Odcinek 3 : Żyć na Krawędzi Wolności
Ten dzień na pewno nie był tym, który Boscha uważa za udany. Wychodząc z kotłowni zapomniała plecaka, potem przypomniała sobie, że musi sobie przykleić nowy kryształ, następnie potknęła się na schodach a potem jeszcze wpadła na wiadro z brudną wodą, co wywołało ogromny huk w całej szkole. Cudownie.
Czy da się jakoś pogorszyć ten poranek?
- AAAAAAAA!!! - Gus wyskoczył z patelnią na Boschę, która przechodziła akurat obok stołówki. Tak, da się.
- AŁA! - krzyknęła ciemnoskóra, łapiąc się za głowę. Spojrzała na niższego, który ukrywał się za patelnią. - Czy ciebie do reszty-!
- Twoja stara! - przerwał jej i wskazał na nią palcem. - Drzwi są zamknięte!
- Czekaj, co? - Boscha zapytała tępo. Nic nie rozumiała z tej sytuacji. Jakiś gremlin walnął ją patelnią i gada o zamkniętych drzwiach. Co się dzieje w tej szkole?
- Matko, czy tobie naprawdę trzeba tłumaczyć wszystko? - Gus przewrócił oczami. - Nie wierzę, że to ty wygrałaś olimpiadę z chemii. I jeszcze wstałaś ostatnia. - Boscha spojrzała na niego wkurzona.
- To wyjaśnisz mi to, czy nie? - wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Tak, tak, Andrzeju, nie denerwuj się. - Gus znowu przewrócił oczami.
༊*·˚
Kiedy trio się obudziło, każdy natychmiast się zebrał i ruszył do wyjścia. Byli przekonani, że zamknięto ich tylko na jedną noc i teraz drzwi będą otwarte. Co dziwne, nie spotkali po drodze żadnego nauczyciela. Wszystkie okna były zasłonięte, a drzwi od klas pootwierane. Willow zerknęła do klasy biologicznej.
- Ej! - zawołała do swoich przyjaciół. Ci odwrócili się do niej. - Chodźcie tu na chwilę! - kiedy podeszli pokazała im ręką na terraria w klasie.
- No... co w związku z tym? - zapytał Gus. Luz weszła do klasy i przyjrzała się terrariom.
- Hej, czy w tym nie powinna być jaszczurka? - zapytała, pokazując na jedno z nich. - A w tym patyczaki? A w tym pająk? - Willow pokiwała twierdząco głową.
- To chciałam wam pokazać. - stwierdziła. Gus pobladł.
- Czyli... Teraz po szkole łażą jaszczurka, pająk i patyczaki..? - zapytał.
- Pająk zeżarłby te patyczaki, jaszczura może miała jakąś szansę, ale niską. - trójka uczniów podskoczyła na głos Edrica. Zielonowłosy stał przy wejściu, ze swoją siostrą Emirą na plecach. Amity stała nieopodal gapiąc się na ścianę.
- Wystraszyłeś nas! - żachnęła się Luz.
- No i? - uśmiechnął się zadziornie złotooki.
- Dlatego nikt cię nie lubi. - stwierdziła Willow wymijając go i kierując się do wyjścia.
- Pff, Shinobu vibes. - stwierdziła Emira, schodząc z Edrica i idąc za zielonooką.
- Hej! - Edric pobiegł za nimi.
- Nie zostawiajcie mnie! - krzyknął za nimi Gus, po chwili pędząc ich śladem. - Mandzioludy mnie przez was zjedzą!
Luz opuściła klasę i podeszła do Amity.
- To... Idziemy? - zapytała z uśmiechem. Fioletowowłosa odwróciła się do niej.
- A, tak, jasne. - odpowiedziała. Nastolatki ruszyły korytarzem. Po dojściu do drzwi, były w stanie usłyszeć i zobaczyć, jak Willow siedzi na plecach Edrica, próbując uderzyć go w twarz, a Emira stoi obok śmiejąc się. Gus natomiast rozglądał się wszędzie, mamrocząc o Mandzioludach. Amity szczerze zainteresowało, czy to jakaś paranoja.
- Co się tu stało? - zapytała Luz, kompletnie zdezorientowana.
- Luz, w szafkach są Mandzioludy! - krzyknął przerażony Gus. - Zamknęły drzwi i pożrą nas wszystkich! Edric je widział! - Luz spojrzała na Willow i Edrica.
- Dowal mu, Willow! - zawołała Luz. Zielonooka z chęcią wykorzystała ten okrzyk. Amity uśmiechnęła się. Szczerze mówiąc, Edricowi należało się to od dłuższego czasu.
- Ej! - zawołał zielonowłosy, kiedy Emira zaśmiała się jeszcze głośniej. Amity jednak wróciła na ziemię.
- O mój Boże, drzwi są zamknięte!? - zawołała. Luz zrobiła głupią minę.
- O mój Boże, masz rację! - wykrzyknęła. Willow w końcu zeszła z pleców starszego nastolatka.
- Powiedziałabym, "O mój Boże, ogarnijcie się i pomóżcie wymyśleć, co dalej", ale jestem ateistką. - powiedziała spokojnie. - Więc, po prostu ogarnijcie się i pomóżcie wymyśleć, co dalej.
- Mogłabyś być milsza. - stwierdził Gus.
- Byłabym, gdybym nie była zamknięta w szkole, wcześniej musząc sprzątać salę, a teraz stojąc w tym samym pomieszczeniu z najwredniejszą osobą jaką poznałam. - odparła, wskazując palcem na Amity. - Boschy nie liczę, bo ona jest po prostu głupia, do tego brzydka, a Amity przynajmniej ma jakiś poziom i jest ponadprzeciętnie ładna.
- Ehm, dzięki? - Amity podrapała się po karku.
- Nie ma sprawy. - Willow uśmiechnęła się na moment. - Dobra, to co robimy?
- Mam propozycję. - Golden Guard wyszedł zza Emiry, która przeżyła kilkusekundowy zawał. - Skoro drzwi są zamknięte, może przejdziemy się do kuchni i zobaczymy, czy jesteśmy w stanie zrobić sobie śniadanie?
- Serio? - Amity spojrzała na niego dziwnie. - Śniadanie? W takim momencie?
- Oj tam, Mitty, jesteśmy głodni. - stwierdziła Emira.
- Ale możemy poczekać aż ktoś tu przyjdzie! - wykłócała się złotooka.
- W kilka dni przed świętami, kiedy szkoła jest zamknięta? - zapytał GG. - I nie licz, że stanie się to po świętach, ponieważ natychmiast nadejdą ferie.
Wszystkim zrzedły miny. Nie ważne, jak mieli nasr... poprzewracane w głowach, nikomu nie podobała się opcja zostania w szkole na tak długo. I to jeszcze bez internetu!
- Więc, zapraszam do stołówki! - zawołał nastolatek w masce i poprowadził grupę w stronę kafeterii.
༊*·˚
- Chwila, daliście się poprowadzić temu oszołomowi? A kto zrobił z niego lidera! - zawołała Boscha.
- To nie tak, że ty byłabyś lepsza. - blondyn wyszedł z stołówki z kanapką w rękach. Gus spojrzał na niego dziwnie.
- Nie boisz się, że po oddzieleniu od grupy dorwą cię Mandzioludy? - zapytał. Golden Guard zaśmiał się zdezorientowany.
- Chyba naprawdę masz paranoję. - stwierdził i przeszedł przez korytarz. - Za jakiś czas wrócę. Bye! - machnął ręką i zniknął za rogiem. Boscha wywróciła oczami.
- Dziwak. - skierowała się do stołówki, następnie czując patelnię na swojej głowie. - AŁA!
Scena po napisach : Mandziolud
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro