Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym, żebyś się obudził.


  Zayn następnego wieczoru ponownie znalazł się w drzwiach sali Nialla. Wcześniej upewniwszy się, że nikogo nie ma w pobliżu, wszedł do niej, siadając zaraz tuż obok łóżka blondyna.

   – Nini? Kochanie? Słyszysz mnie? – westchnął jedynie, patrząc na omegę. – Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym, żebyś się obudził.

   Złapał niebieskookiego za rękę, a następnie złożył na niej drobny pocałunek. Zayn gubił się w swoich pragnieniach, bo cholernie chciał być z Niallem, ale z drugiej strony honor nie pozwalał mu przyznać się do błędnego myślenia, dlatego lgnął w to wszystko dalej, udając niewzruszonego całą sytuacją.

   – Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym byś obudził. Może byś mi pomógł w tym co mam robić – jęknął cicho, poprawiając jego włosy.

   Zayn uśmiechnął się delikatnie na miękkość kosmyków chłopaka. Zdecydowanie lubił się nimi bawić.

   – Wiesz... Naprawdę mi na to je zależy, ale mój głupi honor zabrania mi na bycie z tobą. Naprawdę. Wiem, że jak się obudzisz będziesz mnie szukać , ale nie możesz. Nie możemy być razem Ni – wyszeptał, przymykając oczy. – Nie chcę cię ranić, ani robić cokolwiek, co sprawiłoby ci przykrość. A na pewno byłoby wiele takich sytuacji. Zasługujesz na kogoś lepszego i z pewnością szybko skradniesz czyjeś serce — uśmiechnął się delikatnie pod nosem. Nie był to jednak szczery uśmiech.

   Kiedy chciał puścić dłoń młodszego, poczuł delikatne zaciśnięcie uścisku i odrazu spojrzał na młodszego. Czyżby go słyszał?

   Pod wpływem chwili nachylił się nad blondynem i pocałował go w policzek, lekko zachaczając o kącik ust. Cieszył się, że ten okazywał jakiekolwiek oznaki życia. Być może obudzi się już niebawem.

   Miał cholerną nadzieję, że nastąpi to niedługo. Nie chciał by coś mu się działo, jednak musiał mieć pewność, że jest wszystko w porządku.

   – Przyjdę jutro – odezwał się po chwili, puszczając mniejszą dłoń. – Obiecuję — dodał.

   Podnosił się szybko, ocierając łzy i jak się pojawił tak zniknął. Nikt jednak nie wiedział, że Niall słyszy wszystko co mu się mówi. Jedynie nie może jeszcze ruszać się przez wszystkie kable i sprzęty podłączone do niego.

***

   Louis otworzył leniwie oczy, wykończony wczorajszą nocą. Miał świadomość, że gorączka będzie trwała jeszcze kilka dni, lecz cieszył się chwilą spokoju. Harry korzystając z okazji połączył się z nim, dopełniając wszystko, co było wymagane od stada alfy.

   Usiadł powoli na swoim obolałym tyłku przymykając oczy. Wiedział, że ponowne podejście niedługo nastąpi jednak chciał obudzić swoją alfę. Jego uśmiech się poszerzył widząc na nim masę malinke, które omega zrobiła wczoraj.

   Przyjrzał się śpiącemu brunetowi, uznając zaraz, że jest niezwykle uroczy. Nachylił się nad nim, muskając lekko jego usta.

   Alfa odrazu obudziła się, mrucząc cicho i oddała pocałunek wybudzając się tym samym całkowicie.

   Louis odsunął się, siadając na jego biodrach. Przesunął dłońmi po jego klatce piersiowej, uśmiechając się.

   – Dzień dobry – oblizał usta Harry podnosząc swoje dwie powieki by spojrzeć na omegę siedząca na nim.

   — Cześć Hazz — odparł, całując go w usta.

   – Jak się spało? – zachichotał, kładąc dłonie na tyłek młodej omegi.

   — Wspaniale, ale to tylko dlatego, że byłeś obok — odparł.

   – Cieszę się.

   Omega wtuliła się w swojego alfę, mrucząc cicho. Szatyn nie żałował tego połączenia.

   – Będziesz taką idealna omegą, cholera Luną. Boże –jęknął z zadowoloniem starszy, głaszcząc młodszego po włosach.

   — Do Boga mi daleko — roześmiał się — Boję się tego wszystkiego, Hazz. Ja sobie nie poradzę — wymamrotał.

   – Poradzisz. Jesteś najlepszym materiałem na te stanowisko – puścił mu oczko uśmiechając się szeroko do niego.

   — To urocze, że we mnie wierzysz. Lepszej alfy nie mogłem sobie wymarzyć — odpowiedział, całując go w kącik ust.

   – Jesteś moim snem na jawie. Ja nie mogę uwierzyć, że jesteś już mój – oblizał usta szybko górując nad nim i cmokając w usta.

   – Też nie mogę uwierzyć, że ktoś taki cokolwiek do mnie poczuł – uśmiechnął się, kładąc dłonie na jego karku.

   – Kocham cię piękny.

   – Ja ciebie też Hazz.

×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro