ᴅᴀɴᴄᴇ ᴡɪᴛʜ ᴍᴇ
- Spojrzał na mnie i nawet mnie nie rozpoznał.
- Jak to jest w ogóle możliwe? To było jakieś siedemdziesiąt lat temu.
Dobrze, że w czerwonym pokoju Natashę nauczono separowania się od emocji. W przeciwnym wypadku, jej serce by się złamało.
⧗
Rok 1969, Red Room Academy.
Madame B, jak codziennie prowadziła jedną z grup młodych dziewczyn na szkolenie. Młodych dziewczyn, którym odebrano życie i zmieniono je w młode zabójczynie. Ta grupa, które zajęcia miała najwcześniej, była już najstarszą grupą. To już nie były dziewczynki, a kobiety, które zaraz miały mieć swoje pierwsze zlecenia.
Weszły do sali, na której środku zawsze stał ten sam mężczyzna. Mężczyzna, którego imienia nie znały, chociaż nazywano go zimowym żołnierzem. Wyglądał jak robot, nie ruszał się, wykonywał rozkazy. A do tego wszystkiego miał rękę zrobioną z metalu. Jego widok przerażał młodsze dziewczyny, a te starsze, o ile nie były zabójcami doskonałymi, obrzydzał. Jedną z tych dziewcząt była rudowłosa Natalia, która przez cały czas walczyła z próbami czyszczenia jej pamięci. Na próżno.
- Ustawcie się w kolejce. - zażądała Madame B, chociaż było to zbędne. Dziewczęta wiedziały co mają robić. W końcu robiły to absolutnie codziennie.
Pierwsza z dziewcząt wystąpiła do przodu. Spojrzała na żołnierza, który nawet nie mrugnął. Ustawiła się w pozycji bojowej. Zadała pierwszy cios. Żołnierz złapał ją za rękę, ta odskoczyła, próbowała powalić go na ziemię, jednak ten był szybszy i sam powalił ją. Szybko się przeturlała i jednym skokiem stanęła na dwie nogi, wtedy ten ją uderzył i przyciągnął do siebie, by po chwili zacząć ją podduszać. Ta nie dała za wygraną i zaczęła uderzać go łokciem, kiedy się uwolniła kopnęła go przez co ten odsunął się od niej, uginając się. Ta doskoczyła do niego, łapiąc go za głowę i zadając mu cios kolanem w twarz.
- Wystarczy! - krzyknęła Madame B. - Dobrze, następna. - blondynka skinęła się, dysząc. Po chwili jeden z mężczyzn, który oglądał walkę odprowadził dziewczynę na strzelnicę.
Tak samo walczyło kolejne siedem dziewczyn, aż nadeszła pora na ostatnią w kolejce. W sali była tylko ona, Madame B i żołnierz. Rudowłosa podeszła do żołnierza, który mimo tego dalej nie wydawał się być zmęczony. Walka przebiegła dokładnie tak samo jak wszystkie poprzednie, aż do momentu, gdy zimowy żołnierz złapał ją w uścisk, próbując udusić. Dziewczynie nie udało się uciec, nie potrafiła tego.
- Stop! - powiedziała zrezygnowana kobieta. - Natalia, ile lat już tu jesteś?
- Osiem, Madame - powiedziała dysząc ciężko.
- I przez osiem lat, nie nauczyłaś się uciec z sytuacji, w której ktoś cię dusi?
- Nie, Madame.
- Kiedyś stąd wyjdziesz - mówiła, chodząc dookoła niej. - i padniesz przy pierwszym zleceniu. Chcesz tak zginąć?
- Nie, Madame.
- Więc tu zostaniesz do białego rana i będziecie trenować, aż się nie nauczysz. Jesteś jedną z najlepszych, ale jeśli nie nauczysz się tego, będziesz najgorsza. Żołnierzu! - krzyknęła do mężczyzny stojącego przy drzwiach, jednego z tych, który odprowadzał dziewczęta na strzelnicę. - Pilnuj ich. Jeśli Pan Barnes zacznie odzyskiwać świadomość, proszę nas powiadomić, wymienimy go na innego zimowego żołnierza. - wyszła trzaskając drzwiami.
Barnes? Świadomość? Pomyślała, patrząc na zamaskowanego mężczyznę przed nią, niemożliwe, żeby ten potwór miał świadomość i prawdziwe imię.
Współczuła mu, chociaż tego nie okazywała. Wiedziała, że był taki sam jak ona, a jego miejsce jest gdzieś indziej. Pomyślała, że może on też miał rodzinę, przyjaciół i normalne życie, które tak jak jej mu odebrano. Mimo tego, miał lepiej niż ona. On nie myślał, on był robotem, zabijającym urządzeniem, a ona każdego dnia myślała o swojej małej siostrzyczce, Yelenie Belovej. W sumie nie wiedziała, czy mu współczuć czy zazdrościć.
Z zamyślenia wyrwał ją jego cios w jej stronę. Nie odskoczyła, a wykonała swój ulubiony ruch, wskoczyła na niego, zakręcając się wokół jego szyi czym go zdezorientowała. Ten jednak bardzo szybko ją zrzucił, znowu zaciskając jej szyję w swoich rękach. Zaczęła się szarpać i go uderzać. Po chwili klepnęła go w rękę, co oznaczało poddanie. Puścił ją, a ona wiedziała, że to będzie bardzo długi trening.
⧗
Po sześciu godzinach, była całkowicie wyczerpana. Nic nawet nie jadła. Wypiła tylko szklankę wody, o którą musiała prawie błagać. Jakkolwiek mała część serum super żołnierza pozwalała jej przeżyć w skrajnych warunkach to i tak czasami potrzebowała przerwy. Cała zdyszana i spocona padła na podłogę. Dopiero zapadało słońce. Rozejrzała się po pokoju. Żołnierz, który miał ich pilnować wyszedł. Kiedy złapała już oddech, spojrzała na Barnesa, który w tamtym momencie był jakiś bardziej ludzki. Zdjął z twarzy czarną maskę i przeczesał ręką brązowe włosy, które miał aż do ramion. Nie był tak zdyszany jak ona, ale dało się łatwo zobaczyć zmęczenie na jego twarzy. Uznała, że kiedy nie patrzał pustym spojrzeniem, był całkiem przystojny. Podał jej butelkę wody. Natalia wypiła połowę jednym łykiem.
- Ile potrzebujesz przerwy? - zapytał. Pierwszy raz usłyszała jego głos. Jak widać nie był tworem idealnym. Nie dało się mu trwale usunąć świadomości, można ją było zagłuszyć na jakiś czas. Ciekawe, czy gdyby dłużej pozostał w takim stanie, w końcu odzyskałby pamięć i pełną wolę?
- Już. Chwila.
Podał jej rękę, żeby ta mogła wstać. Od razu po tym go kopnęła, ten uniknął ciosu, odskoczył. Ta go dogoniła, wskoczyła na niego, znowu owijając swoje nogi wokół szyi i uderzając go w głowę. Ześlizgnęła się z niego, a ten jak za każdym razem, zaczął ją dusić. Ta znowu po chwili się poddała.
- Jesteś baletnicą, czy nie?! Wykorzystaj zwinność, a nie siłę. Przestań mnie bić, tylko ucieknij, a potem atakuj, skoro nie umiesz się wyrwać z mojego uścisku. Zatańcz ze mną do cholery!
W tamtym momencie, dla rudowłosej, propozycja wydała się być bardzo kusząca.
Otarła czoło z potu. Zaatakowała pierwsza. On jak zwykle był szybszy i odrzucił jej cios. Ona jak zwykle owinęła się wokół jego szyi, uderzając go i ześlizgując się z niego. On jak zwykle złapał ją za szyję. Ona nie wiedziała co zrobić, ale nie zrobiła tego co zwykle. Nie poddała się. Zawinęła swoją nogę wokół jego. Zakręciła się, oboje na chwile stracili równowagę, jednak balerina się nie przewróciła, a odskoczyła. Chciała zaatakować, ale on zareagował szybciej, zatrzymując ją.
- Udało ci się. Wygrałaś. - powiedział, już o wiele bardziej zmęczony. Ta dysząc ciężko uśmiechnęła się. - Gratuluję Nat.
⧗
Gdy widzieli się kolejnego dnia, on jej nie pamiętał. Znowu był maszyną. Tylko tym razem, nie spędzili ze sobą za wiele czasu.
⧗
Rok 1971, Red Room Academy.
Natalia, mimo, że już od dawna była prawdziwą czarną wdową, prawdziwą zabójczynią, dalej się szkoliła. Tym razem jednak była już dorosła. Nie potrzebowała wszędzie obsady ani Madame B, której zresztą od dawna nie widziała. Czerwony pokój był dla niej siłownią, był treningiem przed kolejnym zabójstwem. Nie miała już swojej grupy. Mimo, że wolna wcale nie była, bo zabijała na życzenie Hydry, to miała o wiele więcej swobody, niż gdy jeszcze była uczennicą.
Szła korytarzem zdać raport z misji. Zabicie francuskiego kanclerza nie było trudne. Nagle ktoś złapał ją i przycisnął do ściany ciemnego korytarza obok. W tamtym momencie była gotowa do ataku, jednak ten ktoś był silniejszy. Zakrył jej usta dłonią, jednak ta nawet przez chwilę nie przejawiała strachu. Po chwili trzymający ją mężczyzna, zdjął czarną maskę. Prawie go nie rozpoznała.
- Matko! Barnes, to ty...? - położył palec na swoich ustach, dając jej znak by ta się uciszyła. Wtedy korytarzem obok przeszło dwóch żołnierzy, którzy ich nie zauważyli. - Co ty robisz?!
- Cicho bądź, bo zaraz tu przyjdą i to się źle dla mnie skończy.
- Co ty robisz do jasnej cholery?!
- Tęskniłem.
- Słucham? - przypomniało jej się jak przez ostatnie dwa lata, patrzył na nią tym zimnym spojrzeniem.
- Ja chciałem z tobą porozmawiać, cokolwiek, ale to było niemożliwe. Gdy choć na chwilę odzyskiwałem świadomość, myślałem o tobie, aby już po chwili nie wiedzieć kim jesteś. Jesteś najbardziej ludzką osobą jaką kiedykolwiek poznałem. Nie wiem o co w tym wszystkim chodzi. Jestem ślepy i nieświadomy. Ale gdy otwierają mi się oczy, widzę ciebie, Nat.
Była zdezorientowana.
- Jesteś pierwszym i jedynym człowiekiem jakiego poznałem. Jestem tu od zawsze, nie wiem czy coś było przed tym. Kiedy cię trenowałem, pierwszy raz widziałem i czułem. Miałem świadomość swoich czynów. Od tamtej pory ciągle odzyskuję świadomość. Oni to zauważyli, częściej czyszczą mi pamięć. Nat, nie jesteś jak oni. Ucieknijmy stąd, proszę. Do prawdziwego świata.
- Byłam w prawdziwym świecie, jest fatalny. Gdyby prawdziwy świat był lepszy niż ta kupa gówna, w której teraz siedzimy, ja – czarna wdowa, i ty – zimowy żołnierz, nigdy byśmy nie powstali. - chciała odejść, lecz ten złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Ale tam będę żywy. Jesteś człowiekiem, Nat, oni nie. Proszę cię, pomóż mi się stąd wydostać i stać się człowiekiem. Zasmakujmy wolności. Mogę prosić o to tylko ciebie. - położył jej rękę na policzku.
- To jaki jest plan? - powiedziała po chwili ciszy. Ta ciepła dłoń na jej twarzy była czułością, której potrzebowała przez całe życie.
- Przychodź codziennie. Codziennie trenujmy, po tym jak skończę trenować jakąś grupę czarnych wdów. I trenujmy, aż do momentu, gdy zniknie żołnierz. Wtedy coś wymyślimy i uciekniemy. Teraz nie mam wiele czasu, muszę iść.
- Okej. - przełknęła ślinę i kiwnęła głową. Wtedy ten rozejrzał się po korytarzu i widząc, że jest pusty, zaczął kierować się w stronę sali, w której odbierano mu świadomość. Do sali, którą potocznie nazwał salą tortur. - Poczekaj chwilę! - powiedziała chyba zbyt głośno. - Jak mam cię nazywać?
- Wymyśl coś. - zniknął za drzwiami.
⧗
W nocy wkradła się do gabinetu Madame B. Do tego przecież szkolono czarne wdowy. Zaczęła grzebać w jej biurku, aż w końcu znalazła akta projektu "zimowy żołnierz". Okazało się, że jej zimowy żołnierz był tym pierwszym i od niego tak nazwano projekt, ponieważ znaleziono go w śniegu, umierającego. Było tam wszystko. Barnes był prawdziwym żołnierzem, wojskowym, walczącym z nazistami podczas drugiej wojny światowej. Staruszek, pomyślała. Jego imię brzmiało James Buchanan Barnes. Był przyjacielem słynnego Kapitana Ameryki, o którym tak wiele słyszała. Nie mogła nazywać go po imieniu ani nazwisku. Gdyby ktoś to usłyszał, od razu zlecono by innej czarnej wdowie zabicie jej. Natalia postanowiła więc wymyślić coś sama. I wymyśliła. Od teraz jej zimowy żołnierz nazywał się Buckym. Nie wiedziała jednak, że jej pomysł był tak mało kreatywny.
⧗
Rankiem nadzorowała jak Bucky trenuje młode dziewczynki. Tak bardzo im współczuła. Wiedziała, że teraz będą takie jak ona, a jeśli technologia na to pozwoli, będą jeszcze gorsze. Kompletnie nieświadome zabójczynie, które nawet nie zauważą, kiedy umrą. Jak się okazało, nie wszystkie dziewczęta były zdolne, niektóre powtarzały trening po kilka razy. Z czasem zaczęła zauważać jak Bucky powoli odzyskuje świadomość. Cieszyło ją to, jak ich maszyny i chemia przestają na niego działać.
Po kilku godzinach treningu, kiedy wszystkie dziewczęta wyszły, mogli zacząć rozmawiać o planie swojej ucieczki. Nie mogli uciec tego dnia. To by nie wypaliło. Potrzeba było dokładnego planu. A patrząc na to, że mieli mniej niż piętnaście minut rozmowy dziennie, nie dało się tego zrobić w przeciągu kilku dni, czy tygodni. Nie wiedzieli, czy uda im się to zrobić w tym roku. Szczególnie, że Nat regularnie wyjeżdżała na misje. A plan musiał być idealny i odbyć się bez żadnych komplikacji.
Zawsze kiedy nadchodził czas ich pożegnania, Natalia wręcz desperacko rzucała się w jego ramiona, a on szczęśliwy tą chwilą, obejmował ją najmocniej jak potrafił. Zawsze po tym mówiła "zobaczymy się za minutę", bo dla niego, to faktycznie była minuta. Dla niej za to, było to pożegnanie, które sprowadzało ją na ziemie, na całą noc i kolejny dzień bólu, patrzenia na niego – kompletnie martwego.
⧗
Bucky zazwyczaj trenował dziewczęta sztuk walki, jednak przez niespodziewaną śmierć jednego z żołnierzy, pewnego dnia, musiał nadzorować młode baletnice. Natalia, po skończonym trenowaniu wyjątkowo zdolnej grupy dziewczyn, przyszła trenować czarne wdowy tańca. Zimowy żołnierz, po wróceniu do stanu świadomości nie mógł napatrzeć się na urok rudowłosej.
Kiedy uczennice jak zwykle opuściły sale, ci zostali tam jeszcze, by dalej rozmawiać o swoim planie ucieczki. Jednak tego dnia, Bucky postanowił odpuścić sobie planowanie.
- Pamiętasz co ci zaproponowałem, kiedy po raz pierwszy raz rozmawialiśmy?
- Nie. - odpowiedziała wiążąc włosy w kucyk.
- Poprosiłem, żebyś ze mną zatańczyła. Zatańcz ze mną teraz.
- A co z ucieczką?
- Odpuśćmy jeden dzień.
Ukłonił się nisko i podał jej rękę. Ta uśmiechnęła się do niego, łapiąc jego dłoń i prowadząc go do tańca. Położył jej rękę na talii, a ona swoją na jego ramieniu. Prowadziła go. Krok za krokiem. On co chwile nią obracał, a ona co chwilę uśmiechała się głupio, żeby on mógł odpowiedzieć, tym uśmiechem, który tak rzadko widzi. Bo tutaj nie dało się być szczęśliwym. W końcu przysunęła się bliżej i oparła głowę na jego piersi, a taniec stawał się coraz wolniejszy. Taniec nie był długi, chociaż zdawało jej się, że są do siebie przytuleni już od lat. Po chwili zrozumiała, że się myliła, a taniec jednak był długi. Za chwilę mogłaby się tu pojawić Madame B i odkryć ich mały spisek.
- Jest już późno! Musisz iść!
- Jeszcze chwilę, proszę.
- Inaczej nie zobaczymy się już nigdy więcej! Idź już!
Bucky westchnął. Nie chciał iść. Popatrzył na wdowę z góry. Położył jedną rękę na jej policzku i pocałował ją. Chciałby, żeby ta chwila trwała wiecznie. Ale musiał iść, już po chwili zostawił ją bez słowa, a ona znowu szykowała się na ciężką noc.
⧗
Kilka miesięcy później, Natalia, po szkoleniu baletnic kierowała się do sali, w której Bucky trenował dziewczęta sztuk walki. Zaraz miał skończyć. Idąc zauważyła Madame B, rozmawiającą z jakimś mężczyzną na końcu korytarza. Nat schowała się w ciemnym korytarzu, gdzie jeszcze niedawno zaciągnął ją Bucky. Chciała podsłuchać rozmowy, kto wie czy nie zmieniłoby to ich planów, w szczególności, że mieli uciec w przyszłym tygodniu.
- Prezentacja Meliny Vostokoff, była czymś niezwykłym. Jej technologia ułatwi cały program "czarnej wdowy" i "zimowego żołnierza". Nie będziemy musieli czyścić mu pamięci prawie co noc. Te świnie przestawały oddychać na zawołanie. A to wszystko dzięki kilku słowom. Czy pan rozumie, jaki to jest przełom? Nakazuje rozpoczęcia używania tej technologii natychmiast. Zaczniemy od zimowych żołnierzy, ich organizm jest silniejszy niż organizmy wdów. Będziemy mieli tutaj żywy czołg. Najpotężniejszą broń świata.
Natalia wzdrygnęła się. Zauważyła, że grupa dziewcząt jest już prowadzona na strzelnice. Miała kilka minut. Musieli uciec już dzisiaj.
Przemknęła niezauważalnie do sali, w której Bucky już na nią czekał. Rzuciła mu się w ramiona. A on ją objął.
- Musimy uciekać Bucky. Teraz.
- Co? Czemu?
- Nie rozumiesz, oni nas zniszczą. Zabiją cię, a na twoim miejscu już na zawsze będzie zimowy żołnierz.
- O czym ty mówisz?
- Nie ma czasu, Bucky, musimy uciekać teraz. Błagam cię.
- Bucky? - usłyszała za sobą kobiecy głos. Ten głos, który słyszała od dziecka i który w tym momencie prawie doprowadził ją do łez. - Niesamowite. To ty grzebałaś w moich aktach? - odwróciła się. Madame B i kilku innych żołnierzy. - Panowie, proszę już dzisiaj zaszczepić u zimowego żołnierza technologię Pani Vostokoff. Proszę też wyczyścić pamięć Natalii Romanovej. Od dzisiaj zimowi żołnierze nie mają wstępu do Red Room Academy, nie będą szkolili naszych wdów, które są dla nich demoralizujące.
Żołnierze rzucili się w ich stronę. Bucky zaczął się z nimi szarpać, walczyć, próbować uciec. Na próżno.
- Bucky... - odwrócił się w stronę kochanki, którą jeden z żołnierzy trzymał za szyję i przystawiał jej pistolet do głowy. Wtedy Bucky uległ. Kiedy go wyprowadzano widział tylko jak do jej oczu napływają łzy. Wtedy widzieli się po raz ostatni.
⧗
Walczyli ramię w ramię i po przeciwnych stronach. Uratowała go przed T'challą. Mimo tego nie rozpoznał jej i już nigdy nie rozpozna. A ona patrząc na niego czuła jednocześnie ból i pustkę oraz szczęście, tym, że jest już wolny i zawsze będzie. Teraz, ona nie czuła już nic, bo była martwa. On za to, znalazł szczęście w kimś innym. Ona w ostatnich sekundach myślała o nim. On za to, będąc na jej grobie, zastanawiał się, skąd ją kojarzył przez ten cały czas.
Koniec
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro