Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

The last step: "And they lived happily ever after"

Był idealny. Pod każdym względem, a szczególnie, kiedy leżał wtulony we mnie z dość głupim uśmiechem, pochrapując zarazem. Był idealny też wtedy, gdy całował mnie nieśmiało, zachęcając do nieco większej ilości czułości, bo przeciętna jej ilość zwyczajnie mu nie wystarczała. Był idealny, będąc możliwie najbliżej mnie i okazując swoją miłość w dość jednoznaczny sposób.

Był idealny, ponieważ to mój chłopak. Bo ja kochałem jego, a on mnie i nie było nic, co mogłoby popsuć ten stan rzeczy.

Patrzyłem na niego już od dłuższego czasu. Właściwie można by było powiedzieć, że go obserwowałem, jednak nie do końca oddałoby to istotę tego, co rzeczywiście robiłem. Podziwiałem go. Zaczynając od miękkich włosów, opadających na czoło, które co jakiś czas odgarniałem. Poprzez zamknięte oczy, kształtny nos, usta, podbródek i malinki widoczne na szyi, będące równocześnie wspomnieniem naszej poprzedniej nocy. Kończąc na odkrytych do połowy ramionach, które obiecywały kontynuację jego cudownego ciała. Jednak nie odkrywałem go. Chciałem, aby wreszcie odpoczął, cisząc się z udanego przekonywania o tym, jak bardzo był zmęczony po kilku razach. I wydaje mi się, że nie muszę kontynuował o co chodziło. W każdym bądź razie cieszyłem się z tego, co miałem. Czyli z jego miłości, bliskości i możliwości obejmowania go w pasie, a zarazem gładzenia jego gładkich pleców. Napawałem się tym wszystkim prawdopodobnie dużo bardziej niż narkoman, będący od długiego czasu na głodzie, który właśnie dostał swój ulubiony towar. Byłem uzależniony, kochałem go i nie byłem w stanie pozwolić mu odejść.

Przyznam się też, że chyba naprawdę nie spodziewałem się, ze nasza relacja tak szybko przerodzi się w coś głębszego, nawet jeśli to ja większość inicjowałem. Nie miało to znaczenia. Liczyło się tylko nasze uczucie. Nic poza tym.

— Dzień dobry~

Obserwowałem jak małe, śliczne, brązowe oczka wpatrywały się we mnie z łatwo dostrzegalną radością. Uśmiechnąłem się i przyciągnąłem go do siebie bliżej po czym pocałowałem delikatnie. Pragnąłem, aby poprzez ten jeden gest dostrzegł jak wiele dla mnie znaczył, jak bardzo chciałem go chronić przed wszystkim, co mogłoby go skrzywdzić, a zarazem, bym mógł pokazywać mu, dosłownie na każdym kroku, jak mocno go kochałem.

Mojego Byun Baekhyuna. Chłopaka, który kompletnie zawładnął moim sercem i chyba nie dało się już tego zmienić, a nawet jeśli, to i tak nie chciałem o tym myśleć.

— Dzień dobry, skarbie. Wyspałeś się?

— Mhm — wymruczał, a później przytulił się do mnie bardziej. — Ale boli. Mówiłem, Channie, że to za dużo.

Zaśmiałem się cicho, a Baekhyun prawdopodobnie zarumienił dość mocno, zupełnie tak, jak robił to prawie cały czas. Szczególnie, kiedy rozmawialiśmy o tym, co działo się w nocy, chociaż tak naprawdę to niekoniecznie w nocy. Jednak zostańmy przy tej opcji.

— Mogę wymasować jeśli chcesz — zaproponowałem, lecz niemal od początku byłem przekonany o odmowie z jego strony. Mimo to zsunąłem dłoń na jego pośladki.

— N-niee... Już wystarczająco wymasowałeś.

Cóż, może rzeczywiście?

— Baekhyunnie!

Wszedłem do salonu z dwoma talerzami w rękach. Oczywiście niosłem danie, które składało się głównie z makaronów. Niestety, było to uzależnienie, którego w żaden sposób nie byłem w stanie u Baekhyuna wytępić, co sprowadzało się do tego, iż jeśli nasze randki kończyły się w restauracjach, musiały to być takie, które w swoim menu posiadały pasty. Jednak po czasie chyba zaczynałem się do tego przyzwyczajać.

— Już zrobiłeś? — Podbiegł do mnie, niemal wyrywając talerz z ręki.

— Baekkiee, — przeciągnąłem nieco — nie zapomniałeś o czymś?

— Ja? O czym?

Nie odpowiedziałem. Palcem wskazującym dotknąłem swoich warg, a Byun uśmiechnął się szeroko, chwilę później całując mnie bardzo krótko. Zdecydowanie za krótko.

— Nie zaliczam.

— Oooch... Yeollie no! Przecież cię pocałowałem!

— Nie. To było cmoknięcie. — Oznajmiłem poważnym tonem, chociaż tak naprawdę miałem ochotę się zaśmiać.

Nigdy nie byłem smutny w towarzystwie Baekhyuna. Teraz tym bardziej, patrząc na jego niezadowoloną minę. Jednak w końcu podszedł do mnie, ustał nieco na palcach i pocałował nieśmiało. Ja natomiast odstawiłem talerz na pobliski stolik i objąłem go mocno, od razu wsuwając język do jego ust. Prawie nigdy nie całowaliśmy się szybko. Zazwyczaj były to leniwe, ale długie pocałunki, które podobały się obojgu z nas, dlatego nie zmienialiśmy niczego. Po chwili zsunąłem dłonie na jego pośladki, wcześniej wsuwając je pod spodnie i zacząłem lekko masować. Z ust Baekhyuna wydobyło się ciche jęknięcie, a ja cóż, doprowadziłem do pewnej bardzo przyjemnej rzeczy.

Talerze z zimnym makaronem nadal stały w salonie, kiedy my zajmowaliśmy się sobą w innym pomieszczeniu.

— Ale mógłbym jeszcze — powiedziałem, kiedy już udało mi się odsunąć od siebie myśli dotyczące tego, co robiliśmy z Byunem w nocy.

— Nieee... Boli mnie.

— No dobrze, skarbie. Ale całować się możemy, prawda? — Uśmiechnąłem się szeroko i przyciągnąłem go do siebie.

— Możemy~ — Oznajmił zadowolony i przytulił się do mnie mocno, patrząc cały czas w oczy.

Nie zarumienił się, nie zawstydził, ani nie narzekał na moje pragnienie. To chyba dlatego, że lubił się całować ze mną tak samo mocno, jak ja z nim. I naprawdę, nigdy nie byłem i nadal nie jestem w stanie wytłumaczyć, co było w tym tak fascynującego. Robiłem to już wiele razy, ale sama myśl, że to wargi Baekhyuna są przyciśnięte do moich, że to mój chłopak, i że kocham go bardziej niż kogokolwiek innego, czyniły ten pocałunek naprawdę specjalnym. A ja nadal nie byłem w stanie uwierzyć w szczęście, jakie mi się przytrafiło. Całkowicie przez przypadek.

Po jakimś czasie odsunąłem go tak, by położył się na plecach, a sam usiadłem na jego biodrach i ponownie zetknąłem nasze usta ze sobą. Nie planowałem zmuszać go do czegoś więcej, ponieważ w moich zamiarach nie leżało krzywdzenie go, a dawanie mu miłości i dbanie o niego. Poza tym, nawet jeśli brzmiało to cholernie tandetnie, nie mogłem tego zmienić, bo była to prawda, której nigdy nie chciałem ukrywać. Dlatego całowałem go delikatnie, jednocześnie gładząc jego gładki policzek. Znowu się nie śpieszyliśmy. Cieszyliśmy się sobą i uważaliśmy, że nic nam nie przerwie tego wspaniałego dla nas momentu. Pewnie właśnie przez to nie usłyszeliśmy dźwięku otwieranych drzwi wejściowych, a później tych prowadzących do sypialni. Nie chciałem nawet wyobrażać sobie, jak bardzo nasza pozycja była dwuznaczna...

— Baekhyun! — Wydarł się Jongin, zasłaniając Kyungsoo oczy. — Już pieprzysz się w — to słowo specjalnie zaakcentował — naszym łóżku?!

Baek lekko pisnął (co wydawało mi się dość urocze, nie biorąc pod uwagę tej sytuacji) i zepchnął mnie z siebie, a później zabrał całą kołdrę i zakrył się tak, aby nic nie zobaczyli. Ja, jak mogliście się już domyśleć, zostałem nagi, bo oczywiście kto by pomyślał, żeby ubierać się po hm... okazywaniu sobie miłości? Tym bardziej, kiedy żaden z nas nie miał już siły. Tak więc leżałem przed nimi z gołym tyłkiem. I nie tylko.

— O mój boże! Ubierzcie się! Później porozmawiamy!

Kai po raz kolejny mówił na tyle głośno, że dla normalnego człowieka nie było to chyba możliwe. Szczerze mówiąc, byłem przekonany, iż ktoś kiedyś zamontował w jego gardle megafon, który uruchamiał się w sytuacjach takich jak ta. W każdym bądź razie, wyciągnął rozbawionego Kyungsoo z sypialni, a Baekkie zaczął biegać dookoła w poszukiwaniu swojej bielizny.

— Gdzie ona jest?!

Tak, był spanikowany. Bardzo.

Wstałem i podszedłem do biurka, na którym leżały (nie pytajcie jak), po czym podałem mu je. Baekhyun siedział zarumieniony, a ja do końca nie wiedziałem przez co. Cóż, były dwie opcje. Pierwsza: przez moją nagość. Drugą było to, że to ja wiedziałem, gdzie jego bielizna się znajduje, ale tak naprawdę nie miało to dużego znaczenia. Ważny był fakt, jak pięknie wtedy wyglądał.

— Jeszcze powinieneś się umyć, skarbie — oznajmiłem, lekko konspiracyjnym tonem. — Chyba wiesz dlaczego, prawda?

Baekhyun kiwnął głową, a później nadal zawinięty w kołdrę, z bokserkami w dłoni, pobiegł do łazienki. Ja natomiast ubrałem się i poszedłem do salonu, w którym Jongin trzymał na swoich kolanach Kyungsoo i całował go, lekko się uśmiechając.

— I kto tu o pieprzeniu mówił, co? — Zaśmiałem się, a oni dość niechętnie oderwali się od siebie.

Zapowiadał się dość ciekawy dzień.

Po jakimś czasie, kiedy Baekhyun już się wykąpał, a Kai z Kyungsoo odnaleźli Luhana, który zagnieździł się gdzieś przy lodówce i wyjadł prawie całą jej zawartość, wszyscy usiedliśmy w salonie. Baekkie zaczął rozmawiać z Jonginem, a po jakimś czasie dołączył do nich Soo. Cała trójka co jakiś czas spoglądała ciekawie na Luhana, a kiedy Do powiedział coś, czego nie byłem w stanie usłyszeć, wszyscy zgodzili się i zaczęli szeroko uśmiechać. Oczywiście nadal obserwowali chińczyka, który zupełnie jak ja nie wiedział, co się działo. Na szczęście wywnioskowałem, że nie mnie to dotyczyło, więc nie musiałem się przejmować.

— Luhan — Baekhyun powiedział to z niemal śmiertelną powagą. — Cała nasza trójka, po wielu konsultacjach doszła do wniosku, że ty musisz być z Sehunem.

— Co?! Nie, nie, nie! Żartujecie sobie chyba, prawda?! Ja i ten głupek?

— Uważaj na słowa, jestem jego kuzynem więc jeśli nie chcesz, aby coś stało się twojej pięknej buźce to przestań — oznajmił Soo, a Kai miał minę, jakby dosłownie przed chwilą był świadkiem objawienia.

— Przepraszam — wyszeptał po cichu i już więcej się nie odzywał.

Baekhyun wstał szybko i usiadł mi na kolanach obejmując mocno, a z jego twarzy bez większego trudu dało się wyczytać wielką radość. Pocałowałem go krótko, a po chwili Byun wtulił się we mnie z jeszcze większą siłą. Kyungsoo i Jongin natomiast siedzieli blisko siebie, trzymając się za ręce. Psy, albo pundle według słownika Baekhyuna, siedziały przy nogach Kaia i wesoło merdały ogonami. Tylko Luhan nie wyglądał na zbyt zadowolonego, mimo to, wydawało mi się, że tylko udaje. Prawdę mówiąc widziałem jak patrzył na Sehuna. Podobał mu się i zapewne tylko jego przekonania blokowały go przed rozwinięciem ich znajomości. Chociaż byłem przekonany, że i tak prędzej czy później przestanie z tym walczyć, bo byli sobie pisani. Tak samo jak ja z Byun Baekhyunem. Moim chłopakiem. Przynajmniej na razie.

ღ ღ ღ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro