006. - Weirdo, Bully and... Half a Witch?
Miętowowłosa obiegała wzrokiem zawartość swojej szafy. W końcu zdecydowała się na zwyczajną, szarą bluzkę, czarne legginsy, białe skarpetki i niebieskie buty w białe trójkąty.
Miała dziś zamiar zacząć trenować Luz - w końcu, nadal mają konkurs w którym trzeba zająć pierwsze miejsce.
Podeszła do kotła i zajrzała do środka. Jednak, gdy to zrobiła, zatrzymała się w połowie ruchu. Kocioł był kompletnie pusty.
Amity szeroko otworzyła oczy, czując, jak krew odpływa jej z twarzy.
Zgubiła jakiegoś człowieka. Co z niej za wiedźma, jeśli nie dopilnowała jednego, głupiego człowieka!? Stres całkowicie przejął kontrolę nad jej głową.
Co, jeśli naprawdę uciekła? Co niby teraz zrobi? Jak wygra ten przeklęty konkurs? Jej rozmyślania przerwało skrzypnięcie drzwi do jej pokoju. Jedno spojrzenie w ich kierunku wystarczyło, by stres złotookiej przerodził się we wściekłość.
- Raju, masz naprawdę duży dom. - stwierdziła brązowowłosa, nabijając na widelec kawałek gofra. - Ale z drugiej strony, twoje rodzeństwo jest serio pomocne. Nie wiem, czemu przyszli oknem, ale fajnie się z nimi gada. I swoją drogą, obydwoje robią ci teraz twoją porcję gofrów.
Blight patrzyła na nią blada. Po chwili, jej twarz zaczęła wykrzywiać się w grymasie furii i przybierać czerwone barwy.
- Ty- t-ty- - próbowała coś powiedzieć, ale gniew ściskał jej gardło. Ludzka dziewczyna popatrzyła na nią lekko zaniepokojona.
- Ej, nic ci nie jest? - zapytała, coraz bardziej zaczynając martwić się o wiedźmę. Ta po chwili odetchnęła i pomachała sobie ręką przed twarzą.
- Uff, prawie odpłynęłam. - jednak już w następnej sekundzie wkurzona zaczęła krzyczeć na dziewczynę. - Co ty sobie myślisz!? Czemu mi nie powiedziałaś, że sobie idziesz!?
- Las heridas de dios... - mruknęła, a podłoga w rogu pokoju stała się nagle wyjątkowo interesująca. - Spałaś, nie chciałam cię budzić. Poza tym, twoje rodzeństwo przyszło niemal od razu, więc-
- Czekaj, moje rodzeństwo? - przerwała jej. - Przecież oni nie mogą się dowiedzieć, że jesteś człowiekiem! Kto wie, jak zareagują!?
- Zareagowali bardzo dobrze. - spotkała się z zmieszanym wzrokiem wyższej, kontynuowała. - Byli wczoraj u Edy, wszystko im wyjaśniła. Plus, chyba się jej boją.
- Aha. - stwierdziła właścicielka domu, po czym podeszła do szafy i zaczęła przeglądać kolejne ubrania. - Postaraj się niezauważenie przemknąć do łazienki, moje rodzeństwo pewnie pomoże ci się tam dostać.
- Chwila, a nie możesz ty mi pokazać? - zdziwiła się Luz. - No i, czemu mam to zrobić niezauważenie?
Amity zagłębiła się w szafie, by niższa nie zauważyła delikatnego uśmiechu na jej ustach. Ta naiwność i niewiedza były mocno denerwujące, ale potrafiły być odrobinę urocze. Tylko odrobinę.
- Ponieważ moi rodzice są w domu. - jej głowa wychyliła się z szafy, a na jej twarz powróciła obojętność, tym razem zmieszana z determinacją. - Nie chcesz wiedzieć, co ci zrobią, gdy odkryją, iż jesteś człowiekiem.
- Okej... - "Abominacja" przeciągnęła samogłoski. - A co właściwie mam tam zrobić.
Dźwięk uderzenia przeszedł przez pokój. Amity strzeliła sobie otwartą ręką w czoło.
- Ubrać się i umyć. - wyszeptała na tyle głośno, by krótkowłosa ją usłyszała. Ta zrobiła głupią minę.
- Aaaaaa, racja... - nagle usłyszeli kroki i głosy dwóch dorosłych osób. Blight otworzyła szeroko oczy.
- Szybko, załóż to na siebie! - szepnęła zdenerwowana, rzucając jakąś bluzą w niższą.
- Co? - zapytała, nie rozumiejąc sytuacji. Kroki były coraz głośniejsze.
- Moi rodzice! - padła odpowiedź, po której Luz szybko naciągnęła na siebie - jak się okazało - bluzę z wizerunkiem Azury.
- Ty znasz Azurę? - padło kolejne pytanie, ale zamiast odpowiedzi otrzymała potarganie włosów i naciągnięcie czegoś na głowę, że nic nie widziała.
- Amity, możemy wejść? - rozległ się spokojny, męski głos. Wiedźma szybko skoczyła na ludzką dziewczynę, tym samym popychając ją na łóżko. Ciemnoskóra wydała z siebie krótki krzyk zaskoczenia, na co drzwi niemal natychmiast się otworzyły.
- Amity, czy coś się s- - krzyknęła jakaś kobieta, jednak po chwili urwała. Złotooka poprawiła drugiej czapkę, by ta odzyskała wzrok.
Jej oczom ukazała się dziwna scena. Leżała na łóżku Amity, która przytulała się do niej od jej prawej strony. Na oby dwójkę patrzyli najpewniej rodzice nastolatki.
Jej mama była szczupłą kobietą o bladej cerze i złotych oczach. Posiadała również zielone włosy, ułożone w kok. Miała na sobie długą, fioletowo - czarną suknię, a pod jej szyją umieszczony był bladozielony klejnot.
Jej ojciec natomiast, miał rude włosy i równie rudą brodę, tak samo złote oczy i tak samo bladą skórę. Nosił coś na kształt czarnego garnituru i fioletowej peleryny. W tym samym miejscu, co u jego żony, znajdował się okrągły, złoty klejnot.
- Ekh, nie, nic takiego, wygłupiam się z przyjaciółką. - nastolatka w czapce spojrzała na nią i uśmiechnęła się. Nazwała ją "przyjaciółką".
- Oh, nie wiedzieliśmy, że kogoś przyprowadziłaś. - odezwał się mężczyzna, będąc lekko zmieszany. Jego żona natomiast wpatrywała się to w swoją córkę, to w Luz, to w bluzę, którą wcisnęła jej Amity.
- Dzień dobry, proszę pana. - przywitała się szatynka. - I proszę pani.
Odalia wzdrygnęła się, jakby wyrwana z transu.
- A, tak, dzień dobry młoda damo. - odpowiedziała, prostując się i uśmiechając lekko. - Kłótnia z rodzicami?
- Em, co? - czternastolatka poczuła się zbita z tropu, najmłodsza natomiast popatrzyła dziwnie na swoją mamę.
- Widzę, że masz rozczochrane włosy, a do tego jesteś brudna i nosisz ubrania mojej córki. Uznałam więc, że wdałaś się w sprzeczkę z rodzicami i uciekłaś z domu, bez żadnej z twoich rzeczy.
- W sumie, to ma pani trochę racji. - przyznała cicho, wstając i delikatnie przytrzymując czapkę, by nie odsłoniła jej uszu. - Mama znowu się zdenerwowała, że nie jestem "normalna" jak reszta dzieci, przez co już nie wytrzymałam. Jedyne co wzięłam, to telefon.
- Rozumiem. - odszepnęła kobieta. Pan Blight wtrącił się do rozmowy.
- Cóż, widzę, że skoro Amity pożycza ci ubrania, to na jakiś czas mogłabyś się tu zatrzymać.
- Co!? - zawołały obie.
- Myślałam, że nie lubicie jak zapraszam... "osoby spoza kręgu". - stwierdziła dziewczyna. Jej rodzice popatrzyli na siebie zmieszani.
- Cóż, uznaliśmy, że należy ci się choć trochę wolności za te wszystkie dobre oceny, ogólnie, za bycie idealną. - jej ojciec wydawał się lekko zestresowany. - W sumie, Willow nie była też taka zła, powinnaś wznowić z nią przyjaźń.
Obie nastolatki miały szeroko otwarte oczy i buzie.
- Cóż, panienko, eh... - zaczęła mama Amity.
- Luz.
- Panienko Luz, może Amity zaprowadzi cię do łazienki, a potem... pójdziecie do parku? - wzruszyła ramionami.
- A, tak, pa mamo, pa tato! - zawołała ich córka i zaciągnęła brązowooką do łazienki. Tam padło pytanie, które paść musiało prędzej czy później.
- Przyjaźniłaś się z Willow!?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro