20.Jak myślisz, Harry zerwie połączenie?
Harry przygryzł wargę, dzwoniąc do swojego chłopaka z szerokim uśmiechem. Był ciekawy gdzie jest i jak się bawił. Żałował, że nie mógł wczoraj pójść ze względu na radę stada.
Louisa wybudził dźwięk telefonu. Podniósł się na łokciach, momentalnie tego żałując, gdyż ból głowy dał o sobie znać. Skrzywił się, biorąc telefon do dłoni, a następnie odbierając go. Dopiero po pewnym czasie zarejestrował, że znajduje się w zupełnie obcym pokoju... w dodatku nago z nieznanym mu mężczyzną u boku.
– Hej skarbie, jak tam impreza? – powiedział wesoło brunet, rysując serduszka na kartce. Uwielbiał swoją omegę.
— Um... dobrze — odparł ściszonym głosem, wstając szybko z łóżka. Boże, co on narobił? On nie mógł zdradzić Harry'ego, cholera, co tu się wczoraj stało? Łzy automatycznie napłynęły do niebieskich oczu, ale musiał udawać, że wszystko jest w porządku. Harry go znienawidzi i zostawi i... Louis nie chciał sobie nawet tego wyobrażać.
– Z tego co wiem zaraz będę pod mieszkaniem gdzie dziś była impreza. Zostałeś tam czy jesteś w domu? – powiedział, nakładając na siebie kurtkę.
— Z-Zostałem — zająkał się, wciągając na siebie spodnie. Potrzebował Harry'ego, ale z drugiej strony wstyd będzie mu spojrzeć w jego oczy. Louis miał całkowitą pustkę w głowie, a dużo nie wypił.
– To będę za chwilke. Kocham cię – powiedział na koniec i rozłączył się wsiadając do auta.
Szatyn poczuł, jak po jego policzkach spływają łzy. Zaszlochał żałośnie, zakładając bluzkę, a następnie zgarnął wszystkie swoje rzeczy i zszedł pospiesznie na dół. Bolały go dolne partie ciała, przez co upewnił się, że faktycznie coś między nim, a nieznajomym zaszło. Harry go znienawidzi, a później zostawi, przecież to nie tak miało wyglądać.
Harry widząc szatyna, uśmiechnął się szeroko i zatrąbił na niego otwierając drzwi od auta.
Omega wytarł dłonią łzy i wziął dwa głębokie wdechy zanim podszedł do samochodu, do którego następnie wsiadł. Teraz czuł się jeszcze gorzej.
– Cześć myszko – odparł, całując swoją omegę w usta i ruszył z piskiem opon.
– Cześć Hazz – odparł niemrawo, wpatrując się w swoje kolana. Louis czuł się potwornie, potrzebował długiego prysznica.
– Jedziemy do Maca? – spytał się Harry, zatrzymując się na światłach i patrząc na niego.
– Ja nie jestem głodny... – westchnął cicho, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu.
– Hej, co jest? – spytał nie wiedząc co się dzieje z jego omegą. Jednak, gdy mu się przyjrzał zauważyl jedna szczególną rzecz – Co to do cholery jest?!
Szatyn podskoczył na siedzeniu, słysząc głos Harry'ego. Spojrzał na niego, nie wiedząc o co chodzi.
– A-Ale co? – spytał.
– Śmierdzisz innym alfą. Do tego masz malinki na szyi – warknął.
Ręką Louisa automatycznie pojawiła się na wskazanym miejscu. Cholera jak on mógł być tak głupi, żeby przed ucieczką nie spojrzeć czy nie ma czegoś na swoim ciele? To wszystko skomplikowało mu sytuację, a w jego oczach ponownie pojawiły się łzy. Tak bardzo w tym momencie nienawidził siebie. Zostanie sam, a Harry go zostawi na pastwę losu.
– Wytłumaczysz mi to? – uniósł brew ruszając do mieszkania szatyna.
– J-Ja... – zaczął, jednak zamilkł. Nie okłamie go, a jeżeli powie prawdę to Harry może się zdenerwować i stracić panowanie nad autem, skutkiem czego spowodowałby wypadek. – Za chwilę, nie w samochodzie – dodał, zaciskając dłoni na swoich kolanach.
– Zdradziłeś mnie, prawda? - spytał skręcając na podjazd szatyna i zatrzymując samochód.
– Ja nic nie pamiętam – wybuchł płaczem, zaczynając się niebezpieczne trząść — Na początku byłem z Zaynem, potem on się gdzieś ulotnił, więc poszedłem do kuchni. Jakiś chłopak zaczął się do mnie przystawiać — opowiadał, nie patrząc na alfę – Ale go zbywałem, a później mam kompletną pustką — zaszlochał, chowając twarz w dłoniach.
– Spałeś z nim? Pytam się! – warknął patrząc na omegę.
– Przepraszam, Harry. Ja naprawdę nie chciałem – płakał.
– Wyjdź – powiedział, zaciskając ręce na kierownicy i patrząc przed siebie. Jego alfa zawyła w środku. Wiedział, że tak będzie. Każda omega jest taka sama.
– Harry... Proszę cię... Ja naprawdę tego nie chciałem – pociągnął nosem, patrząc na Styles'a. Tak cholernie bolał go ten widok, on nie chciał go stracić.
– Ale to zrobiłeś. Lepiej wyjdź. Bo nie ręczę za siebie – burknął, nie będąc zadowolony z tego wszystkiego.
Omega spuścił głowę, wysiadając z samochodu. Szybkim krokiem podszedł do drzwi, a gdy je otworzył niemal wbiegł do środka, ponownie zalewając się łzami. Właśnie stracił swoją alfę i wątpliwe, że go odzyska. Louis tak strasznie żałował, że poszedł na tę imprezę.
***
Niall obudził się czując chłód za swoimi plecami na co jęknął, podnosząc się na łokciach i spojrzał na swój pokój.
Malik w tym momencie wdawał się w bliskie relacje z toaletą, pozbywając się wypitego wczorajszej nocy alkoholu. Blondyn westchnął cicho, początkowo mając zamiar do niego wstać, jednak zatrzymały go wibracje, wydobywające się z telefonu Alfy.
Przygryzł jedynie wargę, ale kiedy zobaczył że dzwoni do niego omega jego przyjaciela bez wąchania odebrał telefon.
– Z-Zayn musisz mi p-pomóc – zaszlochał żałośnie Louis, gdy połączenie zostało odebrane. – Zjebałem po c-całości, Harry mnie teraz n-nienawidzi – mówił, pociągając nosem.
– Co się dzieje ? – spytał blondyn nie rozumiejąc słów Louisa.
– Niall? Gdzie Zayn? – spytał zdziwiony, słysząc głos omegi.
– Wymiotuje, wiesz po wczorajszym. No, ale mów co się stało. Dlaczego Curly cię znienawidził? – spytał zmartwiony.
– Zdradziłem go Niall – znów wybuchł płaczem.
– Co? Jak to? Przecież był wczoraj z tobą – odparł podnosząc się szybko i ruszył do szafy po ubrania.
– Miał naradę, więc poszedłem na imprezę sam z Zaynem. On później poszedł, a ja zostałem i... I... Mam kompletną pustkę, obudziłem się obok jakiegoś kolesia w łóżku, jestem cały w malinkach i Harry to zauważył i już wie o wszystkim – tłumaczył szybko, czując się brudnym.
– Zaraz będziemy – westchnął jedynie rozłączając się i nakładając bluzę Malika na siebie podszedł do łazienki. – Zee, musimy jechać do Lou. To sytuacja krytyczna. Znaczy ja do Harry'ego ty do Lou.
– Przecież ja nie wsiądę za kółko – wymamrotał, opierając się o umywalkę – Co się dzieje?
– Ja wsiądę. Mam prawko - przewrócił oczami blondyn, patrząc na niego – Louis zdradził Hazze.
– Co? Żartujesz sobie? – wytrzeszczył oczami. Louis nie był taki.
– Nie, zadzwonił zapłakany. Musimy dowiedzieć się co dokładnie się stalo – westchnął jednynie.
Nie wiedział co zrobić w takiej sytuacji. Louis był przyjacielem Zayna, a Harry jego najlepszym przyjacielem. Stał teraz między młotem, a kowadłem. Nie wiedział co ma powiedzieć i po czyjej stanąć stronie.
– Cholera, znam Louisa od zawsze, nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. A zwłaszcza Harry'emu – westchnął, płucząc buzię.
– Sądzisz że kłamie? - uniósł brew kładąc ręce na swoje biodra i patrząc na niego że złością.
– Nie sądzę tak, Ni. Trudno mi w to uwierzyć po prostu.
Horan jednie pokiwał głową, biorąc gumę do żucia i ruszył do wyjścia pamiętając o tym by wziąć portfel, gdzie było prawo jazdy, które zrobił dwa miesiące temu.
– Poczekaj na mnie! Przecież ja jestem w ciemnej dupie, muszę się ubrać i boli mnie głowa – mruknął niezadowolony za Niallem.
– Ide zrobić śniadanie – zaśmiał się cicho, całując bruneta w usta i pobiegł do kuchni.
– Było tak od razu – westchnął, zamykając się w łazience, w której zaczął doprowadzać się do porządku.
***
Niall wszedł do mieszkania, szybko biegnąc do pokoju swojego przyjaciela. Wiedział że ten nie dobrze znosi takie sytuacje.
Otworzył drzwi, wchodząc do ciemnego pomieszczenia. Strasznie szkoda było mu Harry'ego, gdyż ten absolutnie nie zasługiwał na takie traktowanie. Nie spodziewał się, że Louis zrobi szybko skok w bok.
– Harry? – spytał omega, wchodząc do pokoju, gdzie znajdował się starszy.
– Ni? Co ty tu robisz? – zdziwił się, schodząc z parapetu.
– Wiem co się stało... Nie zostawię cię w tej sytuacji samego - zmarszczył brew.
– To nie koniec świata – zagryzł mocno wargę, uciekając wzrokiem.
– Chodź – powiedział jedynie, rozkładając ręce by przytulić się do niego.
Alfa w sekundzie znalazł się przy przyjacielu i wtulił się w jego ciało.
– Już... Wypłacz się... Wiem, że go pokochałes – przygryzł wargę, klepiąc go po plecach. Nie chciał widzieć swojego przyjaciela w takim stanie.
– Bardzo... Dlaczego on mi to zrobił? W czym byłem gorszy od tamtego kolesia? – pytał smutno, wzmacniając uścisk – Czy to wasza natura, że każdemu wskakujecie od razu do łóżka?
– Hej, ty mnie nie obrażaj – zaśmiał się klepiąc bruneta w tyłek – Jesteś najlepszą alfą jaką mógłby mieć. On chyba się za mocno upił. Zayn podejrzewa jakieś tabletki... Bo ciągle wymiotuje, a to nie jest coś codziennego w przypadku Louisa po alkoholu - westchnął cicho.
– To mógł nie iść na tą głupią imprezę i nie byłoby problemu – warknął – Jeśli ty coś takiego zrobisz Zaynowi to sam osobiście do ciebie przyjdę – mruknął, przymykając oczy.
– Ja nie jestem taki – zarumienił się i odsunął się od niego kierując się na łóżko – Co teraz zrobisz? Zostawisz go? Lune stada? Przeznaczonego?
– A co mam niby zrobić? – prychnął – Żyć z omegą, która mnie zdradziła? Skoro zrobiła to jeden raz, to zrobi to drugi i trzeci... Nie wiem Niall, wciąż to do mnie nie dociera – szepnął, siadając na krześle, stojącym przy biurku. Schował twarz w dłoniach wzdychając ciężko – Myślałem, że Louis jest inny... Ale jak widać jest taki sam jak każda inna omega.
– Ja... Ja nie wiem co na to odpowiedzieć... Nie spodziewałem się takiego zachowania po nim... – powiedział młodszy, podchodząc do loczka i kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela by go wesprzeć – Może się zdrzemniesz?
– Nie chcę spać, Ni. Muszę pomyśleć, co mam zrobić dalej... I jakie poniosę konsekwencję swoich czynów – wymamrotał – Miałem nadzieję, że Louis jest tym jedynym, z którym spędzę całe życie, a tym czasem niedługo po pełnym połączeniu on odstawia mi takie akcje. To boli, Niall... Co zrobiłem źle? Jestem niewystarczający, może on wcale nie chciał ze mną być? W czym jestem gorszy, czego nie mam, że nikt nie chce zostać przy mnie dłużej niż miesiąc?
– Ja... Ja nie wiem – powiedział tylko, obejmując go i przymknął oczy. Horan naprawdę nie miał pojęcia co zrobic z tą sytuacją.
– Możesz mnie zostawić samego? Potrzebuję samotności...
– Jakby co daj znać – westchnął i wybiegł z mieszkania i odrazy wybrał numer do swojej alfy.
Zayn odebrał po dłuższej chwili.
– I jak sytuacja? – spytał.
– On... Nigdy go takiego nie widziałem – westchnął cicho, patrząc przed siebie.
– Z Louisem też jest źle. Ciągle płacze i nie mogę go w ogóle uspokoić – mruknął smętnie.
– Harry... On... On chciał zostać sam. Już nigdy nie zaufa omedze – wymamrotał, idąc do swojego mieszkania.
– Jak myślisz, Harry zerwie połączenie?
– Ja... Ja nie wiem Zayn. Nigdy nie był w takiej sytuacji.
– Przyjdziesz tutaj czy wracasz do siebie? – zmienił temat.
– Wracam do domu. Głowa mnie boli – wymamrotał, otwierając drzwi od swojego mieszkania i wszedł do środka.
– Później do ciebie przyjdę i dam ci buzi, żeby przeszło – roześmiał się cicho. – Teraz wracam do Lou, cześć Ni – dodał, rozłączając się.
×××
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro