5. Skąd wiesz, że Niall to omega?
Harry westchnął cicho, siadając na trawie po skończonym treningu. Chłopaki z drużyny juniorów dawno opuścili boisko, jednak Harry musiał chwilę pobyć sam. Pomyśleć.
Louis po skończonych lekcjach zamierzał iść do domu, jednak widząc znajomą alfę, siedzącą na boisku, nie mógł odpuścić sobie takiej okazji. Chciał tylko troszkę zwrócić na siebie jego uwagę, nieważne jakim kosztem. Z plecaka sprawnym ruchem wyjął pusty worek (miał w nim przybory, które aktualnie leżały w szafce) i po cichu zaczął się do niego zbliżać. Zdziwił się, widząc, że ten nie reaguje w żaden sposób – najwidoczniej co innego skupiało jego uwagę. Odłożył cicho plecak przy ławce, a później rzucił się na bruneta, uprzednio zakładając mu worek na głowę. Miał pewność, że nie stanie mu się w nim żadna krzywda, sam nie raz zakładał go na głowę Zaynowi i alfa mogła w nim swobodnie oddychać. Tomlinson chciał zobaczyć, jaka będzie reakcja Harry'ego – czy zacznie się bronić, czy będzie w zbyt wielkim szoku, czy może też wybierze inną drogę.
Harry szybko złapał za małe dłonie omegi i wydostając się z worka, przyszpilił go do ziemi jedną ręką, a drugą wyrzucając worek jak najdalej.
– Co ja się z tobą mam – westchnął cicho, patrząc się na szatyna z góry.
– Nie narzekaj, mogłem cię powalić i ośmieszyć przed samym sobą – prychnął młodszy, patrząc na twarz alfy. To nie tak, że nie odpowiadała mu taka pozycja.
– Czego tu szukasz, Lewis – powiedział, podnosząc się z klęczek i wystawił dłoń dla Louisa, by mu pomóc wstać.
Szatyn chwycił jego rękę i za jej pomocą wstał. Otrzepał swoje spodnie.
– Chciałem spróbować zagrać w kosza, Haroldzie – mruknął, specjalnie przekręcając jego imię.
Nie, nie po to przyszedł, ale nie zamierzał zmarnować okazji bycia z koszykarzem sam na sam. Lubił z nim przebywać, nawet jeśli ten nie bardzo przepadał za jego towarzystwem. Omega obiecał sobie, że stopniowo zacznie to zmieniać – ale tylko stopniowo, nie odmówiłby sobie droczenia się z nim.
– I niby ja mam ci w tym pomóc? – uniósł brew, patrząc się na omegę przed nim. Szatyn był niemożliwy!
– Nic takiego nie powiedziałem, ale skoro sam oferujesz... - uśmiechnął się niewinnie.
– Więc może byś się ubrał odpowiednio? – westchnął cicho, idąc po piłkę od kosza i spojrzał na szatyna jeszcze raz, kozłując.
– Niby w co? Nie mam żadnego stroju – prychnął.
– Chcesz grać w rurkach? – parsknął, rzucając celnie do kosza i łapiąc piłkę, podszedł do młodszego z uniesioną brwią.
– Zawsze mogę je zdjąć i grać w samych bokserkach – mruknął, poruszając zaraz sugestywnie brwiami.
Harry spojrzał na niego jak na idiotę i przygryzł wargę. Uśmiechnął się szeroko, wiedząc już, co zrobi. Oj, zemsta będzie słodka.
– Dam ci moje, a ja będę ćwiczył w bokserkach. U mnie to nie pierwszy raz takie ćwiczenia – powiedział, zdjemując powoli swoje spodenki z siebie.
– Przecież twoje będą na mnie za duże o kilka rozmiarów – powiedział, wskazując na swoje drobne nogi, a następnie na te długie Harry'ego. Przecież on w nich utonie i się wywali przy pierwszej okazji.
– Mam szlufki, nie utoniesz – przewracając oczami i podając omedze czerwony materiał. Dzięki temu Louis mógł zobaczyć bruneta prawie nagiego, mógł ujrzeć jego męskość odbijającą się w bokserkach.
Louis przełknął ślinę i wziął od chłopaka spodnie. Przecież on nie będzie mógł się skupić, do cholery, te widoki będą zbyt kusiły, a musi udawać niewzruszonego, aby alfa nie wziął go za tę jedną z puszczalskich omeg, jak to powiedział kilka dni temu. Cholera, w co on się wpakował?
Po chwili rurki zniknęły z nóg młodszego, a następnie zastąpione zostały tymi od Harry'ego.
– Dobra, grałeś kiedyś w kosza? – spytał loczek, podnosząc piłkę i spoglądając na szatyna z uniesioną brwią. – Ale oczy to mam u góry, nie na dole – powiedział, widząc, gdzie padł wzrok szatyna.
– Kark mnie boli od ciągłego patrzenia w górę, wielkoludzie – warknął na swoją obronę, zaraz zmieniając temat. – Grałem kilka razy, ale później udawałem kontuzję i siadałem na ławce, bo mi się nie chciało – dodał beztrosko, wzruszając ramionami, a następnie zabierając brunetowi piłkę.
– Leń z ciebie – zaśmiał się cicho. Podbiegł do kosza, czekając na ruch szatyna. Miał pół godziny, zanim przyjdzie ktoś z rady po niego.
– Może troszkę, ale nie wiesz, jak wyglądał wf w mojej poprzedniej szkole – roześmiał się, kozłując piłką w stronę kosza. Nie bardzo mu się spieszyło.
– A teraz? Ćwiczysz? Czy też się obijasz? – spytał loczek, powoli podchodząc, by zabrać mu piłkę.
– Pół na pół. Zależy – odpowiedział, próbując wyminąć kędzierzawego, aby dostać się do kosza.
– Od czego? – kontynuował, przybliżając się do omegi, by skutecznie zabrać piłkę.
– Od dnia... No daj mi szansę! Przecież nie dostanę się do kosza, jak będziesz tak blisko mnie! – naburmuszył się, fukając cicho.
– No dobrze – powiedział, stając w miejscu i czekając, aż wrzuci choć raz do kosza. Nie wiedział dlaczego, ale jego obecność dobrze działała na jego osobę.
Louis uśmiechnął się, podbiegając bliżej, a następnie robiąc dwutakt, rzucił do kosza. Przymknął oczy, nie wiedząc, czy trafi. Dopiero, gdy ponownie stanął na ziemi, uchylił jedno oko.
– Brawo! – krzyknął loczek, klaszcząc głośno. Był dumny z szatyna, że rzucił od razu za pierwszym razem bez niczyjej pomocy.
– Jestem jednak urodzonym sportowcem – powiedział, udając, że zarzuca do tyłu włosami, a następnie kołysząc biodrami, udał się po piłkę, która oddaliła się od nich o kilka metrów. Schylając się po nią, wypiął się centralnie w stronę Harry'ego.
Harry wziął głęboki oddech, próbując nie patrzeć na tyłek omegi. Nie mógł na to sobie pozwolić. Szczególnie gdy zostało mu nie wiele czasu do spotkania z radą.
Niebieskooki wyprostował się, a następnie zaczął kozłować, idąc w stronę alfy.
– Teraz możesz mi troszeczkę poprzeszkadzać.
– Dobrze – uśmiechnął się chytrze, wymyślając szybko plan, jak może zemścić się na szatynie za ten mały występ przed chwilą.
Louisowi z pewnością nie spodobał się wyraz miny zielonookiego z przed chwili – sam często się tak uśmiechał, gdy chciał coś przeskrobać. Udając, że niczego się nie domyśla, zaczął biec w stronę kosza.
Harry szybko ruszył na kontratak i zabrał szatynowi piłkę, ocierając się kroczem o pośladki młodszego, by szybko odejść na drugą stronę i rzucić do kosza z pewnej odległości, wykonując przy tym rzut za trzy punkty.
Szatyn zatrzymał się gwałtownie, otwierając szeroko usta. Po pierwsze – co to miało, do cholery, być? A po drugie – jak on to zrobił?
– Dobra, musisz popracować nad atakiem i będzie dobrze. Ja muszę się powoli zbierać – powiedział, patrząc na zegarek; jeszcze chwila i przyjdzie ktoś z rady stada tutaj na boisko.
Do czego on nie mógł dopuścić.
– Juuż? Dopiero zaczęliśmy – mruknął ze smutkiem w głosie.
– Aż tak ci się spodobała gra ze mną? – powiedział, powoli podchodząc do Louisa z chytrym uśmieszkiem. Czekał na taką reakcję i chciał wiedzieć, co będzie dalej.
– Nie schlebiaj sobie, Harold. Po prostu polubiłem tę grę – odpowiedział, robiąc krok w tył.
– Wiesz, Lewis. Zauważyłem ostatnio, że robisz wszystko, by przebywać w moim otoczeniu i lubisz być w moim centrum uwagi – odparł, rzucając piłkę do koszyka na piłki i zaczął powoli zbliżać się do omegi.
– Za dużo sobie wyobrażasz, Styles. Lubię cię wkurzać, uroczo się denerwujesz – odpowiedział, uśmiechając się pod nosem. Uniósł głowę, chcąc mieć lepszy widok na jego wyraz twarzy.
– Ty mała...
– Haroldzie Edwardzie Stylesie! Ileż można na ciebie czekać – usłyszał za sobą Harry, zatrzymując się w miejscu. Cholera, jeszcze Sama tu brakowało – pomyślał, marszcząc brwi i odwracając się powoli do jednej bety z rady stada.
Tomlinson zmarszczył brwi, wyglądając zza alfy. Kim był ten człowiek?
– Samuel – powiedział loczek, podchodząc do swojej torby, by wyjąć dresy i bluzkę, by nie latać w samych bokserkach.
– Harry, prosiłem cię wczoraj, byś był na czas. Dobrze wiesz, że zmiana alfy zdarza się raz na jakiś czas – powiedział mężczyzna, podchodząc do loczka.
Niebieskooki przysłuchiwał się wymianie zdań i zaraz... Jaka zmiana alfy? Znaczy, ostatnio mówiono o tym, że ma zostać zmieniony alfa stada, ale co do tego wszystkiego miał Harry?
– Zdaję sobie z tego sprawę, ale jak widzisz, trenowałem swoją kondycję. Dobrze wiesz, że muszę to robi... – zaczął, jednak nie dane mu było skoczyć. Cierpliwość bety powoli dobiegała końca.
– Jedyne co powinno cię obchodzić, to znalezienie omegi i przyszłej Luny, masz cztery miesiące na to, aż osiągniesz wiek i będziesz mógł sprawować władzę. To naprawdę minie szybko – odparł Sam, wzdychając i patrząc się na alfę przed nim.
Omega nieświadomie otworzyła usta, będąc w szoku. Po przetworzeniu informacji, doszedł do wniosku, że to właśnie Harry ma zostać nowym alfą. I cholera, jeżeli ten faktycznie nie darzył go sympatią, to po przecięciu władzy omega może mieć kłopoty przez swoje bezczelne zachowanie wobec niego. Niebieskooki bił się z myślami, korzystając na tym, że beta i Styles nie bardzo zwracają uwagę na jego obecność.
– Przepraszam, dobrze? Już więcej nie będę się spóźniać – powiedział Harry ze skruchą, nakładając koszulkę. Nie chciał narazić się radzie.
Szatyn śledził uważnie ruchy alfy, nie widział w nim nigdy takiej uległości. Trochę to go kręciło, jednak myśl, że, cholera, za kilka lat ma przejąć całą watahę, działała na niego jak kubeł lodowatej wody. Definitywnie musiał odsunąć się od jego towarzystwa, nie chciał narazić się na późniejsze problemy, a wiedział, że nieraz przesadził.
– Wybacz, Lewis. Dokończymy rozgrywkę kiedy indziej. Sam? Weź mój plecak z torbą do mojego mieszkania – powiedział Harry, zbliżając się do szatyna. – Spodnie możesz zostawić sobie lub spalić – dodał, kładąc dłoń na ramieniu omegi i po chwili zmienił się szybko w wielkiego białego wilka, warcząc pod nosem.
Louis skinął jedynie głową, dobrze wiedząc, że żadnej gry już nie dokończą. Nie zamierzał pakować się w to towarzystwo. Mógł próbować narazić się każdemu, ale nie władcy stada – wiązała się z tym pewna historia, ale nie był to temat na dzień dzisiejszy.
***
Harry westchnął zmęczony, kładąc się na swoim łóżku. Trzy godziny nauki oraz szkolenia, jak ma się zachowywać, to było wyczerpujące. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Mianowicie Louis, który odkrył jego sekret. Ziewnął głośno, biorąc swój telefon do ręki i wchodząc na Instagrama, gdzie ostatnio widział szatyna. I nie mylił się – Louis był online, więc szybko napisał mu wiadomość.
@harrystyles
Hej, mógłbyś nie mówić nikomu o dzisiejszym zajściu?
Omega odpisał dopiero po dłuższej chwili.
@louist91
Nie zamierzam mieszać się w twoje życie i plany na przyszłość.
@harrystyles
Dziękuję, bardzo mi zależy na dyskrecji. Nie chciałem się tym chwalić, bo bym wcale nie znalazł sobie omegi 😞
@louist91
Jeśli będziesz to ukrywał, to twoja przyszła omega może być bardziej zawiedziona kłamstwem i nieszczerością.
@harrystyles
Jeżeli znajdę tę jedyną, od razu jej powiem. Niall wpadł na ten pomysł. Dobrze wiesz, jaka jest większość z omeg z naszej szkoły...
@louist91
Nie wiem, nie zadaję się z nimi.
@harrystyles
Przepraszam cię za te moje zachowanie w gabinecie pielęgniarki.
@louist91
Już o tym zapomniałem, daj spokój.
@harrystyles
Zachowałem się jak świnia. Przewróciłeś się, a ja wydarłem się na ciebie.
@louist91
Coś nagle zrobił się taki potulny? Nic nie powiem o tej sytuacji, nie musisz mnie przepraszać za wszystko ;_;
@harrystyles
Nie o to chodzi... Przez dzisiejsze nauki i upomnienia zdałem sobie sprawę,że źle cię oceniłem.
@louist91
Jednak nie jesteś taki głupi, Hazz. Urocze.
@harrystyles
Heh dzięki x
Jeżeli byś chciał potrenować kosza, to jutro mam czas 😉
@louist91
Jutro mam do późna lekcje, więc nie wypali. Ale będę wiedział, gdzie się zgłosić x)
@harrystyles
Trzymaj się x
***
@louist91
Śpisz?
@harrystyles
Louis? Nie, nie śpię, a co?
@louist91:
Nie, nic. Po prostu sprawdzam, czy aktywny.
@harrystyles
Jestem, nie mogę zasnąć 😕
@louist91
Czemu?
@harrystyles
Za dużo myślę... Ja nie wiem, co robić, a mój alfa mi nie pomaga.
@louist91
O czym tak myślisz?
@harrystyles
Wątpię, że by cię to obchodziło, Lou.
@louist91
Może zacznie mnie obchodzić.
@harrystyles
Eh... Dostaje wycisk za to, że jestem głupią Alfą, która nie może znaleźć sobie omegi. Jeżeli nie znajdę jej w ciągu dwóch miesięcy, będę musiał połączyć się z Taylor. Największa dziwka w szkole.
@louist91
No to zepnij poślady i szukaj.
@harrystyles
Każdemu łatwo mówić.
@louist91
No wiem, wiem. Z taką twarzą długo byś nie musiał szukać.
@harrystyles
To znaczy?¿
@louist91
No wiesz, przystojny jesteś.
@harrystyles
A dziękuję 😂 źle przeczytałem twoją wiadomość. No cóż. Ale czy wygląd się liczy, jeżeli szukasz tej/tego jedynego? Czy to źle, że chcę zobaczyć, co to jest miłość?
@louist91
Mówią, że twoje wewnętrzne ja pierwsze poczuje, że to ten/ja jedyny/a.
@harrystyles
Oh... Już poczuło, ale on nie jest dla mnie. Za wysokie wymagania.
@louist91
Rozumiem.
@harrystyles
On jest inny. Moja alfa wyrywa się do niego, jednak on mnie nienawidzi 🙂
@louist91
Skąd ta pewność?
@harrystyles
To widać 🙃
@louist91
Spróbuj obejść go z innej strony, na pewno zmieni do ciebie zdanie.
@harrystyles
Dobra, spróbuję jutro. A ty czemu nie śpisz?
@louist91
Tak już mam. Od kilku lat.
@harrystyles
Czemu?
@louist91
Sam nie wiem.
@harrystyles
A może masz jakieś problemy? Może nie wiem sam. Potrzebujesz czegoś? Eh. Nie znam się na omegach.
@louist91
Każdy ma jakieś problemy, Haroldzie. Ale nie martw się, kiedyś w końcu zasnę. Tobie też radziłbym się położyć spać, jutro nie wstaniesz.
@harrystyles
To nie pierwszy raz, kiedy zarywam nockę. Nie oszukujmy się, jest czwartą nad ranem.
@louist91
Każda minuta jest cenna.
@harrystyles
Mogę cię o coś prosić?
@louist91
O co?
@harrystyles
Możesz trzymać Zayna zdala od Nialla? Nie chcę, by ten w ogóle miał kontakt z nim...
@louist91
Nie mogę ingerować w jego życie. Niall jak i Zee są dorośli, wiedzą, co robią. Nie traktuj tego omegi jak dziecko, pozwól zasmakować mu niebezpieczeństwa i daj przyzwyczaić się do realiów tego świata. Kiedyś ciebie zabraknie, a on nieświadomy tego wszystkiego zostanie całkiem sam.
@harrystyles
Skąd wiesz, że Niall to omega?
Szatyn odczytał wiadomość, ale już na nią nie odpisał, a po niedługim czasie przestał być i dostępny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro