21. Czy czegoś ci we mnie brakuje?
Przygnębiony Louis przekroczył próg szkolnej toalety, chcąc za pomocą sporej ilości wody się rozbudzić. Nie przespał całej nocy, szlochając w poduszkę i obwiniając się za swój błąd, który Harry, jego ukochany, nigdy mu nie wybaczy. Brzydził się sobą i nie potrafił spojrzeć na własne odbicie bez ponownego rozpłakania się.
Jednak nie wiedział, że w jednej z kabin jest osobą, o której cały czas myślał. Kiedy już miał wychodzić usłyszał znany gwizd z ust dobrze znanej mu osoby.
Odwrócił się gwałtownie, mierząc uważnym spojrzeniem alfę.
Harry podszedł spokojnym ruchem do umywalki i zaczął myć ręce. Ale gdy Louis spojrzał w jego twarz zauważył zmęczenie, wory pod oczami oraz pustkę w oczach.
— Harry... — zaczął niepewnie — Możemy porozmawiać? — spytał cicho, spuszczając wzrok. Tak bardzo tęsknił za swoim alfą i jego dotykiem, że miał ochotę się rozpłakać.
— A mamy o czym? — na te słowa omega zadrżała. Nigdy nie słyszał aż takiego tonu od alfy.
— Proszę... — szepnął, czując łzy napływające do jego oczu.
— Ale o czym Lewis? Chcesz powiedzieć, że to co zrobiłeś to był błąd? Że nie chciałeś? Że nie było ci dobrze, gdy tamta alfa pieprzyła cię, oznaczając tym samym? A może chcesz jakiś jebany trójkąt? — burknął podchodząc do stojaka z ręcznikiem papierowym.
— Ja nic z tego nie pamiętam Harry. Ja nigdy świadomie bym cię nie zdradził — mówił, czując jak łzy zaczynając spływać po jego policzkach — Kocham cię, rozumiesz? Tylko ciebie i nie chce nikogo innego, ja naprawdę nie pamiętam nic z tej nocy, ani nawet kiedy to wszystko się wydarzyło — mówił, łamiącym się głosem — Tak bardzo chciałbym cofnąć czas i nie pójść nigdzie na żadną imprezę. Przepraszam — zaszlochał.
Harry słysząc jak ten płacze odwrócił się do niego twarzą. Ten widok go załamał. Jego alfa mimo protestów oraz urazy honoru zapanowała nad jego ciałem i szybko znalazła się obok przeznaczonego, biorąc go w swoje ciepłe ramiona.
Louis automatycznie wtulił się w Harry'ego, wybuchając głośniejszym płaczem.
— Przepraszam, przepraszam, tak cholernie żałuję tego wszystkiego — szlochał. — Zrozumiem jeśli mnie zostawisz po tym wszystkim, bo zdecydowanie na to wszystko zasługuję. Brzydzę się samego siebie, bo przez swoją głupotę straciłem szansę na szczęście i... — urwał, dławiąc się łzami — Zraniłem cię, a ty zasługujesz na kogoś o wiele lepszego. Przepraszam Harry, że nie spełniałem twoich oczekiwań, jestem beznadziejny — wzmocił uścisk, rozlatując się na drobne kawałeczki.
Harry przygryzł wargę i westchnął cicho. Mimo, że go zdradził i mógł go nienawidzić, a on dalej kocha.
— Nie wybaczam ci. Ale jesteś Luną stada. Bez ciebie te stado nie przeżyje. Więc wróć do mnie, jednak nie będzie tak jak przed zdradą — powiedział jedynie, klepiąc go po plecach.
— Czyli nie zerwiesz połączenia? — spytał zszokowany Louis.
— Nie, ale jeszcze jeden taki twój wyskok i żadna już cię nie zechce – burknął, odsuwając się i ruszając do wyjścia.
— Dziękuję, Harry — odparł cicho, wycierając dłonią łzy.
— A teraz głową do góry. W końcu jesteś najważniejszą omegą w tej szkole — odparł Loczek. — Przy ludziach będziemy dalej udawać, że nic nie zaszło. Nikt nie może się o tym dowiedzieć zrozumiałeś? — spytał wyciągając do niego dłoń.
— Rozumiem — szepnął — Jesteś najlepszą alfą Harry i zasługujesz na kogoś lepszego...
— Może tak, może nie. Ale jesteś moim przeznaczonym, więc teraz pokaż klasę, tyle od ciebie wymagam.
— Czy jest dla nas jeszcze jakaś szansa? — spytał cicho, nie patrząc na niego.
— Zobaczę, a teraz chodź bo zaraz zacznie się lekcja — odparł jedynie.
Louis skinął głową, wychodząc w towarzystwie starszego z pomieszczenia.
— Nikomu nie mów o tym co się stalo. Jakby gdyby nic — szepnął mu do ucha obejmując w talii.
— Zrozumiałem Harry. Będę udawał, że wciąż jesteśmy w szczęśliwym związku — odparł z bólem.
Naprawdę chciał, aby tamte czasy wróciły. Nie chciał jedynie udawać, chciał swojego alfę przy sobie cały czas, a nie tylko na szkolnych korytarzach. Ale wiedział, że zasłużył na cierpienie.
***
Wieczorem kiedy już Louis się wykąpał oraz ogarnął, czekał w łóżku na swoją alfę zastanawiając się nad tym wszystkim. Harry od wejścia do mieszkania nie odezwał się ani słowem.
Może powinien spać na kanapie? W końcu z pewnością Styles brzydził się go. Nie powinien spać z nim w jednym łóżku. Nie powinien z nim rozmawiać, powinien zamknąć się w odizolowanym pomieszczeniu.
— Dobra, tu masz swój koc — usłyszał nagle głos Alfy, który przyniósł mu jego ulubiony materiał. — Dobranoc — powiedział, kładąc się na łóżku i nakrywając innym kocem. W mieszkaniu było duszno jednak Loczek nie mógł spać pod tą samą narzuta co Louis.
— Ja pójdę, Harry... Chcę, żebyś się wyspał — szepnął, wstając.
— Śpij Louis. Bez ciebie moja alfa wariuje. Myślę, że masz podobnie — odparł, patrząc na niego.
— Moją omegę boli bardziej fakt, że mimo iż śpimy razem to jednak trzymamy się na dystans — odpowiedział.
— Nikt ci nie zabroni przytulać się do moich pleców. Ale skoro nie chcesz to ja pójdę, ty śpij tu — westchnął podnosząc się powoli i ruszył do wyjścia.
Louis złapał go za rękę i przyciągnął do siebie, mocno przytulając.
— Kocham się — szepnął — Dobranoc, Harry — powiedział głośniej.
— Śpij dobrze — powiedział jedynie, wychodząc z pokoju i ruszył do salonu na kanapę.
— Harry! — krzyknął za nim, wybiegając — Wróć proszę, przepraszam.
— Ale za co znowu przepraszasz? — uniósł brew patrząc się na omegę przed nim.
— Wracaj proszę do łóżka, mogę odsunąć się nawet na krawędź, ale wróć — prosił.
— Zdecyduj się szatyn ku — westchnął jedynie, idąc do łóżka i nakrywając się kocem.
— Nie nazywaj mnie tak bruneciku — burknął, kładąc się na drugiej części.
— Dobranoc — ziewnął, obejmujac omegę w talli i przyciągając ją do siebie. Mimo, że nie byli pod samą pościelą alfa Loczka chciała by omega była blisko inaczej by zwariowała.
— Dobranoc — odparł, wtulając się.
***
Minęła już godzina jedenasta. Louis spał na razie na klatce piersiowej swojej alfy, a ta gdy tylko to się obudził postanowił pomyśleć.
Cała ta sytuacja powodowała u niego mętlik. Harry naprawdę kochał Louisa, ale zdrada, a zwłaszcza taka, była ciosem prosto w serce. Bolał go fakt, że ktoś inny miał jego omegę w ramionach, a tym bardziej łóżku.
Wytarł swoje łzy tak szybko jak się tylko ukazały. Nie wiedział w czym zawinił. Miał nadzieję, że jest dobry w łóżku, przynajmniej do teraz tak uważał.
Próbował nawet usprawiedliwić ten skoro w bok Louisa, aby winę wziąć na siebie. On naprawdę już nie wiedział, co ma myśleć i jak postępować. Może lepiej by było, gdyby jednak trzymali się na dystans?
A może jednak gdyby spytał się czy czego mu brakuje w łóżku? Przecież to można zawsze zmienić.
Jego głębokie przemyślenia przerwało kręcenie się i mruczenie Louisa, który otworzywszy oczy i spojrzawszy w górę, odskoczył jak poparzony na drugi koniec łóżku.
— Skaczesz jak kot — zaśmiał się cicho Loczek podnosząc się na łokciach i patrząc na młodszego szatyna.
— Przepraszam, mieliśmy spać daleko od siebie, a ja spałem wręcz na tobie. Przepraszam — mamrotał, spuszczając wzrok na kołdrę. Omega nie chciał robić niczego, co jakkolwiek rozgniewałoby Harry'ego bądź sprawiło, że ten zerwie z nim połączenie bądź jakikolwiek kontakt. Nie chciał mu się narażać, więc starał się robić to, czego ten chciał.
— Ale mi wygodnie było — westchnął jedynie, poprawiając swoje loki — To ja cię wciągnąłem na siebie. Miałeś chyba koszmar, ale gdy położyłeś się na mnie przestałeś jęczec — wzruszył ramionami i podnosił się po czym poczochrał go po włosach.
Louis fuknął cicho, poprawiając nieogarniętą fryzurę. Jemu też było wygodnie, śpiąc w takiej pozycji, brakowało mu pełnej swobody i kochającego związku, a minęło raptem kilkanaście dni od całej tej sytuacji.
— Głodny? — spytał, patrząc na niego z uniesioną brwią.
— Tylko trochę — odparł, wstając z łóżka.
— To weź jakieś moje ciuchy i się umyj, ja zrobię śniadanie — westchnął jedynie, wychodząc z pokoju.
Omega skinął głową, spełniając prośbę starszego. Czuł się dziwnie, będąc z nim w ich domu. Wiedział, że alfa traktuje go dobrze tylko ze względu na to, że Louis jest Luną. Zapewne w innym wypadku zerwałby połączenie i kazał się nie pokazywać na oczy. To trochę bolało szatyna, jednakże nie mógł mieć tego Harry'ego za złe, wypełniał w końcu swoje obowiązki.
***
— Smacznego — uśmiechnął się do młodszego alfa, stawiając przed nim talerz naleśników z nutellą.
— Dziękuję — uśmiechnął się szeroko, widząc swoje ulubione danie.
— Dziś jest sobota, jakie plany na dziś? — spytał, jedząc przygotowany posiłek.
— Chyba żadne — odparł.
Harry kiwnął głową, zamykając się przy tym. Miał dość, Louis chyba naprawdę nie chciał go jako Alfy.
— A ty robisz coś dzisiaj? — spytał, chcąc pociągnąć rozmowę dalej.
— Będę siedział w domu i oglądał telewizję — wzruszył ramionami, wstając i wkładając naczynia do zmywarki.
Szatyn skinął głową, przyglądając się ruchom Harry'ego. Zaraz jednak powrócił do jedzenia i udawania, że wcale obecna sytuacja go nie boli.
— Mam jedno pytanie... Czy czegoś ci we mnie brakuje? — usłyszał za sobą głos bruneta, stojącego za nim.
Louis zamrugał kilkukrotnie, dziwiąc się pytaniem alfy.
— Jesteś idealny Harry — odparł po dłuższej chwili. — Dlaczego pytasz?
— Chcę wiedzieć czy był jakiś powód tej sytuacji jaka jest między nami. Myślałem, że może dlatego ze mną jest coś źle? Nie wiem ostatnio o tym ciągle myślę.
— Harry to moja wina — zagryzł mocno wargę — Nie obwiniaj się, proszę.
— Nie Louis... Ja już rozumiem... Ciężko było ci ostatnio dojść. Może sam seks nie jest potrzebny — westchnął cicho.
— To nie tak! Przestań sobie wmawiać takie rzeczy! — oburzył się.
Harry opadł na kolana, wzdychając cicho i zakrył swoja twarz w rękach.
Louis zaraz znalazł się obok alfy, przytulając go do siebie.
— Przepraszam, ja cholernie tego żałuję. Nic kompletnie nie pamiętam z tej nocy i może to i dobrze. Nie obwiniaj się za to, bo to tylko moja wina. Jesteś idealny i nie istnieje cudowniejsza osoba od ciebie, przynajmniej nie dla mnie — mówił cicho — Kocham cię, Hazz...
— Obiecaj, że nie zdradzisz mnie już nigdy więcej — szepnął Loczek, patrząc przed siebie.
— Nigdy, przenigdy. Nigdy więcej imprez, nigdy więcej alkoholu.
— Obiecujesz? — powiedział cicho, przymykając oczy i całując go w policzek
— Przysięgam na życie Zayna — roześmiał się, wzmocniając uścisk — Kocham cię cholernie mocno Hazz i ta noc nic absolutnie nie znaczyła i była jebanym błędem. Gdybym mógł cofnąć czas to nigdzie bym nie poszedł i siedziałbym w domu, naprawdę — mówił — Nigdy nie zraniłbym ciebie celowo, przysięgam. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.
— Ostatnia szansa — wymamrotał tylko, kładąc dłonie na biodrach młodszego z delikatnym uśmiechem.
— Dziękuję, obiecuję, że ją dobrze wykorzystam i nie będą potrzebne mi kolejne — uśmiechnął się szeroko, czując jak jego życie znów nabiera sensu. Nie mógł opisać słowami radości, jaką odczuwał.
— Dobrze, a teraz wstańmy bo podłoga jest nie wygodna.
Louis skinął głową, wstając z podłoża. Gdy Harry również się podniósł, omega od razu rzuciła się w jego ramiona, chcąc nacieszyć się jak najdłużej jego bliskością.
— Haha, spokojnie kochanie — zaśmiał się głośno, łapiąc swoją omegę z szerokim uśmiechem i patrząc na niego.
— Te dni były dla mnie udręką. Nie chcę więcej trzymać się z tobą na dystans. Chcę mieć cię przy sobie już zawsze.
— Jednak co do bliższych rzeczy, czyli pocałunki i seks muszą poczekać... Ja na razie nie mogę ci tego dać — odparł, wzdychając.
— Dobrze, rozumiem. Nie liczę, że będzie tak pięknie i kolorowo jak wcześniej — zagryzł mocno dolną wargę. — Za głupotę trzeba ponosić konsekwencje. Cieszę się, że dałeś nam drugą szansę, to jest najważniejsze.
×××
Poszukuję bety....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro