23. Harry nie mógł tak żyć.
Od tragicznego finału jednej z imprez minęły już dwa miesiące, podczas których Louis czuł się nie najlepiej. Coraz częściej wymiotował, miał dziwne zachcianki i potrafił popłakać się przez to, że w sklepie nie było jego ulubionych cukierków. Zayn martwił się o swojego przyjaciela i miał pewne podejrzenia, co do jego dziwnego zachowania, jednak wolał nie wysnuwać teorii, znosił fochy szatyna i nie komentował.
– Louis zrób to, musimy mieć pewność – powiedział Malik, schodząc za szatynem do łazienki w szkole.
— Nie jestem w ciąży, Zayn! Na pewno nie! — oburzył się, podchodząc do umywalki. Odkręcił wodę, a następnie przemył nią twarz. Oskarżenia jego przyjaciela były absurdalne.
– Oj Louis, przecież to dziecko i tak by było Harry'ego. Zrób to - powiedział, dając mu test do ręki.
— Nikt nie ma takiej pewności. Spałem jeszcze z tamtym kolesiem — mruknął cicho, przymykając na chwilę oczy. — Nie jestem w ciąży.
– No weź, na pewno się zabezpieczaliście – przewrócił oczami.
— Nie chcę poznać prawdy Zayn. Jeśli naprawdę miałbym szczenię to... to byłby najgorszy moment mojego życia —westchnął.
– Louis! Lepiej byś sam zobaczył! Wiesz, że w pewnym momencie, na początku ciąży, omega zmienia zapach? – uniósł brew.
Tomlinson zacisnął wargi w cienką linię, wyrwał test i wszedł do kabiny. Naprawdę obawiał się wyniku zwłaszcza, że miał typowe obawy. Nie wyobrażał sobie mieć szczenięcia w tak młodym wieku.
***
Harry westchnął jedynie, zaczynając sprzątać w sypialni. Louis był z Zaynem w jakieś kawiarni a ten, pod nieobecność swojej omegi, postanowił posprzątać w pokoju.
Alfa należał do osób bardzo ceniących sobie wszelki porządek, nie lubił mieć w swoim otoczeniu nieładu.
Kiedy podniósł plecak szatyna zrzucił przez przypadek mały przedmiot na podłogę. Marszcząc brwi, kucnął i wziął do ręki biały, plastikowy przedmiot. Kiedy zorientował się co to jest, musiał usiąść by nie upaść.
— Ja pierdole — szepnął, chowając twarz w dłoniach.
Test ciążowy, do tego pozytywny. Oczywistym było, że należał do Louisa, skoro leżał schowany w jego plecaku. Styles był w całkowitym szoku.
Dlaczego chował go przed Loczkiem? Dlaczego nie pokazał mu od razu tego, tylko schował?
Najgorszy był fakt, że do głowy Harry'ego napłynęły różne spekulacje: a co jeśli dziecko było alfy, z którą omega przespał się na imprezie? On nie mógł żyć z kimś, mając świadomość, że szczenię, które trzyma na rękach, nie jest absolutnie jego.
W sumie mogłoby być to prawdopodobne, że szczenię nie będzie jego. Szatan go zdradził i był tego świadom. Harry'ego wtedy nie było, nie wiedział czy użyli zabezpieczenia czy też nie.
Harry zagryzł wargę, biorąc głęboki wdech. Alfa z pewnością dość szybko zjawi się w ich życiu i będzie chciała mieć kontakt ze swoim dzieckiem, a Styles nie zamierzał na to wszystko patrzeć. Serce ponownie łamało mu się, gdy wyobrażał sobie te wszystkie sytuacje. Jeśli naprawdę będzie to dziecko kogoś innego, to będzie to definitywny koniec ich związku.
Zerwie więź nawet jeśli są sobie przeznaczeni. Nie będzie mógł żyć w świadomości z tym, że to nie jego dziecko. Może i to było okrutne, ale Harry nie mógł tak żyć.
Chwycił telefon i napisał do Louisa z prośbą o szybki powrót do domu. Musieli porozmawiać.
Dzięki temu już po godzinie słychać było przekręcanie kluczy. Harry zacisnął dłoń w pięść i westchnął cicho. Musiał się uspokoić, nie mógł zaatakować od razu szatyna.
Wziął głęboki oddech, schodząc na dół. Postanowił obejść szatyna tak, aby ten sam się przyznał do wszystkiego.
– Cześć. – uśmiechnął się sztucznie patrząc się na swoją omega.
— Cześć — odparł Louis, podchodząc do alfy, aby ją przytulić.
– Louis... Mam pytanie... Masz coś mi do powiedzenia? – uniósł brew patrząc na niego.
— Nie sądzę... Czemu pytasz? — spytał, bojąc się, że Harry już o wszystkim wie.
– Szczerość to w związku podstawa – powiedział spoglądając na niego spod byka.
— O co ci chodzi? — uniósł brew, grając głupiego.
– O gówniany test w twoim plecaku. Kiedy chciałeś mi powiedzieć? – prychnął jedynie, patrząc na niego.
— Ja... Chciałem się upewnić, nie wierzę testom — wymamrotał.
– To kiedy idziemy do ginekologa? – uniósł brew.
— Byłem już — odparł, idąc do kuchni.
– I? – powiedział, łapiąc go za dłoń. Musiał wiedzieć czy to jest prawda czy nie. Przecież to nienormalne, że omega ukrywa takie rzeczy przed nim.
— Będę mamusią — uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Chciał dodać, że alfa tatusiem, jednak... nie miał pewności czy byłaby to prawda.
Harry zatrzymał się, nie wiedział co powiedzieć. Nie chciał pytać się, który tydzień bo bał się odpowiedzi. Wkurzony do granic możliwości rzucił testem o ziemię i wybiegł z mieszkania zmieniając się szybko w wilka.
Louis zmarszczył brwi, nie spodziewając się takiej reakcji. Podejrzewał, że Harry będzie zły, jednakże nie, że aż tak — oczekiwał mimo to wsparcia i zapewnienia swojej obecności. W głowie szatyna pojawiała się myśl, że Harry go zostawi przez niepewne ojcostwo, ale w końcu Alfa nie był taki, prawda? Nie zostawi go z tym wszystkim samego.
**
Louisa w środku nocy obudziło otwieranie drzwi wejściowych. Poderwał się ze swojego łóżka, zbiegając na dół, aby móc upewnić się czy osobnikiem, który wszedł do domu był jego Alfa.
Harry wszedł do mieszkania i całkiem nagi ruszył do kuchni, myśląc nad tym wszystkim.
— Harry — odezwał się cicho Louis, podchodząc do bruneta.
– Słucham? – spytał, unosząc brew.
— Jesteś zły?
— Nie coś ty. Jestem oazą spokoju – mruknął, wstawiając wodę na kawę i zmarszczył brwi.
— Nie cieszysz się, że będziemy rodzicami?
— Cieszę, ale... Co jeśli nasze dziecko okaże się tamtego dzieckiem — powiedział,
odwracając się w kierunku szatyna z przygryzioną wargą.
— Wierzę, że to twoje dziecko Hazz, naprawdę w to wierzę — odparł, spuszczając wzrok na swoje stopy. Oczywiście, że istniała taka możliwość, jednakże Louis żywił dużą nadzieję w to, że ojcem jego szczenięcia będzie Styles.
Harry pokiwał głową, wzdychając cicho, i podszedł do swojej omegi przytulając ją. Musiał dać jej swojej obecności, nie chciał by ten się załamał.
Szatyn od razu przyległ do ciała Alfy, mrucząc. W pewnym stopniu ulżyło mu, gdy poczuł wokół swojej tali jego ramiona. Obawiał się, że znów zaczną się kłócić, a Harry już nie będzie chciał mieć z nim nic wspólnego, zwłaszcza, że ojcostwo było nie pewne.
×××
Ktoś tu jeszcze jest?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro