𝟏𝟐 ~ 𝐒𝐳𝐚𝐥𝐞𝐧́𝐜𝐳𝐚 𝐦𝐢ł𝐨𝐬́𝐜́
Jungmi
Wybudzenie się ze słodkiego snu, w którym mój cudowny Jimin całował delikatnie moje usta, było okropnie nieprzyjemne. Nie od razu po otwarciu oczu zorientowałam się gdzie jestem, ponieważ w pomieszczeniu panował mrok. Po chwili dotarł do mnie buczący dźwięk. Kilka razy mrugnęłam i dopiero wtedy obraz się wyostrzył, a wtedy ujrzałam salę szpitalną.
Odgłos, który słyszałam, wydawał respirator. Zdziwiło mnie to, lecz niezbyt sobie coś przypomniałam. Za moment moją uwagę przykuł Jimin, śpiący na krześle obok. Był skulony, z głową opartą tuż przy moich nogach. Poruszyłam się chcąc go dotknąć, lecz utrudnił mi to wenflon wetknięty w rękę. Przez rurkę podawano mi jakiś płyn o mlecznym zabarwieniu.
Ostatecznie po chwili udało mi się pogłaskać głowę ukochanego, drugą ręką. Ten momentalnie się obudził. Podskoczył jak oparzony i zaczął się rozglądać. Kiedy spostrzegł, że jestem przytomna, przestał jakby oddychać. Posłałam mu lekki uśmiech, co spowodowało, iż zbliżył się i delikatnie dotknął mojej dłoni.
─ Żyjesz... to znaczy... kochanie, ocknęłaś się... ─ wyszeptał, ale bardziej do siebie ─ tak bardzo Cię kocham, moja piękna Jungmi.
Przez moment nie byłam pewna, czy ostatnie słowa rzeczywiście padły z ust Jimina, czy to wpływ jakichś leków albo moja głowa płata mi figle. Jednak nie miałam szansy nawet się nad tym zastanowić. Mój chłopak wcisnął przycisk wezwania pielęgniarki, a ta prawie od razu weszła do sali.
Park oznajmił kobiecie, że się ocknęłam, po czym ta wyszła szybko, by jak powiedziała, wezwać lekarza. Znów zostaliśmy sami, a Jimin ponownie do mnie podszedł. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Myślałam, aby zapytać czy się nie przesłyszałam, aczkolwiek chłopak zaczął wypytywać o moje samopoczucie oraz czy coś sobie przypominam.
Wówczas próbowałam skupić się, niemniej ostatnie co zapamiętałam, to babski wieczór z Mei i Kaną. Jimin pokiwał na to głową, ale nic nie powiedział, co mnie zaniepokoiło.
Niebawem do sali wszedł młody mężczyzna. Przedstawił się, jako doktor Choi Yeonjun. Od razu rozpoczął wywiad. Pytał czy dobrze mi się oddycha, o moje ogólne samopoczucie. Jednak mnie zastanawiała reakcja Parka na to co pamiętam. Lekarz też o to spytał.
Następnie oznajmił, że zleci kilka badań, po czym poprosił mojego chłopaka, by delikatnie zapoznał mnie z sytuacją, co spowodowało jeszcze większy mętlik w mojej głowie. Gdy zostałam tylko z Jiminem, przeniosłam na niego wzrok. Ten wydawał się zestresowany.
─ Kiedy myślisz, że odbył się wasz babski wieczór? - zapytał, co już całkiem mnie oszołomiło.
No jak to kiedy? Wczoraj... Dziś? To samo wypowiedziałam na głos, co spotkało się ze stanowczym kręceniem głową, przez mojego chłopaka. Przeszedł się w stronę drzwi, po czym wrócił. Wziął głęboki oddech, następnie chwycił moją dłoń i rzekł:
─ To było... prawie... miesiąc temu.
Popatrzyłam na chłopaka, jakby powiedział największą bzdurę, w jaką można uwierzyć, lecz ten nie sprostował tego, ani nie rzucił, że to żart. To niemożliwe. Schowałam twarz w dłoniach, bo nie rozumiałam co mogło się stać. Usilnie próbowałam coś sobie przypomnieć, aczkolwiek bezskutecznie.
Po kilku długich minutach, ponownie spojrzałam w oczy Jimina. Poprosiłam, by to wyjaśnił. Zdawało się, iż chłopak bał się mojej reakcji, niemniej chyba mój zdeterminowany wyraz twarzy przekonał go. Ukochany powiedział, że nie ma pewności, lecz po moich obrażeniach podejrzewa, iż zostałam porwana. Jedyne czego nie rozumiał, ale co go najbardziej cieszyło to, że mnie wypuścili.
Przetrawiałam te rewelacje, przez kolejne kilka chwil. Chciałam zadać ukochanemu następne pytania, jednak pojawienie się pielęgniarki, nam to przerwało. Kobieta odłączyła respirator i zapytała czy potrzebuję do toalety. Dopiero wtedy zorientowałam się, że tak właśnie było. Z jej pomocą udałam się tam i za moment byłam z powrotem.
Myślałam, że będę mogła wówczas wypytać dalej Jimina, niemniej pielęgniarka wyszła na korytarz i wróciła z wózkiem. Zajęłam go i ruszyłyśmy do drzwi. Jak sądziłam, kobieta zabrała mnie na badania.
Pobrano mi krew, a potem wykonano rezonans. Domyślałam się, iż to przez moje obrażenia, o których opowiedział mi Jimin. Cała procedura wymęczyła mnie strasznie i jak tylko znalazłam się w łóżku, odpłynęłam.
Zbudziłam się dopiero rankiem, o czym świadczyło słońce, którego promienie wpadały przez okno. Byłam sama w sali. Sprzęt medyczny zniknął, aczkolwiek podawano mi kolejną kroplówkę, tym razem o różowym zabarwieniu.
Nie wiedząc, gdzie znajdował się mój chłopak, a także nie mając zajęcia popatrzyłam w okno. Potem rozglądałam się po pokoju, aż ostatecznie mój wzrok padł na łóżko.
Obejrzałam dłonie, szukając siniaków. Nie znalazłam ich tam. Później odsłoniłam nogi i brzuch. W tym miejscach też nie było żadnych obrażeń, ale zastanowiło mnie co innego. Moje żebra były widoczne, czego wcześniej nie miałam.
Byłam szczupła, lecz nie nadmiernie, bardziej wysportowana. Zdarzało mi się odwiedzać siłownię, czasami nawet z Jiminem. Nie docierało do mojej świadomości, dlaczego byłam tak wychudzona. Oni mnie głodzili?! Nie mieściło mi się to w głowie.
Moje dywagacje myślowe, przerwało pojawienie się Parka. Chłopak wszedł z kubkiem, prawdopodobnie kawy w ręku. Zauważył, że nie spałam i uśmiechnął się do mnie. Następnie zbliżył się do łóżka szpitalnego, po czym usiadł obok na krześle.
Bliskość chłopaka przypomniała mi, słowa wypowiedziane przez niego w nocy, kiedy się ocknęłam. Nie zastanawiając się długo, wyrzuciłam z siebie:
─ Też Cię kocham, słoneczko.
Jimin właśnie miał się napić, niemniej zatrzymał się z kubkiem tuż przy wargach. Przez chwilę mrugał jakby nie docierało do niego co powiedziałam. Dopiero po chwili usłyszałam:
─ Wypowiedziałem to na głos? ─ zapytał.
Jego wyraz twarzy rozśmieszył mnie, więc zakryłam usta dłonią i zachichotałam cicho. Za moment Park przybliżył się i pocałował mnie. Tę czułą chwilę i pieszczotę, przerwało nam chrząknięcie.
Chłopak odskoczył ode mnie i oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi. Stał tam doktor, przyglądając się nam z lekkim uśmiechem. Ratując tę, według mnie niezręczną sytuację, od razu przeszedł do rzeczy.
Okazało się, że porywacze podawali mi benzodiazepiny. Dokładniej triazolam, którego śladowe ilości wykazało badanie. Poinformował, iż prawdopodobnie za jakiś czas może się u mnie pojawić syndrom odstawienia. Mój organizm będzie się ich domagał. Ponadto groziło mi wystąpienie bezsenności oraz stanów lękowych.
Te informacje nie napawały radością, jednak jakoś chyba do mnie nie docierały. Czułam się dobrze i myślałam, że to nie będzie mój przypadek. Mimo wszystko obiecałam doktorowi, że jeżeli pojawią się, któreś z tych objawów, od razu się z nim skontaktuję.
Mężczyzna pokiwał głową, uważnie mnie obserwując, po czym uprzedził, iż muszę zostać w szpitalu na obserwacji, czterdzieści osiem godzin. Zgodziłam się i podziękowałam.
Za chwilę znów zostałam sam na sam z Jiminem i ponownie zatopiłam się w jego cudownym spojrzeniu. Całkowicie zapominając o diagnozie i słowach doktora Choi.
✹ ✹ ✹
Za nami kolejny rozdział, mam nadzieję, że się podobał 😊 Dajcie znać ^^
Miłego wieczoru ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro