Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

012. - Lights! Camera! Action!

Dzisiejszą lekcją dla Abominacji była lekcja dykcji, pisania i czytania. W końcu, jak najlepiej poszerzyć słownictwo niż dzięki książkom? Znaczy, można też podsłuchiwać rodziców, ale oni akurat wyjechali.

- "Ala ma kota". - przeczytała Amity.

- "Ala ma kota". - powtórzyła Abominacja.

- Bardzo dobrze! - Amity pochwaliła Abominację, na co ta uśmiechnęła się szeroko. Zielonowłosa odwróciła się szybko do Luz. - Pst, Luz. Co to jest kot?

*☕˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☁ 🍭 ☁˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☕*

Po dwóch dniach Abominacja potrafiła już mówić, opanowała też w znacznej części pisanie i czytanie. Luz i Amity były zachwycone.

- Jesteśmy wspaniałymi rodzicami... - Luz wytarła niewidzialną łezkę z oka i uśmiechnęła się do Abominacji.

- Dokładnie... - dodała Amity, patrząc na swoją nową dziewczynę. - Chcesz coś zjeść?

- Jasne! - obie poszły zrobić obiad, zapominając na chwilę, że już za pięć dni będą musiały zmierzyć się z inną szkołą.

*☕˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☁ 🍭 ☁˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☕*

Kiedy trzeciego dnia Luz weszła do kuchni, uderzył w nią zapach cytryny, cukru trzcinowego i słonego morza.

- Oh, hej Luz! - Amity uśmiechnęła się promiennie, co druga oczywiście odwzajemniła.

- Hej Amity! - latynoska podeszła do wyższej i zauważyła, że ta nosi biały fartuch. - Gotujesz coś?

- Yhym, ciastka dyniowe z cynamonem. - przytaknęła. -  Abominacja pomogła mi zrobić polewę jabłkowo-malinową. Stoi w lodówce.

- Polewa czy Abominacja? - zażartowała ludzka nastolatka.

- Hehe... - Amity zaśmiała się, a po chwili wytrzeszczyła oczy. Szybko podbiegła do lodówki, zajrzała do środka, po czym zamknęła ją i odwróciła się z powrotem do niższej. 

- Obie.

- Oh... - Luz też wytrzeszczyła lekko oczy i postanowiła zmienić temat. - Eh, a czemu pachnie tu... no... wodą morską i-

- I cytryną? - dokończyła złotooka. - Zrobiłam specjalne, zapachowe słoiki. Teraz kuchnia zawsze będzie ładnie pachnieć.

- Wow, nie wiedziałam że jesteś aż TAK utalentowana. - stwierdziła Luz a Amity tylko zachichotała.

*☕˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☁ 🍭 ☁˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☕*

Dzień czwarty - powtórzenie wiadomości. Abominacja potrafiła już gotować, tańczyć, malować, pisać i czytać, a że (prawie) wszystkiego nauczyła ją Amity, nie było problemu by wystawić ją w konkursie.

Dzień piąty - dopracowanie Abominacji.

-Więc, co robimy? - zapytała Luz.

- Po prostu spróbuję zmienić trochę jej wygląd. - odpowiedziała Amity. - Jeśli będzie jeszcze trochę podobna do osoby, będzie perfekcyjnie!

- Nie musi być perfekcyjnie, z twoim talentem wszystko się uda! - Amity zarumieniła się na słowa swojej ukochanej.

- Dz-dzięki Luz... - odwróciła się do Abominacji i skierowała w nią palec, wokół którego znajdował się różowy okrąg. - Abominacjo, POWSTAŃ!

Różowy promień wystrzelił w Abominację. Kiedy dziewczyny znów mogły widzieć, Abominacja faktycznie wyglądała jak osoba.

Była mniej więcej tego wzrostu co one, miała szpiczaste uszy, duże oczy i włosy związane w kitkę do łopatek. Nosiła bluzkę z odsłoniętymi ramionami, krótkim rękawem i lekkim dekoltem w serek. Miała pas z serduszkiem na środku. Nosiła asymetryczne kolczyki, na prawym uchu trójkąt, a na lewym gwiazdkę. Mniej więcej nad klatką piersiową znajdował się klejnot w kształcie rombu. Tak jak Luz, nosiła krótkie, dżinsowe spodenki i tak jak Amity, nosiła buty na obcasach z księżycami. Resztę nóg zakrywały długie zakolanówki. Na nadgarstkach miała bransoletki. Wszystko stworzone z fioletowej mazi.

Abominacja spojrzała na dwie dziewczyny z gwiazdkami w oczach.

- Dziękuję mamo i mamo! - wykrzyknęła i przytuliła obie nastolatki. Obie się zarumieniły. 

- Eh, może lepiej "starsze siostry"? - zaproponowała Luz. - Dziwnie się czuję kiedy ktoś w naszym wieku nazywa mnie mamą. - Amity pokiwała energicznie głową.

- Oh, w porządku starsze siostry! - uśmiechnęła się Abominacja. Amity i Luz spojrzały na siebie.

- Nazywamy ją Azura?

- Definitywnie.

*☕˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☁ 🍭 ☁˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☕*

Dzień szósty - względna panika.

- Gdzie ten plecak!

- Azura, co to jest!?

- Naleśnik!

- ŚWIECZKA ROZPŁASZCZONA NA SUFICIE!

- Gdzie ten plecak!

- W piekarniku!

- Azura, CO!?

- TO LODÓWKA!

- Podajcie mi aparat!

- Podaj mi krzesło, to ci go zdejmę z tej szafki!

- Co!? Jak..?

- Azura!

- Tak?

- Nic, użyłam cię jako odpowiedzi na pytanie.

- Aha.

Po piętnastu minutach w końcu wszystko miały. Teraz tylko czekać na jutrzejszy dzień i autobus to ISTA (Instytut Stowarzyszenia Tworzenia Abominacji). Miały szczęście, że rodzice Amity tam pracują. Dzięki temu miały zarezerwowane miejsce w hotelu niedaleko z wysoką ochroną, więc nikt nie mógł ich sabotować.

*☕˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☁ 🍭 ☁˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚☕*

Kiedy już czternasty raz sprawdziły, czy wszystko mają, wsiadły do autobusu i poleciały w stronę hotelu. Był to wielki, biały budynek z niebieskimi i srebrnymi zdobieniami, znajdujący się na chmurze deszczowej. Hotel "Raining Hope" nie miał obecnie zbyt wielu gości, ale to nie przeszkadzało trójce dziewczyn. Miały hotel prawie tylko dla siebie.

Po kilku godzinach zwiedzania, położyły się w łóżkach. Aczkolwiek, po dwóch godzinach Luz i Amity obie się obudziły i wyszły na balkon, znów obejrzeć gwiazdy.

- Stresujesz się? - zapytała Luz, patrząc na fontannę na dole. Zimne powietrze lekko powiewało w twarze obu nastolatek, a zimna podłoga tylko zachęcała by wejść z powrotem do środka. Amity zapaliła brzoskwiniowo-różową świeczkę o zapachu właśnie brzoskwini oraz malin i orzechów laskowych. Położyła ją na krawędzi balkonu, ale tak, żeby nie spadła.

- Oczywiście, że tak. W końcu, od tego konkursu zależy mój wizerunek w oczach dyrektora i przyszłości, nad którą muszę się bardziej zastanowić. - stwierdziła.

- Czy dlatego, że ja się pojawiłam? - zapytała Luz.

- Trochę... Ale to nic złego. - Amity uśmiechnęła się ciepło. - Cieszę się, że cię spotkałam.

- Ja też się cieszę. - Luz również się uśmiechnęła i położyła na ramieniu wyższej.

Pół godziny później, wróciły do pokoju i zasnęły przytulone do siebie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro