Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odcinek 7 : Magia Świąt

Normalna Wigilia polega mniej więcej na tym, że dzieciaki oglądały prezenty, a dorośli rozmawiali. Wigilia w Hexside polegała na tym, że Amity i Golden Guard prezentowali najróżniejsze układy akrobatyczne, próbując nie wpaść na biegających Gus'a i Edrica, Emira i Boscha nakładały do stołu, a Luz i Willow zajęły się przygotowywaniem wszystkim 'łóżek' - jeśli mogę tak nazwać poduszki, materace i koce ze świetlicy, które wykradły i położyły pod choinką.

- Ała! - zawołał Gus, kiedy Boscha zdenerwowała się i rzuciła w niego jednym z kryształów, które wyciągnęła właśnie z plecaka.

- Możesz przestać biegać? - warknęła. Niższy przewrócił oczami.

- Oczywiście, królowo najjaśniejsza. - odparł. - Powiedz, drogi aniele, czy to bolało gdy spadłaś z poziomu swojego ego na IQ? - następnie wykonał unik przed kolejnym kryształem, podczas gdy Luz, Edric, Emira i Willow ryknęli śmiechem.

- Nie, - odpowiedziała różowowłosa. - ale boli mnie patrzenie na twój krzywy ryj!

- Ooooo~ - zawołała Emira, po chwili znów śmiejąc się do rozpuku. Golden Guard pochylił się lekko, próbując ukryć chichot, podczas gdy Amity umieściła krakersy i oranżadę na stole, uśmiechając się lekko.

- Pst, Luz. - szepnęła do niej Willow. - Czemu dałaś Amity swoją poduszkę? - Luz z cichym piskiem zabrała sporą, niebieską poduszkę w kształcie gwiazdy.

- Ah, sorki! - uśmiechnęła się przepraszająco. - Gdy byłam mała, mami zawsze pozwalała mi spać pod choinką i czekać tam na prezenty. Dostawałam wtedy ciasteczka, książki, materac, mój ulubiony kocyk w renifery i wielką poduszkę w kształcie gwiazdy, która normalnie należała do mamy. - odwróciła wzrok na ziemię. - Chyba po prostu uznałam, że dawanie komuś poduszki w kształcie gwiazdy, by spał pod choinką, to część świątecznej tradycji. - Willow poklepała ją po plecach.

- Nie ma sprawy. Nie czepiam się o to, ani nic. - zapewniła o tym Luz, uśmiechając się do niej. - Zwyczajnie byłam ciekawa. Poza tym, ja czasami też śpię pod choinką.

- Serio? - zapytała ją hiszpanka, na co ta pokiwała głową.

- Pod ogrodową. - dodała okularnica. - Nie zgadniesz, ile razy dostałam za to ochrzan od tatów. - obie nastolatki zaśmiały się z tego, podczas gdy przy stołach Amity ścisnęła lekko kubek, patrząc na nie, a Boscha i Gus zrobili sobie konkurs na jechanie po sobie.

- Jesteś tym typem osoby, która spojrzałaby na bezdomnego i odwróciła wzrok! - wytknął jej Gus.

- Kolego, ty JESTEŚ bezdomnym! - okrzyknęła, na co bliźniaki zrobili odgłos 'Ooooo!', a GG nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem.

 ༊*·˚

Wafle ryżowe i sok burakowy były nieco dziwnym połączeniem, ale nawet smakowały. Emira po chwili dostała od Amity po łapach za próbę kradzieży pierniczków. Niestety, machnęła ręką tak, że jeden z kubków oranżady wylał swoją zawartość na Boschę.

- Ej! - spojrzała na nią, lekko wkurzona, po chwili jednak się uśmiechając. - Ja wiem, że jestem gorąca, ale nie gaś mnie tak!

Wszyscy, łącznie z osobą mówiącą zaśmiali się, dziwiąc się jednocześnie, że niebieskooką stać było na dystans do siebie.

W następnych minutach Gus przykleił się do Emiry, gdyż po spróbowaniu bigosu stwierdził, że jeśli ma zmarnować życie z jakimś frajerem, to niech będzie nim osoba dobrze gotująca (oberwał po głowie).

Kolejnym daniem były mrożone ryby, które zasmakowały równie dobrze. Tym razem Edric przykleił się do GG, który próbował go od siebie odsunąć, po chwili doprowadzając ich obydwoje do spadnięcia z krzesła.

I tak, po wielu żartach, wojnach i krzykach, dotarli do pierniczków. Luz natychmiast po ich spróbowaniu zaproponowała Amity, by ta otworzyła razem z nią ciastkarnie. Nieważne, czy pierniczki były z lukrem, posypką, polewą, czy bez żadnych dodatków. Wszyscy jednogłośnie uznali je za najlepsze słodycze jakie kiedykolwiek jedli.

Po kilkunastu minutach, wszystko zniknęło. Każdy zaczął szykować się do snu, gdy przerwał im w tym głos.

- Hej, przejdźmy się po szkole. - Willow odwróciła się do Luz, która dała im propozycję.

- Niby po co? - Boscha wywróciła oczami. Chciała spać, a nie wlec się po durnej szkole z durnym karłem, który po raz kolejny zaczął gadać o Mandzioludach. Niestety, teraz doszła do tego misja znalezienia patyka Wardęgi. Skąd ten pomysł? A kto go tam wie, równie dobrze gremlin stworzony z śmiechu Zeba mógł dać mu ten pomysł.

- Tak po prostu. - Willow wzruszyła ramionami, wkrótce zyskując poparcie Emiry, Edric'a i Luz, którzy twierdzili, że strasznie tu nudno. Następnie po prostu rozeszli się po ciemnej szkole, podczas gdy jedynym źródłem światła był księżyc.

༊*·˚

- Wow, Boscha serio to powiedziała? - Emira zapytała, kiedy Edric w końcu skończył opowiadać o przepowiedniach z tarota. Pokiwał głową, na co jego siostra prychnęła cicho. - Cóż, miała po części rację. W końcu, ta dziewczyna do której pisałeś i spotykałeś się przez jakiś czas była niezłą lafiryndą, huh?

- A weź nie przypominaj. - Edric przewrócił oczami. - Nadal bolą mnie oczy od tygodniowego ryczenia. - Emira wciągnęła głęboko powietrze.

- Oh, nie, czemu płaczesz mój bracie!? - zawołała przesadnie desperacko.

- Bo lubię, to moje hobby. - odparł, na co obydwoje zachichotali.

- Dobra, a co myślisz o reszcie? - ten tylko wzruszył ramionami.

- A nie wiem. Jak dla mnie to trochę naciągane, ale wątpię, że to wymyśliła. - przyznał. - Bądź co bądź, nie ma mowy, żeby była aż tak kreatywna. - znów zachichotali. Emira następnie wstała i strzepała niewidoczny kurz ze swoich spodni.

- Dobra, ja idę sprawdzić mini planetarium na drugim piętrze. Baw się dobrze! - odwróciła się i pognała w kierunku schodów.

༊*·˚

Amity przeszła się od basenu po kotłownię i z powrotem. Nie mogła zrozumieć kilku rzeczy. Dlaczego Willow jest taka... miła w stosunku do niej? I jakim cudem została zamknięta w szkole z osobą, z którą chce się pogodzić i z osobą, która jej się podoba? Wszechświat nienawidzi jej do tego stopnia?

Była w sali biologicznej, w małej szklarni, gdy ktoś otworzył drzwi. Według pierwszego prawa Milesa Murphy'ego, osobą, która weszła do środka, była Willow. Dziewczyny patrzyły na siebie przez chwilę, kiedy Amity westchnęła i zaprosiła ją do środka ręką. Teraz obie stały przed małym kwiatkiem z różowymi i fioletowymi płatkami., Amity pomyślała, że Willow na pewno wie, jaki to gatunek. W końcu odwróciła się do niej, ale to zielonooka pierwsza się odezwała.

- Dlaczego mnie tak bardzo nienawidzisz? - zapytała, patrząc na nią. Mimo, że przez ostatnie pięć lat starała się wychodzić na tą, która nie ma emocji, w tym momencie wyraźnie była smutna. Amity szybko zaprzeczyła głową.

- Nie, nie! To nie tak! - powiedziała. - Ja po prostu... Po prostu-! - złapała się za głowę. - Ja przepraszam, to jest zbyt trudne! Nie potrafię powiedzieć nie, okej! Wiem, że to moja wina!

Po kilku głębokich oddechach, spuściła głowę.

- Ja naprawdę przepraszam. - powiedziała cicho. - Naprawdę. - nim się zorientowała, Willow najzwyczajniej w świecie ją przytuliła.

- Nie ma sprawy. - powiedziała, czując jak jej złość i uraza nagle odchodzą. - Chcę po prostu odzyskać moją przyjaciółkę.

Zanim się zorientowały, wszyscy, cała grupa, leżeli pod choinką, gadając  i śmiejąc się. Willow i Amity zastanawiały się kiedy to się wydarzyło. Uznały jednak, że nie ma co się tym przejmować.

Ponieważ teraz są w końcu szczęśliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro