12. Jesteś wszystkim czego teraz potrzebuję kochanie.
Harry poprawił swoje włosy patrząc w swoje odbicie. To już dziś ma założyć bransoletkę przywiązania i połączyć się w okresie rui z omegą o nazwisku Horan. Mimo jego próśb i błagań taka była umowa.
Był wdzięczny przyjacielowi, że był w stanie poświęcić własne szczęście dla dobra stada. Wiedział, że nie będzie łatwo i nie mógł wyobrazić sobie, że połączy się ze swoim najlepszym przyjacielem, którego traktował jak brata.
– Hazz będzie dobrze... Musimy już iść – szepnął blondyn wycierając swoje oczy i złapał go za dłoń i oboje ruszyli w kierunku łuki.
Styles mocno zagryzł wargę. Nie chciał mieszać w to przyjaciela, on na to nie zasługiwał. Powinien połączyć się z Zaynem, a nie z nim. Mimo, że zielonooki nie trawił Malika to wiedział, że Horan będzie przy nim szczęśliwy.
Gdyby nie inne stado, nie było by takiego pośpiechu. Jednak kiedy wrogie zaatakowało, nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek opóźnienia.
– Niall, możesz się jeszcze wycofać – szepnął Harry, spoglądając kątem oka na omegę.
– Będzie dobrze... Musi być dobrze – powiedział cicho, wycierając jeszcze raz swoje zapłakane oczy. Nie chciał tego, ale musiał to zrobić.
– Masz szansę na bycie szczęśliwym. Zrezygnuj. Oboje wiemy, że tego nie chcesz – westchnął.
– Nie chcę byś cierpiał, jak ty cierpisz ja też. Pamiętasz? – powiedział łapiąc starszego za dłoń i uśmiechając się. Westchnął cicho podchodząc do wielkich brązowych drzwi. Teraz już nie było odwrotu.
– Gotowy? – spytał, łamiąc za klamkę.
Nim zdążyła nadejść odpowiedź, z tyłu słychać było nawoływania, które z każdą sekundą robiły się coraz głośniejsze.
– Chyba – szepnął Niall, przegryzając wargę, jednak odwrócił wzrok stając jak wryty – Tomlinson... Co ty tu robisz?
– Harry... – wydyszał, zatrzymując się przy nich – Harry, przepraszam. J-Ja musiałem to przemyśleć, ja naprawdę chcę być twoją omegą. Przepraszam, że cię odrzuciłem, musiałem poukładać myśli i-i... jeżeli ciągle mnie chcesz... To... - plątał się, chcąc się wytłumaczyć. Słysząc jak żałośnie brzmi po prostu zamilkł. Spuścił wzrok na swoje buty, bojąc się odpowiedzi. Niall na pewno byłby sto razy lepszą omegą i Luną i właściwie czego Louis oczekiwał? Że Styles tak po prostu mu to wybaczy i zgodzi się na wszystko?
– Tak kurwa! – usłyszał i po chwili Horan szybko zdjął z siebie niezapiętą bransoletkę, podając ja Louisowi i ruszył szybkim krokiem na około by być na widowni.
– Dziękuję – uśmiechnął się do szatyna Harry, kładąc dłonie na jego policzki i pocałował omegę w nos – Jesteś wszystkim czego teraz potrzebuję kochanie.
Omega poczuł napływające łzy do oczu. Uśmiechnął się delikatnie, przytulając mocno alfę do siebie. Cieszył się, że dostał drugą szansę i nie zamierzał tego spieprzyć.
– Na pewno? Jesteś tego pewien? – spytał łapiąc go za dłoń i uśmiechnął się delikatnie do omegi.
– Jestem tego pewien jak niczego innego – odparł, ściskając jego dłoń – Boję się tylko, że sobie nie poradzę, ale... Tym będę martwił się później – dodał, spoglądając w zielone oczy.
– To chodź – uśmiechnął się brunet, całując go w nos i otworzył wielkie drzwi. Kiedy znaleźli się w środku widzieli radę siedząca przed nimi, a na środku stołu radnych leżały dwa noże oraz jeden kielich. Co związane było z łączeniem krwi.
Omega szerzej otworzyła oczy, czując się niepewnie pośród tak licznego zgromadzenia. Nie chciał popełnić żadnej gafy. Mimo wszystko wciąż czuł uraz i odrazę do ludzi, siedzących naprzeciwko.
– Haroldzie Edwardzie Stylesie. Do dziś miałeś podjąć decyzję swojego partnera na całe życie, który ma objąć stanowisko Luny stada kiedy obejmiesz władzę nad nim. Czy ta omega obok ciebie, chce i jest świadoma tego co robi? – spytała kobieta podchodząc do pary stojącej w progu drzwi i spojrzała na nich.
Louis skinął niepewnie głową, patrząc z dołu na kobiecą alfę. Tomlinson nie do końca był pewien czy to odpowiednia decyzja - bał się. Strach przez tym, że zawiedzie oczekiwania Harry'ego zaczęły go przerastać, a byli jeszcze przed połączeniem! Co będzie, gdy już będzie po wszystkim?
– Dobrze, poproszę was do stolika, by już na zawsze połączyć was więzłem krwi. Jednak to dzięki połączeniu podczas rui i gorączki uzyskacie pełne połączenie. To dzięki temu rytuałowi będziecie zgodni – powiedział jeden z członków rady, a para ruszyła za kobieta powolnym krokiem.
Harry spojrzał kątem na Louisa, chcąc sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Zawsze mógł zrobić się blady z powodu stresu, a później w najgorszym wypadku mógłby zemdleć. Na szczęście niebieskooki wyglądał dobrze i nie bał się aż tak. Loczek przez chwilę myślał, że Tomlinson zrezygnuje i ucieknie od niego ponownie.
– Dobrze, skoro jesteście pewni weźcie sobie po nożu i przetnijcie sobie skórę na dłoniach po czym dajcie krwi zlecieć do naczynia. Gdy już to zrobicie, musicie wypić swoją krew. Wtedy będziecie połączeni – powiedziała podając każdemu z nich ostrze.
Harry wziął ostry przedmiot, a następnie zrobił to, co kobieta rozkazała. Pozwolił krwi spłynąć do naczynia, a następnie popatrzył na omegę, która nieco niepewniej powtórzyła po nim ruchy. Już po kilkunastu sekundach czerwona ciecz obydwu znalazła się w naczyniu.
– Teraz, kiedy wasza krew jest połączona mozecie wziąć pokolei łyk tego co wzmocni połączenie – podała każdemu z nich naczynie, najpierw omedze.
Louis przymknął oczy, a następnie wziął łyk. Przełknął to, próbując się nie skrzywić. Dziwnie było pić własną krew, nawet jeśli był wilkiem. Po chwili naczynie znalazło się w rękach Harry'ego, który powtórzył ruchy szatyna.
– Od teraz oczekujemy na wasze połączenie. Władze obejmiesz za dwa miesiące ze względu na wydarzenia z ostatnich dni – powiedzial mężczyzna podchodząc do nich i dając im po naszyjniku z wisiorkiem alfy i omegi.
Niebieskooki po założeniu naszyjnika, wziął wizerunek omegi w dłoń, aby dokładniej się jej przyjrzeć. Nie mógł narzekać, była całkiem ładnie wykonana.
***
Niall nie mógł skontaktować się z Zaynem przez dwa kolejne dni. Nie widywał go w szkole, a gdy szedł do jego domu zastawał zasłonięte zasłony i całkowitą ciszę wokoło. Malik nie odpisywał na jego smsy ani nie odbierał od niego telefonu. Z Louisem również nie miał kontaktu, z tego co omega wiedział.
Martwił się o alfę, naprawdę. Bał się, że przez to wszystko mógł sobie coś zrobić albo wyjechał bez najmniejszego pożegnania. Może był chory albo miał ruję? To było bardziej prawdopodobne, jednak tego napisał szatynowi, aby ten nie martwił się jego nieobecnością na zajęciach. A tym czasem była cisza.
Niall, wchodząc kolejnego dnia do budynku dostrzegł na drugim końcu korytarza znajomą czuprynę. Uśmiechnął się delikatnie, a jego omega zaczęła cieszyć się, widząc swojego przeznaczonego. Niestety radość omegi szybko zniknęła, kiedy zauważył, że alfa flirtuje z trzecioklasistką, która widocznie zachwycona była jego towarzystwem. Podchodząc nieco bliżej dostrzegł, że oczy Malika były bardziej podkrążone niż zazwyczaj, a jego twarz nie wyrażała żadnej krzty radości. Mimo, że uśmiechał się kokieteryjnie, to ten gest był bardziej wymuszony, aniżeli prawdziwy. Wyprany całkowicie ze wszelkich emocji.
– Emm.. Zayn... – powiedział cicho omega, podchodząc bliżej alfy i spojrzał na niego będąc gotowy na szczerą rozmowę i przekazanie dobrych wieści.
– Czego chcesz omego? – wtrąciła dziewczyna, z którą Malik rozmawiał – Nie widzisz, że jest zajęty i to niegrzecznie wtrącać się w rozmowę? – warknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Chcę porozmawiać z nim o pewnej ważnej rzeczy – prychnął, podnosząc wzrok z przymrużeniem oczu i spojrzał na Mulata.
– Myślę, że wszystko wyjaśniliśmy sobie już kilka dni temu – odparł spokojnym obojętnym tonem, a następnie odszedł, nie pożegnawszy się nawet z dziewczyną, która tylko prychnęła oburzona i poszła w swoją stronę.
– Zayn – szepnął, podbiegając do Malika by złapać go za dłoń. Nie mógł ich tak przekreślić.
Ciemnooki wyrwał rękę, idąc dalej przed siebie. Nie zamierzał słuchać tych bzdur. Gdyby nie Louis, to Niall połączyłby się z Harry'm i wcale by nie obchodziły go uczucia alfy, więc dlaczego teraz nagle Malik miałby się nim zainteresować? Podjął wybór, więc skoro tak bardzo pragnął spędzić życie u boku swojego przyjaciela, to niech się goni. Zayn nie zamierzał bawić się w jego wybrzydzanie. Swoją szansę stracił, pokazał ile przeznaczenie dla niego znaczy. Brunet podjął już decyzję - będzie żył po staremu, całkowicie zapomni o czymś takim jak "przeznaczona omega" czy "miłość".
Niall opadł na kolana łkając cicho. Nie spodziewał się takiego zachowania po Maliku. Jednak co mógł wymagać? Wybrał szczecie stada, a nie swoje i Zayna. Alfa nie był zabawką.
Horan wytarł swoje oczy ruszając na lekcje. Musiał czymś zająć swoje myśli.
***
Niall po ciężkim dniu wracał zmęczony do domu. Jedyne o czym marzył to ciepłe łóżko głęboki, spokojny sen. Ale ilość nauki i zadań na jutrzejszy dzień pokrzyżowała mu plany. Takie były uroki szkoły, do której uczęszczał.
Wychodząc z budynku, westchnął cicho poprawiając swoją bluzę i ruszył do wyjscia. Z tego co wiedział Liam - jego kuzyn miał po niego przyjechać i spędzić z nim czas. Payne był dwudziestoletnią alfą z omegą oraz jednym szczenięciem.
Rzadko, kiedy miał okazję spotykać się z Liamem. Ten zajęty był sobą i swoją rodziną, dlatego też dalszych krewnych odstawiał na boczny tor. Oczywiście Niall nie miał mu tego za złe — rodzina była najważniejsza.
Idąc w stronę parkingu zauważył Zayna. Jednak nie był on sam. Całował się z jakąś omegą na jego samochodzie przez co Horanowi zachciało się wymiotować. Czego on mógł oczekiwać? Po swoim wyborze? I po Maliku?
Harry w końcu ostrzegał go przed nim. Jednak Niall myślał, że choć trochę się zmienił, a jednak wciąż był taki sam. Nie mógł mieć alfie za złe, że ten pocieszał się kimś innym. W końcu sam zostawił go na lodzie, więc było jak najbardziej zrozumiałe, że ten będzie próbował znaleźć szczęście, gdzie indziej. Nie rozumiał tylko, dlaczego zrobił to tak szybko. Przecież tamtego dnia wydawał się być strasznie podłamany, a teraz wyglądał, jakby całkowicie zapomniał, że kiedykolwiek odnalazł swoją przeznaczoną omegę. Omega w pewnym stopniu miała do niego żal, choć nie powinna.
Kiedy miał już przechodzić obok nich do jego uszu dobiegł klakson samochodu przez co podnosił brwi widząc przed sobą swojego kuzyna w aucie.
– Lee! – krzyknął głośno przez co wzrok Zayna, który przestał całować dziewczynę przeniósł się na blondyna.
Nie trwało to jednak długo, gdyż alfa nie chcąc dłużej patrzeć na scenę przed nim dość szybko postanowił się ulotnić. Razem z dziewczyną, oczywiście.
Liam, siedzący za kierownicą uśmiechnął się szeroko machając omedze, czekając aż ta wsiądzie do samochodu.
Niall szybko wsiadł do auta, zapinając pasy i odjechali z piskiem opon. Czas na chwilę rozgrywki i odpoczynku od wszystkich.
– Cześć dzieciaku – przywitał się, jedną dłonią czochrając go po włosach – Jak w szkole?
– Dobrze, a u ciebie staruszka? – zaśmiał się, wyjmując telefon i dodał na Snapchata zdjęcie z auta starszego.
– Nie jestem aż taki stary! – roześmiał się, zaraz jednak udając oburzenie – Za dużo pracy, narzekałem na szkołę, a teraz narzekam na pracę. Gdzie moja emerytura? –zapłakał, waląc głową w kierownicę, kiedy stanęli na światłach.
– Dopiero co zacząłeś pracować – zachichotał Niall, patrząc się na swojego kuzyna. Był nie możliwy. Właśnie dlatego go uwielbiał. Dzięki niemu umiał zapomnieć o wszystkim.
– No właśnie! A już mam dosyć. Mój szef potrafi doprowadzić mnie do białej gorączki i jak ja mam nie mieć zmarszczek przez niego? Za kilka lat będę łysy i pomarszczony... I to właśnie przez niego! Stary grzyb – fuknął, zaraz ruszając – Opowiadaj lepiej , co u ciebie.
– Wiesz... Harry znalazł sobie omegę. Połączyli więzy krwi. Tak Harry będzie alfa stada... A u mnie? Znalezlem alfę... Jednak odrzuciłem go i teraz on pieprzy się znowu z każda omegą – przygryzł wargę śmiejąc się sarkastycznie.
– Ależ ja jestem zacofany – mruknął –Dlaczego go odrzuciłeś? – spytał, patrząc kątem oka na młodszego.
– Chciałem... Louis nie chciał być omega Harry'ego. Postanowiłem więc dać swoją kandydaturę, zamiast Taylor Smith – specjalnie zaakcentował te nazwisko. Liam bardzo dobrze znał tą rodzinę.
Payne zacisnął mocniej ręce na kierownicy.
– Byłeś w stanie poświęcić własne szczęście dla dobra watahy? To urocze, Ni. Zawsze wiedziałem, że masz złote serce – uśmiechnął się delikatnie pod nosem – Rozmawiałeś z tym alfą? Wytłumaczyłeś mu wszystko? Może jest dla was szansa...
– Nie, powiedział że nie chce takiej omegi. Nie rozumie, że chciałem najlepiej dla naszego stada. Jednak on teraz woli Gigi i ja to zrozumiem – szepnął, spuszczając wzrok na swoje kolana.
– Nie chcę widzieć cię smutnego – westchnął – Spróbuj porozmawiać z nim jeszcze raz, jeśli naprawdę ci na nim zależy. Jeśli znów się odrzuci to będzie znakiem, że to dupek i nie warto sobie takim zawracać głowy. Znajdziesz jeszcze nie jednego, który zawróci ci w głowie.
– Dwa razy próbowałem. Czemu ja mam walczyć o coś, co dla niego jest nie ważne? – spytał, patrząc się na swojego kuzyna.
– Ale chyba dla ciebie jest, prawda? Zawsze walczyłeś o swoje. Z resztą rób jak uważasz – westchnął, nie chcąc wtrącać się w życie Horana. Nie była to jego sprawa, sam musiał zadecydować o swoim losie. Przetarł swoje oczy i złapał za dłoń i oboje ruszyli w kierunku łuki.
×××
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro