Insomnia [Jason the Toy Maker]
Światło traktowałem jak przyjaciela, choć na to nie zasługiwało. Pomagało, lecz było przekleństwem.
Ciemność nigdy nie była moim sprzymierzeńcem. Jednak to ona rozdawała karty, które odkrywałem.
Samotność była czymś, czego nie mogłem znieść. I niczym nie różniła się od tłumu. Ale właśnie pośród niej znajdowałem przyjaciół.
Na początku zawsze byli smutni. Tacy beznadziejni. Szarzy. Zwykli. Nie potrafili się odnaleźć. Nie wiedzieli, co ze sobą zrobić.
Wtedy przychodziłem do nich. Łapałem ich za ręce. Uśmiechałem się najpiękniej, jak tylko umiałem. Przyglądałem się dokładnie. Omawiałem wszystkie mankamenty. Zakrywałem szkliste oczy.
Upiększałem. Pomagałem.
Wprawiałem ich w bezsenność.
To dzięki mnie stawali się idealni.
______________________________________
To jest chyba najdłużej pisane drabble ze wszystkich dotychczas (i trzecie w tym tygodniu!).
Jestem z niego zadowolona. Z siebie też. Czas nadrobić zaległości!
Macie może jakieś postaci, o których chętnie byście poczytali?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro