Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jajka i walka na wodę

Saqu: Witam wszystkich!
Jako iż mamy Święta Wielkanocne, to życzę wam Wesołego Jajka!
Co powiecie na to, że zobaczymy co robią mieszkańcy naszej willi?

Jin: *W kuchni*
Hejka! Ja zajmuję się farbowaniem jajek! Zabawa przednia, tak samo jak ich jedzenie!

Wise: *Robi kraszanki*
Już starczy kruszynko, zjadłaś już trzy.

Saqu: Widzę, że nasi artyści wzięli się do roboty.

Jin: No pewnie, że tak!
Malowanie to super zabawa!

Wise: Jest tak podekscytowana, że podejrzewam, że ktoś podał jej kawę.

Jin: *Too much energy intensifies*

Saqu: Właśnie widzę.
Wiecie może co robi reszta?

Jin: Wujek Bernard się ukrywa!

Wise i Saqu: ...?

Jin: No co? Jak niektórzy mieszkańcy są uzbrojeni w pistolety na wodę, to też bym się ukrywała.

Wise: A są?

Jin: No tak.

Wise: ...

Jin: ...

Saqu: ...

Pająk za kredensem: *witam*

Wise: ...Nie wiem czemu, ale nagle czuję się bardzo zagrożony.

Jin: W sumie ja też...
Może dokończymy jajka w ukryciu?

Wise: Bardzo dobry pomysł, kruszynko. Lepiej- AAAAAA!
*Mokry Wise noises*

Sergiusz: Trafiony, zatopiony!
Hehehe..... *Patrzy się na Jin i Saqu*

Jin: ....O nie!
Mam pranie do zrobienia!
*Uciekańsko*

Wise: Kruszynko! Czekaj na mnie!
*Le biegnie za nią*

Saqu: .....
Dawaj wampirze!
*Wyciąga swoje pistolety*
To będzie dobra rozgrzewka dla mnie i dla ciebie przed kolejnym rozdziałem!

Sergiusz: Niech wygra lepszy, kwiecie róży!

*W tym samym czasie*

Jin i Wise: *starają się ukryć*

Francesco: Pssst..... Hej, tutaj....
*Wygląda spod zakrytego stołu*

Jin i Wise: *Wchodzą pod stół*

Jin: Też się ukrywasz?

Francesco: No oczywiście, że tak.
Tak samo jak pan Bernard, pan Midas i Pan Kościej.
Reszta strzela dowoli.

Wise: Salio i Rafael też się bawią?

Francesco: Widziałem ich chodzących z pistoletami, więc na to wychodzi...

Jin: Sergiusz, autorka i zapewne Marcus też się wciągnęli....

Francesco: Co poszło nie tak?
Przecież nie ma dzisiaj nawet
Lanego Poniedziałku...

Wise: Nie wiem, ale wychodzi na to, że trzeba to przeczekać, do czasu aż im się znudzi, albo się zmęczą...

*Nagle w jadalni mogły się rozejść odgłosy kroków*

Wszyscy pod stołem: *zamilkli*

*Osoba zaczęła chodzić po pomieszczeniu i prawdopodobnie szukać kogoś, kogo można by było polać wodą. Kroki były mało słyszalne, ale można było powiedzieć, że zbliżały się do stołu*

Wszyscy pod stołem: *I guess I'll die*

Rafael: *zajrzał do środka*
Boo.

Wszyscy pod stołem: *le zawał*

Rafael: Widzę, że zebrało sje tutaj njewjelkie zgromadzenje.

Wise: Umm.... Przychodzimy w pokoju.

Rafael: Spokojnje, wami zajmę sje później. Teraz szukam pana wampirka. Mam dla njego prezent.
*Pokazał dwa pistolety*
Zgadnijcje w którym jest woda zwykla, a w którym śwjęcona.

Francesco: ....Szef tego nie zrobił, prawda?

Rafael: Ależ ocziwiścje, że zrobilem.
To jak? Powjecie mi gdzie jest?

Jin: Słyszałam niedawno głosy jego i autorki nieopodal. Chyba natrafił swój na swego.

Rafael: Grazie. (Dziękuję)
*Odchodzi*

Wise: Będzie ich troje w jednym miejscu...
Możemy w tym czasie spróbować znaleźć resztę ,,ocalałych".

Francesco: A-A co jeśli natrafimy na kogoś, kto jest w wojnie?

Jin: To spróbujemy się odegrać.
*Wychyla się*

Francesco: A to miało być tylko nakrycie stołu....

*Nasi ocaleńcy wychodzą spod stołu i kierują się na górę, do sypialni.
Może ktoś zabunkrował się u siebie?*

Francesco: *Puka do drzwi Midasa*
Panie Midas, jest tam pan?
Nie mamy broni, przychodzimy w pokoju...

*Cisza*

Jin: Może nam nie wierzy?
W końcu woda może być dla niego śmiertelna.

Wise: Sądzę, iż inni zdają sobie z tego sprawę.

Francesco: ....A pan Sergiusz, który wrzucił go do basenu?

Wise: Racja...

Jin: To co robimy?

Wise: Wejdę tam i się rozejrzę...
Przynajmniej wy nie będziecie mokrzy.

Jin: :(

*No to Wise wchodzi do środka, a w środku pusto....
Nikogo nie ma. Nawet w szafie*

Wise: Pusto....
Może się gdzieś ukrył?

Francesco: *też wchodzi do środka*
To możliwe... Może jest z Kościejem?

Jin: *słyszy kroki*
Ej, cicho... Ktoś tu idzie....
*Wchodzi do środka*

Wise: Kryjemy się, szybko...!

*No to się poukrywali.
Wise skrył się pod łóżkiem, Jin wskoczyła na szafę, a Francesco wszedł do niej i przykrył się ubraniami. Do pokoju wszedł....
Salio*

Salio: *w milczeniu się rozgląda się po pokoju, gdzie słyszał jakieś głosy*

Jin: *na szczęście doktor jest czyściochem i nie ma za dużo kurzu na szafie z ubraniami... *

Salio: *wysunął język i zasyczała krótko. Czuję trzy różne zapachy...*

Francesco: *już po nich ;_;*

*W pewnej chwili można usłyszeć krzyk Sergiusza.
Chyba Rafael oblał go wodą święconą... Na ten dźwięk Salio cofnął się na dół*

Wise: *wychyla się spod łóżka*
Tak blisko...

Francesco: *wychodzi z szafy*
Za blisko....

Jin: No dobra. Wszyscy są na dole, a to oznacza, że góra pusta.
Śmiem podejrzewać, że pan Midas jest u Kostka.

Wise: No to na co czekamy?
Nie traćmy czasu.

*Ocalali powychodzili ze swoich kryjówek, żeby potem szybko skierować się do pokoju szkieleta.
W końcu dotarli na miejsce*

Wise: *puk puk*
Halo...? Jest tam kto...?
Panie Midas...? Panie Kościej...?
Jesteśmy bez broni.

*Cisza*

Jin: Chyba ich tam nie ma...

Francesco: Albo po prostu nam nie wierzą. Sam był nie wierzył, gdyby ktoś mi tak mówił.

Wise: No to znów pozostaje tylko jedna opcja....
*Wchodzi do środka*

Kościej: A KYSZ!
*Balonem z wodą w kitku!*

Wise: *głośne_fuknięcie.mp3*

Jin: Hej! Whoah! Spokojnie!
Przychodzimy w pokoju!

Francesco: Nie mamy broni!

Kościej: Naprawdę?
P-Pokażcie!

*Pokazują brak broni*

Kościej: D-Dobra...
P-Przepraszam za moją reakcję, ale nie chcę, aby skrzywdzili Midsiego.
T-Ta zabawa może być dla niego śmiertelna.

Midas: Poza tym dzisiaj nie jest nawet lany poniedziałek.
Skąd im się to wzięło?

Wise: Nie wiem, ale pozostaje nam tylko jedno...

Jin: Ustawić ich do pionu!

Kościej: A-Ale jak?

Wise: Cóż... Najpierw to była zabawa, ale z czasem przemieniło się to w wojnę.
A ja mam spore doświadczenie co do takich bitew.

Midas: To od czego zaczynamy?

Wise: Najpierw musimy odkryć ich pozycje.

Francesco: Ja mogę się tym zająć...

Wise: Tylko wracaj szybko.
Nie chcemy, aby cię oblali.

Francesco: Postaram się...
*No i idzie*

Wise: Teraz musimy poczekać.
Pamiętajmy, że tu niestety nie jesteśmy do końca bezpieczni.

*W tym czasie na dole*

Francesco: *Podsłuchuje*

Sergiusz: Woda święcona!?
Na serio!?

Rafael: Woda to Woda.

Saqu: Ajj.... Może pójdę po doktora?

Sergiusz: Nie trzeba...
Przemyję i zacznie się goić.

Salio: Czy nie macie poczucia, że może troszkę przegieliśmy z tą
,,Zabawą?"

Marcus: Skądże. Ja się tam dopiero rozgrzewam!

Saqu: Dobra, to jako, że dzisiaj już nie dam rady zrobić wam waszego wyzwania, to zróbmy tak:
Jako trening, teamujemy się przeciwko tym, co pouciekali, co wy na to?

Marcus: Dajecie!

Sergiusz: Jak dla mnie w porządku. O ile ten szczur nie będzie mnie polewać święcówką!

Saqu: *wyciąga dłoń*
Vinci...

Rafael: *oddaje pistolet*
Szkoda...

Saqu: A więc... Kogo szukamy?

Salio: Obu panów Greyfurów, Jin, pana Midasa, Kościeja i pana Francesco.

Rafael: Zapewne są razem.
Ostatnjo widzialem troje z nich pod stołem.

Saqu: Mamy przewagę uzbrojenia, więc na pewno to wygramy.
Uważajcie tylko na Midasa.
Nie chcemy to przecież zabić.

Rafael: Tak jak ostatnjo...

Sergiusz: Już go przeprosiłem!

Marcus: Dosyć tego gadania!
Czas na strzelanie!
*No i zaczyna biec*

Saqu: Każdego, kogo znajdziecie, przyprowadźcie tutaj!

Francesco: *czas się ulotnić*

*Franek Zwiadowca wraca do pokoju*

Francesco: Zaczęli współpracę.

Midas: W sumie to było do przewidzenia.

Kościej: A-A nie możemy ich po prostu poprosić, aby przestali?

Jin: Prędzej nas obleją, niż przestaną.
Poza tym, to byłoby nudne.

*Na korytarzu rozlegają się kroki*

Midas: Ktoś idzie...!

*No i wszyscy znów się kryją.
Kroki zbliżają się do pokoju, w którym znajdują się jeszcze nie do końca mokrzy mieszkańcy*

Bernard: *otwiera powoli drzwi i zagląda do pokoju*

Wise: Bernard...?
*Wychyla się do niego spod łóżka*

Bernard: Wisu...? Jesteś cały...?

*Na korytarzu znów słychać kroki*

Marcus: Tam jest!

Bernard: *cholipka ;_;*
Kryj się...!

*Kiedy kocur się kryje, słychać bieg i kroki. Słychać również pokrzykiwania wilkołaka*

Marcus: Mam wujaszka! Hahaha!
*Oblanie wodą i chwycenie pod pachę*

Bernard: *le fukanie*
Marcus! Puść natychmiast!
Ta zabawa wymknęła się spod kontroli!

Marcus: W sumie to prawda...
Ale czemu by nie poszaleć choć ten jeden raz?
*Niesie mokrego kitku*

Bernard: *wściekły kitku noises*

*Kiedy oddalili się z okolic pokoju, wszyscy powychodzili ze swoich kryjówek*

Wise: Mają Bernarda....

Jin: To co teraz?

Salio: *pojawia się znikąd*
Proponuję atak frontalny.

Wszyscy: *le zawał*

Salio: Spokojnie...
Jestem po waszej stronie.
Tamci najadli się po prostu za dużo czekolady.
W każdym razie, przeginają i musimy nad nimi zapanować.

Kościej: N-No dobrze, ale jeśli chcemy to zrobić, t-to musimy mieć broń.

Midas: Są butelki.
Niestety w tej walce nie będę mógł was wspierać.
Ma jednakże nadzieję, że wszystko się uda i w willi zapanuje pokój.

Jin: Teraz bez jaj czuję się jak w jakiejś grze.

Wise: No dobra, dość gadania, tylko do ataku!

*No i idą na parter. Kiedy schodzą do salonu, nikogo nie widzą*

Francesco: Mogą być wszędzie....

Wise: Dlatego musimy się skupić...
Słyszę kogoś.... Tam!
*Wskazał odpowiednie miejsce*

Jin: *strzeliła tam z butelki*

Marcus: Ej! Zapłacicie za to!
*Zaczyna strzelać*

*No i wszyscy strzelają do wszystkich, dopóki nie ma już osoby suchej*

Wise: Gdzie Bernard?
*Celuje w nich butelką*

Saqu: W łazience....

Jin: Zwycięstwo!

Wise: Na szczęście...
To była już duża przesada pozwalając na coś takiego.

Saqu: W sumie to....
Dobrze wyszło, bo mam Special na święta. Dzięki moi drodzy!

Sergiusz: Umm.... Spoko?

Saqu: A teraz czas na sprzątanie!
Ja idę uwolnić Bernarda.

Wszyscy: *jęki i stęki niezadowolenia*

Jin: Ej, ale ty też brałaś w tym udział!

Saqu: Dlatego wam potem pomogę.
Teraz jestem zajęta uwalnianiem przesłuchiwanego jeńca oraz szykowaniem wyzwania.
A teraz do roboty moje pszczółki!

Wszyscy: *więcej jęków i stęków*

*****************************
Saqu: Spóźnionego Wesołego Jajka i mokrego Śmigusa Dyngusa życzy wam Saqu ^^.

PS
Pisałam ten special 3 dni z powodu braku czasu, więc przepraszam za takie opóźnienie ;w;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro