«rozdział 1»
⊱ ━━━━.⋅ εïз ⋅.━━━━ ⊰
✺✺✺
Na murku siedziała dziewczynka i rysowała coś w szkicowniku.
✺✺✺
Mirabel Madrigal pomagała swojej mamie Julietcie w rozdawaniu ludziom z miasteczka leczniczego jedzenia. Od razu jej uwagę przykuła owa dziewczynka. Musiała być tu nowa, ponieważ Mirabel nie pamiętała kogoś takiego.
Nieznajoma miała na sobie podartą burą sukienkę i dziurawe buty. To już samo w sobie było dziwne, ale odcień jej skóry i włosów zupełnie nie pasował do mieszkańców Kolumbii. Dziewczynka była bardzo blada, a włosy miała kasztanowe z miedzianym połyskiem od słońca, które dziś świeciło wyjątkowo mocno. Na rękach widniały jasnobrązowe piegi, podobne do tych, jakie miała na całej drobnej i chudej buzi, co Mirabel zauważyła, gdy ta wstała.
Mirabel postanowiła do niej zagadać. Bo może potrzebny byłby jej przewodnik po Encanto? Rzuciła okiem w stronę Juliety. Jej mamá póki co nie potrzebowała pomocy.
Szybko podeszła do dziewczynki, żeby zdążyć nim nieznajoma odejdzie. Ale ona usiłowała tylko wepchnąć szkicownik do torby przewieszonej przez ramię.
– Hej, jesteś tu nowa? –spytała przyjaźnie Mirabel. Dziewczynka gwałtownie drgnęła, wypuściła z rąk szkicownik i kucnęła, aby go podnieść. Pech chciał, że w tym samym momencie schyliła się także Mirabel i obie tryknęły się głowami.
— Przepraszam! — zawołały równocześnie, a następnie roześmiały się.
— Nie, to ja przepraszam, że cię przestraszyłam — odezwała się Mirabel, podając nieznajomej szkicownik — Proszę.
— Gracias, nic się nie stało — odparła tamta, chowając, tym razem zręczniej, zeszyt do torby — Muszę już iść — odwróciła się z zamiarem odejścia, jednakże Mirabel przytrzymała ją za rękę.
— Zaczekaj chwilę. Chciałabym tylko wiedzieć, jak się nazywasz i skąd jesteś, bo chyba nie stąd, prawda?
— Nie, nie stąd — odpowiedziała dziewczynka, uśmiechając się — Jestem Julia i uwierz mi, że nie chcesz wiedzieć, skąd pochodzę.
Zabrzmiało to tajemniczo. Równie tajemnicze było spojrzenie błękitnych oczu Julii. Mirabel jeszcze nigdy nie widziała tak intensywnego koloru. A różne rzeczy oglądała przez piętnaście lat swojego życia. Ale czegoś takiego — nie.
— A ty? Jak masz na imię? — zapytała Julia, mrużąc z ciekawością oczy i przekrzywiając głowę jak mały piesek. Miała miły i delikatny dla ucha głos, jakby zawsze brzmiał w nim śmiech. W ogóle cała wyglądała delikatnie.
Jak porcelanowa lalka, pomyślała Mirabel.
Julia była od niej nieco niższa, za to bardzo szczupła. Posiadała urodę słodkiej dziewczynki, lecz figlarny błysk w jej oczach i zawadiacki uśmiech zacierały to wrażenie. Przypominała raczej trzpiota skorego do wygłupów.
— A, no tak, nie przedstawiłam się — Mirabel podała Julii rękę — Mirabel Madrigal.
Julia uścisnęła jej dłoń.
— Miło mi — powiedziała — To cześć! — szybko ruszyła w sobie tylko znanym kierunku.
Mirabel stała jeszcze chwilę, nieco oszołomiona tym, że Julia tak sprawnie wmieszała się w tłum. Miała nadzieję spotkać ją ponownie, choć zdawała sobie sprawę, że dziewczynka nie jest stąd i może być tu tylko przejazdem. Intrygowały ją słowa Julii. O jakim kraju mogła mówić?
— Mirabel!
Usłyszała głos swojej mamy i pobiegła do niej.
✺✺✺
⊱ ━━━━.⋅ εïз ⋅.━━━━ ⊰
mamá-mama
gracias-dziękuję
Hej, hej!
Mam nadzieję, że was nie nudzę i czytało wam się dobrze ♡
To do zobaczenia!
~Dżulia
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro