Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Step four: "Stupid dogs and the stranger"

Ostatnimi czasy marzyłem o pobudce niczym z reklamy telewizyjnej. Wiecie, aktor budzi się, teatralnie przeciąga, jego fryzura jest w lepszym stanie niż po wyjściu od fryzjera, a on sam wygląda jakby dopiero chwilę wcześniej skorzystał z usług kosmetyczki. Jednak nadal nie przeszedłem do faktu, który najbardziej mnie nurtował. Mianowicie, czy wy zdajecie sobie sprawę z tego, że na każdej, absolutnie każdej reklamie aktorzy są wyspani?! Też bym tak chciał. Zasnąć nad ranem, po całonocnym romansowaniu z mangami i jeszcze do tego wstać o przyzwoitej godzinie, z piękną fryzurą, makijażem i być wyspanym. Marzenie ściętej głowy, normalnie.

Niestety, w rzeczywistości poranki zawsze wyglądają dużo inaczej. Zupełnie jak ten, kiedy obudziłem się, a pierwszym, co zobaczyłem była karteczka wisząca centralnie nad moją głową. Wiadomość głosiła:

Wyjdź z moimi kochaniami :)

Pamiętaj, że dowiem się jeśli będziesz je zaniedbywał.

Twój najlepszy, najpiękniejszy i najprzystojniejszy przyjaciel Kim Jongin ♥

Tak, mój przyjaciel (w ogóle cóż to za miłosierdzie, że takiego zapatrzonego w siebie kolesia nadal nazywam przyjacielem. Oskara poproszę, czy coś...) jest gdzieś daleko, a ja nadal czuję się tak, jakby dosłownie za kilka sekund miał tu wskoczyć i nawrzeszczeć na mnie za to, że dalej leżę, a jego psy czekają. Właściwie nie nazwałbym tego czekaniem, skoro pundle od piątej rano siedziały na moim łóżku i wgapiały się we mnie, jakbym im co najmniej szynkę obiecał. Czego nie zrobiłem i nawet nie mam takiego zamiaru! Szynka im się nie należy, co najwyżej mi, ale i tak jej nie chcę. Wziąłem głębszy wdech i obiecałem sobie, że poleżę ostatnie pięć minut, a później wyjdę z pundlami na wypadek, gdyby Kai zainstalował tu kamery i śledził mnie na każdym kroku.

Muszę przyznać, że wczorajsze zakończenie dnia, a tak naprawdę spotkania z Sehunem, było dość ciekawe. Przede wszystkim, po kilku minutach rozmowy, głowa bolała mnie na tyle, że nie do końca rozumiałem i tak niewyraźnie mówiącego Koreańczyka, ale mimo to, w pewien sposób go polubiłem. To znaczy na tyle, na ile można lubić kogoś tak irytującego, jak Sehun. W sumie postanowiłem sobie jedną rzecz, w związku z tym, że to jeszcze dzieciak to zlituję się nad nim i pomogę mu ogarnąć się, aby w przyszłości wyszedł na ludzi i to wtedy mi będą dziękować, że stworzyłem z Sehuna kogoś tak wspaniałego, jak ja. No chyba, że nie będą. Wtedy się zdenerwuję, a zdenerwowany Byun Baekhyun to zły Byun Baekhyun, zapamiętajcie. W każdym bądź razie, kiedy miałem już kompletnie dość tlenionej główki wpadłem na cudowny pomysł, jak zawsze oczywiście. Biorąc pod uwagę fakt, że dalej nazywał mnie złodziejem, powiedziałem, że jeśli chce się dowiedzieć prawdy to niech odwróci się za siebie i idzie prosto, bo gdzieś tam widziałem Jongina. Chłopak oczywiście uwierzył, a ja w momencie, w którym się odwrócił pociągnąłem psy i z torbami pełnymi zakupów zwiałem do domu, a Sehun dalej szukał Kima.

Tak, moje pięć minut minęło. To znaczy, mam na myśli pięć minut leżenia w łóżku, bo te prawdziwe pięć dopiero nastanie. Tak czy inaczej, podniosłem się bardzo powoli wybrałem ubrania, które miałem założyć i chwilę później byłem na dworze z psami. Oczy dosłownie kleiły się do siebie, ja nie do końca wiedziałem, gdzie idę, a psy jak zwykle ciągnęły mnie, gdzie tylko im się podobało. Na szczęście dzisiaj nie wylądowałem pod nogami jakiejś staruszki, która zgromiłaby mnie wzrokiem, lecz to nie zmienia faktu, że pundle zaciągnąłem do domu siłą.

W mieszkaniu leniłem się przed telewizorem, w którym oczywiście nie było niczego ciekawego, i pochłaniałem wszystkie moje wczorajsze zapasy, jednocześnie śmiejąc się pundlom prosto w twarz (czy tam pysk, pyszczek albo buzie), bo te patrzyły na mnie proszącym wzrokiem, a ja i tak nic im nie dałem. No może pomijając Monggu, bo on dostał kawałek za to, że był słodki. Ale tylko kawałek! Ani odrobiny więcej. Jednakże w końcu mój wcześniejszy brak zajęcia przerwał telefon od pewnej bliskiej mi osoby.

— Luhan! Wreszcie dzwonisz — powiedziałem, płynnie zmieniając język na chiński.

— Przepraszam, Xian*. Nie mogłem wcześniej zadzwonić.

— Dobrze, wybaczę ci jeśli obiecasz, że w końcu przyjedziesz! Stęskniłem się, Luhannie — oznajmiłem nieco smutno.

Od mojego przyjazdu minęły dopiero dwa dni, a ja już tęskniłem za Luhanem, bo to on ułatwił mi zaaklimatyzowanie się w Chinach, kiedy jako szesnastolatek przeprowadziłem się do całkiem nowego świata. To on uczył mnie języka z dość sporymi rezultatami, co trzeba zawdzięczać w równym stopniu mi i jemu. Mi dlatego, że byłem dobrym i skorym do nauki uczniem, a Luhanowi, ponieważ zawsze dawał mi motywację w postaci słodyczy i gorącej czekolady, które cóż, spełniały swoje zadanie w stu procentach. Jednak nie to wpłynęło w głównej mierze na moje uczucia do Luhana. Tak, uczucia. Kochałem go. Tak prawdziwie i można stwierdzić, że był moją pierwszą miłością. Oczywiście, powiedziałem mu o tym, a on mnie wysłuchał, rozmawiał i rozmawiał; przez długie godziny. Właśnie dlatego go ceniłem. Bo potrafił mnie wysłuchać i zawsze dobrze doradził, jednocześnie pomagając rozwiązać mi moje problemy.

— Xian, przyjadę najszybciej, jak tylko będę mógł, ale jeszcze nie teraz.

—No to kiedy nooo? — Nabrałem do ust powietrza i zrobiłem obrażoną minkę. W sumie nie wiem po co skoro mnie nie widział, ale pomińmy to. — Może za mną nie tęsknisz, co?

— Hej... Powiedziałem, że nie tęsknię? Po prostu nie mogę teraz. Naprawdę przepraszam, Xian... — Jego głos wydawał się nieco smutniejszy, czy właśnie popsułem humor mojemu przyjacielowi?

— No nie... Może nie powinienem tego mówić, Lu. Wybacz, ale po prostu serio chciałbym już cię zobaczyć i porozmawiać tak normalnie.

Po drugiej, stronie przez dłuższą chwilę, słychać było jedynie milczenie. Kilka sekund później Luhan wziął wdech i kontynuował: — Ja też, Baekkie — to słowo brzmiało dość dziwnie w jego ustach. Uśmiechnąłem się. — Zrobię wszystko, żeby przyjechać jak najszybciej, dobrze?

— Mhm! Ale jak już przyjedziesz to nie spodziewaj się, że dam ci chociaż chwilę spokoju, Xiao Lu! — Wykrzyknąłem radośnie, używając jego przezwiska z dzieciństwa.

— Ya! Bian Bai Xian! Nie pozwalaj sobie na zbyt wiele, dobrze? — Starał się brzmieć dość poważnie, jednak wiedziałem, że tylko się zgrywa.

— Dobrze, dobrze... Przepraszam, — zaśmiałem się — Xiao Lu! — Westchnął tylko, a chwilę później również zaczął się śmiać. Ja w tym czasie zorientowałem się, że wszystkie słodycze z moich zapasów niestety się skończyły i nawet po przekopaniu papierków i innych opakowań, nie znalazłem niczego słodkiego. — L-lu, ja muszę k-kończyć.

— Co? Słodycze ci wyszły? — Zaczął się śmiać bardziej niż wcześniej. — Następnym razem zamykaj drzwi, a raczej usta.

— Co ja poradzę, że one same tam chcą iść? Uwierz mi, czasami słyszę jak nawołują.

— Mhm, nie tłumacz się, Xian. Zmykaj do sklepu. Zadzwonię niedługo.

— Dobrze, ale nie zwlekaj za bardzo, bo się obrażę~!

— Masz to jak w banku, Baekkie — powiedział swoim słodkim głosem i rozłączył się.

Spojrzałem na siedzące obok pundle, które patrzyły na mnie zdezorientowanym wzrokiem tak samo, jak przez cały czas trwania rozmowy. Uśmiechnąłem się szeroko i popatrzyłem na nie z wyższością.

— Co~? Pewnie nic nie zrozumiałyście biedaczki, hm? Och jak ja wam współczuję — pokazałem im język i zaśmiałem się. — I kto tu teraz taki mądry jest?

Psy zmierzyły mnie wzrokiem, a następnie spojrzały po sobie zupełnie tak, jakby coś planowały i chyba to był właśnie ten moment, w którym pożałowałem, że musiałem się odezwać. I tak, pundle miały swój złowieszczy plan, którego założenia poznałem na kolejnym spacerze. Otóż właśnie na nim zachowywały się gorzej niż zawsze. Jjjangah chciała iść w inną stronę, Monggu również, a Jjanggu stał w miejscu. Ja natomiast latałem od jednego do drugiego i w oczach innych ludzi wyszedłem na totalnego głupka, kupującego sobie trzy psy, nad którymi i tak nie potrafi zapanować. Szkoda tylko, że to nie były moje psy. Opiekowałem się nimi tymczasowo, do cholery! Poza tym zostałem w to wrobiony, bo kto normalny pamięta wydarzenia sprzed lat? Ach, no tak. Jongin. Chociaż chwila, on nie jest normalny.

Po powrocie ze spaceru i bolącym praktycznie wszystkim opadłem na kanapę, która chyba została moją jedyną sojuszniczką w tym mieszkaniu jeśli pominąć by fakt, że była okropnie niewygodna. Chwilę później, kierowany jakimś dziwnym przeczuciem wyciągnąłem rękę i chwyciłem telefon. Gdy już go odblokowałem, zobaczyłem co najmniej trzydzieści połączeń od Jongina. Kurcze, chłopak jest niezły. Nie było mnie w domu maksymalnie dziesięć minut... Podziwiam. Chociaż nie. I tak nie podziwiam.

Kilka chwil później na ekranie telefonu pokazało się najbardziej okropne zdjęcie Kima, jakie udało mi się znaleźć. Odebrałem.

— Słucham.

— Byun.Baek.Hyun...

— Hyung.

— Nieważne! Jak śmiesz nie odbierać ode mnie telefonów?! Czy ty wiesz jak się martwiłem o moje kochania? Prawie byłem spakowany, ale Kyungsoo mnie rozpakowywał, tak to już byłbym na lotnisku!

Zacząłem się niekontrolowanie śmiać, przez co nie odpowiadałem mu przez jakiś czas i dopiero, gdy ten upomniał się o odpowiedź, zreflektowałem: — Wybacz. Nie mogłem się powstrzymać.

— To, co powiedziałem było takie śmieszne?

— Nie, ale chciałbym żeby było, dlatego zacząłem się śmiać. Trochę pomogło, ale i tak było żałosne, Jonggie~

— Nie nazywaj mnie tak — jego głos stał się nieco groźniejszy, jednak i tak wiedziałem, że tylko udawał. Cały Jongin. Pozoruje wiele rzeczy, choć i tak mu to nie wychodzi.

— Ty nie mówisz do mnie hyung, a ja mówię do ciebie Jonggie. Idealny układ. Ja mogę z tym żyć, Jonggie~ — Zaśmiałem się. — A tak na poważnie, nie odbierałem, bo byłem z twoimi psami na dworze.

— Nic im nie jest?

— Nie.

— Na pewno?

— Tak.

— Obiecujesz?

— Tak.

— Na sto procent?

— Tak, Jongin. Daj już spokój, okej?

— Dobrze. To cześć, Baek.

— Nie zapytasz się co u mnie? — Rozłączył się. Cudownie. Zapamiętam to sobie, a wtedy spotka go zasłużona kara.

Będzie płakał i żałował. Już ja tego dopilnuję. Pamiętacie, że zdenerwowany Byun Baekhyun to zły Byun Baekhyun, prawda? Mam nadzieję, a jak nie to teraz zapamiętajcie.

ღ ღ ღ

W sklepie po raz kolejny nakupowałem masę słodyczy i różnych smacznych rzeczy, których i tak już nie będzie na kilka dni po zakupie, no ale co? Trzeba jakoś żyć, prawda? Właśnie. Dlatego też do kasy toczyłem się z trzema koszykami wypełnionymi po brzegi różnymi artykułami spożywczymi i próbowałem uniknąć świdrującego wzroku kasjerki, kiedy położyłem wszystko na ladzie. Jedynym pocieszeniem był fakt, że po raz pierwszy odkąd tu przyjechałem, wyszedłem z mieszkania całkowicie sam. Sam to znaczy bez pundli. Mogłem przejść się na spacer, nie musiałem za nikim (czytaj psami), biegać ani ciągnąć na siłę do domu. Robiłem, co chciałem, a wszystko dlatego, że nie miałem przy sobie tych podmiotów szatana.

Było idealnie, no może oprócz tego, ile zapłaciłem za moje zakupy, ale pomińmy ten fakt.

W drodze do domu zauważyłem pewne ciekawe zdarzenie.

Jakiś bardzo wysoki i szczupły chłopak, z włosami o kolorze podobnym do mojego z tym, że on miał swoje postawione i nieco roztrzepane, ubrany w zapewne drogie ciuchy, kłócił się z niższą od niego dziewczyną o długich, ciemnobrązowych włosach, które co chwila odgarniała je do tyłu w (chyba) kokietującym geście. Jednak z tego, co widziałem chłopak pozostawał niewzruszony i dalej gestykulował tłumacząc coś zawzięcie swojej towarzyszce. Wiem, że to może trochę niegrzeczne, ale byłem bardzo ciekawy więc podszedłem bliżej.

Wtedy słowa, które wypowiadali stały się dla mnie bardziej zrozumiałe, a kiedy przysunąłem się jeszcze trochę, usłyszałem dokładnie:

— Nie jesteśmy już razem, rozumiesz to? To koniec — powiedział wysoki chłopak i odwrócił się prawie na mnie wpadając. Zlustrował mnie wzrokiem, wzdłuż kręgosłupa przeszedł mi elektryzujący dreszcz, a on mnie wyminął i ruszył w stronę bloku, w którym obecnie mieszkam.

Jeszcze przez chwilę stałem w miejscu i zastanawiałem się, czego byłem świadkiem, ale najbardziej interesował mnie ten dreszcz. Wzdłuż kręgosłupa, dość przyjemny.

Co to było?

* Luhan, podczas praktycznie całej rozmowy używał chińskiego imienia Baekhyuna (Bian Bai Xian), stąd 'Xian' w jego wypowiedzi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro