiekanki, tosty, herbatę, sałatkę, koktajl. Mam dla was wielką niespodziankę! List z ministerstwa. Ale to nie jest byle jaki list. Ale o tym potem. Smacznego!
Na razie
tajemniczy kucharz
ale nie na długo.
Ich miny były bezcenne. Nagle wyszłam z fotela. Nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam tarzać się na podłodze ze śmiechu. Kiedy już wstałam przeprosiłam i usiadłam na krześle. Potem (chyba) Fred zapytał:
- A ty co się tak śmiejesz? Znasz kucharza?
- Nie... Wcale nie znam gościa... No przecież, że znam! Jak mogłabym nie znać siebie?
Znowu te bezcenne miny. Bardzo im smakowało. No i dobrze! Pod koniec śniadania powiedziałam:
- Ale wracając do listu... Napisano w nim.
Ja Minister Magii Korneliusz Knot
Uroczyście oświadczam, że panna Rosalia Roxanne Weasley mieszkająca wcześniej w sierocińcu im. Królowej Elżbiety II w Londynie od dziś prawnie mieszka ze swoją biologiczną rodziną. Od teraz do ukończenia pełnoletności, czyli 17 roku życia mieszka z Molly i Arturem Weasleyami oraz ich potomstwem. Będzie uczęszczać normalnie do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. No chyba, że rodzice postanowią, by uczyła się w domu. Pozdrawiam i życzę szczęścia!
Rada nadzorcza i Minister Magii.
Byłam bardzo zadowolona. Zresztą jak wszyscy. Po śniadaniu udałam się do swojego pokoju. Jak codziennie smarowałam blizny kremem.
I jak? Podoba wam się? Mam nadzieję. Zapraszam jeszcze na moje inne książki.
* novum - (łac.** nowa)
**po łacińsku
POPRAWIONE
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro