Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Step one: "Kim Jongin - the ugliest nightmare ever"

Jakiś czas wcześniej

Właściwie będąc małym chłopcem, nigdy nie wyobrażałem sobie, jak będzie wyglądała moja przyszłość. Może poniekąd dlatego, że nie interesowało mnie to tak bardzo jak dokuczanie Jonginowi ciągłym wygrywaniem w gry planszowe, a z czasem tym, że miałem większe powodzenie u dziewczyn, a on mógł jedynie pochwalić się westchnieniami niektórych chłopaków, jednak nie do niego samego lecz do kolekcji małych samochodów, których był właścicielem. W sumie, co za różnica? Miałem lepiej, a Kai prędzej czy później i tak zostałby gejem więc na jedno wychodzi.

Na tamtą chwilę wiedziałem tylko tyle, że byłem Byun Baekhyunem, a zarazem jednym z najbardziej popularnych chłopaków z całego przedszkola. To mi wystarczało. Ciekawe, co?

Jednak, kiedy w wieku szesnastu lat wyjechałem z rodziną do Chin, zobaczyłem całkiem nowy świat. Co wcale nie świadczyło o tym, że w Korei nie miałem perspektyw. Po prostu ich nie zauważałem i na dobrą sprawę po sześciu latach nic się nie zmieniłem. No może oprócz tego, iż zdążyłem rzucić studia na drugim roku dziennikarstwa i mówiłem płynnie po chińsku z dość śmiesznym akcentem. A teraz właśnie siedziałem w samolocie kierującym się do Korei Południowej.

Swoją drogą, byłem pewien, że przeczytałem o wygodnych fotelach, których za żadne skarby nie mogłem dostrzec przez co już po dziesięciu minutach kręciłem się w poszukiwaniu dogodnej pozycji tak, abym jakoś zniósł dalszą podróż, a po dotarciu na miejsce mógł normalnie chodzić bez narzekań dotyczących bólu tyłka. Prawdę powiedziawszy, nie sądziłem, że akurat teraz wrócę do mojego rodzinnego kraju. Racja, miałem taki plan od dość długiego czasu, jednak nie pomyślałbym, że przypieczętuje to opieką na nad trzema psami Jongina, bo jemu zachciało się wyjeżdżać gdzieś ze swoim chłoptasiem. A na dodatek przypomniał sobie o wydarzeniu sprzed lat, kiedy niechcący popsułem jego łopatkę. Cholera! Ja nawet nie pamiętaj jak ona wyglądała, a ten dupek mnie szantażował.

Pastwił się nad niewinnymi uważając, że świeci bielą i czystością, chociaż ja ciemniejszej osoby od niego to nigdy nie poznałem.

Po przegraniu wewnętrznego monologu i dojściu do wniosku, że nie mogę dłużej siedzieć w tych trzeszczących i okropnie niewygodnych siedzeniach, postanowiłem rozprostować nieco nogi przechodząc się po samolocie.

Już chwilę później doszedłem do bufetu, z którego rozchodziły się najróżniejsze zapachy, zarówno te bardzo kuszące, jak i nieco odpychające rozniesione przez pewnego dość grubego pana, który w swoim brzuchu zmieściłby chyba słonia albo ewentualnie całe stado. Za to jako perfumy stosował pewnie woń spoconych, ważących kilkadziesiąt kilogramów mężczyzn, którzy dopiero co przebiegli maraton i wygrali w konkurencji na najbardziej spoconego mięśniaka. Innymi słowy: ohyda!

Dlatego też, po przegraniu kolejnej bitwy, tym razem z odrzucającym bufetem, wróciłem z opuszczoną głową na swoje miejsce, gdzie po pewnym czasie spędzonym na niewyobrażalnym braku zajęcia, zasnąłem.

ღ ღ ღ

Mały chłopiec z uporem maniaka ignorował nawoływania swojego młodszego o trzy lata przyjaciela, lecz kiedy jego słodki i aż zanadto piskliwy głosik podniósł się jeszcze o jedną oktawę, postanowił w końcu otworzyć okno i go wysłuchać. Nie mogli normalnie wyjść na dwór i porozmawiać. To przecież oczywiste, że lepiej jest krzyczeć wyglądając przez okno, podczas kiedy druga osoba stoi z zadartą do góry głową dwa piętra niżej.

— Baekhyun hyung! Baaaaekk!!! — Niski chłopiec o delikatnych rysach twarzy i rumieńcach na policzkach krzyknął po raz kolejny i umilkł po chwili, gdy w końcu zobaczył swojego przyjaciela.

— Jongin? Czego chcesz?

— Rodzice przed chwilą wrócili ze sklepu i kupili mi nowe zabawki. Patrz! — Powiedział Kim unosząc jednocześnie reklamówkę pełną różnych łopatek, foremek i innych rzeczy przydatnych w budowaniu zamków z piasku. — Schodź szybko!

— Niee... Nigdzie nie idę — odpowiedział burmusząc się lekko. — Moja ulubiona bajka właśnie leci.

Mimo to, już kilka minut później oboje siedzieli w niewielkiej piaskownicy znajdującej się nieopodal ich domów. Baekhun patrzył zaciekawiony na Jongina, a ten powoli wyjmował swoje nowe zabawki z reklamówki, w której je przyniósł.

— Grabki... Wiaderko... Foremka — wymieniał uradowany Kim. — O! Patrz~ Kolejna foremka. I kolejna — zaczął się śmiać.

— To wszystko? — Zapytał Byun spoglądając z wyczekiwaniem na Jongina.

— Ta... Nie! Jeszcze... Łopatka!

— Zielona! Daj mi ją! — Starszy kolega wyrwał zabawkę z rąk młodszego Koreańczyka i wpatrywał się w nią z widzialnym uwielbieniem. — Mój ulubiony kolor... Taka piękna.

Jongin uśmiechnął się tylko i zaczął rękami wygrzebywać mokry piasek, by później zrobić z niego babkę przy użyciu foremki w kształcie gwiazdki. Gdy ta nie wyszła zirytowany zmarszczył nosek i patrzył na to, co robił Baekhyun. Ten natomiast chwycił łopatkę i zaczął kopać nią dołek, a gdy natrafił na coś twardszego uderzył mocniej. Właśnie wtedy plastikowy przedmiot lekko nadpękł. Byun nie widząc tego uderzył ponownie sprawiając, że rączka od zabawki zgięła się po chwili pękając.

Chłopiec spojrzał z przerażeniem na młodszego i uniósł ręce w poddańczym geście.

— J—ja nie chciałem. J—Jong...

— Co ty zrobiłeś?! M—Moja biedna, mała łopatka... — W oczach chłopca pojawiły się łzy, a Baekhyun dalej trzymał jej uchwyt.

ღ ღ ღ

Wybudzając się, podskoczyłem lekko na niewygodnym krześle, a później rozejrzałem się, czy aby nikt nie zauważył mojego dziwnego nawyku. Orientując się, że na szczęście takowej osoby nie było, uniosłem kąciki ust.

Dobra. Teraz wiedziałem, jak wyglądała ta łopatka, jak ją popsułem i jak zareagował Jongin, ale... Do jasnej cholery! Nie dość, że będę opiekował się jego psami to jeszcze ta jego morda musi pojawiać się nawet w moich snach. Naprawdę? Nie mogę mieć ani trochę spokoju?

Oczywiście, że nie. Przecież to Kai. Od niego nie da się uwolnić. Muszę do tego przywyknąć.

Tak... Te wakacje zdecydowanie będą należały do jednych z najdziwniejszych w moim życiu. O ile z dumą nie zajmą pierwszego miejsca miażdżąc konkurencję, która na dobrą sprawę nie istniała.

A ja już zawsze pozostanę dłużny Jonginowi.

Tylko dlatego, że zepsułem jego nową zabawkę.

Zieloną łopatkę, od której zależały moje losy.

ღ ღ ღ

Formatowanie tekstu na wattpadzie mnie dobija... Dlaczego praktycznie nigdy nie mogę wyśrodkować czegokolwiek? ;-; ღ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro