Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. To twój przyjaciel, powinieneś go jakoś przekonać.


   Louis dzisiejsze popołudnie miał spędzić z Harry'm. Nie trzeba chyba mówić, że spotykali się ze sobą codziennie. Od rana niestety zmuszony był zająć się młodszymi siostrami, a później po kryjomu odwiedził Nialla, którego stan ani trochę się nie poprawił.

   Aktualnie omega siedział na parkowej ławce, czekając na swojego alfę. Mieli pochodzić po mieście, a później pójść na randkę. Zapewne dzień skończy się na tym, że pójdą do domu Styles'a, a następnie będą oglądać seriale do samego rana. Od czasu połączenia krwią, brunet wypełniał większą część życia szatyna.

   – Hej – usłyszał obok swojego ucha i dostał buziaka w szyję rozumiejąc, że to jego alfa.

   – Hazz! – ucieszył się, wpadając w objęcia swojego ukochanego.

   – Wybacz, za spóźnienie, ale były korki – przegryzł wargę, cmokając młodszego w usta i złapał go za biodra uśmiechając się szeroko do omegi.

   – A co jeśli nie wybaczę? – uniósł brew, uśmiechając się zadziornie.

   – Będę musiał cię do tego zmusić – zaśmiał się,  łapiąc młodszego za tyłek i patrząc prosto w jego oczy.

   – Niby jak? – wymruczał, oplatając ramionami jego szyję.

   – Jest bardzo dużo sposobów – zaśmiał się głośno z szerokim uśmiechem. Wiedział że to podziała.

   Louis zachichotał jedynie, odsuwając się od mężczyzny.

   – To gdzie idziemy? – spytał.

   – Myślę, że może do kina? Lub do mnie – odparł obejmując go ramieniem.

   – Kino brzmi dobrze – uśmiechnął się.

   – To idziemy – zaśmiał się, łapiąc go za rękę i ruszyli w dobrze znanym im kierunku.

   Omega ścisnęła dłoń alfy, a następnie przytuliła się do jej ramienia. Gdyby ktokolwiek powiedział Louisowi jeszcze kilka miesięcy wcześniej, że nie będzie widział świata poza Harry'm to by go wyśmiał. Fakt - od samego początku mu się podobał, ale bez przesady. Nigdy nie liczył na odwzajemnione zainteresowanie, a tu proszę - są połączeni.

*

   – Wydaje mi się, że Zayn jest za bardzo uparty – westchnął Louis, patrząc na swojego alfę siedzącego obok.

   – Też mi się tak wydaje, ale co zrobisz? – mruknął – Nic nie zrobisz. To twój przyjaciel, powinieneś go jakoś przekonać – dodał.

   Zbliżała się godzina osiemnasta, a ci nie bardzo wiedząc, gdzie dalej się udać postanowili posiedzieć w parku, w którym zaczęły zbierać się nastoletnie alfy. Zawsze o tej porze było tłoczno - ci silniejsi zbierali się, a później organizowali zawody różnorakich kategoriach. Louis prawdę mówiąc, nigdy się tym nie interesował, ale zbić można było tu łatwą kasę, jeśli brało się w czymś takim udział.

   – On zawsze miał trudny charakterek, jeśli się na coś uparł to rzadko kiedy zmieniał zdanie – mruknął omega, kładąc głowę na ramieniu Harry'ego.

   – To nie dobrze — westchnął loczek obejmując go mocniej i nie wiedząc już co zrobić. Chciał pomóc przyjacielowi, jednak naprawdę nie wiedział w jaki sposób.

   Omega zamruczał, wtulając się w ciało swojego chłopaka. Po dłuższej chwili poczuł jak robi mu się dziwnie gorąco.

   – Mam nadzieję że kiedyś odnajdą szczęście, tak jak my –przygryzł wargę, łapiąc młodszego za tyłek i chichocząc przy tym.

   – H-Harry... – odezwał się, ignorując wcześniejszą wypowiedź Styles'a –Chyba coś się dzieje... — wysapał, łapiąc się mocno za koszulkę starszego.

   – Cholera... Czuje – szepnął, podnosząc szybko siebie i szatyna ruszając do swojego mieszkania. Nie wiedział co ma zrobić, jednak zabranie go gdzieś indziej, to zły pomysł.

   — To jest takie... Dziwne uczucie — mruknął, chowając twarz w zagłębieniu szyi Harry'ego.

   – Nigdy nie miałeś gorączki? – zdziwił się na słowa młodszego, biegnąc swoim wilczym pędem.

   — Ugh nie — sapnął, wzmacniając uścisk.

   – Podziwiam. Ja już miałem ruje i to parę. Ale cholera, jak ciężko mi było... –  westchnął.

   — Pośpiesz się proszę — mruknął, wplątując palce we włosy starszego, aby następnie mocno zacisnął na nich swoje dłonie. Musiał odwrócić swoją uwagę, aby nie ześwirować.

   – Zaraz będziemy. Jeszcze chwilka –przegryzł wargę, próbując utrzymać równowagę.

×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro