Eliksiry
Po wyjściu ze szpitala przyjaciele nadal mnie pocieszali. Było mi żal, że nie byłam w stanie obejrzeć meczu. Na dzisiejszym obiedzie dostałam karteczkę z napisem:
"Staw się dziś o 15.00 w sali od eliksirów, by je zaliczyć. Gryfoni robili leczący małe skaleczenia, przeciwbólowy, na złamania, Słodkiego Snu, pobudzający i przeciw pryszczom. Jak nie będziesz umieć ,to straci cały Gryffindor.
S.Snape
P.S. Nie spóźnij się, Weasley!"
Westchnęłam, po czym szybko skończyłam obiad i ruszyłam do dormitorium, przepraszając przedtem przyjaciół. Powtórzyłam materiał i za piętnaście trzecia wyszłam z pokoju, by zdążyć dojść do lochów. Kiedy stanęłam przed drzwiami było za pięć, więc z wahaniem zapukałam cicho w drzwi, które po chwili się otworzyły.
- Niech pan wybaczy profesorze, że wcześniej...Jak profesor chce to mogę poczekać - wyjąkałam widząc jego surową minę.
- Wejdź - oznajmił szorstko.
Wykonałam polecenie i bez sprzeciwu weszłam do pomieszczenia. Było tu dużo ławek i kociołków. Profesor Snape wskazał na jedną z ławek, przy której usiadłam. Miałam tam listę z kolejnością, w której mam uważyć eliksiry.
- Ma panna książkę, panno Weasley? - zapytał.
- Owszem, panie profesorze - odpowiedziałam cicho.
- Instrukcję znajdzie panna w książce, w takim razie - powiedział, po czym usiadł za biurkiem. - Nie wyjdziesz stąd dopóki na moim biurku nie znajdzie się sześć fiolek z eliksirami, o których ci pisałem. Możesz i do jutra zostać, jak nie uważysz. Najwyżej odwołam lekcję lub przeniosę do innej sali. I żeby mi się obyło bez żadnych wybuchów. Zrozumiałaś?
- Zrozumiałam, profesorze - wyszeptałam.
*Magic Time* - cztery godziny później.
Wymęczona wsypałam ostatni składnik do kociołka. Esencja się zmieniła na odpowiedni kolor, a ja westchnęłam ze zmęczenia.
- Wreszcie - mruknęłam, by profesor nie usłyszał i uśmiechnęłam się zwycięsko.
Nalałam do fiolki ostatni eliksir i podeszłam do profesora.
- Skończyłam, panie profesorze - oznajmiłam.
Snape sprawdził skutki na jakiejś ropusze. Kiedy uznał eliksiry za dobre powiedział z rezygnacją:
- Plus 30 dla Gryffindoru. Możesz iść.
Wzięłam swoje rzeczy i dodałam.
- Dobranoc, panie profesorze.
Natychmiast poszłam na kolację. Byłam głodna jak wilk. Nie zauważyłam tam przyjaciół. Nałożyłam sobie kilka naleśników, które posmarowałem dżemem truskawkowym. Do tego zjadłam kilka tostów z serem żółtym i ketchupem, a do po picia wzięłam ciepłą herbatę posłodzoną dwoma łyżeczkami cukru. W pół do ósmej wstałam od stołu oraz poszłam umyć buzię do łazienki. Następnie skierowałam się do Pokoju Wspólnego Gryffindoru gdzie rzuciłam się na kanapę.
- Gdzie ty byłaś?! - krzyknął Ron wchodząc do Pokoju Wspólnego piętnaście minut później.
- Robiłam eliksiry z całego tygodnia u Snape'a - mruknęłam.
- Cztery godziny? - zapytał Harry
- Tak. Trochę to zajęło - dodałam. - Nie miałam wyboru, bo powiedział, że mnie nie puści puki nie ich zrobię nawet jeśli będzie musiał przełożyć lekcję lub odwołać.
- Ale się uwziął na ciebie - stwierdziła Hermiona.
Od sytuacji z trollem ja, Hermiona, Harry i Ron przyjaźnimy się, ponieważ są takie sytuacje, które przeżyte razem zawsze kończą się przyjaźnią. A znokautowanie trzy metrowego trolla górskiego na pewno do nich należy.
____________________________________
15+4=19
(Heh)
Przepraszam, że taki krótki. I jak wam się podoba? Czekam na opinię w komentarzach. Do zobaczenia.
Lily_Ruda
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro