Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wspomnienia palacza 1/2

W tym świecie oczekują od ciebie, że będziesz twardy i podołasz wszystkiemu.
Czy umiałem zabić człowieka?
Raczej tak. Już parę razy to zrobiłem.
Czy umiałem zabić człowieka niewinnego?
Niestety nie. Mogłem uciszyć policjanta, lub napastnika, ale zwykły cywil był kimś, kogo nie umiałem skrzywdzić.W szczególności, jeśli to była kobieta.
Ugh.... Z nimi to zawsze miałem problem. Zawsze kiedy te do mnie zagadywały, nie umiałem się odezwać, rumieniłem się, jąkałem, jak jakiś nieśmiały nastolatek, więc no...
Można powiedzieć, że nie miałem szczęścia w miłości.
Nadal nawet nie wiem jakiej jestem orientacji, ale... chyba... Hetero, tak?
Skoro tylko przy kobietach się rumienie, to... Sam już nie wiem...
Poza tym skoro w młodości, jak sam pytałem to odchodziły, to teraz jak one pytają miałyby zostać? No właśnie.
Z powodu mojego stanu i tak odchodziły. Może poza jedną..

Pamiętam, że czytałem wtedy jakąś książkę, w takim jakby saloniku.
Mieliśmy przerwę obiadową.
Byłem wtedy kretem...
Może nie wychodziły mi kłamstwa, ale gra aktorska jest specjalnym kłamstwem. Z tym nie miałem kłopotu.
W pewnym momencie zagadał do mnie kobiecy głos.

- Hejka, co tam czytasz?

Yumi Hagamoto, popularna i atrakcyjna azjatka.
Była tam znana i cóż... W większości przypadków pożądana, ale nie przeze mnie. Już wtedy interesowała się akurat mną, choć różnica wieku była przerażająca, bo 8 lat.

Poznałem po głosie.
Oczywiście odpowiedziałem krótko myśląc, że ta szybko odejdzie.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy tego nie zrobiła, a pytała dalej, o fabułę tej książki.

W końcu, u szczytu mojej niepewności powiedziałem, że ktoś mnie woła i starałem się uciec, ale ona niezrażona tym, że tak reaguję poszła za mną.
Czułem się zarazem niekomfortowo, a zarazem... Dziwnie fajnie móc otworzyć do kogoś usta.
W sumie to nie pamiętam na jaki wtedy temat rozmawialiśmy, jednak mimo faktu mojej nieśmiałości, było całkiem przyjemnie.

Yumi znali wszyscy, a mnie nie znał prawie nikt, więc nie zdziwiło mnie, że spytała się o moje imię...
A w sumie nie, zdziwiło mnie i to bardzo. Ona? Najbardziej atrakcyjna dziewczyna w całej grupie pytała się tak nieatrakcyjnego człowieka jak ja?

- N-Nazywam się... Francesco...

Nadal nie utrzymywałem kontaktu wzrokowego, ale jej głos był taki miękki... Dziwi mnie, że chciała ze mną gadać, bo już wtedy wyglądałem na takiego, co jest uzależniony, a moje oczy o tym świadczyły.

- Bardzo fajne imię, ale trochę długie.
Mogę mówić do ciebie Franci?

To zdziwiło mnie jeszcze bardziej, więc nadal milcząc pokiwałem głową, żeby potem kontynuować jednostronną konwersację, gdyż moje odpowiedzi składały się z krótkich i zdawkowych odpowiedzi.

- Będę mogła u ciebie przenocować?

Spytała się niespodziewanie, co mnie kompletnie zaskoczyło.
Tak pierwszego dnia?
Ledwo się znając?
A może właśnie o to chodziło?
Była miła, żeby dojść do celu?

- C-Cóż.... M-Mam tylko jedno łóżko...

Odpowiedziałem nadal na nią nie spoglądając.

- Rozumiem, jeśli pomyślisz, że to od początku do tego zmierzało, ale po prostu... wydawało mi się, że może fajnie by było, gdybyśmy się zapoznali?Wszędzie cię pełno, a prawie nikt cię nie zna.

I o to chodziło! Byłem kablem!
Szpiegiem! Musiałem być nieznany!
Francesco, ty idioto! Coś ty narobił!

Plułem sobie w brodę, dopóki nie skończył się dzień, a ona nie przeszła się do mnie. W sumie to nie pamiętam kiedy się zgodziłem, ale skoro przyszła, to chyba to zrobiłem.
To było naprawdę dziwne, ale na szczęście nie skończyło się na ,,przygodzie". Po prostu wzięła piżamę ze swojego pokoju i poszła spać do mnie. Nie przeszkadzało jej nawet, że spaliśmy w jednym łóżku.
Kiedy zamknęła oczy, wreszcie mogłem się jej przypatrzeć.
Miała gładką, żółtawą cerę, długie, czarne włosy i piękne gęste rzęsy.
Miała taką... Dziecięcą urodę.
Czy aby na pewno była tą 22, o której mówiła? To nie zmienia jednak faktu, że z miejsca się w niej zakochałem. Takie przeżycie w tak krótkiej chwili sprawiło, że musiałem pójść zapalić.
Wstałem z łóżka, żeby potem otworzyć szafkę nocną obok mojego łóżka i wyjąć paczkę fajek. To wszystko było takie abstrakcyjne...
I wtedy uderzyła mnie ta myśl...

Ona pracowała dla tego typa...
Tego, którego szpiegowałem...
Co jeśli to on ją nasłał, aby mnie odkryć?

W szafce nocnej zawsze miałem też parę kajdanek, w przypadku czarnej godziny, gdyby ktoś mi się włamał do domu. Mogłem ją po prostu skuć i przesłuchać, a jakby co zabić i uciec, żeby nie było problemów, tylko że...
Nie mogłem tego zrobić.
Już byłem zakochany.
Zostawiłem je tak jak są i wyszedłem na chwilę przed budynek.
Ten dym zawsze mnie uspokajał...
To uczucie spokoju i rozluźnienia zamknięte w jednym, małym patyczku uwalniane za pomocą ognia.
Na szczęście paliłem tylko jednego, w trakcie potrzeby. Może już nie umiałem bez nich żyć, ale nigdy nie zwiększałem dawki. Wiedziałem jak to mogło się skończyć.

Wróciłem po paru minutach, a ona ciągle spała. Musiała mieć naprawdę głęboki sen... Dziwnie głęboko jak na kogoś, kto spał w wynajętym pokoju u kompletnie obcego gościa.

Nawet rano, kiedy szykowaliśmy się do pójścia do ,,pracy" jakby nigdy nic spytała się:

- Może zjemy na mieście?

Wtedy pierwszy raz nawiązałem kontakt wzrokowy.
Miała piękne, brązowe oczy błyszczące się jak dwa słońca. Wyglądała tak słodko i uroczo... Zupełnie nie pasowała do mafijnego półświatka.

- N-No.... Cóż...

Zacząłem się jąkać, jak to zwykle robię przy rozmowach z płcią przeciwną.

- M-Myślę, że lepiej będzie jak coś szybko kupimy i z-zjemy już w ,,bazie".

O dziwo się zgodziła, więc szybko poszliśmy do jakiegoś sklepu.
Na szczęście jak szło się do naszej ,,bazy", to przechodziło się przez coś na rodzaj ulicy sklepowej.
Można to było porównać do rynku, czarnego albo takiego zwykłego.
Ale co się dziwić, jak znajdowała się na terenach mafii? Niestety minus był taki, że było tam też sporo prostytutek, które czasami mnie zaczepiały o ich usługi i inne takie. I nic dziwnego, skoro nieco dalej był dom publiczny, a one (i oni), z czego słyszałem, nie zarabiały zbyt dobrze.
Najgorsze było jednak to, że ta ,,instytucja" stawiała granicę dla ziem mojego szefa i...
Mojego prawdziwego szefa.
Musiałem tam chodzić, aby spotykać się z kontaktem, któremu przekazywałem informacje i narażać się na kontakt z tymi, których widziałem czasami pod latarniami.

Już przygotowywałem się psychicznie do patrzenia się przed siebie i usilnego ignorowania skąpo ubranych ludzi, kiedy nagle... Yumi chwyciła mnie pod rękę. Tak po prostu!
Ja o nic nie prosiłem, przysięgam!

- Mogę? Nie lubię tędy chodzić...

Usłyszałem, na co szybko pokiwałem głową. Oczywiście moja twarz z automatu przybrała odcień dorodnego buraka, a mój wzrok uciekł w najciekawsze czeluści przeróżnych kątów

- Oj nie przesadzaj, przecież nie gryzę.

Powiedziała, a ja podniosłem nieco wzrok. W sumie to miałem nadzieję, że ma rację... W każdym razie każdy grzesznik który starał się do nas podejść zostawał odrzucony przez jej wzrok i docinki.
A ja po prostu szedłem obok niej jak zagubione dziecko.
Kurcze... Teraz jak na to patrzę, to widzę, że byłem żałosny...

Czy ja wzbudziłem w niej... Litość?

Przecież tak nie mogło być!
Musiałem coś robić! Tylko... Co?

Z tymi myślami przeszedłem do budynku mafii, a potem poszliśmy razem prosto do saloniku.
Tam w spokoju mogliśmy zjeść...

- To... Czym się interesujesz?

O dziwo, udało mi się spytać bez zająknięcia.

- Zobaczmy.... Lubię koty, muzykę i malowanie! A ty?

Była taka urocza patrząc się na mnie z dołu tymi oczami jak słońca.
Czy ona to robiła specjalnie?
Czy specjalnie była tak dziecinnie urocza? CZY ONA NA PEWNO BYŁA PEŁNOLETNIA?
A CO JEŚLI TO JA JESTEM PEDOFILEM???

- N-No cóż....

Znów uciekłem wzrokiem, ale ona zaczęła go szukać.

- No ej, mówiłam, że nie gryzę.
Przecież my tylko gadamy, a ty robisz z tego wielką aferę.

- P-Po prostu... Denerwuję się przy dziewczynach....

Nie wiem czemu to powiedziałem, ale to brzmiało jak wyznanie, które ona
potraktowała.... Śmiechem.

- Oj Franci, my nie jesteśmy przecież takie straszne.

Brzmiała na rozbawioną moimi słowami. Nie wiem czy śmiała się
„ze mnie" czy „do mnie", ale chyba trochę mi ulżyło, bo już nie zaciskałem tak szczęki jedząc drożdżówkę.

I tak minął pierwszy dzień, a potem drugi, trzeci, czwarty..
Byłem coraz pewniejszy i coraz lepiej dogadywałem się z Yumi.
Najpierw jako znajomi, potem jako przyjaciele. Ludzie dziwili się na każdym kroku i dogryzali nam.
Na szczęście Yumi umiała im odpowiedzieć, a po niedługim czasie, również i ja.
Niestety nic nie trwa wiecznie...

Kiedy szedłem z dokumentami do archiwum, przechodząc obok biura szefa podsłuchałem pewną rozmowę.

- On jest kretem.

Zamarłem. Mówili o mnie?

- Musisz się go pozbyć, maleńka, a potem wrócić do mnie... Zgoda?

- Tak jest szefie~.

Ten głos... Należał do pewnej uroczej Azjatki, którą darzyłem uczuciem...
Z moich rąk wyleciały wszystkie kartki jakie miałem, gdyż czułem jak dłonie zaczynają mi się trząść, a krew zaczęła omijać moje palce.
Oczywiście to usłyszeli.
Wybiegli na zewnątrz, a wzrok kobiety patrzył się na mnie z niepewnością.
Ja, natomiast, patrzyłem się na nią z niedowierzaniem, ale też wyrzutem.

- Franci, ja....

- Brać go.

Nie czekałem na dalszy rozwój sytuacji i ochroniarzy, którzy mieliby mnie złapać, tylko zacząłem biec przez korytarze do wyjścia.
Nogi zapamiętały drogę i biegły same, kiedy mózg starał się opanować myśli, zaczynające zalewać mój mózg.

- Francesco, poczekaj!

Nie czekałem...
Wiedziałem jak to się dla mnie skończy...
Wybiegłem z budynku na ulicę i nadal nie stawałem. Nie przestali mnie gonić.
Niestety po jakimś czasie zaczęła mnie uciskać klatka piersiowa, a to nie wróżyło nic dobrego. Cholernie bałem się uduszenia, niestety nie tylko z czyjejś ręki. Musiałem się zatrzymać i ochłonąć. Gdzieś tutaj powinien mieszkać jeden z naszych ludzi... Krzyknąłem w stronę budynków po włosku modląc się, że to usłyszał, żeby potem skręcić w ciemną uliczkę obok jego domu. Słyszałem jak wszyscy przebiegają obok mnie.

Prawie wszyscy...

Jedna osoba chyba zauważyła jak skręcam w ową ciemną uliczkę i również to zrobiła.
To była... Yumi.
Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć, bo niespodziewanie wyrósł przede mną jakiś cień, który uderzył ją w głowę.

- Dobranoc ślicznotko.

Odezwał się głos włocha o brązowych włosach i niebieskich oczach.
W ręku trzymał rurę, którą chciał dobić już nieprzytomną dziewczynę.

Nie mogę wytłumaczyć dlaczego to wtedy zrobiłem, ale...
Po prostu zatrzymałem jego rękę.

- "C-Chodźmy stąd po prostu..."
(Słowa w cudzysłowiu oznaczają język włoski)

Mruknąłem, na co on przewrócił jedynie oczami i poprowadził mnie na granicę, a stamtąd, do mojej prawdziwej mafii.
Teraz czeka mnie tylko rozmowa z szefem...

Nie minęło nawet 10 minut, a już siedziałem w jego biurze i czekałem na moment, w którym będę mógł mu wszystko przekazać.

Te zielone tapety...
Te krzesła, na których zapewne niejeden stracił już życie niedoczekując uprzedniego wyjazdu
,,na wakacje do lasu"...

I ten fotel, z którego padł niejeden śmiertelny nabój...

Mimo, że byłem jednym z jego ulubionych ludzi, no i nie chwaląc się, dyskretnym doradcą, to nadal się denerwowałem jego obecnością.
Pan Vinci był... bardzo specyficznym człowiekiem. Może nie wszyscy by go nazwali wogóle człowiekiem, ale wobec niektórych, których darzył sympatią objawiał jakieś cząstki człowieczeństwa.
W tym także do mnie.
Czyżbym był dla niego interesujący?
A może użyteczne były dla niego moje umiejętności zbierania informacji?
Nie wiem... Póki co z jego rozmów wychodziłem żywy, a nie z kulką w głowie, a to było najważniejsze.

Wracając, pamiętam, że myślałem wtedy o Yumi.
Połowa mojej głowy nazywała ją najgorszymi określeniami, jednak druga ją usprawiedliwiała.

W końcu musiała się słuchać swojego szefa, a to ja byłem kretem.
Tylko ten ton jakiego używała...
Taki flirciarski i ponętny...
Może po prostu używała takiego, żeby owinąć sobie tamtego mężczyznę wokół palca?
A może... Wcale nie udawała?
Może była z nim w związku, albo byli kochankami?
Daj spokój Francesco...
Co miałaby niby do ciebie czuć?
Przecież nawet nie wiedziała o twoich uczuciach. Byliście tylko przyjaciółmi,
nikim więcej.

I z tych przemyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi i kroków wchodzących do środka.
Oczywiście wstałem z krzesła, na którym siedziałem i skierowałem wzrok w ich stronę.
Moim oczom ukazał się niski szatyn o krótkich wąsikach i piwnych oczach kryjących w sobie szaleństwo.
Jak zwykle był ubrany w fioletowy frak.

- "Przepraszam, że musiałeś czekać, Francesco. Miałem pewną sprawę do załatwienia."

Powiedział jakby nigdy nic i usiadł za biurkiem pokazując, że ja też mogę.
Taki niepozorny.... Nikt na ulicy nie mógłby stwierdzić, że to ojciec włoskiej mafii.

- "Nic nie szkodzi... Mam więcej informacji jeśli chodzi o tamtych Rusków, tylko że... Już nie będę mógł tam wrócić..."

Dobra... Zobaczymy czy będziesz zły...

- "Oh... Niech zgadnę... Spalony?"

- "Tak... Zdążyłem, jednak, znaleźć to, na czym zależało nam najbardziej."

Dobra.... Namyśla się...
Zawsze jak przechyla głowę to jest ciekawy, a skoro jest ciekawy, to oznacza, że chyba będę żył...

- "...Szkoda. No ale dobra, mów co tam masz."

TAK! BĘDĘ ŻYĆ!!!
Nie pokazując ulgi zacząłem mu wszystko mówić. Od pierwszej wielkiej litery, aż do ostatniej kropki byłem rozluźniony. No może nie licząc momentów, kiedy przypominała mi się Yumi, ale... Poza tym to mogłem świętować kolejną rozmowę, z której wyszedłem cało.
Kiedy już skończyłem, oboje wstaliśmy i... No musiałem go pocałować w policzek.

Taaak.... Włoskie mafie były niczym duże rodziny i taki pocałunek był oznaką szacunku.
Przeczytajcie to sobie gdzie chcecie.
Szacunek mógł ci tu uratować życie, bo nasz ,,ojciec", czy jak kto woli, ,,główny członek" był....
BARDZO surowy, jeśli chodzi o konsekwencje nieudanych misji czy niepowodzeń.

Na szczęście dzisiaj obyło się bez dodatkowych pytań...

- "A... Francesco, mógłbym się ciebie o coś spytać?"

A jednak nie...

- "Oczywiście, proszę się nie krępować."

- "O czym myślałeś podczas naszej rozmowy?"

No nie... Jak mu skłamię, to to zobaczy, gdyż jestem zbyt fatalnym kłamcą, a on zbyt dobrze czyta ludzi.
A jeszcze mi życie miłe.

- "Spodobała mi się pewna dziewczyna, ale.... Różnica wieku jest wręcz obrzydliwa..."

Patrzył się na mnie przez chwilę, jakby oceniając moje słowa, żeby potem uśmiechnąć się delikatnie, jakby niedowierzając.

- "Co to... Francesco znalazł sobie miłość? Uszy mnie nie mylą?
Ile dokładnie lat?"

- "Ch-Chyba 8..."

No tutaj nie mogłem się nie zdenerwować. No ale zapomniałem o tym, że moje życie w każdej chwili może być zagrożone.
Ta rozmowa zaczęła przypominać rozmowę ze znajomym.

- "Oj Francesco, ty niepokorny flirciarzu... No ale nie moją drogą są zagwozdki miłosne, więc to zostawiam tobie, mój drogi."

On również wydawał się teraz ze mną gawędzić, a nie rozmawiać na tematy zakazane przez prawo.
Po prostu rozsiadł się wygodnie i uśmiechnął, jakbyśmy nie byli w budynku mafii, a w kawiarni.
Mimowolnie ,,niepokorny flirciarz" to ostatnie słowa, jakie mogłyby mnie opisać.

- "No dobrze... Nie zatrzymuję cię już.
Leć do niej i uważaj na siebie."

Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale tylko się pożegnałem i wyszedłem z jego biura.
Po co mam mu mówić, skoro i tak już nigdy więcej się nie spotkamy?
W każdym razie tak myślałem...

No ależ jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem ją parę dni później na korytarzu W MOJEJ BAZIE!
Byłem w takim szoku, że najpierw nie dowierzałem moim oczom.
Dopiero po chwili ogarnąłem się na tyle, że chwyciłem ją za nadgarstek i pociągnąłem w stronę schowka.

- Co ty tu robisz.

Ni to pytanie, ni to stwierdzenie wyszło z moich ust.

- Musiałam cię znaleźć i porozmawiać.

- A niby dlaczego? Czyżby ten twój cały szef nie chciał, abyś mnie wykryła?
Powinnaś już u niego być i się obściskiwać.

Stwierdziłem z wyrzutem.

- Ej, to ty byłeś kretem, co miałam niby zrobić? Poza tym nic mnie z tym człowiekiem nie łączy.
On mówi takim tonem, to ja odpowiadam podobnie.

W sumie to racja... 1:0 dla strony, która ją usprawiedliwiała.

- No dobra... Mimo to musisz się stąd wynieść jak najszybciej się da.
Jeśli szef odkryje, że jesteś nietutejsza, to swoją buźką nie za wiele tu zdziałasz.

- Nie po to tyle się trudziłam, żeby teraz ot tak sobie stąd iść.
Poza tym to my już się znamy.
Zapoznał mnie ze swoim rewolwerem w pewnej uliczce.

Jeszcze lepiej....

- To TYM BARDZIEJ nie może cię odkryć, bo jak cię rozpozna, to oberwie się też mnie!

Pamiętam, że aż mnie wzięło na papierosa... Tylko, że nie mogłem go zapalić, bo byłem w budynku.
Jeszcze brakowało włączenia się systemu przeciwpożarowego.

- Dobra... O czym chciałaś powiedzieć?
Mów szybko, a potem stąd znikaj.

Teraz widziałem jak ona odwróciła wzrok i się zarumieniła.

- No weź, przecież nie gryzę.

Teraz zrobiłem się spokojniejszy, aby jej nie wystraszyć, jednak wątpię, aby mogła się mnie kiedykolwiek przestraszyć.
Raczej mogło być na odwrót.
I było... Po tym co mi powiedziała.

- No bo... Chodzi o to, że...
Zależy mi na tobie... Tak bardzo...

C.D.N

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro