Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Nie myślałem, że aż tak puszczalską omegą jesteś.


   Dwa dni później Niall z cichym westchnieniem wszedł do szkolnej toalety umyć swoje ręce z resztek z  obiadu. Nie mógł sobie oszczędzić dzisiejszego dania, szczególnie, że Larry dał mu po kawałku swojego.

   Louis i Harry od czasu połączenia więzami krwi stali się nierozłączni. Ciągle się do siebie kleili i śladu po tdawnej, bezczelnej omedze nie było widać. Tomlinson okazał się być naprawdę potulnym pieszczochem. Niall cieszył się ich szczęściem.

   Zbyt pochłonięty myślami nawet nie zauważył, kiedy z kabiny wyszedł chłopak, który następnie stanął obok niego również zaczynając myć ręce.

   Niall przy tej czynności nucił sobie piosenkę, którą wczoraj zagrał mu jego kuzyn. Była naprawdę świetna, zazdrościł mu tworzenia od tak piosenek. Blondyn zawsze miał z tym trudność.

   Gdy skończył, sięgnął po papier. Wycierając dłonie spojrzał w lustro i zamarł, widząc przyglądającego mu się Malika. Jego oczy wciąż były puste i bez emocji. Choć z czasem Horan dostrzegł, że pojawiają się w nich małe ogniki złości. Ale przecież on mu nic nie zrobił.

   – Hm? – spytał w końcu, pozbywając się papieru.

   – Chciałeś coś powiedzieć Malik? – uniósł brew do góry, wyrzucając papier do kosza i patrząc jeszcze raz na alfę. Czego on chciał nagle mu zaczęło zależeć?

   – Gratuluję szybkiego pocieszenia się. Jak nie Harry to tamten koleś. Nie myślałem, że aż tak puszczalską omegą jesteś – syknął, ruszając w stronę wyjścia.

   – Chodzi ci o Liama? Dla twojej wiadomości to mój kuzyn. A i nie chciałem być z Harrym, ale chciałem by nasze stado żyło dobrze. To, że ty postanowiłeś pieprzyć się odrazu po tym, oraz całować się prawie z całą szkołą to wynika z tego, że jesteś alfą dziwką – prychnął Horan idąc w kierunku Malika by wyjść z łazienki.

   – Przypominam ci, że wcześniej też z nią byłem, a jakoś nie przeszkadzało ci to w połączeniu się ze mną – warknął, zatrzymując się – Może to jednak dobrze, że się nie połączyliśmy. Przynajmniej teraz wiem, jakie od początku miałeś o mnie zdanie.

   – Wiesz co? Skoro jestem najgorszą omegą jaką znasz, to czemu ciągle do mnie gadasz? Ja rozumiem nienawidzisz mnie, dobrze. Ale czy musisz ciągle wytykać mi moje błędy? Mimo, że ich żałuję i nie mogę cofnąć czasu, żadna omega nie zasługuje na takie traktowanie i wyzywanie od najgorszych – mruknął, wychodząc z łazienki, a z jego oczu zaczęły lecieć łzy. Znowu.

   Nim zdążył odejść, Malik ponownie wciągnął go do łazienki, a później dość brutalnie przycisnął go do ściany, aby nie uciekł.

   – Nie wkładaj mi do ust słów, których nigdy nie wypowiedziałem – sarknął – Nie jestem twoim przyjacielem, aby wyzywać omegi od najgorszych –powiedział, przypominając sobie sytuację Harry'ego i Louisa.

   – Ale ty tak mnie traktujesz do cholery! Mam dość tych gierek, skoro ty mnie nie chcesz to zostaw mnie i daj mi się od siebie wyleczyć! Czemu nie możesz odpuścić?! – krzyknął próbując się wyrwać z uścisku.

   – Ja cię nie chce?! To ty zostawiłeś mnie dla swojego przyjaciela! Wielki bohater się znalazł proszę państwa – roześmiał się szyderczo, odpychając od ściany – Chcący zbawić świat, ale o osobie, o której powinien myśleć najwięcej, nie pomyślał nawet przez chwilę! Myślałem, że skoro chciałeś się ze mną połączyć to cokolwiek dla ciebie znaczyłem! Ale ty byłeś w stanie zostawić mnie w ułamku sekundy! Jak myślisz, że jak się poczułem? Pomyślałeś wogóle, co czułem? – spytał łamliwym głosem – Robisz z siebie ofiarę, choć to ty tu najwięcej zawiniłeś. Nawet nie bardzo chciałeś jakkolwiek zmusić Louisa do zmiany swojej decyzji. To pokazało jak bardzo zależy ci na zostaniu Luną i omegą Harry'ego – mruknął, podchodząc do drzwi – To faktycznie nie ma sensu –dodał. – Zgodnie z twoim życzeniem odpuszczam. Rób co chcesz i tak nie powinno mnie to obchodzić. W końcu nigdy się dla ciebie nie liczyłem, więc czemu miałbyś się liczyć dla mnie ty? – szepnął, zagryzając wargę. Teraz nie czuł złości, czuł przygnębienie. – Powodzenia w życiu, znajdź kogoś, kto cię zadowoli – zakończył, a później wyszedł.

   Niall puścił głowę patrząc na swoje buty. Może i postąpił źle, ale Malik nie powinien tak zareagować. Nie znali się. Jedynie co mógł teraz usunąć się w bok. Przecież nikomu nie był już potrzebny – pomyślał wybiegając ze szkoły i na szkolny parking. Wszystko było by dobrze gdyby nie pisk opon i jedyne co widział to ciemność.

×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro