Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. Nie macie na co liczyć pieski.

  Niall westchnął cicho, wyjmując swoje książki z szafki i uważając na swoją bransoletkę, dzięki której nikt nie mógł odkryć jego prawdziwej tożsamości. Chodził do tej szkoły już rok i cieszył się z tego, że jeszcze żadna alfa tego nie odkryła.

  Bycie omegą, a co dopiero nieoznaczoną omegą, było ciężkie. Nachalne alfy pchały się drzwiami i oknami, i wcale, ale to wcale nie patrzyły na to, czy odpowiada to przedstawicielowi "słabszej rasy". Czuły bowiem nad nią władzę i nie bardzo liczyły się z jej uczuciami. W tym wieku hormony buzowały, liczył się tylko seks i zabawa, a nie empatia i troska.

  Wiedział, że prędzej czy później ktoś go zdemaskuje. Jednak miał nadzieję, że nie za szybko. W całej szkole nie znalazł alfy godnej uwagi oraz zaufania. Nie był jednak sam, jego przyjaciel alfa chodził razem z nim do szkoły, przez co mógł czuć się swobodnie i być sobą.

  Na myśl o swoim przyjacielu uśmiechnął się pod nosem i wraz z książkami ruszył do sali, w której miały się odbywać jego następne zajęcia.

  – Niall! – krzyknął zadowolony brunet, biegnąc do swojego najlepszego przyjaciela. Jak co dzień powitał go szerokim uśmiechem, krocząc zbyt dumnie przez szkolne korytarze i miasto.

  Blondyn odwzajemnił szeroki uśmiech, zaraz wpadając w ramiona Harry'ego. Nie odmawiali sobie czułości mimo wszystko.

  – Wiesz, że dziś przyjdą do szkoły alfa i omega? Boże, podobno to są takie ciacha... – zaśmiał się loczek, poprawiając swoje loki.

  – Planujesz coś? – Poruszył sugestywnie brwiami. – Zresztą mogą już być połączeni, więc na nic nie licz, Hazz – mruknął, odsuwając się od niego.

  – Boże, co bym dał, żeby w końcu to była wolna omega... A do tego czysta... Nie musi być dziewicą lub prawiczkiem... Jednak nie chcę omegi, którą miał każdy – burknął niezadowolony, ciągnąc swojego przyjaciela niby betę do sali, gdzie mieli teraz lekcje.

  – Masz wygórowane wymagania, Hazz – westchnął, siadając w ławce. – Tylko błagam, jeśli ta omega wyda ci się tą odpowiednią, to zadbaj o nią i traktuj ją z szacunkiem, na jaki zasługuje.

  – Dobrze wiesz, że tak będą ją traktować – powiedział cicho, poprawiając swój plecak na ramionach. Wiedział, że musi dbać o swojego partnera. Jednak najgorsze było to, że jeszcze nie mógł go nigdzie znaleźć.

  – Jednak jeżeli ta omega będzie zachowywała się jak ostatnia ściera, to odpuść; nie chcę, aby ktokolwiek cię skrzywdził – mruknął, czując, jak odzywa się jego nadopiekuńcza strona. Kochał Harry'ego i wiedział, że ten zasługuje na wszystko, co najlepsze.

  – Wiem, Niall, i za to cię kocham – powiedział. Znali się już siedemnaście lat, od kiedy Harry miał rok i będąc w szpitalu, ich mamy spotkały się przy wyjściu, czekając na swoich mężów. A jak się później okazało, były także sąsiadkami.

  – Aww, ja ciebie też – roześmiał się, następnie rozpakowując swoje rzeczy. Lekcja miała zacząć się równo za minutę, dlatego wolał się już przygotować.

  Kiedy nauczycielka przyszła do klasy, uśmiechnęła się szeroko, stając w progu drzwi.

  – Kochani, z okazji tego, że z powodu egzaminów semestralnych klas trzecich macie połączoną lekcję, chcę przedstawić wam nowego ucznia klasy drugiej B. Louis, chodź tu do nas – powiedziała kobieta, robiąc miejsce nowej osobie.

  Niedługo potem obok niej pojawił się niski szatyn z pustymi, niebieskimi, nic nie wyrażającymi oczami. Od razu przyciągnął uwagę alfiej połowy klasy, bowiem był nieoznaczoną omegą. Widząc pełne pożądania spojrzenia jedynie prychnął, niezgrabnie poprawiając swoje włosy.

  – Nie macie na co liczyć, pieski – sarknął,  przygryzając delikatnie dolną wargę.

  – Dobrze, usiądź w czwartej ławce przed Harrym i Niallem – powiedziała kobieta, wskazując na pustą ławkę tuż przy blondynie i jego przyjacielu. Szatyn jedynie kiwnął głową, poprawiając swoją grzywkę i ruszył do wybranego przez nauczycielkę miejsca.

  Niall nie spodziewał się kogoś tak pyskatego i pewnego siebie. Ale w duchu przyznał Harry'emu rację – omega była przystojna i, jak podejrzewał, jak najbardziej w guście zielonookiego. Horan zmierzył szatyna wzrokiem, a następnie nachylił się do ucha przyjaciela, szepcząc tak, aby siedząca przed nimi omega niczego nie usłyszała.

  – Jak pierwsze wrażenie?

  – To jest właśnie ta partia, o której ci przed chwilą mówiłem – odszepnął mu, zapisując temat dzisiejszej lekcji. Zawsze był porządnie i starannie przygotowany do każdej lekcji.

  – Przed chwilą rozmawialiśmy o dwóch partiach – mruknął pod nosem, idąc w ślady bruneta.

  Harry westchnął ciężko, patrząc na swojego przyjaciela jak na idiotę, przez co zwrócił na swoją osobę uwagę szatyna idącego w ich kierunku. Wziął kartkę, pisząc do przyjaciela wiadomość, aby nikt jej nie usłyszał

  Niall rzucił pytające spojrzenie niebieskookiej omedze, czekając, aż Styles skończy bazgrać słowa na skrawku kartki.

  – Chodzi mi o to, że on nie ma szacunku do nikogo; nie chcę omegi, która nie potrafi się zachować. Więc on odpada – napisał i przekazał mu kratkowaną kartkę z wiadomością. Nie miał ochoty, by ktoś to usłyszał; nie każdy musiał wiedzieć, że Styles zaczął szukać sobie omegi.

  Blondynek przechwycił karteczkę, a następnie prześledził tekst wzrokiem. Posłał Harry'emu pocieszający uśmiech, mający mówić o tym, że kiedyś w końcu sobie kogoś znajdzie. Niall chciał szczęścia zielonookiego, jednakże nie chciał mówić mu o tym, aby przestał szukać omegi na siłę. W końcu przecież jego przeznaczenie samo do niego przyjdzie.

*

  – Niall, ogarnij się – zaśmiał się Harry, gdy przemierzali korytarz w kierunku wyjścia ze szkoły. Od kiedy loczek oznajmił przyjacielowi, że po lekcjach idą na pizzę, ten nie mógł się już doczekać.

  – Głodny jesteeem – mruczał, skacząc w miejscu jak nienormalny. Uśmiechał się szeroko, zaczynając w końcu ciągnąć bruneta w kierunku wyjścia. Ile można było iść? W takim tempie nie doszliby do pizzerii do wieczora!

  – A kiedy ty nie byłeś głodny? -– zaśmiał się głośno, kręcąc głową. Nie wiedział, dlaczego od jakiś dwóch godzin czuł na sobie czyjś wzrok. Jednak kiedy szukał tej osoby, nigdy nie mógł na nią trafić.

  – Jak śpię, to nie jestem głodny – odpowiedział, szczerząc się. – Jesteś dzisiaj dziwnie niespokojny, Hazz, mam zacząć się martwić? – dopytał, obserwując wyraz twarzy przyjaciela.

  – Nie wiem dlaczego, ale czuję na sobie czyjąś uwagę, tak samo jak tydzień temu – westchnął cicho, otwierając drzwi dla ukrywającej się omegi i oboje ruszyli do samochodu loczka, który znajdował się na parkingu przy szkole.

  – Nabawisz się jakiejś manii prześladowczej – mruknął zmartwiony.

  – Jesteś debilem. – Pokręcił głową, otwierając samochód i wsiadając na miejsce kierowcy. Nie jego wina, że naprawdę nie miał pojęcia, kto się na niego gapił.

  Niall prychnął, siadając na miejscu pasażera. Sprawnym ruchem zapiął pasy, a za chwilę już poganiał Harry'ego, aby ten przyspieszył, by jak najszybciej dojechali do pizzerii. On naprawdę był głodny, a będąc głodnym był nie do zniesienia.

  Harry wiedział, że czeka ich naprawdę długa droga do tej restauracji, niełatwa i nie szybka. Ale jego głowę też zajmowała jedną omega, którą jego alfa wybrała sobie jako cel.

×××

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro