ᏢᏒᎾᏞᎾᎶ
Czarnowłosy zachamował tuż przed uderzeniem w auto przed nim. Od zawsze miał dobry refleks, poza tym był też świetnym kierowcą. Czarne BMW dzieliło od ciężarówki na przeciwko ledwie centymetry. Mężczyzna rozejrzał się przerażonym wzrokiem, jechał autostradą w kierunku Nowego Yorku gdy nagle wszystkie auta zaczęły się zatrzymywać i uderzać w siebie. On jedyny zdołał wykierować auto na bok dzięki czemu nie ucierpiał.
Wszyscy zaczęli wysiadać z aut, panikowali i biegali wokół. Mike chwycił za klamkę i wysiadł z wozu rozglądając się ponownie. Na niebie zaczęły zbierać się chmury, jak na deszcz. Deszcz. Patrzył w niebo jakby odcięty od rzeczywistości gdy nagle zaczęło docierać do niego, że ktoś cały czas krzyczy w jego stronę. Popatrzył na wysokiego, ubranego w czarny mundur policjanta który przywoływał go do siebie ręką.
– Ty ! Uciekaj do lasu ! Tam Cie przejmą ! – krzyknął w stronę muzyka który szybko odzyskał rozsądek i postanowił posłuchać się policjanta. Zaczął biec w stronę lasu obok trasy, to dziwne, ponieważ tylko on biegnął w tamtą stronę. Reszta ludzi była ewakuowana samochodami policyjnymi.
Mężczyzna wbiegł do lasu, zaczął iść szybkim krokiem łapiąc głęboko oddech i oglądając się na wszystkie strony. Zobaczył coś, coś dziwnego paredziesiąt metrów od niego. Jakby wejście do czegoś pod ziemią, drzwi do bunkru. Pomyślał, że to musi być to.
Słysząc grzmoty które sygnalizowały ogromną ulewę ciemnooki udał się coraz szybszym krokiem w stronę dziwnego zejścia. Nie wiedział, dlaczego mają uciekać przed deszczem, to nie dorzeczne, ale widząc wcześniejszą panikę ludzi sam uwierzył w to co się dzieje.
Podszedł do zejścia, zerknął w dół, były tam schody. Wahał się, ale gdy usłyszał ponowny grzmot coś kazało mu zejść na dół. Zbiegł po schodach czując jak trzęsą mu się dłonie.
Nie zdąrzył nic zrobić, drzwi do bunkru zamknęły się.
– Nie nie nie ! – krzyknął wbiegając znowu do włazu, ale nic z tego. Zamknięte.
– Hey, co ty odpierdalasz ? – usłyszał nagle męski głos, cały już rozdygotany odwrócił się. U stóp schodów stał nie zbyt wysoki mężczyzna o rudych włosach. Miał na sobie szare dresy i czarną koszulkę, w dłoni trzymał srebrne opakowanie z którego wyjadał jakieś chrupki. Michael oddychał szybko, podczas biegu przez las jego czarna kurtka jeansowa i identyczne spodnie zostały ubrudzone od drzew. Musiał wyglądać jakby wędrował już całe dni, a prawda była taka, że on przed chwilą wysiadł z auta.
– K-Kim jesteś ? – zapytał drżącym głosem. Rudowłosy przeżuł kolejną garść chrupek przyglądając się mężczyźnie od góry do dołu.
– Jestem Dave, i mieszkam tu z moimi kumplami. – rzucił, Mike nadal przerażony przełknął ślinę. Obaj usłyszeli dźwięk mocno padającego deszczu.
– Lepiej odejdź od wejścia, zaczęło padać. – rzucił obcy Mike'owi koleś, on szybko oderwał sie od drzwi.
– Co to za miejsce ? – zapytał, zszedł schodami w dół stawiając małe kroczki. Jego oczą ukazał się sporawy bunkier, wszystko w nim było naprawdę nowoczesne i praktyczne. Przyjemne światło, w tle nawet zaczęła lecieć muzyka. Dave zastanowił się dłuższą chwile po czym jakby doznał olśnienia.
– Ahhh, czyli zaczęło się. – warknął pod nosem. Nagle z jednych drzwi wychylił się następny nie znajomy. Miał krótkie szatynowe włosy, piwne oczy i smukłą twarz. Michael zauważył w jego uszach czarne tunele, na jego nadgarstku natomiast charakterystyczny tatuaż płomieni.
– Dave ? K-Kto to? – zapytał patrząc na czarnowłosego nie pewnie. Wyróżniał się on tutaj, obaj nowo poznani mężczyźni byli spokojni, ubrani w czyste ubrania. On natomiast był zszokowany i przestraszony, dodatkowo jego ubrania były brudne.
– Em, można znać Twoje imię ? – zapytał niższy od Mike'a rudowłosy.
– Jestem Mike. – oznajmił i przełknął ślinę głośno. Przyglądał sie im obu nie pewnym wzrokiem, Dave jadł dalej swoje chrupki natomiast drugi przyglądał się uważnie czarnowłosemu.
– Dobra czy ktoś mi może do chuja wytłumaczyć co tu się dzieje ? – zapytał po chwili, Dave parsknął śmiechem.
– Oczywiście, że możemy. – powiedział, zamknął srebrne opakowanie z chrupkami po czym przywołując Michael'a ręką udał się do innego pomieszczenia. On tylko zerknął na lekko zawstydzonego szatyna po czym poszedł w ślady Dave'a.
***
Heeey
Tak nowa książka, nie wiem co mam pisać
Mam nadzieje, że się spodoba no...i tyle
:D
pozdrawiam fanów The Rain
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro