Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Jesteś homosapiens!

Cassy wysiadła z autobusu szkolnego w chwili, gdy V wjechał na podjazd. Od razu przebiegła przez trawnik i zapłakana wbiegła do domu. Nim V zdążył ją dogonić, JK, który wrócił do domu wcześniej, dobijał się już do jej sypialni, ubrany w spodnie od dresu i rozciągnięty podkoszulek, bo najpewniej wybiegł z siłowni.

— Cassy! Otwórz! Co się stało? — wrzeszczał pod drzwiami.

— Nie! Nie chcę z wami rozmawiać! — płakała.

V nie czekał na polubowne rozwiązanie sprawy. Odsunął JK'a od drzwi i kopnął w nie z całej siły. Wyrwał zamek razem z klamką, która brzęknęła tylko o podłogę, a JK stał oniemiały.

— Czy to nie przesada? — zapytał i rozdziawił gębę ze zdumienia.

— JK zamknij usta, to nasza córka. Jeśli o nią chodzi, to raczej nigdy nic nie będzie przesadą — upomniał go tylko V i wszedł do środka. — Skarbie, co się stało?

Cassy poskoczyła na łóżku i stanęła na nim, kołysząc się na miękkim materacu. Pięści i usta miała zaciśnięte, a na twarzy malowała się wściekłość. Ubrana w różową sukienkę wyglądała jak wściekłe Mochi.

— Josh powiedział, że jesteście gejami! I ŻE UPRAWIACIE SEKS!

JK zrobił krok w tył.

— Nie dam rady Tae... to nie moje klimaty.

V złapał go za rękę i przytrzymał. Właściwie to coś mu się nie zgadzało. Nie wiedział, czy Cassy ich oskarża, czy jest wściekła na Josha.

— Spokojnie kochanie — uspokoił najpierw JK'a. — Skarbie, a czy chociaż zdzieliłaś go w mordę? — zawrócił się do Cassy.

JK zacisnął dłoń na jego dłoni mocniej.

— TAE! Zły kierunek — upomniał go. — Hamuj i zawróć.

V od zawsze ze względu na swoją przeszłość miał zachwianą percepcję rozwiązywania problemów.

— Aaaa okej, to inaczej... Skarbie Josh nie powiedział nic złego — podszedł do tematu z innej strony.

— Jak to nie! — wrzasnęła rozeźlona Cassy.

— Obaj z tatusiem jesteśmy gejami i... — urwał, drapiąc się w głowę.

Spojrzał na JK'a prosząco.

— Nic z tego Tae, nie mam pojęcia, co chcesz, żebym powiedział — zaparł się jak osioł.

V znów spojrzał na córkę.

— Skarbie, owszem, kochamy się z tatą — zwrócił się do niej.

Cassy stała skonsternowana na łóżku ze wciąż zaciśniętymi pięściami.

— Ale on powiedział, że uprawiacie seks!

— Tae... — znów stęknął JK na granicy paniki.

Tak, teraz już wszystko było jasne. Zdecydowanie to było oskarżenie. Seks był niedopuszczalną zbrodnią dla ośmiolatki. O ile wiedziała, o czym mówi.

— Aaaa seks, to faktycznie co innego — żachnął się V. — Spokojnie JK ogarnę to — znów go zapewnił. — Skarbie, nie uprawiamy z tatusiem seksu, tylko się kochamy, a to zupełnie coś innego. Powiedz Joshowi następnym razem...

— Tae... wyhamuj — ostrzegł go JK, wiedząc, że to może być kolejna kula w stopę.

V zastanowił się chwilę i podszedł do Cassy. Powiedział jej coś na ucho. Ona tylko wytrzeszczyła na niego zapłakane oczy i spojrzała na JK'a, ale on kiwnął do niej głową, że ma posłuchać V, cokolwiek jej powiedział. Jej oczy się uśmiechnęły. Wierzyła V jak nikomu innemu na świecie, a skoro JK to potwierdził, to była najświętsza ze świętości. Prawda sama w sobie.

Wieczorem w sypialni, gdy kładli się spać, JK próbował wydobyć z V, co takiego jej powiedział, ale on udał, że nic wielkiego. Na efekt nie trzeba było jednak długo czekać. Nazajutrz w samo południe dyrektorka szkoły wezwała ich na rozmowę. JK wpadł tam w ubraniu roboczym, a V ubrany w elegancką koszulę i spodnie. Wyglądali komicznie. Oczywiście byli również rodzice Josha. Ojciec patrzył na nich jak na karaluchy, a matka udawała, że są powietrzem.

— Tacy jak wy powinni spłonąć w piekle! — zaczął się wydzierać ojciec chłopca.

Niski, krępy facet z łysiną na czubku głowy, ubrany w kraciastą koszulę, wyglądał żałośnie, choć był dobrą dekadę od nich młodszy.

V zmierzył go mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i podszedł do niego blisko. Za blisko! W głowie JK'a zawył alarm. V miał wymalowane na czole, że urządzi tu krwawą jatkę. Rzeź dosłownie!

— Niech mi pan wierzy, tam już byłem — wysyczał. — A teraz przybyłem do pańskiego świata, jako ten diabeł wcielony, żeby uprzykrzyć panu życie. Tylko tak się kurwa składa, że to pan jest jak ta zaraza, plaga szerząca nienawiść tylko dlatego, że sra pan ze strachu przed tym, że ktoś mógłby się dowiedzieć, że ten kij w dupie, którym jest pan nabity, SPRAWIA PANU PRZYJEMNOŚĆ!

Facet najpierw oniemiał, a potem stanął do bicia, ale JK złapał zarówno V, jak i jego za fraki i rozdzielił na szerokość ramion. Raczej nie mogli się mierzyć z jego tężyzną fizyczną, więc zaniechali bójki.

Chwilę później poproszono ich do gabinetu dyrektorki. Pachniało w nim kurzem i pastowaną podłogą. Usiedli na krzesłach ustawionych naprzeciw biurka, za którym siedziała kobieta niewiele starsza od nich, ale ubrana w jakąś szaroburą garsonkę i z włosami w nieładzie, co sprawiało wrażenie, że ma sto lat.

— Szanowni... rodzice — zaczęła patetycznie i spojrzała na nich spod swoich okularów połówek. — Josh i Cassy pobili się dziś na korytarzu szkolnym. Właściwie to Cassy pobiła Josha.

V prychnął z zadowoleniem, ale JK tracił go łokciem i się opanował.

— Prosiłabym, abyście panowie przeprowadzili z nią rozmowę, że takie zachowanie nie jest akceptowane w szkole ani powszechnie. Cassy dostaje naganę — dodała zdegustowana dyrektorka.

— Zna pani przyczynę bójki? — dopytał V, przechodząc od razu do działania.

Dyrektorka spojrzała na niego skonsternowana.

— Tak.

— Chciałbym ją poznać, zanim o czymkolwiek porozmawiam z córką — wyłuszczył.

— Dzieci pokłóciły się, że tak to ujmę o sferę płciowości swoich rodzin — wybrnęła.

— Czyli o co dokładnie? — drążył V.

— Panie Kim czy to aż takie istotne? Każda ze stron była w błędzie. Nie oceniamy tu ludzi według preferencji... seksualnych, poza tym to za małe dzieci.

— Oczywiście, że to istotne. Muszę wiedzieć, o czym mam rozmawiać z córką — naciskał.

Dyrektorka westchnęła.

— Dobrze — zgodziła się, choć widać było, że niechętnie to robi. — Cassy wykrzyczała dziś Joshowi przy wszystkich, że jego rodzice są hetero, a on sam jest homo sapiens, po czym rzuciła się na niego z pięściami.

JK parsknął pod nosem. Rodzice Josha zaczęli wiercić się na krzesłach.

— A to nie prawda? — zapytał przekornie V i spojrzał wymownie na rodziców Josha.

— Panie Kim, proszę nie żartować — upomniała go dyrektorka.

V znów skierował spojrzenie w jej stronę.

— Nie śmiałbym. Ale w takim razie chciałbym panią powiadomić, że była to odpowiedź na wczorajsze homofobiczne zachowanie Josha, gdy wykrzyczał mojej córce w twarz przy całej klasie, że jej rodzice są gejami i że uprawiają seks, jakby to była zbrodnia. Odwróciłem tylko potencjał i zdecydowanie trafiłem w sedno. Josh nie ma pojęcia, co plecie ozorem, bo uznał za obraźliwe oczywistą prawdę. Nie życzę sobie, aby jakiś tam chłystek, wytykał moją córkę palcem, gdy nie ma pojęcia, o czym mówi. Nie chciałbym wysuwać pochopnych oskarżeń, ale takie rzeczy wynosi się z domu. Zatem uważam, że my już swoją rozmowę odbyliśmy wczoraj, uznając za obelżywe zarówno bycie gejem, jak i hetero, a przy tym homo sapiens — argumentował i uśmiechnął się jak psychopata. — A teraz pora, aby rodzice Josha uświadomili syna, kim są i co robią nocami, skoro tak świetnie Josh orientuje się, kim są rodzice jego koleżanki i co robią w sypialni, oburzając się, gdy nasza córka powiedziała mu jedynie prawdę — powiedział kategorycznym tonem i wstał z krzesła. — Uważam również, że sprawiedliwie byłoby, gdyby Josh też dostał naganę. Do widzenia.

Popatrzył na ojca Josha i... wychodząc, puścił do niego oczko. Facet o mało nie narobił w gacie ze złości.

Tuż za drzwiami JK wybuchnął śmiechem.

— Tae, nikt na całym świecie nie wymyśliłby tego lepiej! — pochwalił i cmoknął go w skroń, na której wciąż jeszcze pulsowała żyłka wściekłości.

Co jak co, ale Cassy była jego oczkiem w głowie i żaden patałach nie miał prawa się na niej wyżywać.

— Ale nie puszczaj więcej oczek do jakichś grubych, łysych facetów, bo wpadnę w kompleksy.

💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜💜

Tak więc proszę uważać, co kto plecie ozorem, Wyyyy homo sapiens! xD

Do jutra!

Sev.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro