Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21. Czy czegoś ci we mnie brakuje?


   Przygnębiony Louis przekroczył próg szkolnej toalety, chcąc za pomocą sporej ilości wody się rozbudzić. Nie przespał całej nocy, szlochając w poduszkę i obwiniając się za swój błąd, który Harry, jego ukochany, nigdy mu nie wybaczy. Brzydził się sobą i nie potrafił spojrzeć na własne odbicie bez ponownego rozpłakania się.

   Jednak nie wiedział, że w jednej z kabin jest osobą, o której cały czas myślał. Kiedy już miał wychodzić usłyszał znany gwizd z ust dobrze znanej mu osoby.

   Odwrócił się gwałtownie, mierząc uważnym spojrzeniem alfę.

   Harry podszedł spokojnym ruchem do umywalki i zaczął myć ręce. Ale gdy Louis spojrzał w jego twarz zauważył zmęczenie, wory pod oczami oraz pustkę w oczach.

   — Harry... — zaczął niepewnie — Możemy porozmawiać? — spytał cicho, spuszczając wzrok. Tak bardzo tęsknił za swoim alfą i jego dotykiem, że miał ochotę się rozpłakać.

   — A mamy o czym? — na te słowa omega zadrżała. Nigdy nie słyszał aż takiego tonu od alfy.

   — Proszę... — szepnął, czując łzy napływające do jego oczu.

   — Ale o czym Lewis? Chcesz powiedzieć, że to co zrobiłeś to był błąd? Że nie chciałeś? Że nie było ci dobrze, gdy tamta alfa pieprzyła cię, oznaczając tym samym? A może chcesz jakiś jebany trójkąt? — burknął podchodząc do stojaka z ręcznikiem papierowym.

   — Ja nic z tego nie pamiętam Harry. Ja nigdy świadomie bym cię nie zdradził — mówił, czując jak łzy zaczynając spływać po jego policzkach — Kocham cię, rozumiesz? Tylko ciebie i nie chce nikogo innego, ja naprawdę nie pamiętam nic z tej nocy, ani nawet kiedy to wszystko się wydarzyło — mówił, łamiącym się głosem — Tak bardzo chciałbym cofnąć czas i nie pójść nigdzie na żadną imprezę. Przepraszam — zaszlochał.

   Harry słysząc jak ten płacze odwrócił się do niego twarzą. Ten widok go załamał. Jego alfa mimo protestów oraz urazy honoru zapanowała nad jego ciałem i szybko znalazła się obok przeznaczonego, biorąc go w swoje ciepłe ramiona.

   Louis automatycznie wtulił się w Harry'ego, wybuchając głośniejszym płaczem.

   — Przepraszam, przepraszam, tak cholernie żałuję tego wszystkiego — szlochał. — Zrozumiem jeśli mnie zostawisz po tym wszystkim, bo zdecydowanie na to wszystko zasługuję. Brzydzę się samego siebie, bo przez swoją głupotę straciłem szansę na szczęście i... — urwał, dławiąc się łzami — Zraniłem cię, a ty zasługujesz na kogoś o wiele lepszego. Przepraszam Harry, że nie spełniałem twoich oczekiwań, jestem beznadziejny — wzmocił uścisk, rozlatując się na drobne kawałeczki.

   Harry przygryzł wargę i westchnął cicho. Mimo, że go zdradził i mógł go nienawidzić, a on dalej kocha.

   — Nie wybaczam ci. Ale jesteś Luną stada. Bez ciebie te stado nie przeżyje. Więc wróć do mnie, jednak nie będzie tak jak przed zdradą — powiedział jedynie, klepiąc go po plecach.

   — Czyli nie zerwiesz połączenia? — spytał zszokowany Louis.

   — Nie, ale jeszcze jeden taki twój wyskok i żadna już cię nie zechce – burknął, odsuwając się i ruszając do wyjścia.

   — Dziękuję, Harry — odparł cicho, wycierając dłonią łzy.

   — A teraz głową do góry. W końcu jesteś najważniejszą omegą w tej szkole — odparł Loczek. — Przy ludziach będziemy dalej udawać, że nic nie zaszło. Nikt nie może się o tym dowiedzieć zrozumiałeś? — spytał wyciągając do niego dłoń.

   — Rozumiem — szepnął — Jesteś najlepszą alfą Harry i zasługujesz na kogoś lepszego...

   — Może tak, może nie. Ale jesteś moim przeznaczonym, więc teraz pokaż klasę, tyle od ciebie wymagam.

   — Czy jest dla nas jeszcze jakaś szansa? — spytał cicho, nie patrząc na niego.

   — Zobaczę, a teraz chodź bo zaraz zacznie się lekcja — odparł jedynie.

   Louis skinął głową, wychodząc w towarzystwie starszego z pomieszczenia.

   — Nikomu nie mów o tym co się stalo. Jakby gdyby nic — szepnął mu do ucha obejmując w talii.

   — Zrozumiałem Harry. Będę udawał, że wciąż jesteśmy w szczęśliwym związku — odparł z bólem.

   Naprawdę chciał, aby tamte czasy wróciły. Nie chciał jedynie udawać, chciał swojego alfę przy sobie cały czas, a nie tylko na szkolnych korytarzach. Ale wiedział, że zasłużył na cierpienie.

***

   Wieczorem kiedy już Louis się wykąpał oraz ogarnął, czekał w łóżku na swoją alfę zastanawiając się nad tym wszystkim. Harry od wejścia do mieszkania nie odezwał się ani słowem.

   Może powinien spać na kanapie? W końcu z pewnością Styles brzydził się go. Nie powinien spać z nim w jednym łóżku. Nie powinien z nim rozmawiać, powinien zamknąć się w odizolowanym pomieszczeniu.

— Dobra, tu masz swój koc — usłyszał nagle głos Alfy, który przyniósł mu jego ulubiony materiał. — Dobranoc — powiedział, kładąc się na łóżku i nakrywając innym kocem. W mieszkaniu było duszno jednak Loczek nie mógł spać pod tą samą narzuta co Louis.

   — Ja pójdę, Harry... Chcę, żebyś się wyspał — szepnął, wstając.

   — Śpij Louis. Bez ciebie moja alfa wariuje. Myślę, że masz podobnie — odparł, patrząc na niego.

   — Moją omegę boli bardziej fakt, że mimo iż śpimy razem to jednak trzymamy się na dystans — odpowiedział.

   — Nikt ci nie zabroni przytulać się do moich pleców. Ale skoro nie chcesz to ja pójdę, ty śpij tu — westchnął podnosząc się powoli i ruszył do wyjścia.

   Louis złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, mocno przytulając.

   — Kocham się — szepnął — Dobranoc, Harry — powiedział głośniej.

   — Śpij dobrze — powiedział jedynie, wychodząc z pokoju i ruszył do salonu na kanapę.

   — Harry! — krzyknął za nim, wybiegając — Wróć proszę, przepraszam.

   — Ale za co znowu przepraszasz? — uniósł brew patrząc się na omegę przed nim.

   — Wracaj proszę do łóżka, mogę odsunąć się nawet na krawędź, ale wróć — prosił.

   — Zdecyduj się szatyn ku — westchnął jedynie, idąc do łóżka i nakrywając się kocem.

   — Nie nazywaj mnie tak bruneciku — burknął, kładąc się na drugiej części.

   — Dobranoc — ziewnął, obejmujac omegę w talli i przyciągając ją do siebie. Mimo, że nie byli pod samą pościelą alfa Loczka chciała by omega była blisko inaczej by zwariowała.

   — Dobranoc — odparł, wtulając się.

***

   Minęła już godzina jedenasta. Louis spał na razie na klatce piersiowej swojej alfy, a ta gdy tylko to się obudził postanowił pomyśleć.

   Cała ta sytuacja powodowała u niego mętlik. Harry naprawdę kochał Louisa, ale zdrada, a zwłaszcza taka, była ciosem prosto w serce. Bolał go fakt, że ktoś inny miał jego omegę w ramionach, a tym bardziej łóżku.

   Wytarł swoje łzy tak szybko jak się tylko ukazały. Nie wiedział w czym zawinił. Miał nadzieję, że jest dobry w łóżku, przynajmniej do teraz tak uważał.

   Próbował nawet usprawiedliwić ten skoro w bok Louisa, aby winę wziąć na siebie. On naprawdę już nie wiedział, co ma myśleć i jak postępować. Może lepiej by było, gdyby jednak trzymali się na dystans?

   A może jednak gdyby spytał się czy czego mu brakuje w łóżku? Przecież to można zawsze zmienić.

   Jego głębokie przemyślenia przerwało kręcenie się i mruczenie Louisa, który otworzywszy oczy i spojrzawszy w górę, odskoczył jak poparzony na drugi koniec łóżku.

   — Skaczesz jak kot — zaśmiał się cicho Loczek podnosząc się na łokciach i patrząc na młodszego szatyna.

   — Przepraszam, mieliśmy spać daleko od siebie, a ja spałem wręcz na tobie. Przepraszam — mamrotał, spuszczając wzrok na kołdrę. Omega nie chciał robić niczego, co jakkolwiek rozgniewałoby Harry'ego bądź sprawiło, że ten zerwie z nim połączenie bądź jakikolwiek kontakt. Nie chciał mu się narażać, więc starał się robić to, czego ten chciał.

   — Ale mi wygodnie było — westchnął jedynie, poprawiając swoje loki — To ja cię wciągnąłem na siebie. Miałeś chyba koszmar, ale gdy położyłeś się na mnie przestałeś jęczec — wzruszył ramionami i podnosił się po czym poczochrał go po włosach.

   Louis fuknął cicho, poprawiając nieogarniętą fryzurę. Jemu też było wygodnie, śpiąc w takiej pozycji, brakowało mu pełnej swobody i kochającego związku, a minęło raptem kilkanaście dni od całej tej sytuacji.

   — Głodny? — spytał, patrząc na niego z uniesioną brwią.

   — Tylko trochę — odparł, wstając z łóżka.

   — To weź jakieś moje ciuchy i się umyj, ja zrobię śniadanie — westchnął jedynie, wychodząc z pokoju.

   Omega skinął głową, spełniając prośbę starszego. Czuł się dziwnie, będąc z nim w ich domu. Wiedział, że alfa traktuje go dobrze tylko ze względu na to, że Louis jest Luną. Zapewne w innym wypadku zerwałby połączenie i kazał się nie pokazywać na oczy. To trochę bolało szatyna, jednakże nie mógł mieć tego Harry'ego za złe, wypełniał w końcu swoje obowiązki.

***

   — Smacznego — uśmiechnął się do młodszego alfa, stawiając przed nim talerz naleśników z nutellą.

   — Dziękuję — uśmiechnął się szeroko, widząc swoje ulubione danie.

   — Dziś jest sobota, jakie plany na dziś? — spytał, jedząc przygotowany posiłek.

   — Chyba żadne — odparł.

   Harry kiwnął głową, zamykając się przy tym. Miał dość, Louis chyba naprawdę nie chciał go jako Alfy.

   — A ty robisz coś dzisiaj? — spytał, chcąc pociągnąć rozmowę dalej.

   — Będę siedział w domu i oglądał telewizję — wzruszył ramionami, wstając i wkładając naczynia do zmywarki.

   Szatyn skinął głową, przyglądając się ruchom Harry'ego. Zaraz jednak powrócił do jedzenia i udawania, że wcale obecna sytuacja go nie boli.

   — Mam jedno pytanie... Czy czegoś ci we mnie brakuje? — usłyszał za sobą głos bruneta, stojącego za nim.

   Louis zamrugał kilkukrotnie, dziwiąc się pytaniem alfy.

   — Jesteś idealny Harry — odparł po dłuższej chwili. — Dlaczego pytasz?

   — Chcę wiedzieć czy był jakiś powód tej sytuacji jaka jest między nami. Myślałem, że może dlatego ze mną jest coś źle? Nie wiem ostatnio o tym ciągle myślę.

   — Harry to moja wina — zagryzł mocno wargę — Nie obwiniaj się, proszę.

   — Nie Louis... Ja już rozumiem... Ciężko było ci ostatnio dojść. Może sam seks nie jest potrzebny — westchnął cicho.

   — To nie tak! Przestań sobie wmawiać takie rzeczy! — oburzył się.

   Harry opadł na kolana, wzdychając cicho i zakrył swoja twarz w rękach.

   Louis zaraz znalazł się obok alfy, przytulając go do siebie.

   — Przepraszam, ja cholernie tego żałuję. Nic kompletnie nie pamiętam z tej nocy i może to i dobrze. Nie obwiniaj się za to, bo to tylko moja wina. Jesteś idealny i nie istnieje cudowniejsza osoba od ciebie, przynajmniej nie dla mnie — mówił cicho — Kocham cię, Hazz...

   — Obiecaj, że nie zdradzisz mnie już nigdy więcej — szepnął Loczek, patrząc przed siebie.

   — Nigdy, przenigdy. Nigdy więcej imprez, nigdy więcej alkoholu.

   — Obiecujesz? — powiedział cicho, przymykając oczy i całując go w policzek

   — Przysięgam na życie Zayna — roześmiał się, wzmocniając uścisk — Kocham cię cholernie mocno Hazz i ta noc nic absolutnie nie znaczyła i była jebanym błędem. Gdybym mógł cofnąć czas to nigdzie bym nie poszedł i siedziałbym w domu, naprawdę — mówił — Nigdy nie zraniłbym ciebie celowo, przysięgam. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.

   — Ostatnia szansa — wymamrotał tylko, kładąc dłonie na biodrach młodszego z delikatnym uśmiechem.

   — Dziękuję, obiecuję, że ją dobrze wykorzystam i nie będą potrzebne mi kolejne — uśmiechnął się szeroko, czując jak jego życie znów nabiera sensu. Nie mógł opisać słowami radości, jaką odczuwał.

   — Dobrze, a teraz wstańmy bo podłoga jest nie wygodna.

   Louis skinął głową, wstając z podłoża. Gdy Harry również się podniósł, omega od razu rzuciła się w jego ramiona, chcąc nacieszyć się jak najdłużej jego bliskością.

   — Haha, spokojnie kochanie — zaśmiał się głośno, łapiąc swoją omegę z szerokim uśmiechem i patrząc na niego.

   — Te dni były dla mnie udręką. Nie chcę więcej trzymać się z tobą na dystans. Chcę mieć cię przy sobie już zawsze.

   — Jednak co do bliższych rzeczy, czyli pocałunki i seks muszą poczekać... Ja na razie nie mogę ci tego dać — odparł, wzdychając.

   — Dobrze, rozumiem. Nie liczę, że będzie tak pięknie i kolorowo jak wcześniej — zagryzł mocno dolną wargę. — Za głupotę trzeba ponosić konsekwencje. Cieszę się, że dałeś nam drugą szansę, to jest najważniejsze.

×××
Poszukuję bety....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro