Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Step nine: "Photo session, car, lake and my CHANYEOLLIE"

Okej, więc co?

Miałem go pocałować, tak? Chyba się przesłyszałem. Ja, Byun Baekhyun, miałem pocałować Park Chanyeola?! O mój Boże! P-przecież to była najlepsza chwila w moim życiu. Sam tego chciał, widzieliście! Ja go o nic nie prosiłem, nawet słówka nie pisnąłem, a on... Sam...

Baekkie, pocałuj mnie.

Dobra, żadnego Baekkiego tam nie było, ale to tylko dodaje magii tej chwili! Musicie się ze mną zgodzić przecież. Chociaż samo "pocałuj mnie" też jest wystarczające. Ale (o mój Boże) ja naprawdę mam mam to zrobić? Dotknąć swoimi ustami jego pełnych, ślicznych i zapewne miękkich warg. USTAMI. Czy to już śmierć? Powiedzcie, że nie. Chociaż jeśli tak miałaby wyglądać to mogę umierać codziennie.

Ba! Nawet po kilka razy na dzień.

— Baekhyun? — Odskoczyłem lekko, jednak Chanyeol przyciągnął mnie znowu do siebie.

— T-tak?

— Pocałuj mnie — powiedział dobitnie i popatrzył mi prosto w oczy.

Spuściłem wzrok i zarumieniłem się jak debil. Zaraz dowie się, że nigdy się nie całowałem i co? On ma być tym pierwszym. Mam się z nim całować. Boże. Ja przecież nie umiem. Zabijcie mnie, proszę. Chociaż nie. Chcę żyć dla mojego Yeolliego.

Ale mam go całować...

Chyba jednak chcę umrzeć. Zabijcie.

— A-ale, że j-ja? — Spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem.

Dlaczego on musiał się tak znęcać? Nie mógł po prostu mnie pocałować? Nie wiem, przyciągnąć do siebie, złapać mnie jakoś mocno, żebym nie mógł uciec, a później pocałować tak, jak na filmach? Namiętnie, długo i może trochę mocno. Ale nie, on musiał kazać mi to robić! Przecież ja się nie znam... Co z tego, że jest młodszy? Wygląda na bardziej doświadczonego w tych sprawach.

— Tak. Ty, Baekkie.

Okej, Baek. Zrobisz to. Dasz radę. Przecież jesteś Byun Baekhyunem. Opiekujesz się pundlami i jeszcze żyjesz.

Wziąłem głęboki wdech i zbliżyłem swoją twarz do tej Chanyeola. Młodszy nieustannie na mnie patrzył i nawet na chwilę nie odrywał wzroku. Oblizałem lekko usta (co z biegiem czasu uznałem za dość dziwne) i powoli, ale to bardzo powoli zmierzałem w stronę jego ust. Tych miękkich, czerwonych, pełnych ust.

Gdy już w końcu ich dotknąłem, zobaczyłem jakie są cudowne i miałem z nimi kontakt przez dosłownie sekundę, odsunąłem się szybko, przybierając kolor buraka. Chanyeol uśmiechnął się i zaczął głaskać mnie po biodrach.

— Nie zaliczam.

— Co?! Jak t-to? Przecież c-cię pocałowałem... — Spojrzałem na niego zdezorientowany. Żartował, prawda?

— Normalnie. Było za krótko. Dodatkowo to nawet pod pocałunek nie podchodziło, cmoknięcie już bardziej, ale nadal nie, Baekkie — przerwał i spojrzał mi prosto w oczy, a później wstał (oczywiście dalej mnie obejmując) i pocałował w policzek. Tak, musiał się schylić, jeśli ktoś byłby ciekawy. To wcale nie moja wina, że jestem niski, okej? — Teraz dam ci już spokój, ale tylko dlatego, że jesteśmy w miejscu publicznym. Później będziesz musiał się poprawić, Baekkie.

— To teraz mnie p-puść...

— A co? Nie podobało ci się? — Uśmiechnął się tryumfalnie zupełnie tak, jakby znał odpowiedź. To po co w ogóle pytał?

— M-mhm...

— Nie słyszałem.

— T-tak — powiedziałem nieco głośniej, jednak nadal dość cicho.

— Głośniej~

— Tak! Podobało mi się! — Krzyknąłem trochę za głośno, bo kobieta robiąca zdjęcia odchrząknęła znacząco i podeszła bliżej.

— Możemy kontynuować? — Zapytała i zmierzyła nas nieco karcącym wzrokiem. Ciekawe za co...

Od razu odsunąłem się od Chanyeola i zapewne po raz kolejny zarumieniłem się, a ten tylko patrzył i jeszcze szczerzył jak jakiś klaun.

— Oczywiście — odpowiedział, a później spojrzał na mnie i właśnie w tym momencie nie byłem niczego bardziej pewien niż faktu, iż on MUSIAŁ coś knuć.

Chciał mnie w coś wrobić! Mój Boże, nie mam żadnej potrzeby, żeby wiedzieć, o co chodzi...

— Baekkie~ — Nie, nie mów nic! — Zróbmy sobie wspólną sesję.

— Nie!

— Dlaczego? Baekkie, nooo... — Zrobił smutną minkę i dalej na mnie patrzył.

No i co ja miałem zrobić? Ta smutna twarzyczka, oczy, śliczne policzki i TE usta.

— Dobrze — powiedziałem, chociaż wcale nie byłem co do tego przekonany.

Chanyeol wyglądał jak model, a ja jak dziecko. Na dodatek mające dwadzieścia dwa lata. Cudownie.

W końcu nawet ta wredna kobieta stwierdziła, że powinniśmy to zrobić. (Nie. Nie takie to, o jakim myślicie.) Wybrała nam jakieś ubrania, a kiedy Chanyeol wrócił z pomieszczenia, w którym się przebierał, musiałem usiąść, bo zrobiło mi się słabo. Bardzo słabo. ON WYGLĄDAŁ TAK BARDZO SEKSOWNIE! Nawet biorąc pod uwagę, że na sobie miał zwykłą, białą, obcisłą koszulę (rozpiętą pod szyją) i czarne rurki. Niby nic, ale on wyglądał wprost olśniewająco. Mi dali jakąś brzydką, oczywiście zbyt luźną, bluzkę no i rurki, ale nie czarne, a jakieś jasne.

Niby Channie powiedział, że ładnie wyglądałem, ale ja sam nie czułem się w tym dobrze. Chociaż biorąc pod uwagę fakt, iż skomplementował mnie to nie pozostawało mi nic innego, jak tylko skakanie pod sam sufit.

W każdym bądź razie, zrobili nam kilka albo właściwie kilkanaście zdjęć i po około godzinie mogliśmy wreszcie przebrać się w swoje ubrania i wracać do domu. Jednak pozostawał jeden, mały problem. Dobra, nie aż taki mały. Oboje mieliśmy przebierać się w jednym pomieszczeniu. W tym samym momencie. W tym samym miejscu i o tym samym czasie. Jak ja niby miałem to zrobić? Tak przed nim? Zdjąć bluzkę, spodnie... Na szczęście (a właściwie pech) Chanyeol zaciągnął mnie tam praktycznie siłą, bo inaczej nalegałbym, żebyśmy w jednym pomieszczeniu się nie przebierali. I to wcale nie tak, że jakaś cnotka ze mnie tylko chodzi właśnie o fakt, że zobaczyłbym Parka tylko w samej bieliźnie. Tylko! Rozumiecie już o co mi chodzi, prawda? Nie muszę chyba tłumaczyć, że ktoś by się obudził. Ten ktoś w moich spodniach. Okej, nie chcę w to wnikać.

—Baekkie, co się nie przebierasz?

Zawał. Chyba właśnie przeżyłem zawał. Chanyeol podszedł do mnie od tyłu i odkręcił do siebie przodem. Nie miał koszulki. Oczywiście, że musiał ją zdjąć! To przecież takie przewidywalne.

— J-już — powiedziałem cicho i mimowolnie spojrzałem na jego klatkę piersiową.

Był tak dobrze zbudowany. Ach... Tylko dotknąć.

— Pomóc ci?

— C-co? — Podniosłem wzrok i skierowałem go na jego twarz, która i tak wygrywała w starciu z torsem. — J-jak?

Chyba właśnie na to czekał, ponieważ uśmiechnął się i zaczął rozpinać guziki mojej koszuli, a ja stałem jak sparaliżowany. Co my robiliśmy? Przecież nie powinniśmy. On nawet moim chłopakiem nie jest, ja jego też nie, a robimy takie rzeczy. Nawet się całowaliśmy... Może nie do końca całowaliśmy, ale chodzi sam fakt.

Kiedy już odpiął wszystkie guziki, zsunął ją z moich ramion i przesunął dłonią po jednym z nich, a mnie przeszły dreszcze. No, jak on tak mógł? Ja tu psychicznie nie wytrzymam!

— Właśnie tak — oznajmił i zdjął ubranie do końca.

Następnie, nawet nie kryjąc tego, popatrzył na odsłoniętą klatkę piersiową.

— Z resztą poradzę sobie sam! — Powiedziałem szybko i nieco go od siebie odsunąłem, szybko zakładając bluzkę, a później to samo robiąc ze spodniami.

Oczywiście, policzki znowu pobijały rekord w stopniu zaróżowienia.

Ale to już chyba stało się normą.

ღ ღ ღ

Jakąś godzinę później zatrzymaliśmy się w kompletnie nieznanym mi miejscu.

To znaczy wiedziałem tylko tyle, że byliśmy nad jeziorem, stawem czy czymkolwiek podobnym, bo je widziałem oraz, że wyjechaliśmy z miasta. To już powiedział mi Chanyeol. Nie rozumiałem tylko dlaczego tu przyjechaliśmy. Przecież miałem mu jedynie towarzyszyć w sesji fotograficznej, a nie na jakiejś wycieczce. No dobra, cieszyłem się, ale nadal nie miało to dla mnie ani trochę sensu, ale co poradzić? Powinienem myśleć o tym, że spędzam czas z Parkiem. I nawet się tego nie spodziewałem, a co najlepsze sam wyszedł z tą inicjatywą. Gorzej będzie, jeśli okaże się, że wywiózł mnie tutaj, żeby zgwałcić, poćwiartować i zakopać gdzieś w lesie, ale tego chyba nie zrobi, prawda? PRAWDA?

Mam taką nadzieję. Chociaż i tak nie mógłby mnie zgwałcić... Dlaczego? Bo gwałt za zgodą nie jest gwałtem, ale możecie uznać, że niczego takiego nie powiedziałem ani nawet nie pomyślałem.

Tak czy inaczej, zanim jeszcze cokolwiek powiedziałem do Chanyeola, potrzebowałem chwili, żeby się ogarnąć. Nie, nie poprawiałem makijażu ani ubrań, może jedynie włosy, jednak głownie chodziło mi o to, że miejsce, w którym się znaleźliśmy było po prostu cudowne.

Staw, jezioro czy cokolwiek podobne, a właściwie jego tafla wody lśniła w słońcu, które chyba postanowiło się na nas wyżyć, bo grzało bardzo mocno. Co prawda, żadnej plaży nie było, jednak była dość duża polana, na której można było usiąść. Wbrew pozorom to nie była najlepsza część tego wszystkiego. Był nią oczywiście Chanyeol, który wysiadł z samochodu i oparł się o jego maskę. Zamknął oczy i odchylił lekko głowę do tyłu, jakby chłonąc całe ciepło dzisiejszego dnia.

Podszedłem do niego i dotknąłem palcem jego policzka. Koreańczyk uśmiechnął się i spojrzał na mnie, a ja utonąłem w jego pięknych oczach. Tym razem ciemne tęczówki wydawały się być dużo jaśniejsze przez promienie słońca i można było dostrzec w nich malutkie, ciemniejsze punkciki.

Mówiłem już, jak bardzo Park Chanyeol jest cudowny?

— Co tak się we mnie wpatrujesz, Baekkie? — Zapytał, podchodząc do mnie i znowu obejmując.

Czy on nie potrafi trzymać rąk przy sobie? Dobra, miło, że mnie przytulał, ale niefajnie, że zawsze wtedy moje policzki zmieniały kolor...

— N-nie mogę?

— Oczywiście, że możesz — powiedział, cały czas na mnie patrząc. — Zawstydzam cię?

Dlaczego on wszystko wie?! Powinno to jakiejś karze podlegać czy coś. To okropne. Chcesz coś ukryć, niekoniecznie złego, a on i tak już dawno o tym wie.

— Trochę — spojrzałem na niego nieśmiało, a on zaczął głaskać mnie po policzku.

— Dlatego tu przyjechaliśmy.

— Jak to miejsce ma mi pomóc w tym, że mnie zawstydzasz?

— Po pierwsze, nie ma tu nikogo — zarumieniłem się bardziej. — Jesteśmy tylko we dwoje i mamy dla siebie bardzo dużo czasu. Możemy robić, co chcemy — jeszcze bardziej. Tak cholernie mocno. — Chyba nie pomagam, co?

— Nie do końca, Chanyeol...

— To powiedz, co aż tak bardzo cie zawstydza?

No pięknie, wywiad będzie robił? Przecież wie co! Uwierzcie mi, ten człowiek kiedyś do szału mnie doprowadzi. Umrę, a jedynym powodem zgonu będzie Park Chanyeol. Nic tylko płakać ze szczęścia. Naprawdę.

— Nooo... Ty?

— Mnie pytasz?

— Siebie — powiedziałem cicho i spuściłem głowę.

Chanyeol zaśmiał się cicho, a później odsunął się nico i oparł znowu o maskę samochodu. — Siadaj.

— Gdzie?

— Tutaj — powiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz, a widząc zdezorientowanie na mojej twarzy, sprecyzował: — Na masce samochodu.

— Na masce? Nie zegnie się nic czy coś?

— Nie, jesteś za lekki — oznajmił, a później podszedł do mnie i podniósł.

— Chanyeol! Puszczaaaj mnie. Jestem ciężki — wydarłem się trochę i zacząłem machać nogami.

Park jednak nie puścił mnie, a posadził na masce samochodu i rozsunął lekko moje nogi. Ustał między nimi i objął mnie w pasie. Ja siedziałem jak sparaliżowany, nie wiedząc, co dokładnie mogę zrobić.

— Nie denerwuj się, Baekkie. Jeśli chcesz to się odsunę. Po prostu myślałem, że taka bliskość nie będzie ci w żaden sposób przeszkadzać.

Popatrzyłem na niego i uśmiechnąłem się. To znaczy, że chciał być blisko mnie! A jeśli chciał być blisko mnie to nie mogłem być mu obojętny. Czyli mogę go przytulić? Nie odbierze tego jakoś dwuznacznie? Trudno, najwyżej mnie tutaj zostawi. Samego. Smutnego. Bez Yeolliego.

Wziąłem głębszy wdech, a później objąłem go delikatnie i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń. Park natomiast położył jedną dłoń na moje plecy i gładził je lekko, a drugą na głowie lekko przyciągając mnie do siebie.

Siedzieliśmy blisko. Bardzo blisko. Musiałem nawet bardziej rozsunąć nogi, żeby móc go przytulić. Gdybyśmy tylko byli bez ubrań, przypadkowy przechodzień mógłby odebrać to tylko w jeden sposób. I nie wiem, czy nasze zachowanie spotkałoby się z aprobatą. Wydaje mi się, że nie.

Niemniej jednak my dalej tak siedzieliśmy i przez jakiś czas nie mówiliśmy kompletnie nic. Dopiero później zaczęliśmy rozmawiać. Chanyeol opowiedział mi o sobie. Dowiedziałem się, że studiuje zaocznie psychologię i pracuje w jakiejś firmie ojca, ale z racji tego, że jej właścicielem jest właśnie rodziciel Parka ten nie zawsze musi tam być. Dlatego też ma dużo czasu dla siebie. Jednak kiedy zapytałem się o jego matkę, ten nie wykazał radości w związku z zadanym przeze mnie pytaniem, więc szybko zmieniłem temat. Później zacząłem opowiadać o sobie. Powiedziałem o tym, że mieszkałem w Chinach, że rzuciłem studia i że poznałem Luhana. Oczywiście opowiadanie o Chińczyku zajęło mi trochę dłużej niż zamierzałem. Koniec końców zauważyłem, iż Chanyeol był chyba trochę zazdrosny.

Nie żebym narzekał. To znaczy, że trochę mu na mnie zależało, a przynajmniej taką miałem nadzieję.

Poznaliśmy się trochę lepiej niż wcześniej, dowiedzieliśmy się o sobie wielu rzeczy i według mnie wspólnie spędziliśmy naprawdę cudowny czas. I gdybym miał wybrać najlepszy dzień podczas tych wakacji to bezapelacyjnie byłoby to właśnie dzisiaj.

Mój pierwszy dzień spędzony tylko i wyłącznie z Park Chanyeolem.

Nawet pundle nie mogły go popsuć.

ღ ღ ღ

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro