Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

009. - Blight Family Conversation

Z kotła powoli zaczęła wypełzywać postać przypominająca typową Abominację. Fioletowy śluz, czarne oczy z różowymi punktami, podejrzanie dziewczęca sylwetka - typowe dla Abominacji.

Chwila, dziewczęca sylwetka?

Nastolatki patrzyły w osłupieniu na postać przed nimi, która definitywnie NIE przypominała normalnej Abominacji.

Dziewczęca sylwetka i coś przypominającego sweter nie było czymś spotykanym u Abominacji. A to oznacza...

- Dałaś radę! - krzyknęła Luz z gwiazdkami w oczach. - Stworzyłaś Abominację przypominającą osobę! I to lepiej niż wcześniej!

- Ch-chyba masz rację... - mruknęła cicho Blight, patrząc zszokowana na Abominację. Nie wierzyła własnym oczom. Po chwili poczuła, jak latynoska przytula się do niej od tyłu.

- Jesteś niesamowita Amity! - powiedziała, uważając by nie przyprawić koleżanki o ból uszu. - Definitywnie wygrasz! W życiu nie poznałam lepszej osoby przy Abominacjach! 

Słowa Nocedy przyprawiły złotooką o rumieńce. 

- H-ha, tak, znowu masz r-rację! - zawołała nerwowo, wyrywając się z uścisku dziewczyny. Ta przez chwilę na nią patrzyła, ale znowu się uśmiechnęła.

- A rozumiem, chcesz już zacząć trenować Abominację! - powiedziała, na co wiedźma pokiwała głową.

Obie podeszły więc do drzwi, z czego Amity ciągnęła Abominację za rękę. Kiedy jednak otworzyły drzwi, jak poparzone od nich odskoczyły. Przed pokojem wyższej stali państwo Blight. Luz odruchowo naciągnęła czapkę mocniej na swoje uszy. Całe szczęście, rodzice jej przyjaciółki nie zauważyli tego ruchu.

- Amity, możemy przez chwilę porozmawiać? - zapytał jej ojciec. Wtedy też skierował swoje oczy na Luz i od razu dodał - Na osobności. 

- Em, w porządku. - odpowiedziała miętowowłosa, by po sekundzie odwrócić się do Abominacji. 

- Teraz słuchasz się Luz, rozumiesz? - gdy stwór pokiwał głową, przekazała szlamiastą rękę wspomnianej orzechowookiej. - Czekaj z nim- z NIĄ na zewnątrz, okej?

Po około minucie, została sama z swoimi rodzicami.

- Amity, usiądź proszę. - nakazała jej Odalia, wskazując na łóżko.

- O co chodzi? - bladoskóra patrzyła pytająco na dorosłych, jednocześnie siadając na łóżku. 

- Chcemy porozmawiać. - odpowiedziała starsza. Przez minutę w pokoju panowała cisza, którą przerwał jej ojciec.

- Chodzi o to, - zaczął. - że... popełniliśmy błąd.

- Błąd? - najmłodsza wydawała się  nie mieć pojęcia, o co chodzi.

- Błędy, nie błąd! - głośno poprawiła kobieta. - Ja.. j-ja...

Następnym, co zobaczyła Amity, były łzy jej matki. Wtedy też się wystraszyła. Jej mama NIGDY nie płakała. Coś definitywnie było nie tak. Tylko co?

- Powiedz, - każdy byłby w stanie usłyszeć teraz, jak pewne emocje, nieznane nawet Odalii, zaciskają jej gardło. - co byś zrobiła, gdybyśmy kazali ci zerwać przyjaźń z tą dziewczyną?

Po raz kolejny cisza była przerywana wyłącznie odgłosem wiatru i krótkim krzykiem Luz, która została wyrzucona w powietrze przez Abominację.

- Przepraszam? - zapytała zszokowana. - Że CO przepraszam!?

Wstała i gwałtownie odsunęła się od swoich rodziców.

- Najpierw, mam przestać spotykać się z moją najlepszą przyjaciółką dla "statusu". Następnie, mam mieć tylko "elitarnych przyjaciół", którzy nie będą mi przeszkadzać w nauce. A teraz każecie mi zerwać przyjaźń z osobą, dzięki której znowu jestem szczęśliwa!? Dzięki której mam szansę na odzyskanie relacji z Willow!? Dzięki której przestałam na chwilę martwić się szkołą i byciem waszą perfekcyjną marionetką!? - wrzasnęła wściekła.

- NIGDY nie przejmowaliście się tym, co mówię, tym, co robię! Zawsze mówiliście, że "mogę być lepsza"! Nigdy nie byłam wystarczająco dobra, idealna! Kiedykolwiek zastanawialiście się, jak się z tym czuję!? Co ja bym chciała robić z MOIM życiem!? Czy wam w ogóle zależy!?

- Zależy, nawet nie masz pojęcia jak! - przerwała jej Odalia, teraz kompletnie zalana łzami. - O tych błędach mówię! Traktowaliśmy cię- JA traktowałam cię jak marionetkę, jak zabawkę, którą mogę do woli kontrolować i wybierać, co ma robić, mówić, z kim się przyjaźnić! Zmuszałam cię do bycia idealną, nawet wbrew własnej woli! Jestem okropną matką, wiem o tym!

Alador podbiegł do swojej żony i szybko ją przytulił. Nastolatka natomiast, stała zszokowana pod ścianą.

- J-jak to, "wbrew własnej woli"? - zapytała w końcu pusto. - Niby kto cię zmuszał?!

- Nie koniecznie "kto?", a raczej co? - odpowiedział smutno Alador. - A konkretnie, klątwa, którą rzuciła twoja babcia na Odalię. 

Kolejna fala szoku przeszła przez dziewczynę. Jej skóra była teraz nawet bardziej blada niż wcześniej.

- Babcia Rosa? Niby czemu miałaby rzucać klątwę na własną córkę?

- By lepiej mnie kontrolować. - wyszeptała pani Blight. - Rosabella chciała, bym trafiła do Cesarskiego Sabatu i została jego przywódcą, podczas gdy ja, starałam się trafić do Sabatu Leczniczego i zostać lekarzem. Dlatego, rzuciła na mnie klątwę perfekcji...

- Że jaką klątwę? - nie rozumiała Amity. Słyszała w swoim życiu o wielu klątwach, ale nigdy nie znała ich konkretnego działania. A o jakiejś "klątwie perfekcji" nie usłyszała w życiu jednego zdania.

- Klątwa perfekcji. - powiedział mężczyzna. - Klątwa, zmuszająca daną osobę do perfekcyjnego zachowania i wymuszania tego na innych. Rosabella była pewna, że Odalia nie słucha jej ze względu na jej przyjaciół, więc rzuciła na nią klątwę, przez co jej zachowanie się zmieniło. Twoja matka zaczęła zachowywać się wyniośle i arogancko, czym odtrąciła wszystkich dookoła. Wtedy też, trafiła do Hexside, gdzie poznała mnie.

Widząc zainteresowany i smutny wzrok swojej córki, kontynuował.

- Jej zachowanie mnie interesowało, ponieważ moi rodzice mieli mnóstwo ksiąg z klątwami, więc uznałem, że rzucono na nią klątwę... ale klątwę śmierci, ponieważ była wtedy jedyną osobą z zielonymi włosami. Żebyś widziała jak na mnie nakrzyczała kiedy powiedziałem, że przykro mi iż umrze, bo jej włosy są zielone. - uśmiechnął się lekko, ale niemal natychmiast spoważniał. - Tak czy inaczej, jakimś cudem się zaprzyjaźniliśmy. Na szczęście jej mama nie miała nic przeciwko, gdyż ród Blight od zawsze był wielce szanowany. Zaczęło jej to przeszkadzać, gdy nie dostałem się do Sabatu Imperatora. Odalia postanowiła zrezygnować, by mnie wspierać. Wtedy Rosabella wyrzuciła ją z domu, a ta zatrzymała się u mnie i wyjaśniła mi wszystko o tej klątwie.

Kiedy skończył, z złotych oczu nastolatki popłynęły łzy. 

- Czyli... ty nigdy nie chciałaś mnie skrzywdzić... - powiedziała cicho, próbując przeanalizować i zrozumieć wszystkie rzeczy, jakie przed chwilą usłyszała. Następnie podeszła do swoich rodziców.

- Amity... - kobieta spojrzała na nią z łzami w oczach. - Tak bardzo cię przepraszam...

Po sekundzie, rodzice dziewczyny zostali chwyceni przez młodszą w silny uścisk.

- Wybaczam ci. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. - Kocham was.

Przez kolejne parę minut, wzruszającą ciszę przerywały tylko ciche szlochanie rodziny, a także kolejny krótki krzyk Luz, która tym razem przeleciała nad dachem Blight Manor, by wylądować na drzewie po drugiej stronie domu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro