Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Impreza

Jin: Hejka wszystkim!
Mamy weekend, a co za tym idzie;
WOLNE!!!

Francesco: I co za tym idzie, jesteś bardzo zadowolona.

Jin: No a kto by nie był!

Francesco: ...
Wracając, mamy nową wiadomość.

Jin: A mianowicie taką, że wszyscy idą dzisiaj na bal z okazji miesiąca zwanym Spooktober.
I niektórzy idą ze swoimi połówkami!

Francesco: Oh... A propos połówek, to muszę się zbierać.

Jin: Chwila... Ty też z kimś idziesz?
Nic nie mówiłeś, że kogoś masz!

Francesco: A mam...
Od niedawna, ale....

Jin: Jak się nazywa?
Czym się interesuje?

Francesco: Cóż... Nazywa się Astelle i... Czemu robisz z tego takie wielkie święto?

Jin: Wiesz... Mam powiedzieć wprost czy lepiej okrężnie?

Francesco: Jak ubierasz to w takie słowa, to lepiej nie mów wogóle.

Jin: Sorka :<.
Wracając do tematu; bo jestem kotem i jak nie umrę ze starości to zabije mnie ciekawość. No dawaj!

Francesco: D-Daj spokój.
Masz chłopaka to wiesz jak to jest.

Jin: No weź!

Francesco: *Wzdech*
To barmanka. A teraz przepraszam, ale nie chcę się spóźnić na to spotkanie.
*Le wychodzi ze strojem w torbie*

Jin: Hehe... No ale wracając do tematu, większość naszych domowników poszła właśnie na ten bal. Ja też idę; ze swoim chłopakiem.
Fajnie będzie go zobaczyć przed jutrzejszym pójściem na groby.
Ale dość przynudzania, tylko pokazuję strój! Tadaa!

*Strój zjawy, czyli dużo przezroczystych szarf ponaszywanych na strój panny młodej*

Jin: Fajny, co nie? Zrobię jeszcze makijaż do tego i idę w miasto.
I patrząc na godzinę to lepiej się pospieszę, bo niedługo powinien zjawić się Ursus.

Wise: *z góry*
Kruszynko! Już prawie 20!

Jin: Czasami mi się wydaje, że dziadek ma lepszą pamięć ode mnie...
Dzięki dziadku!

Benjamin: *Też z góry*
Tylko bądź tam ostrożna, dobrze?

Jin: No i czasem wydaje mi się, że mam dwóch dziadków...
Jasne Stary Wilku! Będę!
Dobra, a teraz na serio muszę się spieszyć.... Póki będę się szykować, macie tutaj jakiś filmik ze słodkimi zwierzaczkami czy coś.


*Jakiś czas później*

Jin: No i jestem! Na szczęście ogon nie jest problemem. Jedyny plus sukienek.

*Ding dong*

Jin: W samą porę...
Przy okazji poznacie Ursusa.

*Podchodzi do drzwi i je otwiera.
Oczom wszystkich mógł się ukazać chłopak o brązowych włosach upiętych w krótką kitkę.
Na głowie miał parę stojących, psich uszu, a z tyłu miał ogon.
Był przebrany za gnijącego pana młodego (hehe)*

Jin: Cześć Ursek. Fajny strój :3.

Ursus: Twój też jest piękny.
Tak jak ty.

Jin: Awwwww. To jak? Idziemy?

Ursus: No pewnie, tylko....
Na co ci ta kamera?

Jin: To? Oh, prowadzimy Vloga.
Wiesz, biorę, żeby autorka miała co puścić za odcinek.

Ursus: Oh, rozumiem, to....
Pozdrawiam tam wszystkich oglądających.

*Niespodziewanie... Słychać stłuczenie szklanki na górze*

Jin: ...?
Dziadku? Wszystko w porządku?

Wise: *z góry*
Tak tak! Wszystko dobrze!
Czy dobrze słyszę panicza Ursusa?

Ursus: Dzień dobry!

Wise: A więc dobrze słyszę!

*Słychać kroki na schodach*

Wise: Dzień dobry Ursusie.
Wspaniały strój.

Ursus: Dziękuję bar--
WUJ BENJAMIN!

Benjamin: Cześć Ursusku :).

Ursus: *przytula się do niego*
Co tu robisz? Dawno cię nie widziałem.

Benjamin: A podróżowałem i cóż...
Postanowiłem odwiedzić przyjaciela.
Ale już was nie zatrzymujemy na ten bal.

Wise: Idźcie już, bo się spóźnicie.

Jin: Widzisz? A teraz nas wyrzucają.

Ursus: Tylko ostatnie pytanie:
Wy nie idziecie?

Wise: Takie stare wygi jak my już się na to nie nadają hehehe....
To zabawy dla młodych i zakochanych.

Jin: Wujek Bernard poszedł.

Wise: Wujek Bernard zawsze będzie mieć duszę młodego kawalera, więc jego nie zmęczy to tak szybko jak nas.
Poza tym obiecał, że przyniesie mi coś słodkiego, więc to nawet lepiej, że poszedł :>.

Jin: No niech wam będzie.
Dobra, to chodź Ursus!

Benjamin: Miłej zabawy tam.

Wise: I uważajcie na alkohol.

Jin: Dziadkuuuu.....
*Całus w policzek*
Będziemy ostrożni, obiecuję.
Do zobaczenia w nocy albo po niej!

*No i kierują się w stronę galerii*

Ursus: Nie spodziewałem się widzieć w tych okolicach wuja Benjamina.

Jin: A wpadł do nas.
Będzie nocować z dzień czy dwa.

Ursus: Naprawdę?

Jin: Mhm. Zrobił nam naprawdę miłą niespodziankę.

Ursus: To fajnie. W tym wypadku szykujcie się też na moje odwiedziny, bo dawno nie widziałem kochanego wujaszka.

Jin: *Szeptem*
Gdybyście chcieli wiedzieć, to
Stary Wilk zajmował się Ursusem i jego bratem, kiedy byli młodsi...

Ursus: Spójrz. Już stąd widać światła imprezy.

Jin: Whoaaaah..... Ale ekstra! Chodź!
*Le podjarka*

*Oboje idą (a konkretniej to Jin ciągnie biednego Ursusa) do wejścia.
Wszystko było przygotowane z pompą.
Ochrona sprawdzała dokumenty, wpuszczała osoby, które miały zaproszenia i odsyłała z kwitkiem te, które ich nie miały. Na szczęście nasi bohaterowie bezproblemowo weszli na bal. Jeśli na zewnątrz budynek wyglądał niesamowicie, to w środku był on arcy-wspaniały.
Szarfy, serpentyny i sztuczne duszki latały przy żyrandolach, z boku stały stoły uginające się pod ciężarem różnych przekąsek i napojów, a konsola DJ'a operowała muzyką, która wprawiała ludzi tańczących na samym środku*

Jin: +o+
O ja cię...

Ursus: Faktycznie, robi wrażenie.
To.... Co pierwsze?

Jin: Jak to ,,co pierwsze"?
Idziemy w taniec!

*Dobrze jest się zabawić przed nadchodzącym smutkiem i następującym pójściem na cmentarz.
Wśród tańczących można było zobaczyć wiele, przeróżnych istot, bardziej lub mniej znanych:
Chłopak ubrany w strój chirurgiczny z bandażami na twarzy, dziewczyna z kucykami i zegarkiem zamiast oka,
osoba na szczudłach, przebrana za koszmarną kukiełkę w towarzystwie, prawdopodobnie młodszej siostry ubranej za pacjentkę, a nawet trafił się mężczyzna w garniturze i maską przeciwgazową na twarzy.
Było tam wiele, jakże oryginalnych stroi, które nasi bohaterowie podziwiali podczas tańca.
Po godzinie, jednak, postanowili odpocząć*

Jin: Jak zwykle tańczyłeś jak gwiazda.

Ursus: Bo miałem planetę, która wokół mnie wirowała~.

Jin: Sugerujesz, że jestem gruba?

Ursus: Sugeruję, że w środku masz dużo cennych kryształów, które tylko czekają na odkrycie.

Jin: Hmmm.... W sumie nerki sprzedają się drogo na czarnym rynku...

Ursus: *przytulił ją namiętnie*
Wiesz o co mi chodzi skarbie.

Jin: Hehe... Wiem....
Ej spójrz! Tam jest twój brat.
Przebrany za czarnoksiężnika.

Ursus: Hehe, tak... Mówił, że idzie.
A to? To chyba twój wujek.
Przebrany za jakiegoś czarodzieja.

Jin: Zobaczysz jak potrafi zaczarować.
Niedługo zniknie i pojawi się na ziemi i.... OoooooooOOOOOOOO!


Ursus: Co się dzieje?

Jin: Właśnie widzę dwie najmniej podejrzewane o randki postacie...
A ponoć Włosi są wylewni w emocjach.

Ursus: Hm? Chodzi ci o twoich innych ,,wujków"?

Jin: Cóż... Można ich tak nazwać.
W każdym razie obczaj to ÒwÓ.

*No i Jin pokazuje najpierw Francesco w stroju szlachcica tańczącego ze skrzydlatą kobietą z rogami i gadzim ogonem. Tuż obok, przy stołach z przekąskami siedział Rafael przebrany za kruka z koroną (bo za kogo innego) w towarzystwie wysokiej postaci z uśmiechniętą maską i czarnym płaszczem. Wydawali się być zadowoleni ze swojego towarzystwa.
W pewnym momencie Rafael i owa postać przeszli do korytarzy zostawiając bal za sobą*

Jin: .....

Ursus: ...Skarbie, wiem o czym myślisz.

Jin: Musimy iść zobaczyć.

Ursus: Jin, nie. A jeśli chcą prywatności?

Jin: Upewnimy się tylko.
Potem pójdziemy, jakbyśmy wogóle nie byli zainteresowani.

Ursus: Ale do czego chcesz się upewniać?

Jin: Do tego, że nie są wyjątkami od zasady w tej włoskiej narodowości.

Ursus: Skarbie, to naprawdę...

Jin: Tylko na chwilę!
*I już biegła*

Ursus: Jin!

*Kotka śmignęła do korytarzy.
Tam przesiadywały osoby, które chciały pobyć w ciszy.
Było parę pustych pokoi do użytku własnego. Zaczęła nasłuchiwać przechodząc obok drzwi.
Na szczęście nie minęło dużo czasu i odnalazła drzwi z których dobiegał znajomy głos. Rozmawiał z kimś.
Po włosku*

Jin: *Szept*
Whoah... Brzmią całkiem romantycznie.... Może to ta Marie o której mówił jakiś czas temu...
Szkoda tylko, że nie umiem włoskiego... No dobra.
Czas na Gulgul tłumacza...

*Wyciąga telefon i wychodzą jakieś ciekawe słówka*

(M)arie: Ty nie wiesz jak bardzo się cieszę, że mogliśmy tu razem przyjść.

(R)afael: Bale przebierańców są idealne dla ludzi lubiących nosić maski. Czyli dla takich jak my.

(M): Można przestać czuć się tak obco i samotnie... W szczególności jak obok ma się osobę, którą się kocha.

(R): Wśród ludzi można być tak samo samotnym co na bezludnej wyspie.
Dlatego zwykle znajduję się tę jedyną osobę, która jest nam podobna i tej samotności zapobiega.
Miałem szczęście natykając się na ciebie, kochana...

(M): Niesamowite w jaki sposób potrafisz to postrzegać Rafaelu... Swoją drogą, czy nie ciekawi cię, że jest tu tak mało ochrony?

(R): Mało? Myślę, że jest ich tu stosunkowo dużo.

(M): Oboje wiemy, że to nieprawda.
Ochroniarzom wydawane są normalne maski karnawałowe.
Co poniektórzy noszą te przypominające kruki.

(R): Nie mogę się nadziwić twoją inteligencją, amore...

(M): Wiesz coś o tym?

(R): Oczywiście. W końcu to są moi ludzie.

Jin: *Co do jasnej...*

(M): Twoi ludzie?

(R): Dokładnie. Zauważyłem, że miasto ma problemy z wynajęciem ochroniarzy czy choćby policji, więc...
Spełniłem swój obywatelski obowiązek i pomagam im w chronieniu tych ludzi.

(M): Niesamowite...

(R): Teraz skupmy się na tej pięknej chwili...

(M): Tak pięknej jak moment naszego pierwszego spotkania?

(R): A nie było ono piękne?

(M) Skądże.... Nie licząc okoliczności w jakich się znajdowaliśmy, to był najpiękniejszy moment mojego życia.

Jin: ...

*Nasza kotka postanowiła nie narażać się dłużej na odkrycie i wracać do sali balowej*

Jin: Gdzie on może być... O, tu jest.
Cześć Ursus. Mam nadzieję, że nie czekałeś długo.

Ursus: *Spogląda na Jin*
Oh, ależ nie skarbie. Korzystałem z bufetu, póki ludzie zbierają się na gry.
I jak poszło ci... No wiesz....

Jin: *Przytuliła się*
Chyba miałeś rację, że to przesada...

Ursus: *Przytula*
Odkryli cię?

Jin: Nie, to... Bardziej skomplikowane.
Dobra, a o jakie gry chodzi?

Ursus: Jin....

Jin: Pogadamy o tym później, serio.

Ursus: No dobra...
No to będzie konkurs przebierańców, chodzenie pod liną i coś na rodzaj
"Walki Postaci". Uczestnicy będą udawać tych, za których się przebrali i będzie rozstrzyganie za pomocą kart kto wygrał. Mówili, że będzie narrator hehehe....

Jin: Brzmi przekozacko!
Kiedy się zacznie?

Ursus: Choćby za chwilę.

*I nagle organizator zabrał głos*

Organizator: Witajcie wszyscy!
Jak się bawicie?

Tłum: *Szum*

Organizator: To świetnie!
Cieszę się, że impreza
"W królestwie Halloween" się tak rozwija! Mieliśmy trochę tańca, to teraz czas na gry!
Pierwszym będzie Konkurs na najlepszy strój! Uczestnicy są proszeni o ustawienie się obok sceny i wymyśleniu historii postaci, albo za jaką postać się przebrano!

Jin: Ekstra! Chodź Ursuś, idziemy!

Ursus: *Stając w kolejce*
To co robimy?

Jin: No mówimy za co się przebraliśmy.

Ursus: Mam na myśli, co robimy podczas mówienia?
Co powiesz na.... Obrót~?

Jin: Uhuhuhu.... Ale z ciebie romantyk ;3. Myślę, że możemy tak zrobić. Będzie zabawnie.

Ursus: Hehe.... Istoty potrafią być bardzo kreatywne.
W szczególności jeśli chodzi o aktorstwo. Na przykład tamta dziewczyna przebrała się za jednorożca... W stroju superbohatera.

Jin: Całkiem oryginalnie....
Hej, widzę moich przyjaciół!

Ursus: Których?

Jin: *Zaczęła pokazywać*
Tam, cały na pomarańczowo, stoi Somaru, przyjaciel ze szkoły.
A tam, z balonem w kształcie chmurki, Luna. Tamta kózka to Żusia, przyjaciółka jeszcze z przedszkola, tamta przebrana za krawcową to Toshie, a obok niej z bandażem na oczach, Hazel.
(pozdrawiam was moje misioki ;))

Ursus: No proszę... Wszyscy tu są.
I nawet jest tu parę osób, które ja kojarzę. Pan Valka, Vasyl....
No nie powiem, to impreza z przytupem. Hej, twoi wujkowie też biorą udział.

Jin: Hm? W sensie wujek Bernard i Francesco?

Ursus: Nie tylko. Pan Rafael też.
I chyba zgadał się z kolegami na wspólne stroje.

Jin: Kolegami? Gdzie?
*Zaczęła się szybko rozglądać*

Ursus: No tam.

*Chłopak wskazał miejsce i...
Faktycznie. Stał tam Rafael w towarzystwie trzech osób z kruczymi maskami. W dodatku znów w jego towarzystwie kręciła się ta kobieta*

Jin: Oh....

Ursus: Co jest Jin? Coś tak zdrętwiała?

Jin: Nic nic, po prostu....
Nie spodziewałam się, że wujek Rafael będzie aż taką duszą towarzystwa.

Ursus: Z tego co słyszałem z twoich opowieści, to raczej twój wuj Sergiusz jest tym, który zagaduje pierwszy.

Jin: Hehe... Racja.
On to by ciągle z kobietami flirtował.
I w sumie to jestem ciekawa czemu go do tej pory nie widziałam.

Ursus: Może jest właśnie zajęty rozmową z jakąś samotną panną?

Jin: No tak, to brzmi jak on hahaha!

Ursus: Hehe... Oho, zaczyna się.

Jin: Dobra, oboje wiemy co robimy...
Robimy show~.

*Po paru minutach istoty zaczęły wychodzić na scenę i prezentować swoje stroje. Najciekawsze były bliźniaczki przebrane za bliźniaczki z horroru (oryginalne✨), kobieta, która przebrała się za słońce oraz chłopak, który miał na sobie strój nieślubnego syna Alladyna ze sprzedawcą dywanów.
Teraz ich kolej się zaprezentować*

Prezenter: Przed nami kolejni zawodnicy! I proszę proszę...
Mamy tutaj parę!

Jin: *Macha do wszystkich*

Prezenter: Powiedzcie nam, za jakie postacie się przebraliście?

Ursus: Moja dziewczyna przebrała się za gnijącą pannę młodą, a ja... Cóż...
Za jej żywą miłość.

*Niespodziewanie chwycił Jin, obrócił nią i złapał w swe ramiona, ku radości tłumu*

Ursus: Ale dla niej mógłbym się zabić, byleby być razem~.

Prezenter: Miłość wiecznie żywa, mimo że jedna z połowy tego serca dawno przestała bić!
Brawa dla uczestników!

*No i wszyscy znów zaczęli klaskać.
W pewnym momencie Jin coś zobaczyła. W każdym razie to można było wywnioskować po braku ruchu kamery i zaskoczeniu Ursusa, który ściągnął ją ze sceny*

Ursus: *Idzie z Jin na bok*
Dobra... Mów z mostu, co się dzieje.

Jin: A co się ma dziać?

Ursus: Zacięłaś się.
Patrzyłaś się gdzieś za ludzi.
Widziałaś coś dziwnego?
Mam powiadomić ochroniarzy?

Jin: Nie nie nie... Naprawdę, to nic.

Ursus: Jin, przestań.
Po prostu powiedz, co cię niepokoi?
Jak wróciłaś od wujka też byłaś jakaś zdezorientowana. Usłyszałas coś?
Mnie możesz zaufać.

Jin: Ja....
*Głębokie namyślenie. Mówić czy nie?*
Cóż.... Masz rację... Słyszałam coś.
A konkretniej to przeczytałam.

Ursus: *Przytulił ją*
Co takiego? Coś złego?

Jin: Nie mówmy o tym tutaj...
Za dużo tu uszu...

*Pociągnęła go do pokoi*

Jin: Okej... Zapewne myślę za dużo, a to wszystko to jedynie błąd tłumacza, ale... Widziałeś typiarzy w maskach ptaków? Konkretniej kruków?

Ursus: No tak, to są ochroniarze, co nie?

Jin: No właśnie nie. Ochroniarze mają zwykłe, karnawałowe.
Ci w ptasich maskach to ludzie wujka
Rafaela.

Ursus: ....?

Jin: I nie wiem czemu, to daje mi duże poczucie dyskomfortu.
Tak, wiem, że to mój wujek i nie powinnam się tego obawiać.
Może po prostu zaprosił kolegów, ale wtedy stroje byłyby bardziej wymyślne, co nie?
Z drugiej strony gdyby chcieli się wtopić, to by założyli zwykłe maski, a nie takie widoczne.
Plus na dodatek teraz widziałam jak dwoje z nich idzie za jakimś typiarzem do szatni i teraz po prostu nie wiem co o tym myśleć...

Ursus: Hej, już...
Zaczynasz za szybko myśleć.
*Przytula ponownie*

Jin: *Przytula*
Ja naprawdę nie wiem co myśleć....

Ursus: Nie myśl...
Przestań na chwilę...
Najpierw się zastanów dlaczego wogóle się denerwujesz...

Jin: Denerwuję się, bo był pod nadzorem policji i tylko przez to, że prezenterka go pilnuje, nie siedzi w kiciu.

Ursus: I boisz się, że dzieje się coś złego... Tak, moja kiciu?

Jin: No dwoje ludzi nie szło by za trzecim bez powodu...

Ursus: Rozumiem... Jak chcesz możemy pójść do tych prawdziwych ochroniarzy i powiedzieć im coś o tym, zgoda?

Jin: A co jeśli ich też podstawił?

Ursus: Nie popadajmy w paranoję.
Na pewno są tutaj jacyś prawdziwi.

Jin: ....

Ursus: No chodź...
Wszystko będzie dobrze...

Jin: Wiesz co...?

Ursus: Hm?

Jin: Chodźmy stąd...

Ursus: Jin, to zapewne nic wielkiego.

Jin: Ty możesz zostać, nie zatrzymuję cię, ale ja wrócę do domu.
Poza tym ten cały hałas i wogóle...
To nie na moje uszy.

Ursus: Jesteś tego pewna?

Jin: Tak...

Ursus: *Wzdech*
To odprowadzę cię, zgoda?

Jin: *I znów się przytula*
Dziękuję...

Ursus: To ty idź się ubierać, a ja jeszcze zawiadomię ochroniarza, zgoda?

Jin: No... Dobrze.

Ursus: Wracam za dosłownie chwilę.
Spotkajmy się przy wyjściu.
*No i biegnie*

Jin: Jeny.... No to popsułam wyjście...
Was też przepraszam, to miał być vlog z pompą... Chyba, że....
Ej, w sumie to mogę zostawić kamerę wujkowi Bernardowi.
Niczego nie stracicie. Może zdążę go jeszcze poszukać...

*No i kotka idzie szukać wujka.
Szła w stronę sali balowej, żeby po chwili, niespodziewanie usłyszeć coś obok niej. Drzwi.... A za nimi głosy. *

?!?: Myślisz, że jesteśmy ślepi?
Myślisz, że nie widzieliśmy jak węszysz?

???: N-Nie, ja naprawdę nie wiem o co chodzi!

!?!: Nie rżnij głupa, tylko gadaj jakie macie plany.

?!?: Nazwiska, miejsca, mów wszystko, albo to się źle dla ciebie skończy Signore.

???: Przysięgam na własną matkę, że nie wiem o co chodzi!

!?!: No to się mamusia zdziwi jak zobaczy cię na kolejnym spotkaniu rodzinnym...

Jin: *O nie... Musi pobiec po pomoc!
Tylko do kogo...
Został jej wujek Bernard...
Albo Sergiusz, o ile tu był...
Albo ochrona.... Dobra już dobra!
Podbiegła do najbliżej stojącego mężczyzny w garniturze i masce karnawałowej*

Jin: Proszę pana, napadli kogoś.

Ochroniarz: *Spogląda na nią*
Przepraszam bardzo, jak to napadli?

Jin: No tak to!
Są w pokoju przy szatni.
Niech pan coś zrobi, bo go zabiją!

Ochroniarz: *Mówi coś do słuchaweczki przy swoim uchu*
Dobra proszę pani. Już idziemy to sprawdzić.

*Mężczyzna oddalił się, aby się przekonać czy dziewczyna mówiła prawdę*





++++++++++LOW BARTERY+++++++++

TURNING OFF...

GOODBYE.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro