Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Przecież jesteśmy sobie przeznaczeni!

   Louis wolnym krokiem zmierzał w stronę domu swojego przyjaciela, Zayna. Ten poinformował go rano, że nie zamierza dziś wybrać się do szkoły z powodu złego samopoczucia. Tomlinson, chcąc porady wybrał się właśnie do niego - przy okazji sprawdziłby jak ten się miewa. Będąc przed drzwiami jego domu, kucnął, aby wyciągnąć klucz spod doniczki. Otworzył sprawnym ruchem drzwi, a następnie wszedł do środka, zamykając je za sobą.

  – Zayn? – spytał, rozglądając się po pomieszczeniach.

   Nie słysząc odpowiedzi, ruszył na górę do jego pokoju.

  Kiedy usłyszał dziwne odgłosy, wszedł szybko do pokoju i stanął jak wryty, widząc swojego najlepszego przyjaciela całującego się z bolnynem na jego kolanach.

   – Niall? Zayn? Wyjaśnicie mi to? – powiedzial patrząc na niego

   Głos szatyna zadziałał na młodszą omegą, jak kubeł lodowatej wody. Natychmiastowo oderwał się od alfy, następnie schodząc z niego, prawie wywracając się przy tym na podłodze. Jego policzki oblała szkarłatna czerwień, a Zayn, wciąż siedzący na łóżku spojrzał ze złością na Tomlinsona.

  – Też nie miałeś, kiedy przyjść –mruknął.

   – Dobra o co tu chodzi – zmarszczył brwi, patrząc się na niego zdziwiny. Przecież niedawno Niall unikał Zayna jak ogień wody, a teraz? Całują się?

   – O nic? Całowałem się z moją – podkreślił. – omegą – uśmiechnął się, przyciągając zawstydzonego blondyna do siebie.

   – Gdzie...Gdzie Harry? – spytał, patrząc się na szatyna Niall. Miał nadzieję, że już ze sobą porozmawiali.

   – Tak jakby... Właśnie o tym przyszedłem porozmawiać – mruknął cicho, zaczynając bawić się nerwowo palcami.

   – Co zrobiłes? – Przymrużył oczy, patrząc się na niego z ciekawością. Miał nadzieję, że go nie odrzucił, bo za dwa dni Harry będzie musiał podjąć decyzję. Czy ma swoją omegę czy dostaje od rady.

   Szatyn wziął wdech i zaczął opowiadać o wydarzeniach z dzisiejszego dnia. Wspomniał również o swoich obawach i umową zawartą z siostrami (Zayn de facto był wtajemniczony w to, jednak Niall nie).

   – Co? Odrzuciłeś go? – szepnął, kładąc dłoń na swoje usta. Harry nie mógł połączyć się z Taylor.  Tylko nie to.

   – Nie miałem innego wyjścia! Nie chce stracić swojej jedynej rodziny, rozumiesz? – odparł, siadając na fotelu, stojącym przy biurku.

   – Ja... Zayn ja chyba nie mogę być twoja omega. Muszę pomóc Harry'emu. On nie może się z nią połączyć... Wtedy całe stado będzie nie miało szans na przetrwanie – powiedział ze smutkiem na twarzy.

   – C-Co? Przecież jesteśmy sobie przeznaczeni!

   Louis nie chciał wchodzić w drogę swojemu przyjacielowi, jednak nie miał na to wpływu. Nie chciał, aby ten znów został sam – dobrze wie, jak to się skończy. Jednakże on sam nie mógł połączyć się z Harrym, rodzina stanowiła dla niego pierwsze miejsce i nie obchodziło go, jakie konsekwencje przyniesie za sobą odmowa zostania omegą Stylesa. Szatyn może i robił źle, ale jego siostry były dla niego wszystkim, wszystkim, co miał, przecież gdyby dowiedziały się kim jest alfa niebieskookiego odwróciłyby się od niego. On nie mógł na to pozwolić.

   – Nie mogę pozwolić by luna stada była Taylor Zayn. – Szepnął blondyn, kładąc dłonie na policzki Malika, a z jego oczu poleciały łzy.

   Zayn odepchnął od siebie omegę, a jego oczy zaczęły robić się czerwone ze złości. Był cholernie zły na swojego przyjaciela, który przez swoje widzimisie psuł mu przyszły związek. Nie mógł pozwolić, aby jego omega od niego odeszła.

   – Louis do cholery, przestań myśleć tylko o sobie i idź do Harry'ego i się z nim kurwa połącz! Zależało ci, żebym kogoś znalazł, a gdy kogoś znalazłem to musisz mi to kurwa psuć! – warknął, patrząc na szatyna, który czuł się okropnie. Dlaczego Malik wyładowywał się na nim?

   – Nie myślę tylko o sobie! – syknął. – Myślę o swojej rodzinie, bo to jedyne osoby, które przy sobie mam, ale ty tego nie rozumiesz, bo swoją rodzinę masz w głębokim poważaniu! Cieszę się, że znalazłeś tego jedynego, ale to Nialla decyzja czy połączy się z Harrym czy nie! Najwidoczniej woli swojego przyjaciela od ciebie – dodał, a później wyszedł z pokoju, kierując się szybkim krokiem na dół.

   Jemu też do cholery było ciężko, był rozdarty, a każdy na około miał do niego jeszcze pretensje. Czy to źle, że nie chciał stracić ostatnich członków rodziny? Musiał się każdemu podporządkować, aby komuś innemu było lepiej? On chciał zadbać o dobro swoje i sióstr.

***

   – Lou? Wszystko gra? – spytała Lottie, wchodząc do pokoju swojego brata. Widziała smutek w oczach omegi.

   Szatyn uśmiechnął się sztucznie, mówiąc, że jak najbardziej, a później obrócił się na drugi bok, bardziej przykrywając kocem, spod którego mógłby nigdy nie wychodzić.

   – Braciszku, co jest? – powiedziała zatroskana dziewczyna. Westchnęła cicho, podchodząc bliżej i objęła go swoimi ramionami.

   Niebieskooki wtulił się w nią, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. Uwielbiał się przytulać w gorsze dni.

   – Hej, co jest? – szepnęła, próbując spróbować dotrzeć do swojego brata. Nie rozumiała zachowania starszego.

   – Waham się, co do wyboru – powiedział cicho, łamiącym się głosem. – Każdy z nich może sprawić, że kogoś stracę i nie umiem wybrać, bo się tego cholernie boję, Lottie.

   – Chodzi o Alfę? – westchnęła cicho, patrząc na Louisa. Była zdziowna dlaczego ten nie może żyć szczęśliwie

   Szatyn skinął niepewnie głową, przymykając oczy.

   – Moim przeznaczonym alfą jest przyszły alfa stada – powiedział. – Ale ja wciąż pamiętam o naszej umowie sprzed laty i boję się, że jeśli się połączymy stracę was, bo będziecie mi miały to za złe – wzmocnił uścisk – Dodatkowo Zayn jest na mnie wściekły, bo jego przeznaczona omega chce połączyć się z Harrym, znaczy moim przeznaczonym alfą, a jeśli on to zrobi to Zee się załamie i wróci do poprzedniego stylu życia. Nie wiem, co mam robić Lottie – zapłakał, wtulając się mocniej w siostrę.

   – Ty dalej to pamiętasz? Boże Louis, ja już też mam alfę na oku, jest to syn jednego z radnych. Byliśmy dziećmi głupku – zaśmiała się dziewczyna, kręcąc głową.

   – Ale ja to wziąłem na poważnie! – warknął. – Nie chce was stracić, zostałyście mi tylko wy – mruknął, czując jak łzy spływają po jego policzkach. W duchu jednak był zły na siebie i swoją głupotę i szczęśliwy, bo będzie mógł połączyć się z Harrym, a Zayn z Niallem.

   – Skarbie, ale przecież jak zostaniesz omega alfy stada będziesz miał więcej czasu dla nas omega – uśmiechnęła się dziewczyna, czochrając brata.

   – Będę musiał zostać Luną, a przecież ja się do tego nie nadaję – wymamrotał, odsuwając się od siostry.

   – Ty się nie nadajesz? Omega która wychowała szóstkę rodzeństwa? Omega która wie, że nie wolno się puszczać? Która zna swoją wartość? – zaśmiała się wstając. – Przemyśl to Lou.

   – Czyli... mogę się z nim połączyć? I nie odwrócicie się ode mnie? – dopytał, siadając na łóżku.

– Oczywiście, że nie – pokręciła głową z zadowoleniom i uśmiechnęła się szeroko.

Szatyn skinął głową, a następnie wytarł dłonią mokre policzki. Jutro będzie musiał przeprosić Harry'ego i spytać czy da jednak mu szansę na połączenie.

×××

Co tu się stało? 😬😬

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro